Ta niewielkiej rozmiarów książeczka, islandzkiego pisarza, Einara Kárasona „Sztormowe ptaki” jest najlepszym przykładem na to, iż nie zawsze więcej oznacza lepiej a jakoś przekazu znacznie góruje nad objętością.
Jej przeczytanie zajmie nam jeden, spokojny, wieczór (no, góra dwa) jednak siła wyrazu oraz ponadczasowe przesłanie zostanie z nami o wiele dłużej, co najlepiej świadczy o ogromnym literackim talencie i znakomitym, pisarskim, warsztacie twórcy.
Poruszająca historia (oparta na prawdziwych wydarzeniach) powracających z połowów u wybrzeży Nowej Fundlandii islandzkich rybakach z trawlera „Mewa”, to z jednej strony fantastycznie i z dużym znawstwem oddany zapis ciężkiej, odpowiedzialnej i niebezpiecznej pracy na morzu, z drugiej zaś, poruszający obraz odwiecznych zmagań człowieka z siłą i potęgą natury.
Dramatyczna walka załogi o przetrwanie i wyrwane się ze szponów lodowatej kipieli oddane jest z prawdziwie mistrzowskim kunsztem i rozmachem, ale jest to nie tylko walka człowieka z nieokiełzaną mocą przyrody ale również z samym sobą i to właśnie ten aspekt jest tu (przynajmniej dla mnie) zdecydowanie najciekawszy. Definiuje on zresztą w pewnym stopniu samą społeczność islandzkich rybaków ( i zapewne nie tylko islandzkich ) dla których rybołóstwo to coś znacznie więcej niż tylko zarobkowa praca, lecz coś co kształtuje ich zbiorową tożsamość, sposób postrzegania świata, podejście do życia i życiowych postaw, również tych prezentowanych na lądzie.
W lekturze niemal słyszymy przerażający ryk oceanu, odgłosy walących o burty i przelewających się fal, skrzypienie olinowania, stuk skuwanych, lodowych tafli i krzyki krążących nad statkiem ptaków. Udziela nam się groza sytuacji i emocje targające członkami załogi ale nade wszystko bardzo specyficzny, skandynawski klimat i sceneria. Surowy, lekko przytłaczający, mroczny, tajemniczy budzący określony niepokój i grozę.
Obraz ten jest przez autora na tyle sugestywnie i plastycznie oddany że bez większego problemu odnalazł by się w pięknej akwareli, wiszącej gdzieś w targanej wiatrem portowej tawernie. Sama zresztą narracja znakomicie nadaje się na snutą w zimne, ponure, zimowe wieczory (przy trzaskającym kominku i szklaneczce rumu) gawędziarską opowieść, która z pewnością przykuła by do miejsca wszystkich słuchaczy.
Reasumując. Książka Einara Kárasona „Sztormowe ptaki” jest pozycją zdecydowanie warta polecenia.