Nieźle pomyślana, pełna swoistego wisielczego humoru, wymieszanego z sarkazmem, autoironią, oraz niezłymi dialogami powieść debiutującej amerykańskiej pisarki Giny Damico
Nie jest to może dzieło literackie które powala na kolana (nie sądzę aby taki właśnie był też zamysł autorki) ale z całą pewnością umili nam zbliżające się gwałtownie zimnie i ponure wieczory.
Wszystko za sprawą pewnej szesnastolatki Lex, przechodzącej właśnie okres buntu, który powoli i nieubłaganie zaczyna wymykać się spod rodzicielskiej kontroli. Po kolejnych szkolnych ekscesach zrozpaczeni państwo Bartleby postanawiają więc wysłać swoją latorośl na wieś do wujka Morta, licząc na to iż uroki przyrody i ciążka farmerska praca pozwoli okiełzać trochę jej nadmiernie wybuchowy charakter. Owe wydarzenie będzie miało dla naszej młodziutkiej bohaterki brzemienne w skutkach konsekwencje, powodując że cały jej znany dotychczasowy świat wywróci się do góry nogami.
I tu właśnie zaczyna się cała historia …
Miejscowość w której mieszka krewny nosi nazwę Zgon, zaś on sam okazuje się Mrocznym Żniwiarzem, przeprowadzającym dusza na druga stronę… Prawda że brzmi intrygująco!!!
Szczegółów z oczywistych powodów nie zdradzę.
Przyjemnie napisana, łatwa w odbiorze, z lekkim kryminalnym zacięciem, przeplatana gdzieniegdzie głębszą refleksyjną nutą, stanowi wymarzona pozycje dla wszystkich odbiorców w wieku oscylującym wokół głównej bohaterki. Zapewni im z całą pewnością kilka godzin interesującej i niebanalnej rozrywki.