Glen Cook „ Port Cieni”.

„Żołnierze Czarnej Kompanii nie zadają pytań, tylko biorą zapłatę. A jednak to, że są faworytami Pani, oznacza, że ściągają niewłaściwą uwagę, i sprawia, że stają się celem…”.

Cykl „Kroniki Czarnej  Kompanii” to jedna z tych nielicznych pozycji fantasy (czy też military lub dark fantasy, jak chcą niektórzy,  ale nie chodzi tu przecież o  nazewnictwo) o niekwestionowanym statusie, którego miłośnikom, tego rodzaju literatury, nie trzeba specjalnie reklamować i skłaniać do przeczytania. To klasa sama w sobie, arcydzieło gatunku i niedościgniony wzorzec dla ogromnej rzeszy naśladowców  na całym świecie, by wymienić tu tylko Stevena Eriksona i jego monumentalną „Opowieść z Malazajskiej Księgi Poległych”. Jego niewątpliwym fenomenem jest uniwersalizm i ponadczasowość, dzięki czemu niezmiennie trafia do szerokiego grona odbiorców, bez względu na wiek,  pleć, zainteresowania czy  szereg innych czynników. Sam jestem tego najlepszym przykładem.

Pierwszy kontakt  z fascynującą  historia kompani najemników miałem wiele lat temu  i dziś sięgając po „ Port Cieni”, jej najnowszą odsłonę, nie mogę wyjść z podziwu jak zawarte w niej treści wciąż mnie poruszają, intrygują i działają na wyobrażenie.

Jak nadal urzeka mnie ta opowieść, przemawia do mnie, uderza charakterystycznym bogactwem świata przedstawionego. Mimo upływu lat (a może właśnie dzięki temu) nadal działa  na mnie sposób i rozmach w jaki autor wykreował ów  literacki obraz, jak element po elemencie  zbudował niepowtarzalną aurę, nastrój oraz pełen grozy, tajemnicy, mroku, strachu i niebezpieczeństwa specyficzny  klimat. Wszystko wzajemnie się tu  przenika, komponuje ze sobą,  oddziałując na splot wydarzeń i koleje losów głównych bohaterów.

Nie chcę naturalnie zdradzać zbyt wiele z fabuły i akcji powieści, aby nie psuć nikomu przyjemności obcowania z lekturą, ale jak możemy się domyślać przed zaprawionymi  w bojach  najemnikami, tym razem utrzymującymi porządek i zwalczającymi  wszelkie przejawy buntu przeciwko rządom Pani, w prowincjonalnym Aloesie, staną kolejne o wiele bardziej wymagające i niebezpieczne wyzwania z  tytułowym „Portem cieni” i realną  groźbą uwolnienia Dominatora.

Po raz kolejny powrócą na karty  znani nam wcześniej  bohaterowie: Konował  (nasz narrator), Milczek, Goblin, Jednooki, Kapitan i wiele innych postaci a  ich losy przeplatać się będą zarówno z wiodącym jak i  pobocznymi  wątkami (szczególnie interesujący jest  ten dotyczący sióstr Senjak ). Wraz z nimi zanurzymy  się w   okrutny, ponury i niekiedy przerażający obraz żołnierskiego  świata, pełnego przemocy,  grozy, czarnej magii, zniszczenia, niewinnej krwi, potworów wszelkiej maści, oraz ludzi o duszach czasem czarniejszych niż najgłębsze czeluście…

„Port Cieni” Glena Cooka o naprawdę świtanie opowiedziana (ale to tego twórca już nas przyzwyczaił) historia o życiu i śmierci, trudnych, ludzkich wyborach (ich konsekwencjach, bliższych i dalszych) o przeplataniu się przeszłości z teraźniejszością, demonach dręczących duszę i ciało, oraz iskierce nadziei i dobra która tkwi w każdym z nas.

Polecam lekturę  nie tylko miłośnikom twórczości tego pisarza.

Leave a Reply

XHTML: You can use these tags: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>