„Bogini, śpiewaj sławę achajskich królów, którzy zburzyli spiżowe mury Troi i nieprzebrane narody przywiedli do zguby. Śpiewaj im pieśń żałobną, bo oto na nich przychodzi teraz zagłada”.
Epoka starożytności, jakkolwiek fascynująca dla wielu, nie jest akurat tym przedziałem dziejów, który pociągał by mnie jakoś szczególnie, choć, oczywiście, szanuje jej ogromny wkład (nie sposób inaczej) w historie, architekturę, medycynę, naukę, kulturę, sztukę, retorykę i wiele innych dziedzin, ważnych dla współczesności. Nie oznacza to jednak, iż nie potrafię docenić świetnie napisanej, wciągającej i ciekawie skonstruowanej powieści, ze wspaniałą kurtyną historii w tle. A tak, z całą pewnością, jest w przypadku, prezentowanej tu książki Grzegorza Gajeka zatytułowanej „Powrót królów”. A to iż autor jest, akurat, naszym rodakiem (co przy tej, konkretnej, tematyce nie jest, raczej, zjawiskiem powszechnym) jaszcze bardziej skłaniać nas powinno do poznanie jej zawartości.
Mamy schyłek epoki mekkańskiej. Na wspaniałym micie trojańskim (znanym nam ze słynnej „Iliady”) pojawiają się pierwsze pęknięcia. Wspaniali bohaterowie Homera powoli odchodzą w niepamięć. Wielu z nich już nie żyje a reszta zestarzała się, zniedołężniała, straciła swój drapieżny charakter i pazur, żyjąc echami chlubnej przeszłości.
A ich świat, niestety, poszedł naprzód, stawiając nowe wyzwania, zmagając się z nowymi problemami i zagrożeniami. A w Grecji nie dzieje się dobrze. Straszliwa, rujnująca region susza, pojawiające się widmo głodu, bunty niewolników, konflikty terytorialne, niespójna polityka wewnętrzna, ambicjonalne rozgrywki władców i możnych, rozbijają dawną jedność i wspólnotę. Co gorsza, z północy regionu nadciąga armia wojowniczych Darów dowodzona przez Temenosa, Kresfontesa i Arystodema, którzy w takim osłabieniu przeciwnika upatrują szansę na zdobycze terytorialne i bogate łupy…
Nadchodzi czas próby, która rozstrzygnie o dalszych losach greckich mieszkańców a dla ich przywódców stanie się testem, na to, czy w obliczu wspólnego zagrożenia są jeszcze w stanie się zjednoczyć, wznosząc się ponad własne interesy, pychę oraz dumę.
Autorowi udało się w znakomity sposób odkurzyć wspaniała legendę wojny trojańskiej, która zawsze jest, gdzieś, obecna, w tle toczących się, późniejszych przecież, wydarzeń. Oddać z niesłychanym pietyzmem wspaniałe, nieporównywalne bogactwo i wielobarwności antycznego świata oraz unikalny klimat starożytnego etosu. Świadczy to o bardzo dobrej znajomości przez pisarza mitologii, historii, archeologii, literatury, oraz świetnym literackim wyczuciu. Oczywiście, przynajmniej dla mnie, najmocniejszym i najbardziej wyrazistym elementem powieści są bohaterowie, zarówno ci główni jak i poboczni. Znajdziemy wśród nich postacie doskonale nam już znane (Odyseusz, Menelaos, Helena) pojawią się również nowe, dopiero kreślące swój rys w tej wspaniałej, starożytnej historii.
Prym wśród nich wiedzie rodzeństwo Orestes i Ifigenia, dzieci Agamemnona, zmagające się z przeciwnościami losu i walczących o swoje dziedzictwo, wokół których ogniskuje się fabuła, jej poszczególne watki i którzy są jednym z motorów napędowych toczącej się wydarzeń. Ich kreacje, doskonale współgrają z charakterystycznym tłem epoki oraz dramatyzmem toczącej się akcji, w której cieniu odczytujemy uniwersalną opowieść o niepohamowanych ludzkich ambicjach, pragnieniu władzy, przeznaczeniu, zemście, chciwości, wojnie i jej niszczycielskiej mocy, która, tak naprawdę, mogła by się rozgrywać w zupełni innej epoce i innym miejscu.
Naprawdę wciągająca lektura. Polecam