„Żołnierz nie walczył już przeciw żołnierzom, nie bronił już ojczyzny, nie chronił ludzi – musiał, jak za czasów landsknechtów, zwalczać ideologie, religie, i potężne kliki. I co gorsza: musiał tolerować zbrodnie, a tym samym sankcjonować je – był więc współwinowajcą. Niemcy straciły swój honor. Człowiek, który pozbawił Niemców honoru i robił z żołnierzy zbrodniarzy, nazywał się Hitler”.
To zdecydowanie jedna z najważniejszych powieści antywojennych swoich czasów i głos pokolenia, które pragnęło zmierzyć się oraz rozliczyć z własną, niechlubną, nazistowską przeszłością. Po raz pierwszy miałem okazję sięgnąć po nią wiele lata temu i dziś, mając ją w ręku po raz kolejny, stwierdzam iż nic (mimo upływu czasu oraz gwałtownie zmieniającego się świata) nie straciła ona na swej autentyczności, wielowymiarowości i ponadczasowym przekazie. Każdy z miłośników literatury ma z pewnością w swoich zbiorach czy pamięci kilka takich, szczególnych, pozycji, które pozostają z nami na zawsze, kołacząc się gdzieś pod czaszką i dla mnie jest to właśnie jedna z takich lektur.
Opisywane w powieści wydarzenie ogniskują się wokół zagadkowej śmierci jednego z kadetów niemieckiej Szkoły Wojennej nr 5 w Wildlingen nad Menem. Tytułowej „Fabryki oficerów” produkującej w sposób przyśpieszony i zredukowany do minimum, nowe wojskowe kadry dla potrzeb toczącej się wojny. Sam jednak kryminalno–śledczy wątek, jakkolwiek, oczywiście, niesłychanie ważny z punktu widzenia fabuły czy akcji staje się jedynie pretekstem dla ukazania uwikłania niemieckiego narodu (na wielu, różnych, płaszczyznach, jego polityczno-militarnych elit, korpusu oficerskiego czy szerzej społeczeństwa III Rzeszy w zbrodniczą narodowo-socjalistycznyną ideologię i konsekwencję tego co za sobą niosła.
To wnikliwym stadium systemu oraz stosunków panujących w niemieckiej armii oraz roli jaką zajmuje w nim poszczególna jednostka. Rozmaitych postaw, kształtowanych przez specyficzne okoliczności, własne dramatyczne doświadczenia, związane z okrucieństwem wojny (porażające fragmenty dotyczące okaleczonych, psychiczne i fizycznie niemieckich weteranów) i życiem w totalitarnym, policyjnym państwie. To bezlitosny, obdarty ze wszelkich złudzeń obraz hitleryzmu, jego oszukańczej polityki, cynizmu, bezprawia i bezprzykładnego okrucieństwa. Również nazizmu jako ideologii, która pchnęła Niemców do niewyobrażalnych zbrodni, masowego ludobójstwa, wszelkiego rodzaju wynaturzeń i odczłowieczenia. Ideologii, która stała się przekleństwem dla europejskich narodów i samych Niemiec.
Najmocniejszą stroną są tu, bez wątpienia, kreacje bohaterów powieści (porucznik Karl Krafft, kapitan Feders, generał Modersohn), które autor zbudował naprawdę po mistrzowsku: złożone, niejednoznaczne, naznaczone przez życie i przewrotny los.
Ich charakterystyki, będące odbiciem czasów w których przyszło im żyć i walczyć, w połączeniu ze znakomitymi dialogami (przeplatanymi od czasu do czasu czarnym, cynicznym humorem-uwielbiam) daje nam wstrząsający, szarpiący emocjami obraz XX-wiecznego dramatu, zgotowanego nam przez Adolfa Hitler i jego świtę.
To oskarżenie rzucone nazistowskiemu totalitaryzmowi piórem człowieka, który był jego częścią (pisarz był w okresie II wojny światowej wykładowcą w niemieckiej szkole oficerów) malutkim trybikiem w wielkiej hitlerowskiej maszynie terroru i zagłady.To dotkniecie istoty zła, które większość niemieckiego narodu chciało by zmarginalizować czy wręcz wymazać z pamięci. Dlatego jest taka ważna…
Książka H.H. Kirsta „Fabryka oficerów” napisana jest prostym, zrozumiałym językiem, pełnym żołnierskiego „slangu”, wojskowej terminologii, nie stroniącym od wulgaryzmów. Znakomicie wpisuje się on w klimat tej opowieści. Jej największa zaletą jest to iż, zmusza do myślenia i głębszych refleksji, również nad kondycja dzisiejszego świata i kierunków w których on zmierza. To lekcja historii z której powinno się wyciągnąć wnioski… Gorąco polecam.