Jack Campbell „Narodziny floty. Awangarda”.

„Niesamowicie  było oddychać powietrzem nowego świata ze świadomością, że tutejszy tlen nie podtrzymywał jeszcze ludzkiego życia.[…] Tutaj nigdy jeszcze nie stanęła ludzka stopa, na roślinach o osobliwych kształtach i dziwnych liściach, na drzewach nigdy jeszcze nie spoczął ludzki wzrok”
Jack Campbell  po raz kolejny udowadnia iż jest prawdziwym mistrzem gatunku sci-fi, co więcej, wciąż w znakomitej, literackiej formie. Dowodem na to jest bezsprzecznie prezentowana tutaj, jego najnowsza, powieść zatytułowana „Narodziny floty. Awangarda”.

Wszyscy,  którzy   mieli okazję zapoznać się z cyklem „Zaginiona flota ” tegoż autora (polecam)  wystarczy wyjaśnić iż jest to prequelem do tej  właśnie historii. Dla całej reszty będzie to znakomite preludium do wspaniałej i pobudzającej wyobraźnię futurystycznej opowieści rozgrywającej się w odległych galaktycznych przestrzeniach kosmosu.
Gwałtowny rozwój technologii a szczególnie  wynalezienie napędu skokowego, umożliwiającego ludzkości  szybkie przemieszczanie na ogromnych gwiezdnych przestrzeniach powoduje iż Ziemia zaczyna  tracić swoja dotychczasową  centralną  i uprzywiliejowana pozycję. 
Ludzkość zasiedla  i kolonizuje kolejne,  niekiedy bardzo odległe planety, budując społeczeństwa i wspólnoty oparte na  własnych sobie ideałach i poglądach. W jednym z takich miejsc, młodej kolonii  Glenlyon, skrzyżują się losy czwórki naszych bohaterów: Roberta Geary’ego (byłego oficera floty gwiezdnej), Mele Darcy (szeregowej piechoty kosmicznej)   polityka (po przejściach) Lochana Nakamury oraz pochodzącej z marsa negocjatorki i specjalistki od rozwiązywania konfliktów  Carmen Ochoa. Owo spotkanie stanie się brzemienne w skutkach zarówno dla nich samych jak i burzliwych, dramatycznych wydarzeń, które już wkrótce staną się ich udziałem.

Jak możemy się domyślać (szczegółów nie chce, naturalnie, zdradzać) nowe światy stwarzają nieograniczone możliwości rozwoju są jednak również narażone na ogromne zagrożenia  a brak ochrony ze strony odległej Ziemi powoduje iż  o własne bezpieczeństwo trzeba  zadbać samemu. Wszelkimi dostepnymi srodkami…

Powieść mimo oczywistej, choć szczęśliwie nie przytłaczającej i nużącej,  stylizacji językowej (pojawia się wiele nieznanych określeń i terminów), czyta się naprawdę bardzo płynnie. Jej wielkim walorem jest tempo akcji,  dynamizm sytuacyjny oraz bardzo sugestywne  opisy miejsc  i zdarzeńdoskonale wpisujących się w  charakterystyczny klimat i  koloryt gatunku.
Duży plus, ale do tego Jack Campbell już nas przyzwyczaił, za znakomicie oddaną dramaturgię walk w kosmosie.
Książkę „Narodziny floty. Awangarda” polecam nie  tylko fanom autora, gdyż znakomicie broni się sama.

Leave a Reply

XHTML: You can use these tags: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>