„Rajd katyński. Długodystansowy rajd dla prawdziwych twardzieli”.
Międzynarodowy Rajd Katyński, wspaniała patriotyczno-motocyklowa impreza, doczekał się już swojej XVII edycji i mimo iż pomysłodawcy i pierwszego komandora, Wiktora Węgrzyna, nie ma już wśród nas, stworzona przez niego (i podobna mu grupę zapaleńców) idea upamiętniania i kultywowania, w takiej właśnie formie, polskiej pamięci i polskiej tradycji, zdołała już wciągnąć w swoją orbitę kolejne rzesze fanów dwóch kółek.
Debiutancka publikacja (bardzo udana, zresztą) Pani Katarzyny Wróblewskiej jest opowieścią o tym szczególnym, w swoim wymiarze, przedsięwzięciu oraz o jego blaskach i cieniach, bo i takie, naturalnie, się pojawiają i autorka ich nie ukrywa. O tym jak w ogóle doszło do tego iż, rok w rok, grupa polskich pasjonatów wyrusza na Wschód ku miejscom naszej narodowej martyrologii i w jaki sposób ów rajd (wraz z doświadczeniem nabywanym przez jego organizatorów i uczestników) rozwijał się, rozrastał i ewoluował.
Szczególnie motocykliści znajdą w tej lekturze wiele interesujących i związanych z ich pasją (co zrozumiałe) informacji, odnoszących się do motocykli, rozmaitych danych technicznych, samej jazdy, ograniczeń, zagrożeń i problemów czyhających na drodze (pojawiają się konkretne przykłady), poszczególnych tras (każdy rajd jest trochę inny pod tym względem), ich charakterystyki w zależności od państwa przez który wiedzie (Polska, Litwa, Ukraina, Białoruś, Rosja) czy nawet poszczególnych regionów.
Dla mnie jednak osobiście i tak odbieram tą książkę, „Rajd Katyński” jest przede wszystkim punktem wyjścia do bardzo emocjonalnej opowieści (i te emocję udzielają się czytelnikowi, co świadczy o ogromnym zaangażowaniu ale i dużych, literackich, zdolnościach autorki) o znacznie ważniejszym i głębszym przesłaniu.
To opowieść o ludziach współczesnych i dawnych, których na pewnym etapie w swoisty sposób połączyła dramatyczna, tragiczna i okrutna historia naszej ojczyzny, po której, wśród rozmaitych wojennych i politycznych zawieruch, bezceremonialnie przetoczył się walec dziejów. O wspaniałych polskich Kresach (oj ! Marszałek Piłsudski zrugał by nas za takie określenie), które jak chyba żadne inne polskie ziemie wpłynęły tak wyraźnie na kształt i charakter naszego narodu a ich utrata, w wyniku jałtańskiego targu, na zawsze pozostawiła jątrzącą się zadrę w ciele polskiej państwowości.
Z tego też względu tak bardzo przejmujące i wzruszające (nie ma tu się czego wstydzić) są relacje uczestników eskapady, odwiedzanych miejsca tak bardzo związane z naszymi dziejami, te bardziej znane jak Katyń, Wilno (Cmentarz na Rosie) Lwów (legendarny Cmentarz Orląt) Smoleńsk, Mińsk, czy te o których wciąż trzeba przypominać: Drohiczyn, Przebraże, Huta Pieniacka, Żółkiew, Winnica i wiele, wiele innych.
Dotyczy to również naszych rodaków, którzy z różnych przyczyn: historycznych, politycznych, ekonomicznych, rodzinnych czy sentymentalnych pozostali na tych ziemiach. częstokroć cierpiąc biedę, niedostatek i szykany ze strony lokalnych instytucji państwowych ( np. na Litwie i Białorusi) nadał jednak kultywując przywiązanie do polskiej kultury i tradycji.
Książka Pani Katarzyny Wróblewskiej „Rajd katyński. Twardziele z Polską w sercach”
jest więc wspaniałą historią, wzbogaconą licznymi zdjęciami, anegdotami i ciekawostkami, o różnych wymiarach współczesnego patriotyzmu, międzyludzkich relacjach i ponadczasowych wartościach, które, zwłaszcza w tym oszalałym w pogoni świecie, powinny nadal nam przyświecać.
Aż chce się wsiąść na motocykl i ruszyć na Wschód. Może kiedyś…
Gorąco polecam tą unikatową i niesłychanie interesującą publikację.