„Przygotuj się na krwawą, mityczną podróż w głąb wikińskiej duszy, gdzie walka jest jak poezja, miłość jak klątwa, pieśń jak złoto, magia jak religia, a śmierć to zbawienie…”
Nie od dziś wiadomo, że przemyślane i zręczne połączenie literackiej fikcji z historycznymi wydarzeniami, realiami epoki i prawdziwym tchnieniem minionych dziejów, jest sprawdzonym sposobem na naprawdę interesującą powieść. Jeśli dorzucimy do tego właściwie oddamy klimat opisywanego okresu, urzekający świat skandynawskiej magii i dawnych wierzeń, ciekawą fabułę, wartką akcję i nieźle scharakteryzowane postacie bohaterów głównych i pobocznych, to uzyskamy obraz dopełniający całości.
I taki jest właśnie „Skald. Kowal słów” Łukasza Malinowskiego”, drugi już tom opowieści o losach Ainara Skalda, młodego, choć znanego już wojownika, który jak nikt inny potrafi przyciągać kłopoty.Tym razem ów lekkoduch, awanturnik, wielbiciel mocnych trunków i kobiecych wdzięków (na swoje szczecie, nieźle władający mieczem) w trybie raczej pilnym opuścić musi rodzinną Północ, uciekając przed gniewem znacznie potężniejszych wrogów. Mylił by się jednak ten, kto myślał by iż przeczeka on w ciszy i spokoju zbierające się nad jego głową chmury, gdzieś na krańcach znanego wówczas świata.
„Jam jest Ainar Skald, sprawny w składaniu strof, mistrz miodowych mów i przeciwnik pustych pucharów. Jeszcze nie wynaleziono takiego trunku który mógłby sponiewierać drenga takiego jak ja i splątać mu język. Po czym w ogóle wnosisz , potworze, że jestem pijany?
– Bo zadałem to pytanie już trzy razy, a ty w tym czasie dwukrotnie upadłeś i cztery razy poprosiłeś mnie o napełnienie rogu”.
Zmuszony przez okoliczności, wraz z grupką towarzyszy (a przyznać trzeba iż dwójka z nich jest naprawdę nietuzinkowa: ogromny, ledwo panujący nad swym gniewem Ali Czarny Berserk i szalony wojownik Haukrhedin, w umyśle którego króluje zarówno człowiek jak i jastrząb) wezmą udział w straceńczej misji (szczegółów naturalnie nie zdradzę, by nie psuć czytelnikowi radości obcowania z lekturą) której finału i skutków żaden z nich nie jest w stanie przewidzieć…
„Kiedy wojownik przechodził obrzęd stawania się hamramirem, zabijał bestie, a jej duch przenosił się do jego ciała . Nie każdy miał wystarczająco silny umysł by uporać się z duchami żyjącymi w jego głowie. Zdarzało się że bestia całkowicie opanowywała hamramira i ten uciekał do lasu, by żyć jak dzikie zwierze”.
Spójna, wyrazista konstrukcja oraz ciekawie zarysowana intryga (w połączeniu z plastycznością opisów świata przedstawionego w kontekście zderzających się kultur i sugestywnie oddanymi scenami walk), stanowi pewien powiew świeżości w sposobie przedstawiania i opisywania społeczności Wikingów oraz charakterystycznego i zdominowanego przez nich okresu w dziejach.
Ciekawy pomysł, sprawna realizacja i pewna nieprzewidywalność zdarzeń powoduje iż z niecierpliwością oczekiwał będę dalszych losów Ainara Skalda.