„Postępek zwierzchowny w czarach a także sposób uchronienia sie przed nim i lekarstwo na nie w dwóch częściach zamykający” Stanisław Ząbkowic.
W literaturze światowej znajdziemy wiele książek, które odegrały znaczącą rolę w dziejach państw i narodów, kształtując mechanizmy i procesy historyczne zachodzące w określonych miejscach i czasach. Niektóre z nich są tak zakorzenione w naszej świadomości iż bez większego trudu potrafimy wymienić je jednym tchem: nieśmiertelna Biblia, „O powstawaniu gatunków” Karola Darwina, „Sztuka wojny” Sun Tzu, „Manifest komunistyczny” Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, „Rok 1984” Georga Orwella, czy bardziej już nam współczesne „Szatańskie wersety” Salmana Rushdiego.
W dobie średniowiecza bez wątpienia do kanonu takich lektur należy zaliczyć traktat dwójki dominikańskich mnichów, sprawujących funkcje inkwizytorów, Heinricha Kramera i Jacoba Sprengera zatytułowany „Malleus Maleficarum. Młot na czarownice”, będący swoistą wykładnią (opartą na własnych, procesowych i śledczych, doświadczeniach dwójki duchowych) postępowania w przypadku odkrycia herezji i czarów.
Księga, potocznie nazywana „podręcznikiem łowców czarownic” na wieki położy się krwawym cieniem na historii Europy i Świata zaś samą instytucję Świętego Oficjum postawi w gronie najbardziej przerażających, brutalnych i represyjnych organizacji w dziejach ludzkości.
Tekst po raz pierwszy opublikowano 9 maja 1487 roku lecz z racji ogromnej popularności i zapotrzebowanynia był wielokrotnie dodrukowywany i wznawiany co świadczy o jego ogromnym zasięgu i obszarze oddziaływania ( do 1520 roku ukazało się 13 edycji tego dzieła, a w latach 1574-1669 było ono wydawane aż 16 razy).
W Polskim przekładzie dokonanym przez prawnika krakowskiego Stanisława Ząbkowica składa sie ono z dwóch części zatytułowanych kolejno „Sposoby, którymi diabły za pomocą czarownic nakłaniają ludzi do odstępstwa od wiary i „Sposoby leczenia czarów”,
poprzedzone bullę papieża Innocentego VIII.
Oryginalnie jest jeszcze cześć trzecia, opisująca praktyczne sposoby wykrywania, sądzenia i eliminowania wiedźm.
„Kiedy wzrastała liczba konfliktów zbrojnych w Europie, dochodziło do katastrof, zaraz, nieurodzajów, mieszkańcy kontynentu szukali nowych odpowiedzi na pytanie skąd bierze sie zło, które ich spotyka. Jeśli nie potrafili w racjonalny sposób wyjaśnić tego co ich doświadczyło zaczynali wskazywać na działanie czynników nadnaturalnych -czarów. Tego rodzaju podejścia zakłada więc istnienie osób odpowiedzialnych za ich stosowanie, pozostających jakoby w kontaktach z diabłem.”
Cóż, mechanizm stary jak świat…
Czytając „Młot na czarownice” dziś i przykładając do niego współczesną perspektywę (co naturalne, oczywiście) zawarte w nim treści obieramy z dużą dozą niedowierzania, czasem ocierającego się wręcz o groteskę czy śmieszność, co tym bardziej kontrastuje z faktem iż to właśnie na jego podstawie tysiące ludzi (w większości kobiet) przeszło gehennę straszliwych przesłuchań i wymyślnych tortur (trzeba przyznać iż w tej materii pomysłowość ludzka nie zna granic) kończąc swoje życie na płonącym stosie czy w inny równie ponury i okrutny sposób.
Jeśli uświadomimy sobie przy tym iż od momentu wydania książki do ostatniej publicznej egzekucji czarownicy ( 21 sierpnia 1811 w Reszlu w Prusach spłonęła oskarżona o czary Barbara Zdunk) minęło ponad trzy wieki to obraz dokonanych przez Kościół zbrodni jest naprawdę porażający.
Tym bardziej iż stała sie ona również orężem walki ze wszystkim, którzy z takich czy innych powodów kwestionowali czy wręcz odrzucali dominującą rolę Watykanu w Świecie: Waldensi, Katarzy, Bracia Czescy itd,
Gorąco polecam lekturę.