Marion Zimmer Bradley „Mgły Avalonu”

„Albowiem, tak jak mówię, zmienił się sam świat. Był taki czas, kiedy wędrowiec, jeśli miał ochotę i znał choćby kilka tajemnic, mógł wypłynąć łodzią na Morze Lata i dotrzeć nie do Glastonbury pełnego mnichów, lecz do Świętej Wyspy Avalon. W tamtych czasach wrota łączące światy unosiły się we mgle i otwierały się wedle woli i myśli wędrowca…”

Wydawać by się mogło się że o Królu Arturze, Rycerzach Okrągłego Stołu i w ogóle całym micie arturiańskim powiedziano i napisano już wszystko. Powstały opasłe tomiska historycznych opracowań, setki, mniej lub bardziej udanych, powieści i opowiadań, filmy dokumentalne, fabularne, seriale itd. Niezmiennie od ponad 1400 lat przyciąga wszelkiej maści badaczy, uznanych historyków, amatorów, pisarzy, publicystów, muzyków, artystów. Wciąż fascynuje ową niezgłębioną tajemnicą, niepowtarzalnym, magicznym klimatem i aurą. A przecież nie ma nawet zgodności co do tego, czy ktoś taki jak Artur w ogóle istniał, czy był Brytem, czy może jednym z pozostałych na wyspie rzymskich dowódców, gdzie znajdował się osławiony zamek Camelot itd.

Jak by jednak nie było, legenda ta zawładnęła umysłami ludzi na całe wieki a sam jestem również tego najlepszym przykładem. Możemy nie pamiętać jak nazywali się mitologiczni herosi, greccy czy rzymscy, słynny koń Aleksandra Macedońskiego, czy miecz opiewanego w pieśniach Rolanda, ale z całą pewnością każdy z nas wie doskonale kim był Artur, Merlin, Lancelot, Morgana, czym był Excalibur i Okrągły Stół.

Marion Zimmer Bradley prezentuje nowatorskie spojrzenie na ową nieśmiertelną legendę, nie idąc, tym samym, starym i utartym szlakiem, starając się (bardzo umiejętnie, zresztą) tchnąć powiew świeżości   z trochę zgrane już schematy i wątki.

Historię widzimy oczami kobiet, nieodmienne związanych z dziejami Avalonu i Camelotu (Morgiany, Igriany, Gwenifer, Viviany i innych), które dotychczas odgrywały najczęściej, raczej, drugoplanowe (choć, naturalnie, ważne z punktu widzenia całości ) rolę. To z ich perspektywy obserwujemy ciąg toczących się w powieści wydarzeń i to ich poglądy, opinie i emocję (zwłaszcza emocje) udzielają się czytelnikowi.

W sposób szczególny dotyczy to Morgiany  la Fay, przyrodniej siostry króla Artura i kapłanki Avalonu, głównej narratorki opowieści, która jest naszym przewodnikiem po opisywanych wydarzeniach, odsłaniając nam zarówno przeszłość jak i teraźniejszość Camelotu i jego mieszkańców. Odsłania przed nam świat tajemnic, magii, pogańskich obyczajów i wierzeń, zderzający się z ekspansywnym i zaborczym chrześcijaństwem, konfliktami wewnętrznymi na tle politycznym, osobistym i społecznym, ambicjami czy samowolą możnych.

Owo zderzenie się dwóch jakże przeciwstawnych sobie  religii i światopoglądów jest w lekturze jednym z wiodących motywów, w którą wpisuje autorka poczynania swoich bohaterów. Nie zabraknie gorących romansów, skrywanych namiętności, zdrad, chciwości, zawiłych intryg, spisków i walki o władze. Mniej za to bitewnego zgiełku, kwiku koni, szczeku oręża, jęków konających i kaskad krwi, czyli tych elementów, które w jakiś naturalny sposób, utożsamiamy z tymi dawnymi okresami dziejów.

 Marion Zimmer Bradley udało się wykreować bardzo sugestywny obraz ginącego w pomrokach dziejów  świata, który wciąż nas fascynuje, zachwyca i pobudza  naszą wyobraźnie.

To książka pisana z pasją, pełna nieskrywanych emocji, o niesłychanym kolorycie i własnym, unikalnym klimacie. To opowieść o pewnej epoce, którą czeka zagłada, której czas minął już bezpowrotnie. Ów smutek i nostalgię czuć niemal na każdej stronie powieści, udziela się on również czytelnikowi.

Czy jest to najlepsza książka skupiona na legendzie o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu z którą się zatknąłem? Chyba nie, ale jest na tyle interesująca i wciągająca iż z całą pewnością warto się z nią zapoznać, by choć na chwilę oderwać się od codzienności i zagłębić w mroczny, ale i piękny obraz wczesnośredniowiecznej Brytanii

 Powieść „Mgły Avalonu” polecam wszystkim, którzy chcą spojrzeć na nieśmiertelną legendę Camelotu troszkę inaczej niż dotychczas. Naprawdę warto.

Comments are closed.