Mariusz Urbanek „Wieniawa. Szwoleżer na pegazie”

„Długo błądził i włóczył się po życiu, nie mogąc ani przystać do solidnego lekarskiego fachu, ani dość na serio wsiąść się do malowania, ująwszy po raz pierwszy w swoje ręce muzealną, ale prawdziwą, polska beliniacką szablę- poczuł nagle, że on właśnie, on przede wszystkim jest urodzonym ułanem polskim, że całe dotąd jego życie  było błądzeniem do tego nieosiągalnego, ale tak nagle odkrytego  przeznaczenia, że wszystkie  jego zalety  i – co również ważne – wady są to te właśnie, których trzeba, by być ułanem polskim, by z pieśnią czy żartem na ustach, manierką i dziewczyną w myśli, szablą przy boku wieść owo życie zbratane ze śmiercią[…]”  Jan Lechoń

Był, ponad wszelką wątpliwość,  jedną z najbarwniejszych, najciekawszych i najbardziej fascynujących postaci polskiego XX- lecia międzywojennego.

Gen. Bolesław Wieniawa –Długoszowski – pierwszy ułan II Rzeczypospolitej, adiutant i przyjaciel Józefa Piłsudskiego, lekarz,  legionista, dyplomata, wolnomularz, poeta, malarz, ulubieniec artystycznej Warszawy,  hulaka, skandalista, wielbiciel koni i płci niewieściej (w tej właśnie kolejności). Człowiek wielu talentów i pasji, którego spuścizną (oprócz tej historycznej)  stały się   niezliczone opowieści, powiedzonka,  anegdoty i satyry, które, z czasem, żyć zaczęły swoim własnym życiem.  Był, jakbyśmy powiedzieli to dziś, ikoną swoich czasów,  symbolem pewnego kawaleryjskiego etosu, co w połączeniu ze  zdecydowanie nietuzinkową i nieszablonową osobowością, powodowało iż  rozbudzał emocje (czasami skrajne) zarówno za swojego  życia jak i po śmierci.

„Pozostała po nim legenda beniaminka Warszawy, malowniczego bywalca knajpek i kabaretów, arbitra elegancji i wdzięku, niestrudzonego uwodziciela i pojedynkowicza. Pozostał słynny bon mot: „Skończyły się żarty zaczynają się schody” (chodziło o zakład iż uda mu się wjechać po  schodach na koniu na pierwsze piętro hotelu Bristol. Wjechał…)

Mimo wieloletnich starań, czynionych przez  powojenne, komunistyczne władze i czarną PRL-owską  propagandę,  jego postać zawsze przebijała się gdzieś do naszej świadomości, czy to w charakterze wspomnień, naukowych opracowań, dotyczących okresu sanacyjnych rządów czy też  biografiach Józefa Piłsudskiego i jego najbliższych współpracowników.

Prezentowana tu książka Mariusza Urbanka „ Wieniawa. Szwoleżer na pegazie” stanowi  próbę, może, nie tyle odmitologizowania osoby Wieniawy –Długoszewskiego (bo już za życia stał się legendą),  lecz ukazania jego zupełnie innego, mniej eksponowanego publicznie oblicza.  Gorącego patrioty, zasłużonego i wielokrotnie odznaczanego  w bojach żołnierza polskiego, cieszącego się uwielbieniem i szacunkiem podkomendnych  dowódcy, uzdolnionego  dyplomaty i zaufanego Marszałka (to właśnie jemu powierzył on niezwykle ważną  i delikatną w swojej istocie misje, w której proponował Francji prewencyjne uderzenie na wyłamujące się z dyktatu wersalskiego, hitlerowskie Niemcy). Człowieka, dla którego honor, przywiązanie  do tradycji a nade wszystko umiłowanie, tak z trudem odzyskanej ojczyzny było dobrem nadrzędnym, któremu hołdował całe swoje życie (co przyznawali z niechęcią nawet jego polityczni  oponenci).

Lektura ukazuje  koleje jego losów, od lat najmłodszych aż  po tragiczną,  samobójczą śmierć w lipcu 1942 roku, szczególny nacisk (co oczywiście, zrozumiałe) kładąc na  ważne dla naszego kraju wydarzenia, których był uczestnikiem czy też bezpośrednim świadkiem: służba w legionach, kryzys przysięgowy, odzyskanie niepodległości, wojna polsko-bolszewicka,  bitwa warszawska, przewrót majowy, rządy sanacji,  ambasadorstwo w Rzymie, nominacja prezydencka w 1939 roku…

„Wieniawa przez swoje umiłowanie  ułańskiego życia, przez swoje umiłowanie wolności, niechęć do przymusu, chęć zatrzymania swojej cudownej młodości przegrał – dlaczegoż tego nie powiedzieć?- swój wielki los w polskim życiu, los do którego wszystko go przeznaczało: jego zdolności niebywałe, instynkt ludzi, znajomość świata, czar niezrównany. Do tego losu sposobił go Piłsudski, zazdrościli mu go przyjaciele, on jeden mu się opierał, chcąc być tylko ułanem […]”.
 Mnie osobiście zainteresowały najbardziej  fragmenty jego  działalności  dotyczące czasów  rozbiorowych  (Pierwsza Kompania Kadrowa, Polska Organizacja Wojskowa,  aresztowanie i uwięzienie na Łubiance) oraz ostatni  rozdział życia, w którym, mimo ostracyzmu nowych polskich władz na obczyźnie, skupionych wokół Władysława Sikorskiego (obwiniających obóz dawnych piłsudczyków o  klęskę  Rzeczypospolitej w Kampanii Wrześniowej) po raz kolejny, próbował włączyć się w dzieło walki o niepodległość  Polski. Te dwa fragmenty jego życiorysu, niczym  symboliczna klamra zamyka kolejne etapy jego burzliwego życia, którym spokojnie obdzielić by można co najmniej  kilku osób.

 Bo niby tytułowy szwoleżer na pegazie, Bolesław Wieniawa-Długoszowski z całą pewnością  wznosił się ponad przeciętność.

Mariusz Urbanek  prezentując nam swojego bohatera przybliża nam również bardzo interesujący świat dwudziestolecia międzywojennego (ze wszystkimi jego za i przeciw) przywołując niekiedy zapomniane czy mało znane fakty z jej oblicza, które poruszały i rozpalały wówczas polską opinię publiczną. Warto na nowo je odkrywać i w tym prezentowana tu  książka na pewno nam pomoże. Bardzo polecam.

 

 

 

 

 

 

Leave a Reply

XHTML: You can use these tags: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>