„Czas by ci ludzie wyszli z cienia, zajęli należne im miejsce i zastąpili „bohaterów” fundowanych nam w PRL-u. Z niewidomych dla mnie przyczyn, większość tych „bohaterów” funkcjonuje do dziś. I to moim zdaniem sprawia że prawda o tak wspaniałych i niezłomnych ludziach jak „Siekiera”, „Bill”, „Jur” , z tak wielkim trudem wypływa na wierzch”.
Co byśmy nie powiedzieli o Józefie Kurasiu ps „Ogień”, zwłaszcza w świetle licznych niejasności i kontrowersji otaczających jego postać i działalność oddziału „Błyskawica, to bezapelacyjnie uznawany jest on za jednego z najbardziej nieprzejednanych wrogów komunizmu i powojennego układu sił, który w latach 1945–1947 podjął ofiarną i bezpardonowa walkę z rodzącą się w Polsce „władzą ludowa”.
Jego działalność kojarzymy, jednak, głównie z terenem Podhala, znacznie mniejszą wiedzę posiadając o szeregu podległych mu oddziałów podziemia, które operowały na szerszym obszarze terytorialnym. Jednym z nich był świetnie zakonspirowany i zorganizowany oddział Jana Janusza. ps. „Siekiera”, posiadający swoja bazę w samym Krakowie, niemal pod nosem Urzędu Bezpieczeństwa i Armii Czerwonej, wsławiony min. brawurową akcją odbicia sześćdziesięciu więźniów politycznych (żołnierzy AK i NSZ)_z więzienia Św. Michała.
To właśnie o nich opowiada publikacja Pawła Słomiaka zatytułowana „Kraków Niezłomnych 1946”. Książka, utrzymana w formie beletrystycznej, jest dobrze udokumentowaną opowieścią o mało znanej grupie niezłomnych polskich żołnierzy, którzy po 1945 roku nie złożyli swojej broni, lecz wierni złożonej przysiędze podjęli walkę z kolejnym, tym razem, sowieckim okupantem.
To ukazana, niejako od środka, działalność tego oddziału oraz losy jego poszczególnych członków, wpisane w trudne, dramatyczne i niespokojne polskie lata czterdzieste i to zarówno jeśli chodzi o samą zbrojną konspirację (oprócz wspomnianej już akcji na więzienie, bierzemy udział w odbijaniu żołnierzy ze szpitala miejskiego, akcjach likwidacyjnych i zastraszających, wymierzonych w szczególnie aktywnych członków MBP, PPR-u czy milicji, aprowizacyjnych, służących zbieraniu środków na bieżącą działalność i innych formach niepodległościowych aktywności) jak i zwykłym codziennym, prywatnym, zawodowym czy nawet sportowym życiu tych młodych, w większości, bohaterskich ludzi.
To prezentacja ich moralnych postaw, wielkiego patriotyzmu, wiary w słuszność dokonywanych wyborów, zaangażowania w walkę oraz przywiązania do religii i polskiej tradycji. Również zwykłych, ludzkich dylematów i rozterek, nierzadko, natury bardzo osobistej czy uczuciowej.
Z publikacji wyłania się bardzo ciekawy, zbiorowy portret Krakowa i jego mieszkańców oraz tego jak próbowali się oni odnaleźć i przetrwać w nowej, przyniesionej na bagnetach Armii Czerwonej rzeczywistości. Rzeczywistości, ustalonej gdzieś daleko przy jałtańskim stole, która daleka była od tej jakiej pragnęli i jakiej oczekiwali. To zdecydowanie jeden z najbardziej interesujących i najlepiej przedstawionych wątków tej lektury.
„Pochód szedł dalej na Rynek. Delegaci zostali, rozmawiając z tamtymi ubekami, przecież pochód odbywał się za zgodą rektora AG…Wchodząc na Rynek, zaczęliśmy śpiewać „Rotę” i udaliśmy się pod kościół Najświętszej Maryi Panny. Nie udało nam się wejść do kościoła , staliśmy przed nim w otoczeniu ogromnej rzeszy patriotycznej ludności, młodzieży szkolnej, harcerzy, akademików. Mimo wielkiego ścisku, uzbeckich prowokacji, panował podniosły nastrój, wszyscy stanowiliśmy jedność”
Książka Pawła Słomiaka „Kraków Niezłomnych 1946” napisana jest bardzo jasnym i przejrzystym językiem (wzbogaconym bardzo sugestywnymi opisami wydarzeń i miejsc) nie sprawiającym żadnych trudności w odbiorze. Jest kolejnym ważnym głosem w dyskusji o naszych dziejach najnowszych i kolejną cegiełką pomagając nam budować historyczna prawdę o polskich bohaterach narodowych, których PRL-owska propaganda i cenzura przez dziesiątki lat próbowała usunąć poza nawias naszej zbiorowej pamięci. Na szczęście (i dobrze to o nas świadczy jako narodzie i społeczeństwie) nie udało jej się tego zrobić i mamy teraz szansę przywrócić należne im miejsce w polskim panteonie. Chwała bohaterom!!!
Trochę zabrakło mi w publikacji informacji o tym jak potoczyły się dalej losy samego oddziału, oraz jego niektórych członków, których zdążyliśmy już poznać i polubić. Ale od czego jest Google…