„O wielkiej emigracji Polaków na Zachód słyszałem tylko z telewizji. Wiedziony niezłomną miłością do podróży, czułem się niepewnie wysiadając na obcej Ziemi. I ja zostałem emigrantem, bardziej z wyboru niż z przymusu. Ciekawość nowych miejsc była ogromna”.
Pozycja zdecydowane na czasie biorąc pod uwagę ilość naszych rodaków żyjących i pracujących w rożnych miastach i miasteczkach Wielkiej Bratni . Książka Radosława Rusnarczyka zatytułowana „Wyspy obiecane” to bardzo ciekawy, przepełniony humorem, realizmem sytuacyjnym i słownym, czasem autoironią, wnikliwym zmysłem obserwacji a bywa że i głębszą refleksją, zbiór dwudziestu kilku opowieści polskiego taksówkarza pracującego w jednym z podlondyńskich miast.
„Taki to z ludźmi pogada, języka się nauczy, pozna nowe miejsca-podpowiadał znajomy Polak, z którym zaprzyjaźniłem się po przyjeździe. Niewątpliwie miał racje„
To wyłaniający się z treści trochę słodko–gorzki obraz polskiej emigracji oraz rozmaitych blasków i cieni które z pewnością ona za sobą niesie. Każda z opowiedzianych przez bohatera autentycznych (jak zastrzega autor) historii wnosi coś nowego do naszej obiegowej, choć najczęściej bardzo powierzchownej, wiedzy dotyczącej naszych północnych sąsiadów. Ich mentalności, obyczajowości, nawyków, historii, tradycji i narodowych przywar oraz tego jak reagują na różne życiowe sytuacje. Jest to dla nas tym bardziej interesujące (zwłaszcza z poznawczego punktu widzenia) iż opisane zdarzenia widzimy z perspektywy naszego rodaka oraz jego wciąż nadwiślańskiego pojmowania otaczającej go rzeczywistości. Spotkamy więc angielskiego dziennikarza interesującego się Europą Wschodnią, klasycznego rapera z przerostem ego, kobietę w zaawansowanej ciąży spiesząca się do szpitala, szukających mocnych wrażeń imprezowiczów, młodą ubraną (co dla nas wciąż trochę szokujące) w tradycyjny strój Afgankę, parę skłóconych kochanków, plejadę mniej lub bardziej pijany studentów, rozpadające się małżeństwo, szkockiego barmana i wiele innych fascynujących postaci.
„Wyspy obiecane” to bardzo pożądana pozycja dla wszystkich Polaków przebywających na obczyźnie (pozdrawiam), oraz tych którzy w niedługim czasie planują udać się tam w celach zarobkowych , edukacyjnych lub turystycznych. Z całą pewnością przybliży nam ten kraj i jego obywateli (rozwiewając przy okazji kilka mitów) i zrobi to w sposób którego próżno by szukać w przewodnikach turystycznych i literaturze podróżniczej.
Napisana w sposób niesłychanie ciekawy a przy tym prosty, zrozumiały i bez najmniejszych kłopotów trafiający do czytelnika w różnych wieku.
Ja spędziłam ostatnie wakacje w Szkocji i przyznaję z własnego doświadczenia – liczba Polaków na wyspach jest zatrważająca. Mieszkałam w naprawdę małym miasteczku (Perth) pod Edynburgiem, a dzień w dzień, przechadzając się po mieście, spotykałam tuziny osób mówiących po polsku. W istocie, życie na wyspach jest słodko-gorzkie, dla mnie było nawet bardziej gorzkie niż słodkie, ale mimo wszystko, dla wielu ludzi to jedyna szansa. Pozycja w istocie ciekawa, szkoda, że nie miałam okazji przeczytać czegoś takiego przed wyjazdem.
Pozdrawiam 🙂
O widzisz, świat jest coraz mniejszy. Kilka lat temu również spędzałem wakacje w Szkocji. Mieszkałem koło Edynburga (jakieś 10 mil) w miasteczku Livingston i bodajże dwukrotnie przejeżdżałem przez Perth. Zgadzam się z Tobą, naszych rodaków jest tam mnóstwo (nie sposób przejść się główną ulicą by nie usłyszeć naszego języka) choć doskonale rozumiem ich intencje i życiowe wybory. Miałem okazje pojeździć trochę po Szkocji i jest to naprawdę piękny i fascynujący kraj. Polecam wszystkim, zwłaszcza Wyspę Sky.