Książka „Łuny w Bieszczadach” Jana Gerharda to jedna z tych pozycji które na długie lata zaważyła i wpisała się w nasza narodową świadomość, edukacje historyczną, przez całe dekady będąc wykładnią i fundamentem przedstawiania skomplikowanych stosunków polsko- ukraińskich w okresie II wojny światowej i latach późniejszych oraz kształtując ich określony wizerunek. Dziś z perspektywy lat i mając możliwość dotarcia do archiwalnych dokumentów i relacji uczestników i świadków tamtych wydarzeń możliwe stało się rzucenie nowego światła i merytoryczne odniesienie do zawartych tam faktów i zdarzeń.
Trudu tego podjął się Grzegorz Motyka w zbiorze szkiców literackich zatytułowanych W kręgu „Łun w Bieszczadach”. To bardzo udana próba zmierzenia się z bolesną przeszłością, odkłamania kreowanej przez PRL-owska czarna propagandę historii polsko –ukraińskiego konfliktu którego zbrojną areną stały się Bieszczady. Autor z właściwym sobie stylem obala narosłe przez dziesięciolecia mity, rozprawia się z fałszywa legendą, odsłania owiane mgłą zagadki i tajemnice, doprecyzowuje fakty, stawia śmiałe tezy i szuka odpowiedzi na nowo odkrywając przed czytelnikiem historyczna prawdę. Wiele miejsca poświęca wciąż budzącej kontrowersje i wątpliwości śmierci gen. Karola Świerczewskiego (sztandarowej postaci polskiego komunizmu) poniesionej w zasadzce pod Jabłonkami w 1947 roku, działalności i strukturze organizacyjnej wciąż aktywnej na tym terenie Ukraińskiej Powstańczej Armii, niedobitkom polskiego podziemia niepodległościowego, w tym zgrupowaniu NSZ Antoniego Żubryda. Również zagadkowej śmierci autora „Łun w Bieszczadach Jana Gerharda w latach siedemdziesiątych które poruszyło opinie publiczna w Polsce wywołując lawinę spekulacji i domysłów.
To, co w tej pozycji podoba mi się najbardziej to sposób w jaki autor porusza się wśród jakże trudnych i bolesnych dla naszego społeczeństwa i narodu tematach historycznych co skutkuje tym, iż przedstawione przez niego fakty nie są jedynie suchym i encyklopedycznym odbiciem dawnych dziejów. Czytelnik o wiele łatwiej przyswaja i ogarnia nowo nabytą wiedzę zaś ciekawe ujęcie i zrozumiały język powoduje iż chcemy dowiedzieć się zdecydowanie więcej.
Reasumując, książka Grzegorza Motyki W kręgu „Łun w Bieszczadach” to bardzo dobrze udokumentowana (na pierwszy rzut oka widać znakomite przygotowanie autora) przemawiająca do czytelnika i co ważne obdarta z ideologicznych naleciałości w spojrzeniu na bieszczadzki fragment polsko –ukraińskiej przeszłości. Kolejny ważny głos dotyczący tego zagadnienia.
Ciekawa jestem książki, bo kiedyś, kiedyś czytałam książkę Gerharda. Teraz musiałabym pewnie ptrzypomnieć sobie „Łuny w Bieszczadach” .
„Łuny w Bieszczadach” mam na półce ale nigdy jakoś nie chciałam się do tej książki zabierać. Dość się w domu osłuchałam o tych czasach od babci (mieszkała w Komańczy i tamtejszych okolicach), a do tego mieszkam koło Ustrzyk Dolnych, przy samej granicy. Chyba muszę przekonać się co pisze Gerhard i Motyka, aby porównać to z tym co wiem. A słyszałam już wersje tej historii ze strony Ukraińców wygnanych i Polaków tu mieszkających – są „dość” skrajne.