Jacek Komuda niezłomny znawca i piewca naszej burzliwej XVII wiecznej historii tym razem pokazuje nam swoje nieznane, marynistyczne oblicze. Z bezkresnych, nieprzewidywalnych i wiecznej niespokojnych ukraińskich stepów, szlacheckich dworów, zaściankowych zagród i zadymionych tłocznych karczm przenosi nas w świat mieszczan i kupców dumnego i potężnego Gdańska oraz mrocznych i niebezpiecznych toni zimnego Bałtyku.
Arendt Dickman zrujnowany i dotknięty osobistym dramatem słynny niegdyś holenderski kapitan na okręcie Jej Królewskiej Mości spróbuje wyjaśnić przerażająca tajemnice dotyczącą zniknięcia statków i okrutnej śmierci ich załóg, przypisywanej legendarnej morskiej bestii Lewiatanowi. Uwolnić od bladego strachu armatorów, kupców, zawsze skłonnych od zabobonów marynarzy a miastu i inwestorom przywrócić ogromne profity płynące z handlu i obrotu towarowego. Wszystko wpisane w burzliwą historię polsko- szwedzkiego konfliktu i skomplikowaną polityczno-ekonomiczną sytuację samego Gdańska. Jacek Komuda przyzwyczaił nas już do tego iż powieści wychodzące z pod jego pióra są przemyślane, podparte gruntowną wiedzą i dokładnie wpisujące się w realia epoki. Emanują emocjami, dynamizmem sytuacyjnym, intrygującą fabułą, świetnymi i pełnokrwistymi kreacjami bohaterów (głównych i pobocznych) dynamiczną nie stroniącą od krwawych aspektów akcją, niezłymi dialogami i bardzo dobrze oddanymi scenami walk (zarówno tych wielkich batalistycznych jak i zwykłych starć i pojedynków). W tym kontekście jego powieść „Galeony wojny” w żadnym razie nie odstaje od swoich poprzedników . Okraszona słoną bryzą, wyciem wiatru, zapachem prochu, hukiem armat, odgłosami abordażu i walki wręcz, przekleństwami marynarzy i jękiem konających, czyli tymi wszystkimi elementami które w powieściach tego gatunku tak bardzo cenimy i lubimy. Autor bardzo dobrze, odnajduje się w marynistycznym klimacie, przy czym (co bardzo mi się podoba) nie przytłacza zbytnio czytelnika fachową i niekiedy skomplikowaną żeglarską terminologią. To co jednak mnie osobiście najbardziej podobało się w tej lekturze, to niezwykle sugestywny obraz XVII wiecznego Gdańska (wyrastającego na jednego z bohaterów opowieści), bogatego, wpływowego, wielokulturowego, wielonarodowego, rządzącego się własnymi prawami i zasadami, mającego własną wizje rozwoju i przyszłości a przy tym pełnego skrajności. Miasto wielkich, kipiących złotem pięknych kamienic i ciemnych zapchlonych zakątków biedoty, wystawnego życia i przerażającej nędzy. Miejsce w którym momentalnie można osiągnąć ogromne bogactwo i szczyty władzy by zaraz później w atmosferze hańby, ścigany przez tłumy wierzycieli, skończyć w lochach wieży. Owe niezwykle plastyczne i drobiazgowe opisy funkcjonowania tego wielkiego portowego ośrodka przekłada się też bezpośrednio na fabułę i losy bohaterów. To opowieść o zmaganiu się człowieka z własnymi słabościami, trudnym losem, morzem którego nikt nie jest w stanie okiełznać i tajemnicą która przeraża i kusi jednocześnie. Połączenie realizmu, morskiej mistyki i ówczesnych drobnomieszczańskich zabobonów w najlepszym wydaniu.Znakomity kawałek dobrej polskiej literatury.