
Andrzej Bart „Śmierć głośna, śmierć cicha”.

Andrzej Bart „Śmierć głośna, śmierć cicha”.
„Bilet do nieistniejącego już miasta, które zanim stało się stolicą filmu, było już kinem w czystej postaci”.
Utrzymane w konwencji retro bardzo udane połączenia solidnie skonstruowanego, krwistego kryminału oraz powieści sensacyjnej z silnie zarysowanym wątkiem obyczajowo-społecznym, rozgrywającej się w Łodzi w przededniu wybuchu II wojny światowej.
W mieście nad którym powoli i nieubłaganie zaczynają się zbierać czarne, dziejowe chmury, dochodzi do serii brutalnych morderstw, których sprawca podrzuca w rozmaitych publicznych miejscach fragmenty ciał ofiar, wzbudzając prawdziwe przerażenie i strach wśród mieszkańców metropolii.
Owe okrutne i wynaturzone zbrodnie stają się elementem łączącym losy trójki bohaterów lektury, prowadzącego śledztwo policjanta Michała Burskiego oraz dwójki jego serdecznych przyjaciół: popularnego żydowskiego pisarza Wiktora Sterna i młodej, niemieckiej arystokratki Soni Millar, próbujących pomóc mu w rozwikłaniu makabrycznej zagadki i złapaniu zwyrodnialca. Owe niemal reymontowskie połączenie polsko-niemiecko-żydowskiej przyjaźni jest jednym z wiodących elementów toczącej się fabuły oraz związanej z nią akcji, mający zarówno bezpośredni jak i pośredni wpływ na przyczynowo- -skutkowy ciąg rozgrywających się wydarzeń.
Dobry literacki styl powieści, mroczna, ciekawie zawiązana, kryminalna intryga, odpowiednio budowane napięcie oraz właściwe wyczucie chwili powoduje iż otrzymamy opowieść, która obok kilku godzin godziwej, literackiej rozrywki, zmusi nas do kilku głębszych refleksji oraz zostanie w naszej pamięci na dłużej. Szczegółów, z oczywistych powodów, nie zdradzę.
Być może będę w swojej opinii osamotniony ale moim, skromnym, zdaniem największą zaletą prezentowanej tu publikacji jest znakomicie oddany XX- wieczny klimat Łodzi w przededniu dramatycznego zakrętu historii, który daje sie powoli wyczuć w funkcjonowaniu samego miasta oraz postawach jego mieszkańców. Miasta tętniącego życiem swojej epoki, miasta będącego mozaiką rozmaitych kultur, religi i narodowości. Naznaczonego spuścizną dziejów i bliznami historii, ludzkimi namiętnościami i zbrodniami, blaskiem bogactwa i goryczą biedy, nadziejami, pragnieniami i marzeniami.
Uchwycony przez autora w niezwykle barwny i plastyczny sposób, pełen opisów (duży ukłon w stronę literackiego warsztatu) jest niejako pomostem, łączącym przeszłość z teraźniejszością oraz elementem spinające w całość poszczególne elementy lektury. Ważnym choć milczącym obserwatorem narodowego dramatu i osobistych ludzkich tragedii.
Reasumując. Powieść Andrzeja Barta. „Śmierć głośna, śmierć cicha” jest bez wątpienia pozycją warta polecania. To naprawdę bardzo dobry kawałek polskiej literatury.
Leszek Adamczewski „Śmierć z nieba”.

„Alianckie naloty na cele cywilne podczas drugiej wojny światowej nadal budzą wiele kontrowersji. Leszek Adamczewski przypomina te, powoli już blaknące, karty z dziejów drugiej wojny światowej”.
Tym razem w kręgu zainteresowań naszego niestrudzonego badacza i popularyzatora historii najnowszej, Leszka Adamczewskiego, pojawiła się tematyka nalotów bombowych, przeprowadzanych przez państwa alianckie na niemieckie i polskie miasta w okresie II wojny światowej.
Problematyka tyleż pomijana co wzbudzająca liczne kontrowersje w kontekście ogromnych strat wśród niemieckiej ludności cywilnej (i tysięcy robotników przymusowych czy jeńców wojennych, pochodzących z okupowanych krajów) oraz wpływu (zdaniem niektórych historyków zupełnie niewspółmiernego) na zatrzymanie niemieckiej machiny wojennej i finalnie zakończenie tego konfliktu zbrojnego.
Według powojennych szacunków w wyniku działań lotnictwa RAF i USA AF (brały tu udział również polskie załogi) śmierć poniosło ponad 300 tysięcy ludzi. Około jedna trzecia ludności Niemiec ucierpiała bezpośrednio wskutek bombardowań, 14 milionów ludzi straciło majątek, ponad 20 milionów zostało na jakiś czas pozbawionych elektryczności, gazu lub wody zaś 5 milionów musiało się ewakuować.
Leszek Adamczewski w charakterystyczny dla siebie, opisowy, bardzo dobrze udokumentowany, miejscami wręcz drobiazgowy, sposób ukazuje nam ów jakże dramatyczny aspekt II wojny światowej.Odtwarza naloty bombowe na niemieckie i polskie miasta, zakłady zbrojeniowe, ośrodki badawcze III Rzeszy (to jeden z najciekawszych wątków), wojenną infrastrukturą oraz wpisaną w owe akty tragedię ludności cywilnej, rozgrywającą się na płonących i walących się w gruzy ulicach Berlina, Hamburga, Norymbergi, Kolonii, ale także Gdyni, Szczecina, Poznania, Gdańska i wielu innych miejsc…
Nie zabraknie, naturalnie, opisu największego nalotu dywanowego, przeprowadzonego przez brytyjskie siły powietrzne w nocy z 13 na 14 lutego 1945 roku na Drezno, kiedy to 770 bombowców Avro Lancaster i 600 bombowców B17 Flying Fortess zmieniło miasto w prawdziwe piekło na ziemi, pozbawiając życia około 25–30 tysięcy ludzi.Wartę wspomnienia są również ataki (było ich kilka) na ważny, z punkty widzenie Państw Sprzymierzonych, Ośrodek doświadczalny Luftwaffe w Peenemünde pracujący nad groźną bronią V 1 i V 2. Szczególnie ten pierwszy, przeprowadzony przez brytyjskie lotnictwo bombowe w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 r ( „Operacji Hydra”) w którym 596 samolotów bombowych RAF zrzuciły na ośrodek 1795 ton bomb.
Reasumując. Książka Leszka Adamczewskiego „Śmierć z nieba. Alianckie naloty na polskie i niemieckie miasta” to, naprawdę,niesłychanie ciekawa lektura dla wszystkich interesujących się historią II wojny światowej, w jej różnych odsłonach i aspektach. Gorąco polecam.
Robert Foryś „Sztejer. Kroniki Torunium”.

„Nazywam się Vincent Sztejer. Wracam do domu, by zrobić porządek”.
Kolejna odsłona przygód Vincenta Sztejera, stworzonego przez Roberta Forysia, niepokornego bohatera cyklu powieści, osadzonych w postapokaliptycznym świecie zrodzonym po Zagładzie.
Uciekiniera, awanturnika, najemnika, oszusta i zabójcę potworów, również tych w ludzkiej skórze, czyli jednym słowem człowieka, który nad przymioty słowa i intelektu przekłada sztych miecza, ostrze sztyletu czy siłę pięści. Doświadczonego przez okrutny los, dźwigający na swych barkach bagaż traumatycznych doświadczeń i przeżyć oraz nie zawsze najszczęśliwszych, życiowych wyborów. Nie pozbawionego przy tym swoistego, łobuzerskiego uroku.
Tym razem fabuła powieści toczyć sie będzie jednak dwutorowo, gdyż obok wspomnianego już Vincenta (powracającego, po latach, na rodzinne śmieci w towarzystwie grupy zawodowych zabójców) pojawi się postać Quelen Żmijki, posesora z Tropicieli Wiedźm, którą poznamy w momencie rozpoczynającego się kryminalnego śledztwa, dotyczącego tajemniczego morderstwa jednej z ważnych i wpływowych postaci Torunim. Biegnące, początkowo osobno, wątki powieści powoli zaczynają zmierzać w jednym kierunku a ich połączenie, z całą pewnością, zaskoczy czytelnika.
Autor zdecydowanie większy nacisk, niż poprzednio, położył na opis świata przedstawionego z całą jego dramaturgią, zawiłością, burzliwą historią oraz prawdziwą siecią przenikających się układów, zależności oraz walk o władzę, wewnątrz rządzących Światem elit.
Być może nie odnajdziemy tu tryskających świeżością pomysłów czy nowatorstwa w podejściu do przedstawionych zdarzeń, ale też specjalnie się ich nie spodziewamy (przynajmniej ja się nie spodziewałem) sięgając po tą publikację. Otrzymamy za to naprawdę ciekawą, bardzo sprawnie napisaną i wciągającą opowieść fantasty z nieźle zarysowaną intrygą oraz plejadą ciekawie dobranych bohaterów. Napisaną przy tym interesującym, stylizowanym językiem, który mimo swojej twardości i sporej dozy wulgaryzmów, przeplatanych wisielczym humorem, świetnie wpisuje się w koloryt i klimat historii. Idealna pozycja na zimne, mokre, jesienne wieczory.
Powieść „Sztejer. Kroniki Torunium” Roberta Forysia polecam więc nie tylko fanom twórczości autora.
Barry Hatton „Lizbona. Królowa mórz”.

„Czarująca opowieść o czarującym mieście, które od dwóch i pół tysiąca lat przyciąga do siebie przedstawicieli narodów całego świata”.
„Emanująca ciepłem i życzliwością historia intrygującego miasta…„.
„Lizbona. Królowa mórz” autorstwa Barrego Hattona to rozpisany na wiele głosów zbiorowy portret wielkiego, doświadczonego przez wichry historii miasta, które wciąż uwodzi, porywa i zachwyca. Barwny, wyrazisty, wielopłaszczyznowy i urzekający czytelnika obraz metropolii, która od stuleci przyciąga i elektryzuje rzesze mieszkańców i przybyszów z zewnątrz.
Brytyjski korespondent w sposób niesłychanie sugestywny ( i co ważne, podparty bardzo konkretną wiedzą) kreśli nam długą i wyboistą drogę jaką przeszła Lizbona od portowego miasta do kwitnącej kulturą i sztuką stolicy Portugalii.
Zabiera nas w fascynującą podróż przez przestrzeń i czas, przez lata świetności i czasy upadku, wspaniałe osiągnięcia architektoniczne oraz straszliwe katastrofy naturalne (tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi z 1755 roku) i wojenne zniszczenia. Począwszy od czasów Imperium Rzymskiego, poprzez kilkusetletnią dominację arabską, tzw. mroki średniowiecza i zdobycie Lizbony przez wojska pierwszego króla Portugalii Alfonsa I w 1147 roku, okres szaleńczych wypraw i niezwykłych odkryć geograficznych (Vasco da Gama) na czasach nowożytnych i tych nam już bardziej współczesnych kończąc.
Bardzo ciekawie jawią się zwłaszcza wątki (autor poświęca im sporo miejsca) dotyczące burzliwej historii Lizbony i szerzej całej Portugalii w burzliwym okresie polityczno- społeczno-religijnych przemian ubiegłego wieku, szczególnie na tle wojny domowej w sąsiedniej Hiszpanii oraz dwóch wojen światowych XX wieku z wyraźnym naciskiem na postać portugalskiego dyktatora António de Oliveira Salazara, którego działalność wywarła znaczący wpływ na oblicze tego państwa i jego stolicy.
Pojawia się również plejada innych mieszkańców, których losy były ściśle związane są z tym miejscem i regionem, przez których osobisty pryzmat obserwujemy Lizbonę na różnych etapach jej wielowiekowej historii. W lekturze odnajdziemy wiele, ciekawostek, interesujących opowieści, niewyjaśnionych czy nawet niewygodnych faktów, dotyczących życia obywateli czy elit władzy oraz samej historii zmieniającego się i ewoluującego wciąż miasta.
Wszystkie te elementy, po skomponowaniu ich w jedną, spójną całość, pozwolą nam zobaczyć Lizbonę z trochę innej (niż ta prezentowana w turystycznych przewodnikach), perspektywy i odkrywać ją wciąż na nowo.
Książka Barrego Hattona „Lizbona. Królowa mórz” z pewnością warta jest polecenia. .
Leszek Adamczewski „Dymy nad Gdańskiem”.

„Druga wojna światowa zaczęła się na Pomorzu Gdańskim i tu się skończyła, bo obóz koncentracyjny Stutthof Armia Czerwona wyzwoliła dopiero dwa dni po kapitulacji Trzeciej Rzeszy”.
Najnowsza, historyczna publikacja Pana Leszka Adamczewskiego jest wstrząsającym, porażającym w swej wymowie obrazem dramatycznych wydarzeń, rozgrywających się na ziemi Gdańskiej (Danzig-Westpreussen – Gdańsk-Prusy Zachodnie – trzymając się nazewnictwa autora) zarówno podczas inwazji hitlerowskich Niemiec we wrześniu 1939 roku, kilku lat okupacji (gauleiter Albert Forster i jego antypolska polityka narodowościowa) jak i w końcowej fazie II wojny światowej, kiedy to pod potężnymi uderzeniami Armii Czerwonej walił się w gruzy sen o Tysiącletniej Rzeszy.
To zbiór kilkudziesięciu opowieści dokumentujących te bardziej i te mniej znane epizody ( i tę są, moim zdaniem, najciekawsze) tego strasznego okresu XX wieku.
Autor ukazuje nam wieloetapowy i wielopoziomowy obraz zagłady tego rejonu, uderzając realizmem i okrucieństwem owych dni. Straszliwe przeżycia ludności cywilnej oraz trauma, której nie pozbędą się do końca swoich dni, tworzą znakomicie udokumentowany, historyczny rys , przedstawiający wojenną machinę, która nie oszczędza nikogo i niczego, nie licząca się ani z ludźmi ani z wielowiekowym dorobkiem nauki, kultury i sztuki.
Na kartach książki powrócą echa bohaterskiej obrony Westerplatte i Poczty Gdańskiej, zagadka „krwawej, bydgoskiej, niedzieli”, tajemnica dotycząca zamachu na pociąg wiozący Adolfa Hitlera oraz fakty dokumentujące gehenną więźniów obozu koncentracyjnego w Stutthofie, wśród których znalazły się również rodziny niemieckich zamachowców z 20 lipca 1944 roku, kiedy to pułkownik Claus von Stauffenberg dokonał nieudanej próby zgładzenia Hitlera.
Obserwujemy ciężkie walki toczone przez nazistów z Armią Czerwoną wiosną 1945 oraz dramat rozgrywający się na ulicach Gdańska, Gdyni, Grudziądza, Torunia, Malborka oraz wielu innych miast i miasteczek z terenów ówczesnych Prus Zachodnich. Trwająca wśród płomieni i zgliszczy hekatomba ludności cywilnej, pozostawionej na pastwe sowieckiego żołdactwa, naznaczona przez masowe egzekucje, grabieże i wszechobecne gwałty.
Dantejskie sceny rozgrywające się wśród próbujących przedrzeć się na Zachód kolumn uchodźców (atakowanych przez sowieckie zagony, ostrzelanych przez radzieckie myśliwce, brnące wśród trzaskających mrozów i śnieżnych zamieci), oraz tzw. rejsach rozpaczy ( określenie jest aż nadto wymowne) i podejmowanych próbach wydostania się z ogarniętej wojną strefy drogą morską. Szczególnego wymiaru nabiera tutaj tragedia storpedowanego 30 stycznia 1945 przez radziecka łódź podwodna okrętu szpitalnego MS Wilhelm Gustloff na pokładzie którego znajdowało się około 10 tysięcy pasażerów (zginęło co najmniej 6600 z nich).
Pojawią się również wątki poświęcone zagrabionym, ukrytym, czy zniszczonych skarbom kultury i sztuki ze slynną pelplińską Biblii Gutenberga na czele.
Książka Leszka Adamczewskiego „Dymy nad Gdańskiem. Agonia Prus Zachodnich” jest bardzo dobrze przygotowaną pod względem literackim jak i merytorycznym: opiera się na licznych relacjach uczestników przedstawianych wydarzeń, zeznaniach świadków, szerokim zasobie dokumentów, zarówno niemieckich jak i radzieckich, zdjęciach ( dawnych i obecnych) kronikach filmowych tego okresu, opiniach specjalistów, historyków, publicystów i badaczy wszelkiej maści.
Znakomita lektura dla wszystkich interesujących się historią II wojny światowej, szczególnie w kontekście ostatnich akordów hitlerowskiego państwa i nierozerwalnie związanych z nim Prus Zachodnich.
Gorąco polecam.
.
Philippe Sands „Szlak szczurów”.

„Szlak szczurów to niezwykle aktualny portret zła w całej jego złożoności i banalności”.
Mimo iż od wydarzeń II wojny światowej i okresu zaraz po jej zakończeniu minęło ponad siedemdziesiąt lat, wciąż wiele skrzętnie skrywanych tajemnic i sekretów, tego okresu, nie ujrzało światła dziennego lub pojawiło się w wersji bardzo okrojonej czy wręcz fragmentarycznej. Opatrzone klauzulami tajności, ukryte w państwowych, agencyjnych czy prywatnych archiwach dopiero po latach na powrót stają się interesującym źródłem badawczym dla współczesnych historyków.
Jednym z takich właśnie, rozgrywających się zakulisowo, wydarzeń było istnienie tytułowego ” Szlaku szczurów”, czyli wiodącej przez Stolicę Apostolską drogi ucieczki, którą nazistowscy zbrodniarze wojenni i ludobójcy, przy pomocy katolickich hierarchów uciekali z Europy do państw Ameryki Południowej czy Afryki (Adolf Eichmann, Erich Priebke, Josef Mengele, Josef Schwammberger, Gerhard Bohne i wielu, wielu innych).
Skorzystać z niej próbował również ukrywających się po wojnie Otto Wächter, niechlubny bohater tej publikacji, niemiecki gubernator Dystryktu Krakowskiego (przyjaciel i bliski współpracownik skazanego na śmierć w procesie norymberskim Hansa Franka) i Dystryktu Galicja, odpowiedzialny za eksterminację ludności polskiej i żydowskiej na podległych mu terenach oraz grabież i wywóz bezcennych dóbr kultury i sztuki.
Po wojnie udaje mu się zbiec do Włoch, gdzie pod fałszywym nazwiskiem, Otto Reinhardt, ukrywa się w katolickim kolegium, nieopodal Rzymu. Umiera 14 sierpnia 1949 roku w dość niejasnych okolicznościach w szpitalu Santo Spirito w obecności katolickiego biskupa Aloisa Hudala, zwolenników faszyzmu i człowieka dzięki któremu wielu hitlerowców (oraz przedstawicieli rozmaitych kolaboracyjnych rządów-Serbów, Chorwatów, Słowaków, Francuzów, Belgów itd) uniknęło karzącej dłoni sprawiedliwości.
I właśnie to wydarzenie oraz niejasne powojenne powiązanie byłego SS-Gruppenführera z Watykanem stały się dla Philippe Sandsa punktem wyjścia w odkrywaniu historycznej prawdy o życiu i działalności jednego z najbardziej odrażających morderców „zza biurka” w III Rzeszy.
Nie jest to jednak, bynajmniej, pozbawiona emocji lektura, skupiająca się jedynie na polityczno -historyczny aspektach życiorysu tego oprawcy czy suchym, faktograficznym zapisie okrucieństw których się dopuścił, gdyż książkę wyraźnie wyróżniają dwie rzeczy.
Pierwsza, to spojrzenie na życie Otto Wächtera widziane z perspektywy jego żony Charlotty, tym cenniejsze iż autor korzysta z jej imponującego archiwum, zawierającego min. dwadzieścia tomów pamiętników, liczne wywiady oraz listy i pocztówki, które wymieniała z mężem w różnych okresach wspólnego życia. Dotyczy to zarówno okresu przedwojennego, tragicznego czasu II wojny światowej (rodzina towarzyszy SS-manowi zarówno w Krakowie jak i później we Lwowie-bardzo ciekawy wątek dotyczący ukraińskiej dywizji SS Galizien) jak i po upadku III Rzeszy, gdy kobieta pomaga i wspiera finansowo ukrywającego się męża.
Ich wzajemne relacje oraz to jak Charlotta postrzega nazizm (zarówno jako polityczny system jak i ideologie) oraz dramatyczne wydarzenia rozgrywające się na okupowanych terytoriach, administrowanych przez Otto Wächtera oraz jego rolę w zbrodniach tego okresu jest jednym z najciekawszych elementów publikacji.
Druga, to współpraca autora z synem zbrodniarza, Horstem Wächterem, który nadal nie wierzy w historyczny przekaz (co jest w jakiś tam sposób zrozumiałe) i tkwi w przekonaniu o niewinności swojego ojca, tu mierzącego się z bolesną i trudna dla siebie prawdą.
” Najtrudniej zobaczyć zbrodniarza w osobie, którą kochamy…”.
Połączenie tych elementów powoduje iż otrzymujemy naprawdę unikalne, historyczne świadectwo, widziane na przykładzie jednej , konkretnej, rodziny będącej malutkim trybikiem obłąkańczej, narodowosocjalistycznej machiny zagłady.
Gorąco polecam.
Marek A. Koprowski „Żołnierze Wyklęci”.

„Zbiór autentycznych relacji żołnierzy podziemia antykomunistycznego, którzy ocaleli z nierównej walki z komunistyczną władzą. Tych nielicznych, którzy wyszli cało z sowieckich więzień i katowni„.
Nakładem Wydawnictwa Replika ukazał się właśnie drugi tom książki Pana Marka A. Koprowskiego, zatytułowany „Żołnierze Wyklęci. Wspomnienia i relacje”, będący kontynuacją niesłychanie poruszającej, historycznej opowieści o polskich patriotach, którzy nie złożyli broni wraz z końcem II wojny światowej a jedynie zmienili okupanta z nazistowskiego na komunistycznego.
To rozpisany na wiele głosów obraz tych wstrząsających i niespokojnych dni, widziany w szerokim społecznym przekroju, będący bolesnym zapisem życia Polaków po których przetoczył się walec dziejów, wywracając ich życie zupełnie do góry nogami. To opowieść o tych wszystkich (oprócz naszych bohaterów pojawiają się postacie ich dowódców, towarzyszy broni, współpracowników, przyjaciół czy rodzin), którzy zmierzyć się musieli z nową, narzuconą im siłą, rzeczywistością, ze wszystkimi konsekwencjami tego co ona ze sobą niosła. Rzeczywistością w której na gruzach potwornych zniszczeń i niewyobrażalnej hekatomby ludności, rodziło się nowe, obce im państwowo-ideologiczne życie.
Poznajemy całą obłudę, perfidię i bezwzględność wspieranych przez Armię Czerwoną komunistycznych władz, które nigdy, wbrew szumnym propagandowym hasłom nie miały zamiaru podjąć dialogu z środowiskami opozycyjnymi.
Widzimy na tym tle ludzkie dramaty i straszną cenę jaką płacili ludzie podziemia, w tym również ich najbliżsi, za przynależność to niepodległościowych organizacji: więzieni, torturowani, zastraszani, okradani w majestacie prawa, mordowani w ubeckich katowniach czy w leśnych ostępach, zaginieni bez wieści, skazywani na śmierć w spreparowanych procesach sądowych.
Dużym plusem lektury jest to iż autor doskonale charakteryzuje powojenne realia naszego kraju, całość niezwykle skomplikowanej sytuacji politycznej, gospodarczej, społecznej, moralnej i światopoglądowej. Również tego jak przekładało się to na działalność organizacji, które nadal tkwiły w konspiracji.
Marek A. Koprowski oparł się na wspomnieniach i relacjach trzynastu członków antykomunistycznego podziemia z Narodowych Sił Zbrojnych, Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość i Konspiracyjnego Wojska Polskiego związanych głównie z Lubelszczyzną i to właśnie z ich perspektywy obserwujemy jak wyglądała rzeczywistość tzw. Polski Ludowej, partyzancki etos, ukrywających się i walczących jeszcze oddziałów oraz, dla tych którym było to dane, powojenna egzystencja z piętnem zdrajcy i bandyty.
To właśnie, moim zdaniem, jest jednym z najistotniejszych i najciekawszym, dla nas czytelników, aspektów tej publikacji (pomijając naturalnie ważne i rozległe walory historyczno-poznawcze).
Na kartach książki w bardzo osobistych wspomnieniach powraca również postać ostatniego, niezłomnego żołnierza polskiego podziemia niepodległościowego, czyli Józefa Franczaka ps„ Laluś” (1918–1963), które rzucą trochę innego światła na tą jakże tragiczną postać.
Książka „Żołnierze Wyklęci Wspomnienia i relacje”. tom II to kolejne ważne i potrzebne świadectwo naszej bolesnej, dwudziestowiecznej historii i swoisty hołd złożony setkom naszych rodaków, walczących o wolną i niezawisła Polskę.
Gorąco polecam.