„Niebezpieczeństwa jak gwiazdy –najjaśniej święcą w ciemności”.
Po lekturze „Wołania kukułki” pierwszej odsłony losów londyńskiego prywatnego detektywa Cormorana Strike, pióra Roberta Galbraitha (a właściwie jak wszyscy już wiemy J.K. Rowling) spodziewałem się solidnej, niezmiernie ciekawej, zaskakującej i dobrze napisanej powieści detektywistycznej. I nie zawiodłem się. Otrzymaliśmy porządnie skonstruowany, interesujący, klimatyczny i świetnie się czytający kryminał, z wciągającą intrygą i właściwie stopniowanym napięciem które nie opuszcza nas od pierwszej do ostatniej strony.
Tym razem, kolejna zagadka dotyczyć będzie pewnego brytyjskiego pisarza (niezbyt wysokich lotów) który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach i mimo usilnych poszukiwań oraz starań żony nie dawał znaków życia. Jak się już wkrótce okaże, nie ma go już wśród żywych ( zostaje brutalnie zamordowany) zaś wykrycie zbrodni oraz odkrycie tego kto jej dokonał staje się główna osią powieści. Nieoczekiwanie, okazuje się że kluczem do wyjaśnienia tej śmierci jest rękopis powieści denata na kartach której ujawnił on i bezceremonialnie obnażył wszystkie ciemne sprawki i grzeszki londyńskiego środowiska literackiego: małżeńskie zdrady, kłamstwa, uzależnienia, perwersji itd. Zadanie to jest jednak tym trudniejsze iż moc ujawnionych materiałów doprowadziła do tego iż liczba potencjalnych osób życzących autorowi gwałtownej śmierci gwałtownie wzrosła…
„Po śmierci Owena dotarło do nas co się stało. Ludzie kasują meile jak wariaci, udają że nigdy nie widzieli tej książki i nie wiedzą jak się skończy”.
Oczywiście, w myśl klasycznego schematu motorem przewodnim powieści pozostaje rozwiązanie kryminalnej zagadki, ale cieszy mnie fakt iż pisarz nalazł również miejsce na rozbudowanie i pogłębienie postaci głównych bohaterów Cormorana Strika i Robin Ellacott(dotyczy to zwłaszcza ich przeszłości oraz sfer psychologiczno- emocjonalnych) nakreślenie relacji miedzi nimi samymi z jednej strony jak i osobami odgrywającymi istotna rolę w ich życiu osobistym z drugiej (Matthew, Charlotte). Jest to z pewnością jeden z tych elementów który w sposób bardzo pozytywny wpłynął na klimat i literaci odbiór tej lektury. Jest nim również przeniesienie fabuły z oświetlonego błyskiem fleszy i wszędobylskich kamer świata angielskich celebrytów (znanego nam z części pierwszej) do szeroko pojmowanego środowiska ludzi pióra który wbrew pozorom nie jest ostoja kultury, spokoju, debaty i przyjacielskich uczuć…
„Ten głupi pomylony drań dopiekł nie tylko Fancourtowi, prawda? Jej też ha, ha! I cholernemu Danielowi, i mnie, i wszystkim. Wszystkim.”
Polecam ta pozycje wszystkim miłośnikom gatunku oraz tym którzy chcą po prostu poznać świetnie napisaną i bardzo ciekawą historię, osadzoną w scenerii naszych północnych sąsiadów.