Archive for lipiec, 2013

Artur Śliwiński „Powstanie styczniowe”

Na fali okrągłej 150-tej rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego przez cały kraj przetoczyła się ( i to się chwali) prawdziwa fala wszelkich możliwych publikacji i książek dotyczących tego największego narodowowyzwoleńczego polskiego powstańczego zrywu. Zdecydowanie jedną z najciekawszych pozycji dotyczącą tego tematu jest wydana nakładem Wydawnictwa Rytm  pozycja Artura Śliwińskiego zatytułowana „Powstanie styczniowe „. Na naszą uwagę zasługują już sama osoba autora, wielkiego polskiego patrioty, członka PPS -frakcji rewolucyjnej, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego i gorącego propagatora polskiej tradycji, historii i myśli politycznej. Książka powstała w okresie II Rzeczypospolitej gdzie ówczesny zasób wiedzy jaką dysponowali historycy  był znacznie uboższy od tego co wiedzą i odkryli współcześni badacze naszych dziejów. Mimo jednak tego uderza wyraźnie niezwykłą wnikliwością w ukazaniu przyczyn wybuchu powstania, jego genezy i szeregu czynników: politycznych, ekonomicznych, militarnych i społecznych które wpłynęły na jego taki a ni e inny jego przebieg. Dużo miejsca poświęca wielkim postaciom i indywidualnością tego okresu ( wodzom, poszczególnym  dowódcom i dyktatorom) które odegrały niebagatelna rolę w toku zaistniałych wydarzeń.  Braki w materiale badawczym znakomicie równoważy autor unikalną i nieosiągalna ( z oczywistych powodów) dla następców możliwością skonfrontowania posiadanej wiedzy  z żyjącymi jeszcze uczestnikami i świadkami powstania, dzięki czemu otrzymujemy pełen realizmu obraz tego burzliwego okresu o zupełnie  unikalnych walorach poznawczych i poglądowych. To co również zdecydowanie ja odróżnia od innych pozycji tego rodzaju to dość szczególny język jakim posługuje się Artur Śliwiński. Barwny, kwiecisty, pełen emocji, pasji, patosu i  daleko odbiegający od suchego historiograficznego stylu do jakiego przywykliśmy w traktowaniu naszych dziejów. Jest to z pewnością, przynajmniej w jakiejś części (bo warsztatu literackiego nikt nie kwestionuje), podyktowane doświadczeniem, posiadane wiedzą oraz piętnem burzliwych, niespokojnych i przełomowych  czasów mu współczesnych. Dzięki temu jednak, efekt końcowy jest o wiele ciekawszy, co powoduje iż w łatwiejszy sposób trafia do czytelnika przypominając o tym  naprawdę ważnym wydarzeniu w życiu naszego narodu i państwa.

Ludwik Stomma „Historie przecenione”

 


To niezwykle ciekawe, choć trochę kontrowersyjne, spojrzenie na wydawałoby się doskonale znane nam wszystkim historyczne fakty, wydarzenia i ważne postacie z dawnych dziejów.
Dotyka tak znanych i wielokrotnie utrwalonych w naszej historycznej świadomości wydarzeń jak: bitwa pod Maratonem, upadek Alezji i śmierć galijskiego wodza Wercyngetoryksa,  podbojów Attyli, bitwy pod Waterloo czy Stalingradu. Autor, bardzo zręcznie zresztą argumentując, próbuje przekonać nas do tego iż  tak naprawdę prezentowane tu wydarzenia wbrew obiegowej (wpajanej nam od dziecka) opinii  nie były wcale tak  wielkie i kluczowe jak sądzimy. A  jedynie mądrze i bardzo zręcznie propagandowo wykorzystane prze ówczesną politykę, ideologie, propagandę i będące  aktualnie u władzy partykularne interesy różnych grup. Twierdzi ponadto że dla im współczesnych były elementami niemal niezauważanymi  lub w niewielkim stopniu wpływające na ich codzienność i rzeczywistość otaczającego ich świata a już z cała pewnością nie zasługujące na miano przełomowych. Bo czy klęska Persów pod Maratonem ( ze względu na liczebność wojsk Dariusza zupełnie do przyjęcia) tak naprawdę zmieniła świat antyczny. Czy  rok 476 jak uczą nas w szkołach był kresem cesarstwa i jego kultury. Co z bitwą pod Waterloo, wszak wiadomo iż nawet gdyby Napoleon ją wygrał to jego upadek i militarna klęską pewnej idei były i tak już przesądzone. Czy gdyby radziecki dyktator miał inny pseudonim to w ogóle usłyszelibyśmy o stalingradzkiej batalii, wszak z militarnego punktu widzenia o wiele donioślejsza w skutkach i ważniejsza byłe bitwa na Łuku Kurskim. Autor próbuje  obedrzeć owe zdarzenia z wielowiekowych legend, mitów i dziejowych naleciałości, krytycznym okiem przywracając im obiektywny realizm i właściwe miejsce w dziejach Europy i Świata. Oczywiście, jak przy każdej literaturze tego rodzaju, z przytoczonymi tu tezami, teoriami i popierającą je argumentacją możemy zgadzać się lub nie, są jednak  na tyle interesująco przedstawione  iż warto się z nimi zapoznać i wyrobić sobie własny osąd. Nie podlega jednak żadnej dyskusji iż książka  dysponującego  naprawdę imponującą wiedzą Ludwiga Stomma stanowi znakomite źródło informacji o minionych epokach,  jej bohaterach i wydarzeniach którym warto przyjrzeć się bliżej. Błyskotliwość, nieszablonowość i  niezłe pióro, powoduje iż trafia do naszych rąk lektura którą naprawdę czyta się z wielką i niekłamana przyjemnością. I nie dotyczy to tylko  entuzjastów i  pasjonatów historii.

Łukasz Malinowski „Skald. Karmiciel kruków”.


Wśród surowych i mroźnych klimatów X wiecznej Skandynawii toczy swe burzliwe i pełne niebezpieczeństw życie główny bohater powieści Łukasza Malinowskiego Skald Ainar. Opromieniony nimbem sławy (szeroko znany ze swych pieśni ) korzysta w pełni z wszelkich uroków życia  i  kobiecych wdzięków na kolejnych chętnie go goszczących dworach możnych jarlów północy. Typ awanturnika i lekkoducha, dysponujący wrodzoną inteligencją, niemal złodziejskim sprytem oraz ponadprzeciętnymi umiejętnościami  w walce co niezwykle  istotnie  i przydatne  w świecie wojowniczych i ceniących odwagę wikingów. Te zresztą już wkrótce będzie musiał udowodnić  bezceremonialnie wciągając w krwawy zbrojny konflikt  dwóch potężnych lokalnych  władców, walcząc z siejących grozę i śmierć nieumarłym Draugiem, czy starając się  wyjaśnić serie dziwnych i tajemniczych mordów  na Wyspie Irów. Jednym z głównych atutów prezentowanej tu powieści, oprócz kreacji samego głównego bohatera ( który jest naturalną osią spajająca trzy opowieści), jest zaskakująca, nieprzewidywalna i bardzo dynamiczna akcja. Jej smaczku dodaje niezwykle umiejętne umiejscowienie wydarzeń w klimacie dawnych wczesnośredniowiecznych czasów, gdzie dawna wiara, zabobon i magia ściera się z kiełkującym chrześcijaństwem, natura wyznacza tryby i odsłony  życia a nadrzędną wartością jest odwieczna tradycja i pozycja rodów. Czasy w których rozwiązywanie sporów i problemów nie szuka się raczej przy negocjacyjnym stole a przy pomocy włóczni, miecza i topora przez co przepasane śnieżne przestrzenie raz po raz  barwią się krwawą purpurą.
” Kruki i wrony, które już podczas bitwy krążyły nad lasem, teraz rozpoczęły ucztę. Nie wszystkie ich dania były martwe. Ci którzy byli wstanie to zrobić, odganiali ptaszyska ale te nigdy nie odlatywały daleko.”
Te brutalne, krwawe  i dość rozbudowane akcenty znajdziemy oczywiście i w tej lekturze, a to oznacza iż  z całą pewnością męska cześć czytelników będzie w pełni usatysfakcjonowana. Jeśli chodzi zaś o sam odbiór lektury to zarówno  język jak  i historyczne nazewnictwo ( trudniejsze wyrażenia są wyczerpująco przetłumaczone i wyjaśnione) nie sprawia  poważniejszych trudności  a interesująca fabuła i zręcznie prowadzona intryga powoduje iż książkę czyta się błyskawicznie. Bardzo cieszy mnie fakt iż tego rodzaju literatura i  tematyka  ostatnimi czasy  święci coraz większe  triumfy  zdobywając rzesze nowych czytelników. No  i zdecydowanie ogromny plus za świetną, wyrazistą i  przyciągającą wzrok  okładkę,  wyróżniającą  książkę  z  wielu innych tytułów.

 

Robert Foryś „Każdy musi płacić”

 

„Nic nie przecina skuteczniej więzów lojalności niż katowski miecz”

Zapowiadana jako polska odpowiedź na kultowe już dzieło George’a R. R. Martina  „Gra o tron” książka Roberta Forysia ” Każdy musi płacić” ma wszelkie podstawy by stać się naszym  rodzimym odpowiednikiem ( bo oczywiście, król jest tylko jeden) tego znakomitego literackiego cyklu. Bogata, wielowątkowa, napisana z  pasją, rozmachem, bardzo rozbudowaną  fabułą  i plejadą naprawdę nieźle nakreślonych,  wyrazistych postaci,  zarówno głównych jak i pobocznych. Klimatyczna, utrzymana w średniowiecznej  konwencji i stylistyce, czerpiąca pełnymi garściami  z tego mrocznego,  surowego i fascynującego świata. Dzięki wieloosobowej narracji ukazana w szerokim kontekście politycznym, militarnym, religijnym, obyczajowym i społecznym, na tle dramaturgii rozgrywających się dynamicznych  i zaskakujących czytelnika wydarzeń. A dzieje się sporo: konflikty zewnętrzne i wewnętrzne, skrytobójcze mordy, spiski, dworskie intrygi, zakulisowa gra o władze i wpływy, przekupstwa, kojarzone małżeństwa, układy handlowe i kręte ścieżki dyplomacji. To świat wielkich namiętności, miłości, przyjaźni, poświęcenia  lecz i trudnych wyborów, okrucieństwa, chciwości, wiarołomstwa, niepohamowanych ambicji  i ludzkich dramatów. Wszystko to wplecione w losy głównych bohaterów powieści: powracającego z niewoli cesarskiego syna Heinza, młodego justycjariusza Tankrida z Krom, wysłanej z tajną misją wstawienniczki Arminy i młodej uciekającej z klasztoru nowicjuszki  Maji. Każdy z nich dźwiga swój własny bagaż  traumatycznych przeżyć i niełatwych życiowych decyzji  i dzięki tej złożoności ich kreacje są zdecydowanie ciekawsze i nieszablonowe. Sposób w jaki przedstawił ich sam autor (choć nie są bynajmniej  kryształowi  i chwała im za to ) powoduje iż nie sposób nie darzyć ich sympatią i szacunkiem. Powieść Roberta Forysia ” Każdy musi płacić” kończy się niespodziewanie pozostawiając zaskoczonego czytelnika  z ogromną dozą czytelniczego niedosytu. Wydaje mi się  że jest to celowy zabieg, gdyż nie wyobrażam sobie że autor nie pokusi  się o  kontynuacje zaczętych tutaj wątków i losów postaci…
Z niecierpliwością czekam więc na kolejną odsłonę tej naprawdę świetnie napisanej, fascynującej i  wciągającej opowieści. Polecam wszystkim.

Pär Lagerkvist „Kat”


Ta niewielka powieść szwedzkiego noblisty Pära Lagerkvista składa się z dwóch krótkich opowieści rozgrywających  się w  dość odległych od siebie czasowych ramach ( mroczny okres średniowiecza i rodzący się w latach trzydziestych dwudziestego wieku nazizm) połączonych osobą tzw. Mistrza Małodobrego dość popularnie nazywanego katem. Jest cichym i niemal niemym (z wyjątkiem przejmującego końcowego monologu) obserwatorem toczących się wokół rozmów i wydarzeń, choć jego postać dominuje nad całością świata przedstawionego. Ów kat jawi się jako ponadczasowy i niemal metafizyczny element łączący epoki, systemy społeczne, kultury, religie, ideologie i czasy: przeszłe, teraźniejsze i przyszłe. Jako pogardzany choć otaczany szacunkiem element istniejącego prawa oraz odbicie ludzkich lęków, zabobonów i spaczeń.
Zawsze przy okazji pojawiania się tej tematyki przypomina mi się zasłyszana lata temu autentyczna opowieść z Torunia dotycząca przedstawicieli owej  profesji. Otóż nikomu nie przeszkadzało iż  kat uczestniczy w życiu miasta, pijąc i biesiadując z mieszczanami , problem pojawiał się dopiero gdy opuszczał przybytki ówczesnej rozrywki. Wychodząc z lokalu musiał rozbić w drobny mak kufel z którego pił (jeśli z jakiś przyczyn tego nie zrobił musiał dokonać tej czynności  w obecności wszystkich oberżysta) ponieważ nikt w obawie przed klątwą i ściągnięciem  nieszczęść nie mógł się już z tego naczynia skorzystać..
W powieści pojawia się on również jako wielowymiarowa alegoria wszechobecnego w ludziach ZŁA, tkwiącym w nas od  zarania dziejów, niezależnego  od zakrętów historii, uwarunkowań społecznych,  bogactwa, postępu cywilizacyjnego i stopnia wyedukowania. Jako przedłużenie ludzkiej woli, dążeń i pragnień w jej najczarniejszych i najbardziej odrażających aspektach.
Mnóstwo zresztą zarówno w tej powieści jak i całej twórczości tego pisarza odniesień do symboliki , filozofii, psychologii, etyki i prób zgłębienia skomplikowanych meandrów ludzkiej natury. Jest to ten rodzaj literatury, dość specyficzny trzeba to przyznać, która wnosi w nasze życie głębokie refleksje, zmusza do zadumy, przemyśleń nad  naszym życiem i kondycją otaczającego nas świata.  Warto sięgnąć po tą lekturę.

 

Jacek Pałkiewicz „Dżungla miasta”.

Opierając się na własnym, bogatym ( związanym z podróżniczym i reporterskim trybem życia) doświadczeniu Jacek Pałkiewicz prezentuje nam wiele użytecznych, potrzebnych wskazówek i rad  jak w gwarnym, ludnym i  wielkomiejskim gąszczu  uniknąć niebezpieczeństw, zabezpieczyć się przed nimi a jeśli już naprawdę się zdarzą (czasami nie mamy  na  to zupełnie wpływu) wyjść z nich obronną ręką. Tym cenniejszymi iż opartymi na  doświadczeniu  znających określone realia policyjnych wyjadaczy i samych przestępców, którzy zgodzili się uchylić rąbka swoich tajemnic. Autor w niezwykle interesujący sposób  przybliża  nam szereg zagrożeń i towarzyszących temu zjawisk i zdarzeń  które mogą nas dotknąć ( min: napaść, kradzież, oszustwo, przestępstwa komputerowe, gwałt , stalking,  klęski żywiołowe i kataklizmy)  o których oczywiście wiemy, choć świadomość tego iż mogą się przydarzyć  WŁAŚNIE NAM jest raczej znikoma. Wystarczy spojrzeć na dowolne statystyki dokumentujące ilość i częstotliwość tych zjawisk by uświadomić sobie jak złudne i kruche jest poczucie naszego bezpieczeństwa. Szeroki  wachlarz różnorodnych zagrożeń współczesności których ofiarami możemy paść powoduje iż owa garść  cennych  i konkretnych informacji (a co ważniejsze sprawdzonych w praktyce) okazać się może w którymś momencie naszego życia bardzo przydatne. Samo uświadomienie sobie tego co nam grozi  to już połowa sukcesu. Publikację Jacka Pałkiewicza bardzo dobrze się czyta i co trzeba  naprawdę podkreślić jest ona (duży ukłon w stronę wydawnictwa)  znakomicie wydana i zilustrowana. Bardzo dobra  i wysoka jakość papieru i druku, dopasowany rozmiar czcionki, mnóstwo  świetnie wykonanych i znakomicie dopełniających  treść zdjęć. Ciekawa i niewątpliwie warta poznania lektura.

 

Efraim Zuroff „Łowca nazistów”

„Interesowali mnie tylko na płaszczyźnie prawa. Popełnili straszliwie zbrodnie a mimo to wymknęli się ludzkiej sprawiedliwości.  I tego nie mogłem  znieść”.

Ta książka to niezwykle interesujący, choć miejscami przepełniony goryczą i smutkiem, biograficzny rys Efraima Zuroffa zwanego „ostatnim łowca nazistów”, izraelskiego historyka i dyrektora Centrum Szymona Wiesenthala. To bardzo osobista opowieść o człowieku ( jego motywach i racjach które nu przyświecają) który za cel swojego życia wybrał tropienie i stawianie przed wymiarem sprawiedliwości żyjących jeszcze i nadal ukrywających w rożnych miejscach naszego globu hitlerowskich zbrodniarzy. „Robiłem to, co należało zrobić, najlepiej jak mogłem. Wierny Wiesenthalowi, nie zapomniałem o ofiarach Zagłady. Ścigałem ich oprawców z których wielu mogło, powinno zakończyć życie w wiezieniu, gdyby władze polityczne i sądowe zadały sobie trud”. To opis żmudnej, tytanicznej pracy ( zarówno archiwalnej jak i bezpośredniej w stosunku do żyjących jeszcze świadków)   w docieraniu do skrywanej przez  lata prawdy o dokonanych zbrodniach i samych oprawcach.  Zmagań z gwałtownie uciekającym czasem i trudnych relacjach,  nacechowanych, biernością, niechęcią czy wręcz wrogością administracji rządowej i sądów państw (w większości) niezainteresowanych odgrzebywaniem bolesnej przeszłości. Mniej lub bardziej świadomych obecności na ich terytorium oprawców pozwalając im w spokoju i dostatku dożywać swoich dni. Dotyczy to zarówno państw europejskich: Niemcy, Austria, Węgry, Ukraina, Serbia, Chorwacja, Litwa jak i Stanów Zjednoczonym, Kanady, Australii i szeregu krajów Ameryki Południowej. Wszystkimi możliwymi i dostępnymi prawem metodami (pisma , artykuły, petycje, konferencje prasowe, wywiady telewizyjne, spotkania, rozmowy) próbuje skłonić do współpracy i zmierzenia się narodów z tragiczną  przeszłością. Efraim Zuroff przybliża nam kilka z wielu prowadzonych przez siebie spraw dotyczących morderców  w mundurach (min. Didko Sakica komendanta obozu koncentracyjnego w Jasenovae zwanego bałkańskim Auschwitz, Alberta Herma zwanego „Doktor śmierć”, Erny Wallisch „Diablicy z Majdanka”, Milovoja Asnera szefa ustaszowskiej policji  w Pozerze, oprawcy Karola Zentaia,  litewskiego podpułkownika Antonasa Gekosa )  dzięki czemu łatwiej nam zrozumieć kulisy i mechanizmy podejmowanych przez niego i jego współpracowników działań. Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie nie tylko ze względu na tematykę jaka podejmuje i dzieje człowieka który celem swojego życia uczynił postawienie oprawców przed karzącym ramieniem sprawiedliwości. Również z tego względu iż odsłania przed nami słabo lub  wogóle nieznane ( zwłaszcza z naszej polskiej perspektywy) historie dotyczące II wojny światowej i samego Holocaustu. Każdy słyszał o Oświęcimiu czy Sobiborze, ale już znacznie mniej o obozach zagłady takich jak Salaspils, Jasenovac, Mauthausen, utopionej we krwi niewinnych Rydze, gettcie w Szegedzie, Dziewiątym Forcie w Kownie czy wielu innych straszliwych miejscach kaźni ubiegłego wieku. Miejsc które na zawsze wryć się powinny w pamięć i świadomość historyczną zwłaszcza młodych dopiero wkraczających w życie pokoleń. Dzięki  ludziom takim  jak Efraim Zuroff jest to możliwe i  to jest chyba jego największe zwycięstwo. „Jestem historykiem Zagłady . I tak już pozostanie[…] Jeśli nawet kończy się okres ścigania zbrodniarzy wojennych , to polowanie na fałszerzy historii   będzie trwać”
Znakomita, choć trudna, pozycja dla wszystkich którzy interesują się historią  II wojny światowej, zwłaszcza w kontekście ogromu popełnionych zbrodni i odpowiedzialności ludzi którzy w bezpośredni czy pośredni sposób  ponoszą za to winę. Naprawdę polecam.