Archive for sierpień, 2015

Zapowiedź…

„Płomień na szczycie ruin wieżowca Sky Tower? Dwadzieścia lat po tym wszystkim? To znak, że we Wrocławiu żyją ludzie! Robert J. Szmidt vel Niszczyciel Światów, znany polski pisarz postapokaliptyczny, zabierze was do poniemieckich kanałów, rozciągających się pod kwitnącym niegdyś miastem – do otchłani niebezpieczeństw, przemocy i zdrady. Ale i tak nic nie zdoła was przygotować na zaskakujące, niesamowite zakończenie. To zaszczyt, że mogę powitać Roberta w moim Uniwersum Metra 2033”.

Zapraszamy na spotkanie, które w dniu premiery powieści „Otchłań” nie mogło odbyć się w innym miejscu! Już 26 sierpnia Wrocław będzie gościł Roberta J. Szmidta – to właśnie odkrył stolicę Dolnego Śląska dla Uniwersum Metro 2033.

Jolanta Fajkowska „Muzyka z profilu i en face.

„Mówisz że jazz band jest dziki

że płacze jak wicher w kominie

i że ci przeraża

                to minie

nuty życia czyż nie są dzikie

życie jest zamętem i krzykiem

przecież przyszliśmy na świat wśród takiej

muzyki”.

Jolanta  Fajkowska, znana nam wszystkim dziennikarka i osobowość telewizyjna  prezentuje nam właśnie jeden z najnowszych owoców swojej pracy.To składająca się z kilkunastu niezwykle interesujących wywiadów z najwybitniejszymi przedstawicielami  polskiego jazzu (Andrzejem Dąbrowskim, Krzesimirem Dębskim, Urszulą Dudziak, Arturem Dutkiewiczem, Bogdanem Hołownią, Andrzejem Jagodzińskim, Markiem Karewiczem, Krzysztofem Karpińskim, Zbigniewem Kurtyczem i Barbarą Dunin, Włodzimierzem Nahornym, Włodkiem Pawlikiem, Andrzejem Rosiewiczem, Krzysztofem Sadowskim, Stanisławem Sojką, Jerzym Stępniem, Lorą Szafran, Januszem Szromem, Michałem Urbaniakiem i Janem Ptaszynem Wróblewskim) publikacja, zatytułowana „Muzyka z profilu i en face” wzbogacona dodatkowo znakomitymi zdjęciami autorstwa   Marka Karewicza.

To wspaniała muzyczna (i nie tylko muzyczna) podróż po artystyczny i twórczym  światku polskich jezzmenów: utalentowanych muzyków, kompozytorów, wokalistów i ludzi w różny sposób związanych z tym właśnie gatunkiem. Podróż pełna rozmaitych opowieści, ciekawostek, historyjek, anegdot z  ich burzliwego i barwnego zawodowego czy osobistego życia. O  tym, co ich w tej muzyce  zainspirowało, zafascynowało, przyciągnęło i jak bardzo ów dokonany wybór wpłynął  i  ukierunkował ich dalsze losy. O wielkich, wspaniałych i cieszących się zasłużoną światowa sławą wykonawcach (na których się wzorowali i   z którymi w niektórych przypadkach mieli okazje osobiście współpracować.  Nocnym ( również tym barowym) życiu, koncertach, trasach, przygodach z filmem, muzycznych wyzwaniach i nieobcą im, naturalnie, radością sukcesów i goryczą porażek, szeroko rozumianej kulturze,  sztuce i oczywiście muzyce która ich wszystkich łączy.

 To również, niesłychanie interesujący dla dzisiejszego czytelnika  a widziany  z ich perspektywy, historyczno-społeczno-obyczajowy  wycinek naszych dziejów, odnoszący się do zarówno do  dawnej jak i  współczesnej Polski, wliczając w to ech wojennych i powojennych dramatów (Krzesimir Dębski i rzeż wołyńska) czy działalność osławionej  PRL-owskiej propagandy i cenzury.

Mimo galopującej rzeczywistości, zmieniających się czasów, nowych technologii, środków wyrazu,  trendów, nowych muzycznych gatunków (miej lub bardziej udanych eksperymentów, dokonywanych na tym polu) jazz ma się bardzo dobrze  a nasi  rodzimi wykonawcy bynajmniej nie odstają od światowej czołówki . Mam nadzieje iż stan ten utrzyma się jak najdłużej, czego sobie i wszystkim muzycznym entuzjastom tego gatunku  życzę.

Robert Low „Smoczy łeb”

„Szczerzący się z dziobnicy smoczy łeb.

Wyrzeźbiony ręką mistrza 

Bez cienia litości wskazuje morski szlak”.

 Wplecione w mroki czasu i  oparte na starych skandynawskich sagach, opowieści o burzliwym życiu ludów Północy oraz podejmowanych przez nich szaleńczych łupieżczo- kupieckich wyprawach, nadal są, mimo upływu wieków, tymi historiami które potrafią rozpalić czytelniczą wyobraźnie. Złowrogie, zwieńczone smoczym łbami cienie drakkarów,  obsadzonych przez  zakute w zbroje i silnie uzbrojone postacie brodatych mężczyzn, stały się już żyjącym własnym życiem zjawiskiem popkulturowym. Nic więc dziwnego iż również w literaturze, opowieści  o ich życiu i mrożących krew w żyłach krwawych bataliach, cieszyły się i cieszą nadal tak ogromną popularnością.  Zwłaszcza, jeśli chodzi o  twórczość prawdziwego znawcy tematu Roberta Low  i jego znakomity historyczno –przygodowy  cykl „Zaprzysiężeni”.

 Mamy właśnie okazje poznać dalsze losy bitnej i osławionej swymi dokonaniami  załogi ‚Fiordu Łosia”, dowodzonej przez Orma Zabójcę Niedźwiedzia, w czwartej już odsłonie zatytułowanej „Smoczy Łeb”. Po zdobyciu legendarnego skarbu Atylli,  nasi dzielni wojowie  w spokoju i dostatku,  wiodą senny, leniwy żywot w rodzimej Skandynawii. Niestety, sława „Zaprzysiężonych” a co za tym idzie bagaż  licznych (często naznaczonych krwią) niedokończonych spraw, waśni i  porachunków  oraz spory zastęp dawnych wrogów, który bynajmniej nie wyrzekli się zemsty, spowoduje, iż po raz kolejny zmuszeni będą wyruszyć na wielorybi szlak…

Cieszę się niezmiernie  iż autor powrócił  z fabułą swojej powieści na północne i środkowe tereny  Europy, które (niczego oczywiści nie ujmując wydarzeniom przedstawionych w poprzednich tomach, rozgrywających się czasami  w egzotycznych dla nas regionach świata) są nam znacznie bliższe w sferze geograficznej, historycznej i kulturowej. Szczególnie rozpatrując je  z naszej słowiańskiej czy, zawężając,  polskiej  perspektywy, niesłychanie interesująco rysują się wątki dotyczące  córki Mieszka I Sygrydy (opiewanej licznie przez skandynawskich skaldów) czy obecnej w naszych dziejach wyspy Wolin (Jamsnborg) i rezydującego tam rozbójniczego bractwa, wpisane naturalnie w dramatyczną i  tragiczną dla naszych bohaterów wyprawę na tereny naszych przodków (Polan) i  ich sąsiadów. Wszystko jest oczywiście podyktowane skomplikowaną intrygą,  wspartą niciani wzajemnych obietnic i powiązań (nie zawsze najszczęśliwszych, jak się okaże), które zmuszają  Orma i jego przyjaciół do  udziału w tej szalonej, niebezpieczniej wyprawie, wymagającej  zapuszczenia się w nieznane i nieprzyjazne im terytoria. Z całą  pewnością ów wczesnośredniowieczny świat, bardzo sugestywnie opisany i scharakteryzowany przez autora, wliczając w to całą jego różnorodność i specyficzny  klimat, będzie dla nas niezwykle ciekawy i pouczający.

 Jest to jednak saga o niezwyciężonych wikingach, podobnie wiec jak w trzech poprzednich tomach  nie zabraknie pasjonujących morskich bitew, orężnych starć, zasadzek, karkołomnych ucieczek, oblężeń i całego mnóstwa okrutnej rąbaniny, szału borserków i morza krwi, czyli tego wszystkiego, czego w tego rodzaju powieściach męska część czytelników  lubi najbardziej.

Jednym słowem Orm Zabójca Niedzwiedzia wraz ze swoją dzielną załogą po raz kolejny wyłoni się z morskich odmętów i  spienionych fal, zabierając nas w fascynujący mroczny świat dawnych wojowników. Sądząc po zakończeniu, nie po raz ostatni… Polecam.

Przy omawianiu tej lektury nie sposób nie wspomnieć o  świetnej, wyróżniającej się okładce oraz naprawdę bardzo profesjonalnym, solidnym wydaniu, czyniąc głęboki ukłon w stronę Wydawnictwa Publicat.