Archive for październik, 2015

ZAPOWIEDŹ!!!

Ed Sheeran Graficzna podróż – pierwsza autoryzowana biografia genialnego muzyka już za tydzień w księgarniach!

Graficzna podróż to pierwsza opowieść o drodze, jaką przebył muzyk stając się międzynarodową gwiazdą. Książkę wypełniają wspomnienia Eda, ilustracje stworzone przez Phillipa Butaha – przyjaciela Eda z dzieciństwa i artystę odpowiedzialnego za graficzną oprawę jego singli i płyt oraz wyjątkowe fotografie.

Na kartach Graficznej podróży Ed wspomina swoje pierwsze muzyczne doświadczenia, zdradza źródła inspiracji oraz szczegóły dotyczące swoich nagrań i koncertów – aż do wydania drugiego albumu „X”. Dzięki książce odkryjemy, co napędza Eda na ścieżce artystycznej wędrówki i jak radzi sobie z oszałamiającym sukcesem. Dowiemy się również, czego jego zdaniem potrzebuje każdy młody muzyk, by zaistnieć w branży.

Wspomnienia Eda, jedyne w swoim rodzaju portrety Phillipa Butaha i świetne zdjęcia – wszystko to sprawia, że Graficzna podróż jest wyjątkową książką poświęconą wyjątkowemu artyście.

Bear Grylls „Lot widmo

Nie sądziłem że Bear Grylls,  pośród licznych talentów, które możemy obserwować w  kolejnych odsłonach jego telewizyjnych programów, posiada również taki talent literacki. A tu proszę…

 Jego powieść, będąca połączeniem solidnego thrillera  i dobrej przygodowej opowieści,  nie dość iż jest całkiem nieźle pomyślana i posiada ciekawą konstrukcję, to  zapewnia czytelnikowi kilka godzin naprawdę niebanalnej rozrywki. Owszem, nie tchnie ona  może  zupełnym nowatorstwem i  świeżością pomysłu (motyw powojennych ucieczek hitlerowskich dygnitarzy do państw Ameryki Południowej, wielkich pieniężnych transferów i wyprzedzającej swoje czasy technologii,  dokonywanych przez nazistowskich prominentów oraz  prób odrodzenia IV Rzeszy, pojawia się dość często  w wielu rozmaitych, mniej lub bardziej udanych, konfiguracjach i  wariantach) jest za to sprawnie  napisana, posiada charakterystyczny,  unikalny klimat,  interesująco zestawione wątki, zmieniająca się rytmikę zdarzeń oraz sporą nutę historii w tle.

Mamy wiec  pilnie strzeżoną przez lata  tajemnice, potężną sekretną organizacje, brutalne morderstwo, niewyjaśnione porwanie i szereg tragicznych  zdarzeń towarzyszących naszemu bohaterowi i jego najbliższym. Ponury i złowrogi cień przeszłości, nawiązujący  do wydarzeń końcowych lat II wojny światowej, zdaje się towarzyszyć  Willowi Jaegerowi na każdym kroku. On sam, w typie Indiany Jonesa (tu  wsparty elitarnym przeszkoleniem wojskowym i sporym arsenałem broni) podejmuje się misji, której celem jest rozwiązanie zagadki zaginionego w amazońskiej dżungli samolotu. Misji, podczas której zmierzyć się będzie musiał z wieloma przeciwnościami losu, surową, niebezpieczną i nieprzewidywalną  przyrodą, zdradą we własnych szeregach,  tropiącymi ich, bezwzględnymi, najemnikami oraz  samym sobą.

Oczywiście, w myśl klasycznego schematu motorem przewodnim powieści pozostaje rozwiązanie zagadki, ale cieszy mnie fakt iż pisarz znalazł również miejsce na rozbudowanie i pogłębienie postaci bohaterów, głównych i pobocznych (dotyczy to zwłaszcza ich przeszłości oraz sfer psychologiczno- emocjonalnych) oraz nakreślenie skomplikowanych relacji między nimi. Jest to z pewnością jeden z tych elementów, który w sposób bardzo pozytywny wpływa na literacki odbiór tej lektury.

 Interesująca,  zmienna, warstwa fabularna, zaskakująca, wpisana  w sugestywnie oddaną  południowoamerykańską  scenerię, akcja,  pobudza naszą wyobraźnie i pozwala nam lepiej poznać i zrozumieć motywy kierujące naszymi bohaterami. To dynamiczna, brutalna (miejscami okrutna i mroczna),  dobrze opowiedziana  historia, gdzieś z pogranicza fikcji i rzeczywistości, podana bez taniego patosu i owijania w bawełnę. Gotowy scenariusz na film czy komputerową  grę akcji.

Reasumując. Książka Beara Gryllsa zatytułowana  „Lot widmo” to naprawdę solidnie i inteligentnie  napisana, sprawiająca wrażenie bardzo wiarygodnej, współczesna, mocno zarysowana powieść, która naprawę świetnie się czyta. Z  niecierpliwością czekam na kontynuację losów Willa Jaegera w kolejnym tomie…

Polecam.

Shameless US-serial

Zdecydowanie jeden z najciekawszych seriali telewizyjnych ostatnich lat. Słodko-gorzkie losy dysfunkcyjnej, chicagowskiej rodziny Gallagherow, wpisanej w biedny, wielkomiejski amerykański krajobraz. Porusza wiele trudnych i kontrowersyjnych tematów.  Pozycja dla tych wszystkich,  którzy poszukują w serialach czegoś więcej niż tylko dobrej,  powierzchownej rozrywki. 

Zdecydowani polecam!!!

Piotr Łopuszański „Warszawa literacka w PRL”.

Życie codzienne wybitnych ludzi pióra w Warszawie, spotkania z kolegami, uwagi na temat ich dorobku (jakże często złośliwe), wreszcie przemiany poglądów w ciągi 45 lat PRl-u są fascynującym tematem. Zamiast suchej historii literatury przedstawiam życie literatów na tle wydarzeń historycznych”.

Pokłosie i  groza wydarzeń II wojny światowej, która niczym stalowy walec przetoczyła się po kontynencie europejskim, powodując nieopisane zniszczenie, hekatombę ludności cywilnej i milionowe straty na frontach, nie mogła naturalnie  nie odcisnąć swojego okrutnego i  złowrogiego piętna na ówczesnej kulturze, sztuce a  szczególnie  literaturze. Dotknęło to w sposób wyraźny zwłaszcza  naszego kraju, którego  polityczne targi dokonane przy jałtańskim stole na kilka dziesięcioleci wepchnęły w sferę dominacji i wpływów sowieckiego  Wielkiego Brata. Ze wszystkiego tego różnorakimi  konsekwencjami… 

 Książka Piotra Łopuszańskiego skupia się  na wątku związanym ze  środowiskiem polskich literatów i  twórców, piszących w powojennym okresie tzw.  PRl-u  a  związanych z naszą  stolicą  (która w trudzie i znoju odbudowywała się z wojennych zniszczeń,   stając się powoli  wiodącym ośrodkiem polskiego życia umysłowego) odsłaniając życiorysy znanych ludzi pióra oraz  kulisy ich zawodowego i osobistego życia.

„Warszawa była miastem szczególnym. Zniszczona w czasie wojny, ponownie stała się centrum kulturalnym polskim. Tutaj mieszkali najważniejsi twórcy kultury, sławni pisarze. Tu istniały najbliższe kontakty miedzy środowiskiem literatów a nowymi władzami i tutaj konflikty z władzami przybierały najwyraźniejsza postać”

To z jednej strony, próba ukazania czytelnikowi  dylematów i wątpliwości polskich twórców w zderzeniu z nową, komunistyczną rzeczywistością. Z drugiej zaś, szansy jaką nowo powstały ustrój stwarzał dla tych wszystkich, którzy zdecydowali się go poprzeć, zaangażować się w  jego  ideologiczny dyktat, czerpiąc z tego,  naturalnie, wymierne profity (społeczny awans, niedostępne dla innych przywileje,  godziwe wynagrodzenie, ciepła posada, mieszkanie,  okazję zrobienia ogólnopolskiej  kariery, możność publikowania itd.). Różne były oczywiście  dokonane przez nich wybory, podobnie jak różne były ich, niekiedy bardzo skomplikowane, kręte, wojenne i  powojenne losy, o czym dowiadujemy się z lektury. Dla  sporej cześć z nich przyniesiona na bagnetach Armii Czerwonej  komunistyczna rzeczywistość stała się elementem nie do zaakceptowania i   zmusiła do emigracji ( rzeczywistej czy wewnętrznej ): Jan Lechoń, Paweł Jasienica, Kazimierz Wierzyński, Gustaw Herling-Grudziński, Zofia Nałkowska, Witold Gombrowicz, Zbigniew Herbert, Marek Hłasko, Melchior Wańkowicz itd.

 Byli tacy,  którzy próbowali jakość odnaleźć się i zaadaptować  w „socjalistycznym raju”, usiłując nie zatracić resztek siebie i swoich poglądów: Maria Dąbrowska, Kazimiera Iłłakowiczówna, Leopold Staff, Tadeusz Konwicki, Kornel Makuszyński, Antoni Słonimski, Karol Brunsh, Antoni Gołubiew.

I ostatnia grupa, od jasno zdeklarowanych komunistów (Leon Kruczkowski, Władysław Broniewski, Jerzy Putrament) po  pisarzy który dla własnych partykularnych korzyści, postanowili  aktywnie wesprzeć  politykę nowych władz, stając się  propagandowa  tubą socjalistycznych idei i populistycznych  haseł: Tadeusz Borowski, Konstanty Ildefons Gałczyński , Julian Tuwim, Mieczysław Jastrun, Adam Ważyk i wielu, wielu innych.

 „Wielu pisarzy i twórców starszego pokolenia[…] a także pokolenia tzw. Kolumbów, również zgłosiło akces do socrealizmu. Starsi pisarze potępili swoje przekonania sprzed wojny  i byli dyspozycyjni wobec władz PRL-u”

„Pisarze lewicowi, także ci komunizujący przed wojna jak Broniewski, Wat, Ważyk, Adolf Rudnicki, w momencie gdy przeżyli okupacja radziecką wschodniej polski  w latach 1939-1941, widzieli na własne oczy rządy komunistów, więc nie mogli udawać po wojnie, że nie wiedza na czym polegać będzie  nowy ustrój”.

Z tej perspektyw wiele wielkich czy głośnych literackich życiorysów, których karmiono nas przez lata  i stawiano za wzór do naśladowani,  jawi się już zupełni inaczej i to  chyba jeden  z największych atutów tej publikacji .

 Oczywiście ze względu  na swój rozmiar, książka Piotra Łopuszańskiego jest zaledwie zarysem tego jak wyglądało  warszawskiej środowisko literackie  epoki  PRL-u (który obejmuje przecież zakres kilku dobrych dekad) i w wielu miejscach pojawia chęć głębszego przyjrzenia się tej problematyce  (np: w kontekście wszechwładnej cenzury) i sylwetkom jej  ważniejszych przedstawicieli. Porusza sferę rozmaitych  ludzkich  postaw (bywało że zmieniających się w perspektywie czasu) stając się ważnym, zwłaszcza z naszej dzisiejszej perspektywy,  aspektem  historii najnowszej,  który naprawdę wart jest poznania. Mnie osobiście najbardziej poruszył i zainteresował okres pierwszych powojennych lat  i jego burzliwe polityczno –historyczne.

 Książka  Piotra Łopuszańskego  „Warszawa literacka w PRL” napisana jest w wyraźnej, popularnonaukowej formie, skrzącej się od cytatów,  historyjek,  anegdot, ciekawostek, plotek, haseł, sloganów  tak charakterystycznych dla   lat słusznie minionego systemu. To również niezwykle ciekawy portret samej Warszawy jako miasta i zbiorowości,  który przewija się prze rożne zmieniające się i ewoluujące w rożne strony etapy komunistycznych rządów, mających bezpośredni wpływ na obraz literackiego świata stolicy.

Jacek Wróbel „Cudy i Dziwy Mistrza Haxerlina”

„Życie wędrownego maga i alchemika powinno być usłane różami. Zazwyczaj tak bywa. Haxerlin właściciel wędrownego kramu „Cuda i Dziwy” ma podwójnego pecha. Nie jest ani prawdziwym magiem ani prawdziwym alchemikiem…

 Starcie herosów, okrutni magowie, krwawe,  skryte w mroku, pogańskie obrzędy, szaleni wojownicy, przerażający szczek ścierających się, zakutych w stal armii, łopot postrzępionych sztandarów, kwik koni, jęki rannych i konających, wszechobecna śmierć krążąca po pobojowisku.

No cóż, tego tutaj nie będzie… A co będzie?

Napisane z  lekkim przymrużeniem oka, pomysłowe i  barwne połączenie fantasy z dobrą  przygodową opowieścią , osadzone w nieco wypaczonym i przerysowanym  średniowiecznym klimacie, wraz  z  charakterystyczną dla niego  scenerią.

Wszystko to za sprawą tytułowego Mistrza Haxerina,  pokracznego hochsztaplera, handlarza fałszywych artefaktów i sprawcy wątpliwej jakości cudów. Człeka niesłychanie obrotnego, obdarzonego sprytem, pewną błyskotliwością, naprawdę sporą dozą szczęścia (które niejednokrotnie pozwala mu wyjść z rozmaitych opresji) i niewątpliwym talentem do pakowania się w coraz to większe kłopoty. W myśl jednak starego przysłowia o „kocie zawsze spadającym na cztery łapy”  jemu również  udaje się  zwykle wykaraskać z tarapatów,  choć, oczywiście, nie bez pewnych (nie zawsze najprzyjemniejszych) perturbacji i uszczerbków.

 „Rzadko narzekał na swój los, bo i nie miał na co narzekać. Cuda i Dziwy, czyli obrót egzotycznymi wyrobami, począwszy od magicznych afrodyzjaków aż po sproszkowane kły wampira, przynosił dochody, jakich pozazdrościć mogli wszyscy pełnoprawni czarodzieje. Przemieszczał się z kolekcją od miasteczka do miasteczka (z oczywistych względów omijał te, w których mieściły się filie Gildii Magów), rozkładał kramik z artefaktami przed żądną sensacji gawiedzią i dawał takie popisy, że wystarczała chwila nieuwagi, by sam prawie uwierzył w niesamowite właściwości prezentowanych eksponatów. Handlarz dobrze wiedział, czego się od niego oczekuje, dlatego przywdziewał piękne purpurowe szaty z wyszytymi na przedzie konturami księżyca i klepsydry oraz rękawami przyozdobionymi pomysłowymi spiralami, od których można było dostać oczopląsu. Gdyby w takim stroju pojawił się w progach Gildii, odesłano by go ze śmiechem do trupy cyrkowców, ale poczciwi mieszkańcy mniejszych grodów witali go jak prawdziwego czarodzieja. Jednak jedyną magią, jaką opanował Haxerlin, była sztuka zamiany bezwartościowych świecidełek w monety. Największe cuda i dziwy nie piętrzyły się na ladach straganu, ale wesoło harcowały w umysłach klientów”.

Na kartach ośmiu ułożonych chronologicznie i  współgrających ze sobą opowiadań, mamy okazję śledzić jego  życiowe losy, uczestnicząc w licznych podróżach i meandrach pseudo -handlowej działalności: a to próbujemy zdobyć słodką nimfę, a to mierzymy się z demonem, poszukujemy skarbu, czy próbujemy przetrwać w obłożonym kwarantanną mieści…

Satyra, ironia, drwina, szerokie przerysowanie, humor sytuacyjny i słowny. Interesujące i nieszablonowe ukazanie spraw zwykłych, codziennych, lecz i  niekiedy  bardzo poważnych, ponadczasowych, dotykających nas wszystkich (niektóre rzeczy i zjawiska nie zmieniają się nigdy). Umiejętnie stopniowane napięcie, plejada licznych, naprawdę wysoce oryginalnych postaci i  wydarzeń oraz  sprawnie prowadzona narracja, która  bezproblemowo prowadzi nas  pośród rozbudowanej fabuły i dużej ilości wątków spowoduje iż nuda nam raczej nie grozi.

Książka Jackia Wróbla „Cudy i Dziwy Mistrza Haxerlina” to zdecydowanie bardzo udane   zestawienia formy i treści,  które z pewnością docenimy w zbliżające   się  już ,szybkimi krokami, zimne, deszczowe i ponure  jesienno -zimowe wieczerzy. Doskonała rozrywka, która poprawi nam nastrój, a być może spowoduje iż pod jej powierzchnią uda nam  się odnaleźć jakieś głębsze przesłanie.

 

Jakub Pawełek „Kaukaski płomień”

„Na kaukaskich wyżynach rozpoczyna się konwencjonalne starcie na pełną skalę. W ogniu pocisków artyleryjskich, karabinowych kul rozgrywa się również walka o życie polskiej reporterki…”

Sądząc po zawartościach   księgarskich  i czytelniczych półek, popularny gatunek military/politycal fiction ma się całkiem nieźle i nic, na razie,  nie wskazuje na szybką zmianę tego trendu. Doskonałym tego przykładem  jest już trzecia powieść polskiego autora Jakuba Pawełka,  zatytułowana  „Kaukaski płomień”, całkiem nieźle wpisana i wkomponowana    w charakterystyczne dla tego rodzaju literatury klimaty.

 W skrytobójczym zamach ginie prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew. Owo zdarzenie, połączone z powtarzającym się cyklicznie,  nadgranicznymi incydentami zbrojnymi, uruchamia cała, dynamiczną  lawinę zdarzeń, której kulminacyjnym momentem staje się otwarty konflikt z odwiecznie wrogiem Armenią (bezpośrednio obwinianą  o dokonanie tych czynów)  i separatystycznym Górnym Karabachem. Oczywiście, gwałtowna wojennych działań oraz ich  rozmiar  powoduje iż (bezpośrednio  czy pośrednio) zaangażowane zastaną w  nie  militarne i polityczne siły  innych państw, z których każde, jak to zwykle bywa, próbuje coś dla siebie ugrać: Turcję (jej przypadnie rola szczególna, ale nie uprzedzajmy faktów) Stany Zjednoczone, putinowską Rosja oraz   sojusz europejskich państw a wraz z nim znany nam już z poprzednich tomów oddział Radegast-1, wysłany z  kolejną, niebezpieczną misją.

Autor, po raz kolejny serwuje nam bardzo sugestywny (choć na  całe szczęście fikcyjny), przekonujący i  pobudzający sensory naszej wyobraźnie obraz tego, jak z dużym prawdopodobieństwem mógłby wyglądać współczesny, absorbujący międzynarodowe środki, konflikt zbrojny, widziany zarówno z perspektywy  militarno- technologicznej  jak i od strony szeroko pojmowanej dyplomacji i geopolityki. Tak jak  w poprzednich tomach znajdziemy tu wszystko  co w tego rodzaju literaturze cenimy sobie i lubimy najbardziej. Bogatą, różnorodną fabułę, dynamiczną, obfitującą w nagłe zwroty  akcję,  wspartą  głęboką znajomością zagadnień wojskowych i okołowojskowych. To teatr wojny widziany zarówno poprzez pełne  dramaturgii sceny batalistyczne, służb specjalnych,  zakulisowe, bezwzględne  rozgrywki wywiadów jak i  prezydenckie gabinety,  ministerialne sale i wojskowe sztaby. 

„Półtoratonowe  pociski detonowały  w rożnych miejscach bazy powietrznej Erzurum. Dwa dosłownie rozerwały na strzępy  hangar remontowy, gdzie mechanicy łatali trzy F-16, które kilka godzin wcześniej  wróciły z podniebnej bitwy  stoczonej przeciwko polskim lotnikom . Kolejne wybuchy na płycie postojowej  i w okolicy wieży kontroli lotów. Jedna z rakiet przeleciała dosłownie kilka metrów od jego pozycji  i wyrżnęła prosto w radar, rozszarpując wartą miliony dolarów konstrukcje na kawałki Uderzenie było przerażająco brutalne”.

 Czytając powieść Jakuba Pawełka „Kaukaski płomień” czuć wyraźnie  iż czerpie on z najlepszych wzorców gatunku ( kilku autorów o pozycji ciśnie się automatycznie na usta) i mam nadzieje iż osiągnie kiedyś ich naprawdę mistrzowski poziom. Szczerze mu tego życzę i gorąco mu kibicuje.