„Te historie z reguły kończą się dobrze, bo ci ludzie lądują w Palestynie i potem w Izraelu, swojej wymarzonej ojczyźnie. Albo też znajdują dom w państwie, które pozwala im osiągnąć stabilizację ekonomiczną. Pozostaje tęsknota za ziemią, gdzie się urodzili, skąd pochodzą ich rodzice i dziadkowie. I za językiem oraz kulturą polską”.
Złożoność stosunków polsko–żydowskich na przełomie wieków i dekad chyba nigdy nie uwidoczniło się z taką wyrazistością i siłą jak w wieku XX i to zarówno w pozytywnym i bardzo negatywnym znaczeniu tego słowa.
W tym konkretnym przypadku, podejmującym tematykę powojennej emigracji polskich Żydów, dotyczy to falowego odpływu tej ludności z naszego kraju (w rożnych okresach) podyktowanym zarówno traumatycznymi przeżyciami wojennymi (Holocaust) i powojennymi (przesunięcie granic, utrata majątków, niechęć miejscowej ludności, „pogrom Kielecki”) jaki i okolicznościami natury historycznej, politycznej, religijnej, ekonomicznej czy ideologicznej, związanej z ruchem syjonistycznym i powstaniem państwa Izrael.
Emigracja, wyjazd (czy czasami też ucieczka, z hebrajskiego „bricha” ) takiej masy ludności, niezależnie od tego czy była dobrowolna czy przymusowa, jawna czy skryta, legalna czy nielegalna, była z całą pewnością ogromną i niepowetowaną strata dla całego narodu i państwa polskiego.
Prezentowana tu książka „Wieczni tułacze. Powojenna emigracja polskich Żydów” jest pozycją niesłychanie interesującą nie tylko ze względów historyczno- poznawczych (co zrozumiałe) ale przed wszystkim dlatego i wnosi do naszej wiedzy, często bardzo ubogiej czy fragmentarycznej, dużą ilość mało znanych faktów, dotykających tej bolesnej problematyki oraz obala pokutujące od lat stereotypy, mity i błędne opinie.
Jednym z nich jest powszechne przekonanie iż masowa emigracja Żydów z naszego kraju została sprowokowana i spowodowana falą rosnącego antysemityzmu, (wszyscy pamiętamy sztandarowe hasło „ Syjoniści do Syjamu”), który ogarnął Polskę w wyniku tzw. wydarzeń marcowych 1968 roku, będących pokłosiem ostrych walk frakcyjnych w łonie rządzącej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W jej wyniku tysiące obywateli polskich, wyznania mojżeszowego, zostało publicznie napiętnowanych, wyrzucanych z pracy, rugowanych z uczelni, usuwanych z wojska, aparatu państwowego i zmuszonych do wyjazdu.
Owo jakże dramatyczne wydarzenie (dantejskie sceny z Dworca Gdańskiego) na zawsze stało się symbolem polskiego szowinizmu, nietolerancji i zakłamania ówczesnych, komunistycznych, elit choć nie było (niestety) ani jedynym ani też największym, jak dowiemy się z lektury, zjawiskiem masowej emigracji.
Autorka w zamkniętych czasowo ramach 1944-1975 (choć zdarzają się, naturalnie, wcześniejsze, historyczne wycieczki), prezentuje nam rozpisany na wiele głosów obraz, naszej polsko-żydowskiej, narodowej tragedii i dziejowej niesprawiedliwości, która na zawsze położyła się cieniem na stosunkach polsko –izraelskich, zarówno tych prywatnych, osobistych jaki i oficjalnych, państwowych.
„To efekt kilkunastu lat moich rozmów z osobami z całego świata. To lekarze, prawnicy, artyści, zwykli robotnicy, także tacy którzy nigdy nie nauczyli się dobrze języka kraju, w którym się znaleźli”
To lektura bez wątpienia trudna, złożona a miejscami i kontrowersyjna ale też inna chyba być nie może.
Jest jednak, i nie mam co do tego cienia wątpliwości, bardzo potrzebna aby przypomnieć starszemu pokoleniu i uzmysłowić temu młodemu, istotę pewnych historyczno-politycznych mechanizmów i procesów (które w rożnych formach obserwujemy również w dzisiejszym świecie) których konsekwencje na zawsze potrafią zmienić życie tysięcy ludzi.
Książka Haliny Marcinkowskiej to głos ważny głos w dyskusji o skomplikowanych relacjach polsko żydowskich, dawniej i dziś, rzucających sporo nowego światła na ta tematykę. Polecam gorąco.