Powieść z pogranicza fantasy, sensacji i horroru która dzięki dość oryginalnemu pomysłowi i ciekawej konstrukcji ma szanse stać się zaczątkiem (a słyszę że jest to dość prawdopodobne) całkiem poczytnego na polskim rynku cyklu. Nie jest to może dzieło literackie które powala na kolana (nie sądzę, aby taki właśnie był też zamysł autora) ale z całą pewnością umili nam kilka bezsennych wieczorów i nocy.
W niewielkim, prowincjonalnym i na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniającym się ( do czasu. jak możemy się domyślać) miasteczku dochodzi do całej serii dziwnych i przerażających wydarzeń. Masowo giną dzieci, zaś ich rodzice, rodziny jak i cała społeczność odnosi się do tego faktu w sposób obojętny, bierny i zupełnie nieprzystający do zaistniałych okoliczności…
W celu wyjaśnienia tego zjawiska, rozwiązania problemu a w razie konieczności likwidacji zagrożenia przybywa na miejsce dwójka naszych bohaterów: Ray Lilly (obdarzony całkiem sporym bagażem życiowych doświadczeń złodziej samochodów i były więzień) i jego bezpośrednia szefowa Annalise Powliss.
I to właśnie oni, moim zdaniem, są najciekawszym ogniwem całej opowieści zarówno jeśli chodzi o same kreacje postaci jaki i iskrzące się od emocji ( różnych dodajmy) trudne relacje miedzy nimi, które ewoluują i zmieniają się wraz z rozwojem wydarzeń. To ciekawy nośnik treści (pierwszoosobowa narracja) i źródło z perspektywy którego obserwujemy to co dzieje się wokół. Jeśli dodamy do tego interesującą fabułę, gwałtownie zmieniającą się i potrafiącą zaskoczyć akcję, mroczna stylistykę ( czarna magia, rytuały, ofiary, tajemnice, księgi, niezwykłe istoty) i pewien charakterystyczny klimat, będziemy mieli już prawie obraz całości, choć z oczywistych powodów więcej szczegółów nie zdradzę.
Przyjemnie napisana, nie sprawiające trudności w odbiorze, przeplatana gdzieniegdzie głębszą refleksyjną nutą i niezłymi dialogami zapewni czytelnikowi z całą pewnością kilka godzin interesującej i niebanalnej rozrywki.