„Mógłbym dokładnie wskazać chwile kiedy Kaz mnie spętał i nie chciał uwolnić, kiedy zaczął ciągnąć mnie w głąb ziemi, żebym nigdy nie mógł naprawdę stąd odejść”.
Kazachstan, w skrócie Kaz – miejsce okrutnej, krwawej i bezpardonowej wojny amerykańsko –rosyjskiej toczonej w futurystycznej wizji świata przyszłości. Wojny totalnej, toczonej zarówno na powierzchni jak i pod nią (w sieci wydrążonych tuneli i pokopalnianych sztolniach), wspomaganą najnowocześniejszą z możliwych militarną technologią (a trzeba przyznać iż arsenał pomysłowości dotyczącej tego jak wyprawić bliźniego na tamten świat jest doprawdy imponujący) i całymi oddziałami zmodyfikowanych genetycznie żołnierzy. Jak przy niemal każdym konflikcie zbrojnym na taka skalę, znajdą się tu również komentujący na gorąco sytuację dziennikarze, a wśród nich Oscar Wendell, reporter i korespondent wojenny gazety „Stars and Stripes, który jest jednocześnie narratorem i głównym bohaterem powieści. To właśnie jego oczami oglądamy wojenną pożogę i zupełnie oszalały brutalny wojenny i około wojenny świat (udzielają nam się jego uczucia i sposób postrzegania świata) który stopniowo wciąga go i fascynuje coraz bardziej, przesłaniając wszystko inne. Zamiana dziennikarskiego notesu na karabin i związana z tym wewnętrzna przemiana jest wiec już tylko kwestią czasu…
„To jakby wziąć wszystko w domu, rodzinę, meble, dywany, nawet psa i kota – i wrzucić w ogień, podlawszy tysiącami litrów alkoholu na rozpałkę, To właśnie zapach podziemnej wojny”.
Nie wiem, ale z jakiegoś powodu (może to klimat powieści) publikacja T.C McCarthy’ego przypomina mi trochę znany z licznych literackich i medialnych przekazów konflikt amerykańsko –wietnamski z lat siedemdziesiątych a zwłaszcza sposób w jaki wdarł on się w umysły ludzi którzy w nich uczestniczyli, oczywiście tu pomnożony przez rozbudowany technologicznie współczesny bohaterowi świat przedstawiony. Ogromne uwikłanie jednostki, dramaturgia wojny, wszechobecność cierpienia i śmierci, utrata przyjaciół, nie radzenie sobie z otaczającą rzeczywistością, strachem, niepewnością jutra, nadużywania środków odurzających i powolne staczanie się w niebyt…
„Organizm próbował się pozbyć tytoniu i narkotyków, ale tak naprawdę pragnąłem wyrzygać wspomnienie. Nawet nie zauważyliśmy, że Burger dostał, dopóki Snyder nie klepnął go w ramie. Wtedy się osunął. Podczas jazdy windą w dół z rany zaczęły wypływać flaki- a ja przypomniałem sobie po co tu jestem. Burger mógł być niezłym tematem na reportaż”.
To naprawdę porządnie napisana wierna gatunkowi powieść, spójna, charakteryzująca się dużym ładunkiem emocjonalnym i świeżością pomysłów. Wszystko jest tu gruntownie przemyślane, jedno, w sposób logiczny, wynika z drugiego, łączy się ze sobą wpływając bezpośrednio na fabułę i losy bohaterów. Oprócz bardzo sugestywnych, bezpośrednich relacji z pierwszej linii frontu oraz toczonych niemal każdego dnia walk o przetrwanie, znajdzie się tu również miejsce na szaloną, mocno skomplikowaną, zakazaną miłość, która jak większość szalonych, mocno skomplikowanych, zakazanych miłości nie może skończy się dobrze…( szczegółów naturalnie nie zdradzę).
Podsumowując. Książka T.C. McCarthy „Podziemna Wojna: Genoboty” to naprawdę dobry i wciągający czytelnika w obręb swojego świata kawałek fantastyki, zdecydowanie wyróżniający się na plus, wśród całej gamy podobnych jej pozycji.