Archive for czerwiec, 2015

Andrzej Zieliński „ Rycerze krzyża i miecza”

Kolejna fascynująca historyczna podroż,  autorstwa znanego i cenionego,  polskiego propagatora dziejów dawnych Andrzeja Zielińskiego ( „Przekleństwo tronu Piastów”, „Miecze Wikingów”, „Tajemnice polskich templariuszy”),  przenosząca czytelnika w mroczne i wciąż pełne tajemnic czasy europejskiego średniowiecza. Tym razem na karty lektury powołane zostały polityczno-militarne losy  jednego ze stosunkowo mniej znanych zakonów rycerskich czyli  Kawalerów Mieczowych, operujących i posiadających nadania na północno–wschodnich rubieżach ówczesnej Europy w tzw. Inflantach. Zakonu, który ze względu na rozmiar (był znacznie mniej liczny od  innych organizacji tego typu, jak Templariusze, Joannici czy Krzyżacy) i obszar wokół którego ogniskowała się jego zbrojna działalność krucjatowa  i „chrystianizacyjna”, nie cieszył się wielką popularnością, zainteresowaniem,  a co za tym idzie znaczącym wsparciem ówczesnych, świeckich i kościelnych potęg, zainteresowanych wówczas innymi kierunkami i sposobami politycznej i terytorialnej ekspansji. Z tego też, między innymi,  powodu, sytuacja Zakonu Kawalerów Mieczowych  od początku jego istnienia  (za datę powstania uznaje się rok 1202) uwikłanego dodatkowi w kompetencyjno –ambicjonalne konflikty z wyższą hierarchią  kościelną (biskup Albert, legat papieski Baldwin z Alny) oraz liczne problemy natury ekonomicznej i wojskowej  była naprawdę trudna i w konsekwencji przesadziła o jego dalszych losach. Oczywiście, kreśląc jego dzieje, strukturę organizacyjną, zasięg terytorialny i specyfikę walk na północnym pograniczu (ogromny wpływ warunków pogodowych )  nie sposób uciec,  i Andrzej Zieliński również tego nie czyni, od szerokiego kontekstu i podwalin ruchu krucjatowego  (wpływ św Bernarda z Clairvaux) oraz jego najbardziej spektakularnych i doniosłych akcentów  (wyprawy krzyżowe, Królestwo Jerozolimskie, hiszpańska rekonkwista, akcje wymierzone przeciw Katarom czy Waldensom na południu Francji, wojny z pogańskimi plemionami  Prusów, Jaćwingów i Litwinów…itd)

W przeważającej jednak mierze jest to przede wszystkim historia okrutnej i brutalnej polityki Zakon Kawalerów  Mieczowych objawiającej się bezwzględnym  i bezpardonowym podbojem i eksploatacją zdobytych orężnie ziem oraz zniewoleniem a nierzadko i  fizyczną eksterminacją zamieszkujących je ludów. Zbrojnych wypraw, leśnych potyczek czy wielkich zbrojnych batalii (wliczając w to szczegółowo opisaną klęskę zadaną im przez połączone siły Bałtów pod Szawlami w 1236 roku,  w którym ginie cała starszyzna zakonna, wraz z  wielkim mistrzem Volquinem) oraz całemu szeregowi politycznych i dyplomatycznych zabiegów  oraz zakulisowych poczynań, najpierw w osiągnięciu jak największej niezależności a w końcowym etapie istnienia inkorporacji (oczywiście wraz z całym nabytkiem terytorialnym) z Zakonem Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego  w Jerozolimie czyli Krzyżakami.

 Andrzej  Zielińskiego jak przestało na rzetelnego badacza opiera się na licznym materiale dowodowym  w którego skład wschodzą zarówno chrześcijańskie kroniki i zapisy,  tworzone w interesującym nas okresie lub krótko po nim, oraz wciąż powiększające się materiały i  źródła archeologiczne.

Prezentowana tu książka „ Rycerze krzyża i miecza” jest kolejną perełką dla wszystkich miłośników i badaczy średniowiecza, zwłaszcza w odniesieniu do tematyki związanej z życiem i działalnością zakonów rycerskich.

Sarah Bower „Grzechy Borgiów”

„Ci którzy poznali bliżej Borgiów nigdy nie będą  już tacy sami – o ile uda im się przeżyć”

Zapewne wiele jest w znanej nam europejskiej historiografii znamienitych szlacheckich  rodów,  które  w znacznej mierze oddziaływały na czasy w których  przystało im żyć i na których wyraźne odcisnęły swoje piętno. Wśród nich jest jednak jeden, który zdecydowanie  wyróżniał się  pośród nich  w sposób szczególny, stając się po wsze czasy symbolem i ucieleśnieniem najgorszych ludzkich cech. To Borgiowie. 

Wywodząca się z Hiszpanii,  jedna z najpotężniejszych, najbogatszych i najbardziej wpływowych arystokratycznych rodzin  doby renesansu, która w drodze na  szczyty władzy nie cofała  się przed żadną niegodziwością czy zbrodnią,  a z wiarołomstwa, przekupstwa, manipulacji i szantażu  uczyniła podstawowe narzędzie bieżącej polityki.

Ród,  któremu przypisuje się prawdziwe czy wyimaginowane zarzuty nepotyzmu,  niepohamowanej chciwości,  żądzy władzy za wszelka cenę, skrytobójstwa, okrucieństwa,  kazirodztwa, sodomii,  cudzołóstwa  i rozpasanego moralnego zepsucia, uznając go, zdaniem niektórych, za „pierwsza mafijną rodzinę w dziejach”.

 Gwoli prawdy, jeśli prześledzić by  dzieje innych wielkich tego okresu jak np: Medyceusze,  Sforzowie, Orsini,  to można odnieść nieodparte wrażenie iż nie byli w tych działaniach bynajmniej zupełnie odosobnieni – ot taka dygresja.

Ale wracając do lektury. Nie ma więc nic dziwnego w tym, iż ich barwna, wciąż owiana mgłą tajemnic i mnóstwem sekretów  historia, nadal cieszy się niezmiennie  uznaniem  ludzi pióra Na nasze księgarskie półki trafiła ostatnio jedna z takich właśnie pozycji zatytułowana „Grzechy Borgiów”

Autorka,  Sarah Bower, podjęła się próby spojrzenia na Borgiów  oraz towarzyszące im czasy  i sploty historycznych  wydarzeń w które byli zaangażowani troszkę z boku,  z pozycji młodziutkiej dwórki słynnej Lukrecji Borgii (córki papieża Aleksandra VI) Violante,  na dodatek (i na swoje nieszczęścia jak się okaże) nieszczęśliwie zakochanej  w jej bracie Casare. To z jej perspektywy oglądamy toczące się wydarzenia, uczestnicząc w  burzliwym życiu i działalności tego głośnego i  kontrowersyjnego  rodu. Nie chcę się tu naturalnie wdawać w szczegóły i odsłaniać powieściowych kart, te już  czytelnik musi odkryć i ocenić  sam, ale kilka słów o tym jak samemu odebrałem tą powieść.

Nie żeby książka była zła, nieciekawa czy niedopracowana. Sugerując się tytułem spodziewałem się chyba po prosty zbyt wiele. Porywów szalonej pasji, wielkich namiętności, okrutnych zbrodni,  nieprzyzwoitości, szarpiących emocjami wątków, rozbudowanych osobowości itd… Otrzymałem zaś  napisaną naprawdę sprawnie, interesująco,  z niewątpliwym literackim talentem  opowieść  która, niestety (być może właśnie ze względu na owe podejście), nie wgniotła mnie w fotel, czego osobiście żałuje bo potencjał jest tu  niewątpliwy.

 Inteligentne połączenie literacki fikcji z prawdziwymi historycznym wydarzeniami, dodatkowo osadzonej w klimatycznej i wielobarwnej  epoce renesansu, zawsze elektryzuje i przyciąga rzesze odbiorców. Dodatkowo, i trzeba to otwarcie przyznać, autorka znakomicie i z dużym znawstwem oddaje  charakterystyczny historyczny rys i klimat owych ciekawych czasów z dużym wyczuciem wkomponowując je w  całość powieści.

 Kto wie, może doczekamy kiedyś momentu iż w rękach badaczy znajdą się ( myślę zwłaszcza o przespanych watykańskich archiwach) na podstawie których prawda o osławionej rodzinie Borgiów ujrzy światło dzienne, rozwiewając wszelkie wątpliwości i przekłamania…

Nadchodzi Wrocław 2033…

 Wrocław 20 lat po wojnie nuklearnej. Z niemal siedmiuset tysięcy wrocławian przetrwała ledwie garstka w ciągnących się pod miastem kanałach. Tworzą oni niewielkie zamknięte społeczności, zwane enklawami. Mimo upływu lat powierzchnia wciąż nie nadaje się do ponownego zasiedlenia. Promieniowanie jest tam wciąż zbyt silne, a co gorsza, zmutowane rośliny i zwierzęta stworzyły w ruinach nowy, wyjątkowo nieprzyjazny człowiekowi ekosystem.

Dostępne zasoby ulegają wyczerpaniu i w enklawach zaczyna brakować najbardziej podstawowych produktów, pojawia się głód. Zdesperowani mieszkańcy coraz częściej łamią tabu i uciekają się do kanibalizmu.

W takim świecie przyszło żyć Nauczycielowi, ostatniemu z Pamiętających, którym dane było urodzić się przed wojną i „pamiętać” świat sprzed zagłady. Chcąc chronić niepełnosprawnego syna próbuje dotrzeć do podziemi Fallusa, jak powszechnie nazywa się ruiny dawnego wieżowca Sky Tower, gdzie mieści się ponoć najbardziej stabilna enklawa. Droga nie będzie jednak prosta i łatwa, a Nauczyciel trafi do miejsc, których istnienia nie podejrzewał w najgorszych koszmarach.

Dariusz Wilczak „Most”

 “Boeing 747 izraelskich linii lotniczych EL Al wylądował na warszawskim Okęciu. Po godzinie wystartował do Tel Awiwu zabierając trzystuosobową grupę żydowskich repatriantów ze Związku Radzieckiego. W ten sposób rozpoczęła się Operacja Most. Operacja bez precedensu w historii państw  i historii służb specjalnych”.

Rozwój skomplikowanej i gwałtownie zmieniającej się sytuacji międzynarodowej końca lat osiemdziesiątych i początku lat dziewięćdziesiątych, a zwłaszcza (interesujące nas  w tym kontekście) echa zapoczątkowanej przez Michaiła   Gorbaczowa tzw.„pierestrojki” doprowadziły w końcu do sytuacji  w której tysiące obywateli  sowieckiego państwa, uzyskało niespodziewanie możliwość wyjazdu do Izraela. Skala i ogrom przedsięwzięcia oraz zagrożenia ze strony arabskich organizacji terrorystycznych ( z tego min. powodu współpracy odmówiły Węgry) spowodowały iż zaczęto szukać kraju, który udźwignął by  logistycznie całość przedsięwzięcia,  zapewniając przy tym właściwą ochronie i bezpieczeństwo tranzytu. Wybór padł na Polskę i jej nowy, demokratyczny rząd z premierem Tadeuszem Mazowieckim, który zmieniał właśnie  wektory swojej polityki wewnętrznej i międzynarodowej.

  Tak zaczyna się  tajna operacja „Most”, jedna z najciekawszych akcji polskich służb specjalnych (wspomaganych  przez właściwe im odpowiedniki po stronie izraelskiej i amerykańskiej), która trwając  z różnym natężeniem w latach 1990-1992 umożliwiła transport do Izraela  około 100 tysięcy rosyjskich Żydów.

„W operacji „Most” brały udział  polskie i izraelskie służby specjalne. Z polskiej strony wywiad, kontrwywiad Urzędu Ochrony Państwa i policyjni komandosi, a specjalnie wtedy powołana struktura organizacyjna została nazwana Grupą Realizacyjną Operacji Most ( GROM). Ze strony izraelskiej w Operację zaangażowany był Mosad, Sin i Sayeret Matkal”.

 „Kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa operacji było lotnisko Okęcie, skąd obywatele żydowscy mieli odlatywać do Tel Awiwu. Faktycznym szefem grupy realizacyjnej odpowiedzialnej za bezpieczne przeprowadzenie operacji „Most”, został pułkownik Jerzy Dziewulski, dowódca policyjnych komandosów z Okęcia”.

 Echa  tej akcji, co jakiś czas wybiórczo i fragmentaryczne,  pojawiały  się w publicystyce i literaturze faktu, lecz dopiero dziś, dobre dwadzieścia lat  po jej  zakończeniu mamy okazje przyjrzeć się jej bliżej. Wszystko to za sprawą ukazującej się właśnie nakładem Wydawnictwa Fronda książki Dariusza Wilczaka zatytułowanej „Most”,  w której autor w oparciu o i relacje uczestników opisywanych wydarzeń ukazuje nam  kulisy  i przebieg  tej utajnionej przez lata akcji. Sugestywnie oddane historyczno-dyplomatyczne , konsekwencje podjętych decyzji oraz polityczno- społeczny wymiar,  daje nam pełny, no może prawie pełny, obraz  całego przedsięwzięcia, trudności które pojawiały się podczas wprowadzania go w oraz ogromne zaangażowanie  ludzi  i  środków.

 Jest jednak w tej publikacji coś jeszcze. To naprawdę interesująca próba spojrzenia na dawny i współczesny Izrael w  kontekście jego burzliwej i okupionej krwią historii, stosunków międzynarodowych, problemów asymilacyjnych, konfliktów z  państwami arabskimi oraz gwałtownego i realizowanego na różnych płaszczyznach rozwoju państwowego, do którego  rosyjska ludność również  znacznie się przyczyniła.

„Ostatecznie okazało się że ci Żydzi, którzy przyjechali wtedy ze  Związku Radzieckiego, robią tu potężna transformacje. Gdyby nie oni, Izrael był by z jednej strony ortodoksyjny a z drugiej arabski.Ktoś przeliczył, że wkład intelektualny rosyjskiej aliji w państwo izraelskie można wycenić na około 50 miliardów dolarów.  Tyle „Ruskie” dały swojemu nowemu krajowi”.

Smaczku lekturze Dariusza Wilczaka dają wywiady przeprowadzone przez autora  z szefami osławianego już Art-B i twórcami głośnego „oscylatora”  Bogusławem  Baksikiem  i  Andrzejem  Gąsiorowskim (mimo starań administracji Lecha Wałęsy, państwo żydowskie nigdy nie zgodziło się na jego ekstradycje) zaangażowanych finansowo w  przedsięwzięcie, którzy przedstawiają  nam swoją historię w sposób  znacznie odbiegający od tej funkcjonującej w obiegowej i medialnej opinii.

Prezentowana tu lektura  jest  bez wątpienia jedną z tych pozycji, które znacznie wzbogacają nasza wiedze dotyczącą  historii najnowszej  i zwykle skrywanych kulis działalności polskich (i nie tylko polskich) służ specjalnych. Polecam.

Andrew Roberts “NAPOLEON WIELKI”

„Prawdziwy heroizm polega na pozostawaniu ponad przeciwnościami życia, niezależnie od kształtu, jaki przyjmują, wzywając do walki”

Napoleon Bonaparte „Jego cesarska i królewska mość, z łaski Boga i konstytucji republiki, cesarz Francuzów, król Włoch, mediator Związku Szwajcarskiego, protektor Związku Reńskiego etc.” jest bez wątpienia (czasami zupełnie wbrew opinii historyków czy badaczy dziejów) jedną z najwybitniejszych i najjaśniejszych   postaci swojej epoki. Osobowością, która jak nikt inny  wywarła ogromny wpływ  ma kształt swoich czasów,  stając się zarazem ponadczasowym symbolem politycznej wielkości i militarnego geniuszu.  Dziś, dzięki monumentalnemu dziełu Andrew Robertsa  zatytułowanego „Napoleon Wielki” mamy okazje znacznie poszerzyć swoją wiedzę  dotyczącą tej z całą pewnością nietuzinkowej postaci, która odbiła się również na historii naszego narodu.

„Pod wieloma względami był ostatnim i największym z oświeconych władców autorytarnej osiemnastowiecznej Europy, którzy zaczęli wprowadzać racjonalne formy rządów i poprawiać warunki życia swoich poddanych”.

„Napoleon Bonaparte był twórca nowoczesnej Francji, a jego imię określa całą epokę. Doszedł do władzy w wyniku przewrotu wojskowego zaledwie w sześć lat po przybyciu do tego kraj jako uchodźca polityczny bez grosza przy duszy i przez resztę życia charakteryzowała go przede wszystkim przynależność  do tej warstwy”.

Bardzo wnikliwa, wielopłaszczyznowa, głęboko osadzona w realiach i klimacie epoki, do tego oparta na bogatym, bardzo wszechstronnym i rozbudowanym materiale badawczym (dotyczy to zwłaszcza licznej, zachowanej korespondencji) pozwala nam spojrzeć na Napoleona z  różnych, często bardzo odmiennych perspektyw.

Naturalnie,  przeważająca cześć publikacji obejmuje i dotyczy wielkiej polityki, dyplomacji oraz bezpośrednich aspektów natury militarnej czy ogólno-wojskowej, wliczając w to  strategię, taktykę oraz  szczegółowe opisy zbrojnych   kampanii i poszczególnych bitew.

„Roberts znakomicie pokazuje energię i geniusz Napoleona, wojskowego huraganu, który z niezwykłą dociekliwością oceniał ludzi i problemy… Jego dynamiczna osobowość błyszczy szczególnym jasnym światłem w rozdziałach poświęconych wielkim bitwom, takim jak Austerlitz, Jena czy Marengo, podczas których wizjonerskie manewry wojenne przeobrażały się w przełomowe wydarzenia polityczne”. 

Przy okazji tej publikacji mamy jednak unikalną okazje poznać go również z innej,  mniej eksponowanej w źródłach strony jako:  intelektualistę, mecenasa sztuki, propagatora nauki,  prawodawcę, reformatora, który poprzez szereg działań w polityce wewnętrznej i zewnętrznej  stworzył z Francji prawdziwą europejską potęgę. Nie zabraknie również licznych, niekiedy pikantnych ciekawostek  z jego życia osobistego i rodzinnego oraz licznych miłostek, od których również nie był przecież wolny. 

 „Napoleon  instynktownie rozumiał, że jeśli Francja ma sprawnie funkcjonować we współczesnym świecie potrzebuje zestandartyzowanego  systemu prawa oraz wymiaru sprawiedliwości, ujednolicenia miar i wag, w pełni sprawnego rynku wewnętrznego oraz scentralizowanej  edukacji”.

 „Moja prawdziwa chwałą nie jest wygranie czterdziestu bitew… To, co nie zginie i zostanie po mnie na zawsze, to mój kodeks cywilny”

„Jedną z cech Napoleona, która wyraźnie wychodzi na jaw w jego korespondencji, jest głęboka i nieustanna troska o członków rodziny Bonapartych. Ciągłe starania o promowanie krewnych miało później zaszkodzić jego własnym interesom”.

 Z naszego, polskiego punktu widzenia najbardziej interesujące jawią się oczywiście  wątki dotyczące i Polaków  (Księstwo Warszawskie, Legiony Polskie czy postacie naszych rodaków  takich jak Maria Walewska,  Jan Henryk Dąbrowski, Józef Sułkowski i inni)  wpisanych w  wielka francuską epopeje.

To co najbardziej podoba mi się w tej lekturze  to to, iż autor  nie dał się przytłoczyć i  olśnić nimbem napoleońskiej legendy  pozwalając mu co jakiś czas zejść z piedestału  historii, ukazując jego słabe strony, niedoskonałości, wady charakteru i często nietrafione i błędne (niekiedy bardzo doniosłe w skutkach)  decyzję.

„Napoleon Wielki”  to pozycja,  którą zdecydowanie polecam, choć ze względu  na spory rozmiar (900 stron), sugeruje zarezerwować sobie sporo wolnego czasu. Nie będzie to jednak  na pewno czas stracony. Ogromny plus za znakomite i profesjonalne wydanie publikacji, ale do tego Wydawnictwo Magnum zdążyło nas już przyzwyczaić. Polecam.

Zapowiedź!!!

Książka bez sensu to dzieło niezwykle popularnego angielskiego vlogera Alfiego Deyesa. Na swoim kanale YouTube Pointless Blog, subskrybowanym aż przez cztery miliony użytkowników, Alfie zamieszcza zabawne wideorelacje z codziennego życia.

Książka bez sensu to zaproszenie, by wziąć udział w kreatywnych rozrywkach Alfiego. Wraz z nim wykonuj zwariowane zadania! Obserwuj z tą książką ludzi. Weź ją na randkę. Sprawdź, na ile schodów wyjdziesz, zanim spadnie Ci z głowy. Poproś nieznajomego o rysunek. Stwórz własny komiks. Alfie rozpoczął tę książkę, ale dokończysz ją Ty!

Artur Górski „Masa. O porachunkach polskiej mafii”.

„Myślicie może, że od najmłodszych lat marzyłem, żeby zostać gangsterem i krzywdzić ludzi? Nonsens. Nikt nie rodzi się zły”.

 To już trzecia, moim zdaniem,  zdecydowanie najciekawsza odsłona wynurzeń Jarosława Sokołowskiego ps. „Masa” (najsłynniejszego polskiego świadka koronnego a niegdyś prominentnego członka tzw. grupy  pruszkowskiej) dotykająca w sposób bezpośredni samej istoty i sedna polskiej przestępczości zorganizowanej,  lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Po raz kolejny, ten były gangster  odkrywa przed Arturem Górskim brutalny, bezwzględny, świat wielkich przestępczych interesów,   krwawej walki o władze i wpływy, porachunków, zabójstw na zlecenie, zamachów bombowych, porwań, wymuszeń rozbójniczych, napadów, kradzieży, oszustw, zastraszeń  i wielu innych działań w których grupa ta (choć w  lekturze przewijają się również inne organizacje przestępcze, niepowiązane lub luźno powiązane  z Pruszkowem) dopuszczała się w Polsce i poza jego granicami. To trudny do zrozumienia i zaakceptowania przez zwykłego obywatela, obraz wzajemnych przestępczych relacji,  powiązań i niemal całkowitej bezradności (niekiedy bardzo sowicie opłaconej) zarówno policji jak i wymiaru sprawiedliwości  tego okresu.

 Na książki  przywołane zostają zarówno głośne mafijne zbrodnie (zabójstwo Andrzej K. „Pershinga”, egzekucja Nikodema S. „ Nikosia” czy Wiesława N. „Wariata”,  krwawa wojna   z Wołominem czy dokonana  w 1999 roku masakra w warszawskiej restauracji „Gama”) jak i te  które do dziś nie zostały dostatecznie wyjaśnione i odkryte.

 „Policjantom z Komendy Stołecznej, którzy 31 marca 1999 roku przybyli do restauracji Gama na warszawskiej Woli, bez wątpienia stanęły przed oczami z historii kryminalistyki. Podłogę lokalu zaplamiła krew pięciu zastrzelonych mężczyzn: Mariana K. „Mańka”, Ludwika A. „Lutka” oraz trzech żołnierzy z ich grupy. Wczesnym popołudniem do Gamy wtargnęło trzech egzekutorów w kominiarkach, ubranych na czarno, którzy natychmiast otworzyli ogień do wołomińskich gangsterów. Strzelali z broni maszynowej i myśliwskiej. Jak głosi legenda, krew ofiar mieszała się z sokiem truskawkowym, wypływającym z pierogów, którymi raczyli się watażkowie”.

 „A potem skończyła się jakakolwiek charakterność, a zaczęło niewyobrażalne kurestwo. Zabijano niemal na oślep, bez żadnego zmiłuj. W wojnie Pruszkowa z Ząbkami padło wiele trupów, także tych, których nigdy nie wykopano, ale ginęli tylko ci drudzy. Nie zginął ani jeden gangster z Pruszkowa, podczas gdy ząbkowscy padali jak muchy. Tyle że dla nas najważniejsze było odpalenie Heńka i Wariata. Może nawet Wariata szczególnie, bo był bardziej niebezpieczny. Starzy postanowili skończyć z nim niemal pod jego własnym domem, czyli w Zakręcie”.

 Pojawiają się ciekawe, choć przedstawione,  naturalnie, z punktu widzenia i perspektywy  Jarosława Sokołowskiego,  charakterystyki mafijnych przywódców (Janusza P. „Parasola”, Leszka D. „Wańki”, Henryka N. „Dziada”, Mirosława D. „Malizny”,  Ludwika A. „Lutka”, Andrzeja Z. „Słowika” i innych), mechanizmy sprawowania przez nich bezwzględnej władzy  oraz metody (najczęściej bardzo okrutne) dzięki którym  tak długo udało im się utrzymać na przestępczym szczycie.

„Do miejskiej legendy Pruszkowa weszło wiele miejsc, w których mafiosi oprawiali niesolidnych dłużników bądź żołnierzy konkurencyjnych grup przestępczych. Złą sławą cieszyło się zwłaszcza jedno z nich; to podwarszawski Suchy Las, do którego zawożono klientów, by katować ich ze szczególnym upodobaniem. Wystarczała sama nazwa, by ofiary wpadały w panikę. I słusznie, bo wśród drzew było już tylko cierpienie…”

Po raz pierwszy też wypowiedzi skruszonego gangstera uzupełnione są o wiedze i doświadczenia samego Artura Górskiego, który przybliża nam wydarzenia i fakty, które poznał w wyniku przeprowadzanych przez niego ( i innych ) dziennikarskich śledztw, które  dotykały  tej tematyki.

 Książka Artura Górskiego ”Masa. O porachunkach polskiej mafii”, to niewątpliwie bardzo interesująca  a przy tym świetnie się czytająca (duża w tym zasługa niewątpliwych gawędziarskich zdolności świadka koronnego) publikacja dla wszystkich, którzy interesują się historią najnowszą  Rzeczypospolitej, zwłaszcza w tym niezbyt chlubnym jej aspekcie.

Musimy pamiętać jednak iż jest to jedynie mały wycinek tego, co Jarosław Sokołowski ujawnił, bo nie miejmy złudzeń co do tego  iż jego wiedza dotycząca wydarzeń i zjawisk  tego okresu jest o wiele  bardziej rozbudowana. Mam nadzieje iż kiedyś zdecyduje się ujawnić również   nici powiązań,  które z całą pewnością łączyły naszych przestępców ze światem wielkiej polityki i służb specjalnych. Polecam.