Archive for grudzień, 2016

Artur Górski ”Masa. O żołnierzach polskiej mafii”,

Przed nami kolejna i chyba jedna z ciekawszych odsłon wynurzeń Jarosława Sokołowskiego ps. „Masa” (najsłynniejszego, polskiego świadka koronnego a niegdyś prominentnego członka tzw. grupy  pruszkowskiej) dotykająca w sposób bezpośredni samej istoty i sedna polskiej przestępczości zorganizowanej,  lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Po raz kolejny, ten były gangster  odkrywa przed Arturem Górskim brutalny, bezwzględny, świat wielkich mafijnych interesów, krwawej walki o władze i wpływy, porachunków, zabójstw na zlecenie, zamachów bombowych, porwań, wymuszeń rozbójniczych, napadów, kradzieży, oszustw, zastraszeń  i wielu innych działań w których grupa ta dopuszczała się w Polsce i poza jej granicami.

 Tym razem przedmiotem jego opowieści staną się zwykli (choć jak przekonamy się z lektury, czasami nie tacy zupełnie zwykli) szeregowi członkowie grup przestępczych: ochroniarze, kierowcy, złodzieje samochodów, ludzie  odpowiedzialni za rozwiązania siłowe czy też ci zajmujący się finansową stroną tej działalności.

Oprócz samego „Masy” Andrzej Górski  dopuścił do głosu oraz  oparł się na relacjach i wspomnieniach  członków innych grup przestępczych, niekoniecznie związanych z grupą pruszkowską, którzy opisali jak z ich perspektywy  wyglądał świat  ówczesnej  mafii. Nie zabraknie więc ponurych,  brutalnych i pełnych okrucieństwa wydarzeń z ich przestępczych karier (których byli uczestnikami albo  świadkami), obrazu życia za murami polskich zakładów karnych czy pikantnych szczegółów (często ubranych w barwne anegdoty) z pijackich ekscesów (krajowych i zagranicznych) czy erotycznych podbojów. Dzięki  lekturze mamy unikalną możliwości przyjrzeć się (niejako od środka) całemu wachlarzowi przestępczych dokonań, które ludzi takich jak „Masa” wywindowały na mafijne szczyty: kradzieże, oszustwa, handel walutą i dziełami sztuki,  wymuszenia, ochrona lokali i dyskotek, gry hazardowe, pranie pieniący, napady na tiry, ściąganie długów, przemyt alkoholi i papierosów, handel samochodami, narkotykami, bronią i wiele innych… I tak jak poprzednio główny akcent położony  został  na ukazanie   przerażającego i  trudnego do wyobrażenia, przeciętnemu obywatelowi, obrazu naszej rodzimej przestępczości minionego okresu oraz zupełnej bezsilności  a niekiedy i skorumpowania wymiaru sprawiedliwości oraz policji

Szczególnie ciekawym wątkiem (przynajmniej dla mnie),  który od czasu do czasu przewija się w lekturze jest ten odnoszący się do działań  na styku polityki, wielkiego biznesu oraz służb specjalnych. Dotychczas,  zarówno Jrosław Sokołowski jak i inni rozmówcy Artura Górskiego skrzętnie unikali tego tematu a jeśli już przy okazji jakiegoś wydarzenia ocierali się o tą problematykę,  robili to w sposób bardzo iluzoryczny i  zawoalowany. Mam nadzieje iż w kolejnych częściach cyklu (które jak sądzę się pojawią) sprawy te zostaną potraktowane w sposób zupełnie odrębny i bardziej szczegółowy. Wydaje mi się iż wielu odbiorców na to czeka.

Zagłębiając się w treść publikacji  musimy mieć w sobie pewną ( i to dość dużą) dozę sceptycyzmu oraz  pamiętać  iż to co przedstawia nam Jarosław Sokołowski jest jedynie małym fragmentem wiedzy, którą niewątpliwie posiada a z którą (jak na razie) nie zawsze chce się, lub może, podzielić.

Książka Artura Górskiego ”Masa. O żołnierzach polskiej mafii”, to niewątpliwie bardzo interesująca  a przy tym świetnie się czytająca (duża w tym zasługa niewątpliwych gawędziarskich zdolności świadka koronnego) publikacja dla wszystkich, którzy interesują się historią najnowszą  Rzeczypospolitej, zwłaszcza w tym niezbyt chlubnym jej aspekcie.


ZAPOWIEDŹ!!!

Maja Lidia Kossakowska jest jedną z najbardziej poczytnych pisarek w Polsce.

Jej książki od zawsze cieszą się ogromną popularnością.

Pisarka wychowana na klasyce i literaturze amerykańskiej: Faulknerze, Steinbecku, Hemingwayu, Chandlerze, Cortazarze i Llosie – z Fabryką Słów wydała piętnaście książek.

Jej najbardziej znany cykl Zastępy Anielskie – po ponad sześciu latach doczekał się kontynuacji,

Bramy Światłości to jedna z najbardziej oczekiwanych książek w rodzimej fantastyce.

Maja Lidia Kossakowska od dzieciństwa marzyła, że kiedyś zostanie reżyserem. Równie silnie pragnęła zostać lalkarzem, rzeźbiarzem i archeologiem. Zwiedzanie uroczych, starych miasteczek (z częstymi postojami w małych, tradycyjnych knajpkach), patrzenie na morze, spacery plażą, malowanie obrazów, szycie lalek i grzebanie w starociach, to jej ulubiony sposób spędzania wolnego czasu do dziś.

Wrażliwość pisarki ukształtowała się podczas nauki w liceum plastycznym, w trakcie studiów archeologicznych i nade wszystko dzięki lekturom. Bo dom Kossakowskich był zawsze pełen książek i bez czytania nikt z rodu nie mogłaby się obejść.

Archeologia nauczyła ją odkrywać i odtwarzać światy, rozbudowała wyobraźnię, nauczyła myślenia fabularnego, które umiejętnie wykorzystała realizując dokumentalne programy telewizyjne i podejmując pierwsze próby literackie.

Kossakowska nie zapomni dnia, w którym po raz pierwszy ujrzała swój tekst w druku. Tego się nie da z niczym porównać. To uzależnia i determinuje plany. Dzisiaj w jej życiu dominuje literatura, która z pasji przerodziła się w sposób na życie i pracę.

A w styczniu 2017 roku minie dokładnie 20 lat od jej „drukowanego” debiutu!

Autorka lubi w swoich powieściach eksperymentować ze stylem i gatunkami. Zawsze jednak przywiązuje uwagę do szczegółów – starannie rozpisuje poszczególne rozdziały i sceny, jest do bólu dokładna i konsekwentna w swoich postanowieniach.

Pisarka chętnie ucieka od miasta i pracy. Ma nieduży letni domek, w którym czuje się naprawdę u siebie i na właściwym miejscu.

 O książce:

Pan odszedł i serce świata przestało bić. Królestwo, oparte na solidnej podstawie niebiańskiej hierarchii, musi trwać.

Daimon, jeszcze niedawno wyrzutek i szaleniec, pragnący zniszczyć świat, znów stał się szanowanym, choć niezbyt lubianym Świetlistym, Abaddonem Niszczycielem, w służbie Królestwu. Odwieczna, ulubiona banda uskrzydlonych drani, zabójców i intrygantów na nowo przygarnęła go do swoich wielkich, gorących serc. Alleluja!

Świetlista z dobrego rodu, imieniem Sereda – podróżnik, kartograf, odkrywca – która właśnie wróciła z kolejnej wyprawy, przyniosła Razjelowi, Panu Tajemnic dobrą nowinę. Znane jest miejsce bytności Pana.

Królestwo organizuje ekspedycję badawczą w dzikie i nieznane Strefy Poza Czasem, by rzucić się w wir najbardziej szalonych niebezpieczeństw czyhających gdzieś na najparszywszym zadupiu wszechświata i odnaleźć emanację Światłości.

Dowódcą wyprawy zostaje Tańczący Na Zgliszczach ze śmiercionośną Gwiazdą Zagłady.

Uważajcie na marzenia, skrzydlaci. Czasem spełniają się, jak klątwa.

 

Paweł Majka „Człowiek obiecany”

Na nasz księgarski rynek trafiła ostatnio  długo oczekiwana przez fanów, druga odsłona powieść Pawła Majki (wpisująca się  nadal, naturalnie, w stylistykę  cyklu Uniwersum Metro 2033)  zatytułowana „Człowiek obiecany”. Lektura jest bezpośrednią kontynuację wątków zawiązanych w części pierwszej ( „Dzielnica obiecana”)  i wyraźnym potwierdzeniem tego iż polski pisarz nadal doskonale odnajduje się w apokaliptycznej tematyce, skupiającej się wokół ocalałych z nuklearnej zagłady i walczących o przeżycie mieszkańców, dumnego i wspaniałego  niegdyś Krakowa. Autor trzyma się, oczywiście,  pewnych określonych i wytyczonych przez  Dmitryja Glukhovsky’ego ram, dotyczących futurystycznej wizji świata jaki powstał po tej globalnej tragedii, określonego klimatu, scenerii  i wynikających z tego stanu rzeczy ludzkich zachowań i postaw. Stać go jednak na to (i bardzo mnie to cieszy) by wybiec trochę do przodu, dodać nowe pomysły i tchnąć powiew świeżości w trochę  już „zczytane”  schematy.
Powrócą niektórzy znani nam już wcześniej bohaterowie, którym, tym razem, towarzyszyć będziemy  w szaleńczym pościgu (podczas którego okaże się iż  niemal każdemu przyświecać  będzie własny interes i cel) za młodziutką Ewą, która nosi w swoim łonie dziecko Mrocznego Króla  (tytułowy „Człowiek obiecany”) oraz  tajemnice jednomyślności, którą wszyscy chcieliby posiąść. Pojawi się również nowy gracz (i jest tom, moim zdaniem, strzał w dziesiątkę) w postaci zorganizowanych na wzór wojskowy mieszkańców tzw. Twierdzy, skupionych wokół starego klasztoru w Tyńcu,  co znacznie zdynamizuję samą akcje, wzbogaci  fabułę, elementy świata przedstawionego oraz zmieni nasze spojrzenie na znany nam dotychczas świat. Pojawi się szereg nowych elementów, zupełnie zaskakujących zjawisk (owocna koegzystencja, by nie powiedzieć braterstwo, mutantów i ludzi, żyjących na pograniczu) co wprowadzi sporo zamieszania  ale przy tym bardzo korzystnie wpłynie na odbiór lektury.

Druga cześć projektu zdecydowanie  podobała mi się bardziej. Jest bogatsza i bardziej rozbudowana, wydarzenia w większości rozgrywają się na powierzchni, co daje prawdziwe pole do popisu dla wyobraźni twórcy a liczne, ciekawe  wątki (nawet te nowe) w sposób umiejętny i przemyślany zazębiają się z tymi znanymi już czytelnikowi.

„Człowiek obiecany” Pawła Majki jest lekturą, która zapewni nam ( i nie mam na myśli tylko zagorzałych  sympatyków  METRA 2033) dobrych kilka wieczorów, niebanalnej i wciągającej rozrywki. Intrygujący zamysł oraz  porywająca akcja powoduje iż książkę  znakomicie się czyta a napięcie i ciekawość tego co wydarzy się dalej towarzyszy nam od pierwszej do ostatniej strony. Kończy się w momencie, który sugeruje iż  Paweł  Majka, bynajmniej  nie powiedział jeszcze ostatniego słowa… Duży plus za świetną okładkę. Polecam.

Bernard Cornwell „Azincourt”

„Azincourt to jedno z najżywiej oddziałujących  na naszą wyobraźnie epickich wydarzeń w dziejach Anglii.[…] Jest to triumf słabego nad silnym, zwycięstwo prostego żołnierza nad dosiadającym konia rycerzem i stanowczości nad pychą”.

 Z twórczością  Bernarda Cornwella  miałem okazje oraz przyjemność spotkać  się już kilkakrotnie, zarówno podczas czytania jego wersji mitu arturiańskiego („Zimowy monarcha”, „Nieprzyjaciel Boga”, „Excalibur” ) jak i  i znakomitego cyklu „Wojny wikingów”.

Jest on bez wątpienia pisarzem, który jak mało który potrafi połączyć literacką fikcję z prawdziwymi, historycznymi wydarzeniami oraz przekuć klimat i specyfikę epoki w taki sposób, by stała  się ona zrozumiała  dla współczesnego czytelnika. Robi to na tyle obrazowo i barwnie  iż wykreowana przez niego opowieść wciąga nas niczym wir   w głęboki nurt opisywanych wydarzeń.

Tym razem w kręgu jego historyczno-literackich  zainteresowań  znalazła się jedna z najgłośniejszych i  najkrwawszych  bitew średniowiecznej Europy, szczególnie wojny stuletniej, czyli starcie pod Azincourt. Bitwa stoczona 25 października 1415 (w okolicy miasta i zamku Azincourt) w północnej   Francji  w której nieliczna, licząca około 6 000 armia angielska, dowodzona przez króla  Henryka V starła się  z niemal 30 000 korpusem francuskim Karola VI (i prawdziwym  kwiatem ówczesnego rycerstwa) odnosząc  bezapelacyjne, wspaniałe zwycięstwo (szczególną rolą odegrali tu łucznicy), które wobec tak rażącej dysproporcji sił  zadziwiło i zdumiało cały ówczesny świat.

Punktem wyjścia,  który w konsekwencji doprowadzi nas do tego dramatycznego wydarzenia (niezwykle sugestywnie  i z dużą dbałością o szczegóły przedstawia nam autor sam obraz bitwy)  stanie się historia Nicka Hooka,  młodego angielskiego łucznika, który w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności (oraz za sprawą  swojej niespokojnej natury) stał się, najpierw najemnikiem w barwach Burgundii a później żołnierzem w służbie Henryka V, szykującego się właśnie do inwazji na Francję.

To właśnie za jego pośrednictwem będziemy mieli okazje zagłębić się w annały dawno minionej epoki i to   jego poglądy (ciekawe spojrzenie człowieka z nizin na ustrój społeczny owych czasów) a zwłaszcza emocje, udzielać się nam będą przez cały czas trwania  lektury.

Bernard Cornwell po raz kolejny udowadnia iż jest prawdziwym mistrzem powieści przygodowo – historycznej, mocno osadzonej w realiach opisywanego okresu i  prezentowana tu  lektura jest tego najlepszym przykładem.  Wszystko tchnie realizmem i dbałością o każdy aspekt wydarzeń, widać doskonałe przegotowanie merytoryczne pisarza i znajomość realiów, zwłaszcza w odniesieniu do militariów i ówczesnej sztuki wojennej. Wśród wojennej pożogi,  napisanych z rozmachem scen batalistycznych,  bitewnych odgłosów i ludzkich dramatów autor kreuje historię człowieka i jego czasów. Duża  w tym zasługa niezwykle dynamicznej akcji, ciekawie przedstawionych bohaterów, których mimo oczywistych mankamentów  nie sposób nie lubić  oraz  bogactwa świata przedstawionego.  Wszystko to daje  poczucie dużej wiarygodności, co w oczywisty sposób przekłada się na treść i  taki a nie inny odbiór tej lektury.Książką Bernarda Cornwella „Azincourt”  to historii  świata, który bezpowrotnie przeminął ale wciąż, mimo upływu wieków,  fascynuje, zachwyca i pobudza wyobraźnie kolejnych pokoleń.Polecam.

„Neger, Neger…” Hans-Jugren Massaquoi

„Opowieść o dorastaniu czarnoskórego chłopca w nazistowskich Niemczech”

Wielokrotnie przekonujemy się iż nikt nie pisze tak nieprawdopodobnych  czy zupełnie nieprzewidywalnych scenariuszy  jak samo życie. Kolejnym, aż nadto wymownym i wyrazistym przykładem jest niesamowita historia Hansa-Jugrena Massaquoi, murzyńskiego chłopca (syna pochodzącego z Liberii studenta prawa i niemieckiej pielęgniarki) dorastającego w sercu hitlerowskich Niemiec.

Niemiec doby Holocaustu, krematoryjnych pieców, ustaw norymberskich, Gestapo,  „Kryształowej nocy” itd.  w których każdy, nawet najmniejszy element życia społecznego (o politycznym nie wspominając)  podporządkowany jest obłąkańczej, narodowosocjalistycznej doktrynie. Niemiec w których wszelkie przejawy odstępstwa (prawdziwego czy wyimaginowanego)  od  nazistowskich wytycznych i norm każe się z bezwzględną konsekwencją i surowością. Aż trudno sobie wyobrazić przez co przejść musiało  w tych ponurych i odczłowieczonych czasach  dziecko  (oraz cała jego rodzina), którego  kolor skóry  tak bardzo kłócił się przyjętymi kryteriami rasowymi.

Dzięki publikacji Ośrodka Karta  możemy poznać jego niezwykłą historię.

Nie chcę, naturalnie, zdradzać szczegółów  by nie psuć czytelnikowi przyjemności obcowania z lekturą, ale przedstawiona tu opowieść jest dla mnie poruszająca  z dwóch zasadniczych powodów. To bardzo wnikliwy i niezbyt często spotykany (przynajmniej w naszym kraju)  obraz niemieckiego totalitaryzmu widziany z perspektywy dziecka, które jeszcze nie bardzo rozumie realia otaczającego go świata  i prawidła, nowej  wewnętrznej polityki swojego państwa.  Z drugiej strony jest to spojrzenie chłopca, który ze względu na karnację  nie mieści się  w aryjskim modelem  społeczeństwa  i wymaganiach dotyczących „rasy panów”.  Który czuje się  Niemcem (tu się urodził, wychowywał, z mlekiem matki wysysając kulturę i tradycję) i jak  tysiące jego rówieśników chce być integralną częścią tego państwa i narodu. Poddaje się  kształtowanej przez goebbelsowska  propagandę, szkolnej indoktrynacji (wierzy w głoszone wszem i wobec hitlerowski hasła i interpretacje rzeczywistości, udziela mu się dziecięca fascynacja hitlerowskimi dygnitarzami) nie rozumiejąc iż jej ostrze skierowane  jest w ludzi takich jak on.

Próbuje zapisać się nawet do Hitlerjugend, choć, jak możemy się domyślić, bezskutecznie…

– Heil Hitler! Czym mogę służyć? – spytał [matkę] zza biurka przystojny dwudziestolatek […].
– Czy tu składa się podania o przyjęcie [do Hitlerjugend]?
Młody człowiek spojrzał na nią z niedowierzaniem.
– O przyjęcie kogo? Jego? – świdrował mnie wzrokiem, jakby wypatrzył jakiegoś paskudnego robala.
– Tak, mojego syna – odpowiedziała bez zmrużenia oka.
Mężczyzna aż się cofnął.
– Proszę natychmiast wyjść! Jeśli jeszcze to do pani nie dotarło, zmuszony jestem przypomnieć, że dla pani syna nie ma miejsca ani w naszej organizacji, ani w Niemczech, które budujemy. Heil Hitler! […]
Kiedy znaleźliśmy się w domu, matka tylko mnie przytuliła i się rozpłakała.
– Tak mi przykro, tak bardzo mi przykro – powtarzała raz po raz. […]
– Mutti, proszę cię, nie płacz – błagałem, ale i mnie łzy spływały po policzkach.
Rzadki widok, bo zwykle prześcigaliśmy się w zachowywaniu swoich smutków dla siebie. W końcu byliśmy Niemcami.

 Prezentowana tu lektura uderzyła mnie (oprócz samego życiorysu  HansaMassaquoi, naturalnie)  szokującym i poruszającym w swojej wymowie obrazem  niemieckiego społeczeństwa tego okresu, w którego codzienność w brutalny i bezkompromisowy sposób wkracza chora  ideologia, wypaczająca ludzkie umysły, koślawiąc charaktery i wywołując  zachowania o które niektórych osób nigdy byśmy nie podejrzewali i  jest to chyba jej największa wartość.

Mimo iż w książce przewija się wiele rożnych wątków (zarówno dotyczących  czasów przedwojennych, szczególnie w odniesieniu do ojca chłopca i jego afrykańskiej rodziny oraz losów naszego bohatera już  po zakończeniu wojny, spędzonych w  Liberii i Stanach Zjednoczonych) okres jego dzieciństwa spędzonego  w Hamburgu jest, dla mnie osobiście, zdecydowanie najciekawszy i najwięcej wnoszący do naszej wiedzy o tym tragicznym okresie  historii.

„Neger, Neger…” Hansa-Jugrena Massaquoi  to bez wątpienia kolejna  unikalna lektura (duży ukłon w stronę Wydawcy) i kolejne ważne świadectwo  swoich czasów. Gorąco polecam.

Jolanta Niklewska „Dmowski. Droga do Polski”

„Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka. Bo im szersza strona mego ducha żyje życiem zbiorowym narodu, tym jest mi ono droższe, tym większą ma ono dla mnie cenę i tym silniejszą czuję potrzebę dbania o jego całość i rozwój”.

Postać Romana Dmowskiego twórcy Narodowej Demokracji, jednego z największych polityków i mężów stanu swoich czasów, wciąż, mimo upływu lat, budzi wiele kontrowersji i  zupełnie skrajnych emocji.  Od uwielbienia i szerokiego  poparcia ze strony prawicy (zarówno pisowskiej, post-pisowskiej  czy też tej  bardziej radykalnej spod znaku Obozu Narodowo Radykalnego czy  Narodowego Odrodzenia Polski)  po całkowitą negacje i jawną wrogość ze strony lewicy i środowisk  liberalnych. Patrząc na tą kwestię w szerszym kontekście, stwierdzić można  iż, paradoksalnie, działacz ten nigdy nie miał tzw.”dobrej prasy”, najpierw sekowany przez sanacje i obóz piłsudczykowski a po wojnie opluwany, marginalizowany i  pomijany przez komunistyczny system i jego władze. Dopiero w dobie demokracji  i na gruncie pełnej niepodległości i niezawisłość naszego kraju możemy właściwie poznać i ocenić  życie oraz działalność (na wielu rożnych polach)  tego wielkiego Polaka.

Ważnym głosem w debacie o osobie i zasługach, jakie niewątpliwie stały się jego udziałem, jest bardzo dobra pod względem merytorycznym   i świetnie napisana książka Jolanty Niklewskiej, zatytułowana  „Dmowski. Droga do Polski”. Nie jest to jednak typowa biografia, w ścisłym znaczeniu tego słowa, choć naturalnie trudno uciec od ważnych  faktów i wydarzeń z jego życiorysu, aby właściwie  odnieść się i  zrozumieć poglądy, motywy, którymi się kierował czy sposób pojmowania polityki oraz zjawisk zachodzących na  ówczesnej światowej i  geopolitycznej scenie.

W przeważającej jednak mierze autorka skupia się na jednym z najważniejszych (a może najważniejszym)  fragmentów działalności  Romana Dmowskiego  w którym na arenie międzynarodowej, wśród splotu rozmaitych i często sprzecznych interesów narodowych i prywatnych,  ważyły się losy i kształt granic niepodległej Rzeczypospolitej. Okresie  w którym nasz bohater stojąc czele Komitetu Narodowego Polskiego, wszelkimi dostępnymi środkami (oficjalnymi i nieoficjalnymi) toczył zażarte, polityczne boje o miejsce na mapie Europy i Świata, odrodzonej po stu dwudziestu trzech latach niewoli, niepodległej Polski .

 Lektura składa się z dwóch wyraźnie zarysowanych, poprzedzonych wstępem,  części z których pierwsza ukazuje Romana Dmowskiego jako znakomitego teoretyka i ideologa  ruchu narodowego,  którego tezy zawarte  w „Myśli nowoczesnego Polaka” oraz innych   tekstach wywrą istotny a czasami i decydujący  wpływ na kształtowanie się  polskich patriotycznych postaw, stając się przez  dziesięciolecia ideologiczną wykładnią  dla całych pokoleń zwolenników prawicy.

 Druga z kolei – prezentuje  nam twardo stąpającego po ziemi pragmatyka i realistę, który jednak jeśli wymaga tego interes naszej ojczyzny  potrafi wznieść się ponad osobisty czy partyjny interes. Szczególnie uwidocznione  jest to w  żmudnych, skomplikowanych  i trudnych negocjacjach, zarówno z przedstawicielami  zwycięskich mocarstw (w których gestii leżało załatwienie sprawy polskiej) a którzy nie zawsze byli nam przychylni (a bywało że jawnie niechętni czy też  wrodzy) jak i w stosunku do opozycji ze strony własnych rodaków oraz nowo powstałych polskich władz z Józefem Piłsudskimi  i jego obozem  na czele.

Dziwnym zrządzeniem losu kraj nasz w tym samym czasie obdarzony został dwoma tak wybitnymi jednostkami (Dmowski,Piłsudski),  których polityczno – społeczne koncepcje oraz wizje dotyczące przyszłości Rzeczypospolitej oraz metody w jaki chcieli cele te osiągnąć, okazały się nie do pogodzenia,  na zawsze stawiając  ich po dwóch stronach barykady. Owe różnice poglądów, osobowości i charakterów,  a tym samym wynikające z tego stanu rzeczy konsekwencje są, moim zdaniem, jednymi  z najciekawszych i najbardziej pouczających wątków, które odnajdziemy w lekturze.

 Niezwykle istotnym i bardzo ważnym z  historycznego punktu widzenia elementem jest ukazania całej złożoności sytuacji w jakiej znalazła się kierowana przez Dmowskiego  polska delegacja ( Pani Jolanta Niklewska czyni to w sposób bardzo zrozumiały i przejrzysty) jako uznana, nie bez problemów i zgrzytów, oczywiście, reprezentacja naszej narodowej  spawy i  ogromu, rozmaitej problematyki  z którą musiała się zmierzyć (wobec  nacisków  i sprzeciwów, grup interesów, kół czy  koterii politycznych, ignorancji,  nieznajomości podstawowych zagadnień naszej historii i tradycji, osobistych animozji, personalnych czy ambicjonalnych sporów, zakulisowych układów i narodowych dążeń różnych nacji).  Nie pomagał, rzecz jasna, jawny antysemityzm Romana Dmowskiego oraz głośno manifestowana niechęć do innych niż  polskie  żywiołów. Duży plus, przy tej okazji,  dla autorki za rzetelność i  duży obiektywizm oraz  nie uciekanie od  tematów trudnych czy  kontrowersyjnych,  dzięki czemu otrzymujemy znacznie pełniejszy i wyraźniejszy  obraz wydarzeń.

Książka  Jolanty Niklewskiej  „Dmowski. Droga do Polski” mimo swojej popularnonaukowej formy (a może właśnie dzięki niej) jest zdecydowanie jedną z ciekawszych   publikacji, dotykających tej tematyki, jakie ostatnimi czasy pojawiły się na księgarskich półkach. Warto za jej pośrednictwem na nowo odkryć  postać jednego z największych polityków XX wieku  oraz   dowiedzieć się więcej o  głoszonych  przez niego ideach. Zwłaszcza dziś w  dobie coraz bardziej radykalizujących się w Europie i Polsce prawicowych nurtów (szczególnie młodzieżowych), które bezpośrednio czy pośrednio się do niego odwołują. Poznać dzieje człowieka, którego mimo wielu czynionych prób, nie udało się wymazać  z naszej historii i narodowej świadomości.  Polecam.