Archive for grudzień, 2018

Jake Adelstein „Człowiek yakuzy”.

Po raz kolejny mamy w swoich rękach, świetnie napisany i porywający w swej treści reportaż, sygnowany przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, które powoli, jeśli chodzi o ten rodzaj literatury, staje się klasą samą w sobie -chylę czoła.

 Tym razem będzie to oparty na wnikliwym dziennikarskim śledztwie materiał Jake’a Adelstein’a „Człowiek yakuzy. Sekrety japońskiego półświatka” opisujący (i rzucający wiele nowego światła) na tą największą, najbardziej bezwzględną i najlepiej   zakorzenioną w japońskiej kulturze i tradycji strukturę przestępczą.

Słowem-kluczem jest, oczywiście, owa historyczna (jak   również polityczna i społeczna) współzależność, gdyż autor,   prawdziwy znawca tej tematyki,   skupia się głownie na jej regionalnym charakterze, nie rozwijając wątków licznej obecności tej potężnej organizacji, daleko poza granicami macierzystych wysp.

Jak przestało na dobry, porządnie napisany   reportaż ukazane w nim wartości historyczno-poznawcze dotyczące Yakuzy   ( jej historii, struktury, hierarchii, głównych kierunków działań, lokalnych uwarunkowań, zbioru obowiązujących zasad, mechanizmów, rozmaitych układów i zależności, biogramów niektórych przywódców itd.) mieszają się z konkretnymi obserwacjami, przemyśleniami, odczuciami, podglądami i osądami autora publikacji. Jego książka w przeważającej części oparta jest na   burzliwej biografii Makoto Saigo, byłego, prominentnego członka yakuzy, teraz pracującego dla naszego dziennikarza w charakterze kierowcy i ochroniarza. To właśnie z jego perspektywy   poznajemy historie tej organizacji, liczne blaski i cienie bycia jej członkiem oraz wydarzenia w których uczestniczył lub był ich świadkiem. A jest to wiedza ogromna i przerażająca.  

Nie zabraknie w jego opowieści, naturalnie, wątków najbardziej kojarzących się z naszym wizerunkiem japońskiego gangstera,   czyli ogromnych, wielobarwnych   tatuaży czy samookaleczeń (w postaci odcinanych sobie palców) wraz z odpowiednim tłumaczeniem tego rodzaju praktyk i ich znaczenia.

Zawsze w takim kontekście z korzyścią dla wszystkich jest posłuchać ludzi, których wiedza  nie opiera i nie ogranicza się tylko do suchych, konkretnie sprecyzowanych  i ogólnie dostępnych wiadomości czy faktów, lecz na własnym doświadczeniu, osobistych kontaktach, znajomości  przedmiotu (w różnej formie) i obserwacjach, które pozwalają dotrzeć i wniknąć głębiej w rozpatrywaną tematykę, zrozumieć nastawienie i mentalność rozmówców, określony kontekst wypowiedzi, często myślowe skróty i  odniesienia.

Daje to unikalną możliwość lepszego zrozumienia czasu i miejsca, kształtujących je okoliczność, zewnętrznych i wewnętrznych, tu, oczywiście, w tych szczególnym przestępczym odniesieniu.

 Niewątpliwą zaleta książki Jake’a Adelstein’a jest rzetelność przekazu, obiektywizm, analityczne podejście,  brak pogoni za tanią, medialną sensacją, niesłychanie wnikliwy zmysł obserwacji oraz podparte doświadczeniem oraz  wiedzą  podejściem do tematu. To również  prawdziwa (wymagająca dużego  zaangażowania)  umiejętność docierania do naprawdę ciekawych źródeł informacji, wyciągania  właściwych wniosków, zestawiania ich ze sobą,  zarówno w kontekście współczesnym jak i historycznym.  To właśnie ów duży nacisk na  historyczny akcent jest elementem,  który towarzyszy nam przez całą lekturę, stając się interesującym spoiwem, mającym bardzo realny wpływ na współczesne wydarzenia i  kształtujące  się  poglądy.

 Szczególnie uwidocznione jest to w aspekcie dotyczącym umiejscowienia yakuzy w strukturach społecznych Japonii oraz skomplikowanych relacji z światem wielkiej i małej polityki, biznesu oraz policji. Towarzysząc autorowi w jego dziennikarskiej wędrówce,  trudno oprzeć się jednak wrażeniu  iż owa przestępca organizacja jest nieodłącznym elementem lokalnego krajobrazy, zrośniętym z nim na podobieństwo sycylijskiej Cosa Nostry.

Książka „Człowiek yakuzy. Sekrety japońskiego półświatka” zawiera ogromną ilość  naprawdę mało znanych wydarzeń, zjawiska i faktów, których   na próżno by szukać w popularnonaukowych opracowaniach różnej maści.

Reasumując. To bez wątpienia jedna z najlepszych reporterskich publikacji z jaką miałem okazje zapoznać się w ostatnim czasie. Gorąco polecam.

 

 

 

 

 

 

 

 

Jan Tetter „Mity narodów Europy”.

W porównaniu z mitologię grecką czy rzymską,  które są  nam doskonale znane i z którymi obcujemy od lat najmłodszych, ucząc się ich w szkole czy odnajdując je w licznych, ostatnimi czasy, produkcjach telewizyjnych czy kinowych (a ich wkład oraz wielowiekowa obecność jest wyraźnie zarysowana w literaturze, sztuce, kulturze i szeroko pojmowanej pop-kulturze) sfera duchowości i wierzeń innych europejskich ludów: germańskich, celtyckich czy słowiańskich, znacznie bliższych nam przecież geograficznie i historycznie, nadal jest nam stosunkowo mało znana.

 Dzieje się tak z wielką i niepowetowaną stratą dla nas wszystkich, gdyż nieprzebrane bogactwo, różnorodność i wielobarwność tego mitycznego świata, pełnego bogów, herosów, olbrzymów, karłów, wiedźm oraz  wszelkiej maści potworów i bestii, stanowi nieprzebrane źródło inspiracji,  stwarzającej możliwości odbycia niesłychanie fascynującej podróży w czasy naszych praprzodków.

 Warto w tym kontekście pochylić się nad najnowszą publikacją Pana Jana Tettera zatytułowaną „Mity narodów Europy”, która stanowi istną kopalnie wiedzy, dotyczącą tej szczególnej tematyki. Jej istotą jest jak najpełniejsze i najbardziej wszechstronne ukazanie całego ogromnego bogactwa, piękną i  mądrości  mitologicznego świata w jego duchowymi, metafizycznym lecz i jak najbardziej realnym wymiarze, wywierającym określony wpływ na kształtowanie się świadomości i postaw na przestrzeni dziejów.

 Książka ma formę leksykonu a na jej blisko czterystu stronach odnajdziemy ułożone w porządku alfabetycznym postacie bogów, stworów, zjawisk czy obiektów kultu, opatrzone krótkimi, odpowiednio skondensowanym opisami. Pojawią się tu znane nam z rożnych źródeł (literackich czy multimedialnych) hasła i postacie taki jak.   Zeus, Odyn, Perun, Posejdon, Hercules, Atena, Thor, czy   osławiony Loki oraz bardzo wiele takich, które rozpłynęły się już w czasoprzestrzeni odchodząc w niebyt wraz z rzeszami swoich dawnych wyznawców: Swaróg, Wales, Chors, Hajmdal czy Hel.

 Z naszej nadwiślańskiej perspektywy najciekawsze, oczywiście, będę elementy bardzo różnorodnej mitologii słowiańskiej i bałtyckiej (Makosz, Jarowid, Dadżbóg, Radogost, Trygłów oraz cała plejada Utopców, Południc, Wapierzy, Strzyg itd…) oraz tej związanych z ludami germańskimi i celtyckimi, często przenikającymi się wzajemnie i oddziałującymi na siebie. Dotyczy to zwłaszcza wierzeń tych ostatnich, których dynamiczny renesans mamy okazje obserwować   ostatnich czasy kojarząc bez większego problemu taki określenia jak: Walhalla, Asgard, Ragnarok, drzewo życia Yggdrasil, straszliwego wilka Fenrira czy oplatającego ziemie węża Jormunganda.

 Książka Jana Tettera doskonale sprawdza się w swojej formie i jako taka jest bardzo przejrzysta, czytelna a przy tym, naturalnie, niesłychanie ciekawa.

Zabrakło mi jednak   choćby krótkiego wprowadzenia bądź też podsumowania w którym autor zawarłby kilka informacji dotyczących wpływu mitologii europejskiej na życie naszych przodków oraz tego jak odbieramy ją współcześnie. Polecam.

Marek. A. Koprowski „Legiony. Droga do legendy”.

„Ludzie i fakty na krętym szlaku wiodącym ku niepodległej Polsce”.

Nie milkną jeszcze echa obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości (bardzo godnie, zresztą, uczczone w naszym kraju i poza jego granicami) i być może właśnie dlatego tematyka Legionów i samego Marszałka Józefa Piłsudskiego wciąż cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem Polaków, różnych pokoleń.

Ukazało się naprawdę wiele bardzo interesujących   publikacji, przybliżających nam ten przełomowy fragment naszych dziejów a prezentowana tu książka Marka A. Koprowskiego „Legiony. Droga do legendy. Przed wyruszeniem w pole 1906-1914”(jest to pierwszy tom) bez wątpienia do nich właśnie należy.

To moje drugie spotkanie z twórczością tego polskiego autora (wcześniej miałem niekłamaną przyjemność zapoznać się z lekturą   „Kresy na Pomorzu”),   który jak nikt inny, potrafi wczuć się w klimat i charakterystykę opisywanego okresu, co powoduje iż przedstawione tu wydarzenia, fakty i życiorysy postaci wydają nam się bliższe i  niemal namacalne.

To wielopłaszczyznowe i rozpatrywane z różnych perspektyw spojrzenie na burzliwy okres lat 1906-1914 w kontekście zarówno   politycznej jak i zbrojnej walki o odzyskania niepodległości Rzeczypospolitej.

 W sposób szczególny (choć, naturalnie, nie jedyny) dotyczy to samego Józefa Piłsudskiego, w obiegowej opinii mylnie (co zapewne, dla niektórych, będzie sporym zaskoczeniem), określanego jako twórcę Legionów, jego politycznych koncepcji oraz samej epopei Pierwszej Kadrowej.

To znakomicie zobrazowany   historyczny rys tamtych czasów w którego tło wpisane zostały polityczne zamysły, tendencje, aspiracje i wizje, które już w niedalekiej przyszłości (wielkimi krokami zbliżała się I wojna światowa) niejednokrotnie będą decydowały o zamierzeniach i działalności polskich patriotów, rożnej orientacji.

Oczywiście z racji dość jasno sprecyzowanej przez autora tematyki (co możemy wywnioskować z tytułu) najwięcej miejsca poświęca pisarz działalności Polaków w zaborze rosyjskim a zwłaszcza Galicji, skupionych wokół przyszłego Marszałka Polski i jego współpracowników (organizacja Bojowa PPS, PPS- Frakcja Rewolucyjna, Związek Walki Czynnej, Zawiązek Strzelecki, choć naturalnie nie może się obyć bez przybliżenia nam działalności jego politycznych antagonistów w osobie Romana Dmowskego i Narodowej Demokracji (Drużyny Podhalańskie, Drużyny Bartoszowa, Towarzystwo Gimnastyczne Sokół itd.) czy innych mniejszych ugrupowań i obozów.

Marek A. Koprowski obala przy tym wciąż pokutujący mit ukazujący nam Legiony Polskie jako zwartą, jednolitą, kierowaną twardą, ojcowska ręką Piłsudskiego armię,   będącą bezpośrednim przedłużeniem   jego koncepcji i woli. Obraz środowisk dążący do powtórnego przywrócenia Rzeczypospolitej na mapy Europy i Świata,   jak dowiemy się z tego tekstu był zdecydowanie bardziej złożony, skomplikowany, pełen wewnętrznych i zewnętrznych uwarunkowań oraz sprzeczności i osobistych animozji.

To fascynująca, pouczająca, niezwykle  ciekawa i wyraźnie tchnąca  sentymentem podroż ku burzliwemu, trudnemu, pełnemu niepokojów okresowi  walki (toczonej na różnych polach), której stawką było odzyskanie przez Polskę niepodległości, widziana oczami wielu głęboko zaangażowanych w ten proces naszych patriotów. Ich wspomnienia, wypowiedzi, reakcje, listy, fragmenty dzienników czy pamiętników  (chylę czoło przed iście tytaniczną pracą jaką włożył autor w zebrane  tego wszystkiego w jedną spójną całość), przeplatają się z fragmentami artykułów prasowych tego okresu   odezwami do mieszkańców i żołnierzy, wojskowymi raportami, meldunkami i politycznymi manifestami pozwalającymi znacznie lepiej zrozumieć nam dramatyczny czas.

Książka Marka A.Koprowskiego „Legiony. Droga do legendy. Przed wyruszeniem w pole 1906-1914 jest zdecydowanie pozycja wartą polecenia.