Archive for luty, 2019

Bernard Konrad Świerczyński „Przemytnicy życia”.

„Przeżycia, które opisałem, stanowią część moich okupacyjnych doświadczeń. Nie mają na celu utrwalania przygód. Chciałem czytelnikowi zwrócić uwagę na tę, bodajże najprostszą i najbardziej ludzką formę niesienia pomocy, jaką było zaspokojenie własnej, oczywistej, wewnętrznej potrzeby zachowania się tak, jak należy”.

Ośrodek Karta po raz kolejny serwuje nam bardzo ważną, oparta na faktach i relacjach świadków,  historyczną pozycje, która wydatnie wzbogaca naszą wiedzę o różnych aspektach II wojnie światowej i hitlerowskiej okupacji w Polsce. Szczególnie w odniesieniu do całej gamy ludzkich zachowań, ujawniających się w obliczu tragedii narodu,  postawionego w zupełnie ekstremalnych, życiowych sytuacjach. 

„Przemytnicy życia ” to autobiograficzna opowieść o zwykłych i niezwykłych (czy może tak zwykłych że aż niezwykłych), mieszkańcach stolicy, którzy nie bacząc  na grożące im niebezpieczeństwo  pomagali Żydom z warszawskiego getta, najpierw dostarczając żywność, ubrania, medykamenty i inne niezbędne do życia  przedmioty a później  organizowali ucieczki na tzw. aryjska stronę, ratując ich przed koszmarem czekającym ich w KL Auschwitz i śmierci w komorach gazowych.

Książka zawiera wspomnienia młodego warszawiaka, Bernarda Świerczyńskiego i on też jest narratorem  i naszym przewodnikiem po meandrach skomplikowanego, ponurego i brutalnego okupacyjnego świata. W tej opowieści oprócz naszego bohatera (i nie jest to określenie jedynie literackie)  pojawia się cała masa,  niesłychanie barwnych postaci, zarówno Polaków jak i Żydów (szef tragarzy Chaim, przemytnik Sopka Mandżurii, a zwłaszcza przyjaciel, mentor i handlowy wspólnik Stefan), których życiowe drogi w sposób naturalny splatały się na ulicach stolicy, wpływając na ich dotychczasowe i przyszłe życie.

Znajdziemy wśród nich również zwykłych, mieszkańców kamienic, robotników,  handlarzy, przemytników, członków podziemia niepodległościowego i lokalnego, przestępczego półświatka, choć, naturalnie, nie wszyscy zasługują na pozytywną opinie  czy nasz szacunek.

Nie doszukamy się w tej lekturze taniej, filmowej bohaterszczyzny, wielkich patetycznych słów czy chwytliwych, patriotycznych sloganów. To historie ludzi, którzy pomagali swoim żydowskim sąsiadom ze zwykłych, typowo ludzkich odruchów, kreśląc swym postępowaniem  wstrząsająca opowieść o człowieczeństwie, przyjaźni i miłości w obliczu zagłady.

To co najbardziej uderzyło mnie w tej lekturze (oprócz wydarzeń, których nasz bohater był uczestnikiem lub świadkiem)   to naprawę rewelacyjnie oddany, charakterystyczny, przedwojenny a później wojenny, klimat Warszawy. Niesłychanie ciekawy i pełen rozmaitych odcieni obraz dawnej stolicy Polski, której już nie ma, która odeszła w przeszłość  wśród huku bomb i walących się domów, ale jej pewna specyfika, wielkomiejski koloryt oraz język (szczególny uliczny slang, warszawskiej ferajny) wciąż  tli się w umysłach ludzi, którzy żyli w owych czasach. 

Owa historyczna nostalgia widoczna jest w opisach miasta (dodatkowo wzbogaconych licznymi, archiwalnymi zdjęciami), szczególnie słynnego Kercelaka (największego targowiska ówczesnej stolicy), placu Żelaznej Bramy, Hal Mirowskich, dzielnic biedoty, mieszczańskich kamienic,  brukowanych uliczek, niebezpiecznych zaułków czy fragmentów dzielnic przylegających do murów getta. Mimo straszliwych, okupacyjnych warunków, wciąż tętniącego życiem, handlem, przemytem itd.

Autor nie stroni w swojej książce od tematów trudnych, kontrowersyjnych   i nie zawsze przynoszących chlubę naszym rodakom i chwał mu za to.  Oprócz więc ludzi, który narażali zwoje własne życie (i życie swoich najbliższych, bo pamiętajmy ze za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci), znajdziemy tu również przykłady, pozbawionych sumienia, polskich „szmalcowników”,  którzy z chęci zysku nie wahali się szantażować swoje żydowskie ofiary czy nawet wydawać ich w ręce, niemieckiego, Gestapo. 

„Czytałem wiele publikacji, nierzadko wspomnieniowych, przedstawiających Polaków jako zoologicznych antysemitów, którzy swoją „rasistowską ideologię wyssali z mlekiem matki”. Niestety większość publikowanych faktów była prawdziwa. Ale taki obraz stanowi zaledwie jedną stronę okupacyjnej rzeczywistości. Obok ludzkich szumowin były też tysiące tych, którzy z narażeniem własnego życia pomagali, potrafili zachować ludzką godność i którzy za swą patriotyczną postawę ukarani zostali najwyższym, hitlerowskim wymiarem kary.”

Wspomnienia Bernarda Konrada Świerczyńskiego „Przemytnicy życia” to wstrząsające świadectwo dramatycznych losów mieszkańców Warszawy w obliczu hitlerowskiej okupacji   oraz zagłady getta. Poruszająca lekcja historii z której wnioski wyciągnąć powinniśmy wszyscy. Gorąco polecam.

 

 

 

 

Kristina Sabaliauskaite „Silva retrum” II.

„Po cichu, bez bicia w dzwony na trwogę, bez trąb Apokalipsy, bez odświętnych procesji – potwierdzając starą prawdę, że największe nieszczęścia zaczynają się czasem od rzeczy najbłahszych”.

To już druga powieść Pani Kristiny Sabaliauskaite, która po raz kolejny zabiera nas w fascynującą, poruszają, choć miejscami bardzo bolesną  i trudna wyprawę ku  początkom XVIII wieku ( lata 1707-1710), będącą kontynuacją opowieści o szlacheckim rodzie Najworszów. Polsko-litewskiej rodzinie, której burzliwe losy od pokoleń związane są z historią Wilna i ziemi wileńskiej i które, niczym w soczewce, odbijają dramatyczne dzieje tej części Rzeczypospolitej.

Są doskonałym punktem wyjścia, pozwalającym  autorce opisać  szeroka panoramę  ówczesnej epoki, bardzo wyraźnie wychodząc poza dominujący stan szlachecki, kreśląc skomplikowane ówczesne realia, stosunki społeczne, polityczne, religijne, narodowościowe, etniczne, kulturowe, obyczajowe, światopoglądowe oraz te jak najbardziej zwyczajne, międzyludzkie.

W sposób szczególny dotyka to samego miasta Wilna (które urasta, niemal, do roli jednego z bohaterów powieści) będącego istną, wielokulturową, mozaiką rozmaitych nacji i którego, niesłychanie interesujący i pobudzający wyobraźnie, obraz autorka oddaje z wielkim pietyzmem, znawstwem (widać gruntowną, merytoryczną, wiedzę), barwnym kolorytem oraz wyraźnie wyczuwalnym w tekście podziwem i nostalgią.

Owe niesłychanie sugestywne i plastyczne opisy wydarzeń i miejsc skrzą się paletami barw oraz niemal wyczuwalnych zapachów, smaków i dźwięków. Charakterystyczny miejski klimat oddany jest w sposób nie pozostawiający wątpliwości co do ogromnego literackiego talentu (i warsztatu, oczywiście) litewskiej pisarki.

Najmocniejszą strona książki „Silva retrum” II pozostają nadal jednak bohaterowie, zarówno ci główni (rotmistrz Jan Izydor Narwojsz, jego żona Anna czy Urszula Birontowa) jak i drugoplanowi (Ture Tibelin Magnusson, Aksenty Formin)  jednakowoż ciekawi, wyraziści, niejednoznaczni (i bynajmniej nie krystaliczni), dźwigający na swych barkach własny bagaż życiowych doświadczeń, tajemnic i trosk.

To oni są motorem napędowym toczących się wydarzeń i osią wokół której ogniskują się powieściowe wątki, pozwalając nam na pełniejsze, widziane z rożnych perspektyw, spojrzenie na ciąg toczących się wydarzeń, zarówno tych rozgrywających się w samym Wilnie, twierdzy Radziwiłłów czy wiejskim majątku w Milkontach. W połączeniu z licznymi retrospekcjami i całym wachlarzem rozmaitych, zarówno historycznych jak i osobistych, odniesień dzieje rodu Najworszów stają się nam bliższe a ich życiowe wybory bardziej zrozumiale.

A jest o czym opowiadać, gdyż w cieniu wojny i straszliwej zarazy (dżuma) nie zabraknie,

Wielkich, ludzkich dramatów, zbrodni, namiętności, trudnej miłości, niespełnionych uczuć i porzuconych nadziei. Niełatwych wyborów (osobistych i moralnych), które w tym tragicznym czasie nie ominął nikogo. Szczegółów, z oczywistych powodów, nie zdradzę…

Bardzo ciekawa fabuła, wielobarwny, historyczny rys, wciągająca intryga, właściwie stymulowane napięcie oraz bardzo ciekawy język powieści (szczególnie widoczny w opisach) czyni z powieści Kristiny Sabaliauskaite lekturę, która przykuje nasze uwagę i pobudzi nasze zmysły. A o to w dobrej literaturye przecież chodzi.

Gorąco polecam

 

 

 

Close- dobre, mocne kino (2019)

Wiotold Gadowski ” Smak wojny”

 

Europa nie uczy się na błędach i nie wyciąga z nich wniosków.  Nie nauczyła się tego po tragedii I wojny światowej (wtedy zwanej Wielką, bo nikt nie przepuszczał co los zgotuje jej za dwadzieścia lat)  ani po dramacie i hekatombie ludności podczas konfliktu 1939-1945. Gdyby tak było, nigdy nie doszło by zapewne do straszliwej bałkańskiej wojny, która na strzępy rozdarła,  dawne , państwo jugosłowiańskie, doprowadzając do tego iż z całą zgrozą powróciły upiory przeszłości: aresztowania, tortury, obozy koncentracyjne, czystki etniczne, masowe ludobójstwa (Srebrenica), egzekucje, exodus  ludności cywilnej i setki ludzi znikających bez śladu. 

Z ogromną ciekawością podszedłem więc do powieści Pana Witolda Gadowskiego zatytułowanej „Smak wojny”, opisujący kulisy jednego z elementów tego  konfliktu, czyli walki  miedzy  Albańczykami (sami nazywają się Kosowarami) a Serbami o niepodległość Kosowa. 

Ceniąc ogromną  wiedzę, rzetelności  i profesjonalizm  autora zakładałem iż będzie to pozycja, która zdecydowanie przypadnie mi do gustu. I tak stało się w istocie. 

To już moje drugie spotkanie z literacką twórczością  tego pisarza (miałem wcześniej okazje przeczytać  znakomitą ‚Wieże komunistów”) i kolejne spotkanie z jego bohaterem  Andrzejem Brennanem, polskim dziennikarzem, korespondentem wojennym  i trochę awanturnikiem, którego zawodowe i osobiste wybory  pchnęły w rejon rodzącego się kosowskiego koszmaru.

Tak zaczyna się wielowarstwowa opowieść o wojnie, wielkiej i małej polityce, męskiej przyjaźni, miłości (zdecydowanie jeden z ciekawszych wątków powieści ) i poszukiwaniu samego siebie.  O  rozdzierając narody nacjonalizmach, etnicznej nienawiści,  religijnym  fanatyzmie oraz nietolerancji,  która niszczy i zatruwa ludzkie umysły i dusze

O ogromnych fortunach zbijanych na przemycie  i  handlu bronią , ścieraniu się interesów służb specjalnych oraz  rożnych państw i mocarstw (również my Polacy mamy w tym swój, niechlubny, udział) oraz rozmaitych grupach interesów, działających na styku biznesu i przestępczości zorganizowanej z której każda próbuje po swojemu zamieszać w bałkańskim kotle.

Fabuła lektury rozlewa się początkowo   powoli  i leniwie (wśród charakterystycznych i bardzo sugestywnie oddanych górskich krajobrazów) wśród oparów papierowego dymu, alkoholowych oparów i kulinarnych smaczków ( polecam) snując opowieść o Bałkanach, które znamy i tych o istnieniu których nie mamy pojęcia.

Wraz z rozwojem dramatycznych wypadków i postępującym konfliktem zbrojnym  akcja powieści nabiera dynamiki i wyrazu   wiodąc nas różnymi krętymi ścieżkami ku zaskakującemu finałowi… choć szczegółów ( z oczywistych powodów)   nie zdradzę.   

Jeśli ktoś szuka jednak typowej wojenno-senasacyjnej przygodówki z hektolitrami   lejącej się krwi, może się trochę zawieść.

Książka Witolda Gadowskiego „Smak wojny” to podszyta głębszą refleksją nutą  (miejscami zadumą) opowieść o różnych odcieniach wojny oraz  ludziach wpisanych w dzieje tego regionu, widziana nie z perspektywy krzykliwych, telewizyjnych przekazów czy fotograficznych fleszy,  lecz zgłębiana, niejako, od środka, co pozwala nam w trochę inny niż dotychczas sposób  spojrzeć na toczące się wydarzenia. I to zarówno jeśli chodzi o ich ogólne polityczno-militarne konsekwencje jak i wpisany w konflikt dramat poszczególnych jednostek.

Gorąco polecam tą publikację.

 

 

 

Marcin Ciszewski, „Mgła”

Lubię dobre  powieści z gatunku political fiction (zwłaszcza te, rozgrywające się na  naszym, rodzinnym gruncie), gdyż są ciekawym  urozmaiceniem  i odskocznią od aktualnej sytuacji polityczno-społecznej, pozwalające naszej wyobraźni biec w różnych kierunkach oraz  zmierzyć się ze scenariuszami, które w sprzyjających okolicznościach (wśród kaprysów historii, które, przecież, niejednokrotnie zmieniały bieg dziejów i epok) mogłyby się wydarzyć.

Jednym z polskich autorów, który czuje się w tej konwencji jak przysłowiowa „ryba w wodzie” jest Marcin Ciszewski, znany nam z bardzo dobrej  militarnej serii  www… oraz czterotomowej, historycznej opowieści „Kruger”

Tym razem oddaje w nasze ręce naprawdę mocny, doskonale napisany i skonstruowany policyjno- polityczny  thriller, zatytułowany „Mgła”( wchodzi w skład szerszego „meteorologicznego” cyklu: „Wiatr”, „Mróz”, „Upał”),  który z całą pewnością zapewni nam kilka wieczorów, naprawę godziwej i utrzymanej na wysokim poziomie rozrywki..

 W Warszawie, w ostatniej chwili, udaje się polskim służbom  udaremnić zamach terrorystyczny  i ująć, pochodzących z Bliskiego Wschodu, niedoszłych,  sprawców. Sukces, jakkolwiek spektakularny, jest jednak jedynie  połowiczny, gdyż wiele wskazuje na to iż istnieje na terenie naszej stolicy jeszcze jedna, gotowa do ataku,  zbrojna komórka. Jakby tego było mało, na lotnisku Okęcie rozbija się samolot Federacji Rosyjskiej wraz z ministrem  spraw zagranicznych tego kraju i wszystko zdaje się wskazywać na to,  iż nie była to raczej zwykła awaria lotnicza. Jeśli dodamy do tego zamieszanie kompetencyjne i polityczne, związane z następującymi  po wyborach zmianami u szczytów władz, to chaos, który ogarnąć musi podinspektor Jakub Tyszkiewicz, szef Biura Zwalczania Terroryzmu CBŚ, będzie prawie pełny. Prawie, gdyż zarówno sytuacja zawodowa jak i osobista  naszego bohatera jest nie mniej skomplikowana…

 Znajdziemy więc w lekturze  żmudne, zagmatwane, policyjne śledztwo,   bezwzględną grę wywiadów i  służ specjalnych (zarówno polskich, rosyjskich jak i  amerykańskich), wpisaną  w echa wielkiej i małej polityki, również tej toczącej się  styku mediów i wielkiego biznesu.

 Zdecydowanymi atutami powieści  Marcina Ciszewskiego „Mgła” jest bardzo ciekawie skonstruowana, wielowarstwowa intryga, niezwykle dynamiczna i szybko zmieniająca się akcja w którą bardzo umiejętnie wplecione są wątki osobiste postaci. Napisana jest prostym, zrozumiałym, choć oczywiście nacechowanym emocjami językiem, który właściwie komponuje się z dramaturgia przedstawionych  wydarzeń.

Tym wszystkich, którzy znają i cenią sobie twórczość tego autora  książki tej, oczywiście, polecać nie muszę. Wszystkim  innym,  który sięgają po lekturę po raz pierwszy, zapewniam że warto choć na chwilę zagłębić się w fascynującą policyjną opowieść, gdzieś z pogranicza fikcji i rzeczywistości. Polecam.