Archive for grudzień, 2019

Andrew Nagorski „1941″.

„Rok 1941 na zawsze zdefiniował nasz świat”.

Burzliwy wiek XX obfitował  w kilka, naprawdę, przełomowych momentów i dat, które na zawsze odmieniły dzieje Europy i Świata a jednym z takich właśnie wyznaczników był, bez wątpienia,  tytułowy  rok  1941.

To właśnie wtedy, dramatyczny i niepowstrzymany walec historii zatrzymał się na chwilę, po czym gwałtownie zmienił kurs odwracając  wektory ówczesnej polityki, gospodarki oraz  wojny.

Okrutną ironią losu jest to, iż  tak, naprawdę, niewiele na to wskazywało. Trwał drugi rok straszliwej, wyniszczającej, wojny. Hitlerowskie Niemcy  były u szczytu swojej militarnej i ekonomicznej potęgi, podbiły (lub związały ze sobą międzynarodowymi układami) niemal całą Europę, stając się niekwestionowanym hegemonem w regionie. Upadła, wydawałoby się, niezwyciężona Francja, doskonale sprawdzał się  zawarty ze Związkiem Radzieckim, 23 VIII 1939,  pakt o nieagresji (RibbentropMołotow) i tylko osamotniona, Wielka Brytania dzielnie stawiała czoła nazistowskiej nawałnicy.

Cóż się zatem  stało iż w 1941 roku nastąpił początek końca  III Rzeszy i jej akolitów?

O tym właśnie  i o wielu innych, interesujących, faktach tego czasu, dowiemy się ze znakomicie przegotowanej  i świetnie napisanej publikacji  Andrew Nagorskiego zatytułowanej  „1941. Rok w którym Niemcy przegramy wojnę”.

Autor na łamach swojej książki przeprowadza bardzo ciekawą, wnikliwa i wielopłaszczyznową analizę opisywano okresu, z kilku, co ważne,  odmiennych  perspektyw (niemieckiej, angielskiej, amerykańskiej, sowieckiej) i to zarówno w odniesieniu  do wielkiej (i małej) polityki, dyplomacji (tej jawnej i tej tajnej),  spraw ściśle militarnych, związanych  z toczącym  się właśnie ogromnym konfliktem zbrojnym, jak i ważnych z tego punktu widzenia aspektów natury gospodarczej, społecznej,  ideologicznej czy narodowościowej. Wstrząsające wątki dotyczą Holocaustu oraz  polityki okupantów, tak niemieckiego jak i sowieckiego,  wobec własnych obywateli jak i ludności ziem podbitych.

W sposób szczególny pisarz skupia się naturalnie (odsłaniając ich kulisy, towarzyszące okoliczności,  przebieg oraz dalekosiężne konsekwencje ) na wydarzeniach, które jego zdaniem, oraz chyba większości historyków,  doprowadziły do przełomu w 1941 roku: decyzja Adolfa Hitlera o zaatakowaniu  Związku Radzieckiego tzw. Operacja Barbarossa , bitwa o Moskwę (ciekawy wątek dotyczący zimowej defilady wojskowej w oblężonym mieście) , japoński atak na bazę amerykańskiej marynarki wojennej w Pearl Harbor i wypowiedzenie przez Niemcy wojny Stanom Zjednoczonym, które  (ze względu na potencjał gospodarczy i wojskowy USA) tak naprawdę przypieczętowały los III Rzeszy.Książka Andrew Nagorskiego „1941. Rok w którym Niemcy przegramy wojnę”.

Jest publikacją naprawdę  bardzo dobrze przygotowaną pod względem merytorycznym: opartą na licznym materiale dowodowym,  archiwalnych dokumentach, opiniach specjalistów i badaczy, zeznaniach świadków czy relacjach uczestników przedstawianych zdarzeń. Jest przy tym  napisana spójnym, zrozumiałym językiem, który na szczęście nie przytłacza nas fachową terminologią i nazewnictwem, co znacznie ułatwia odbiór  zawartej w niej treści.

To bez wątpienia znakomita lektura dla wszystkich interesujących się polityczną i militarną stroną II wojny światowej.

Gorąco polecam.

Ewa Zawistowska „Dziadek Władek”.

Unikatowe materiały z rodzinnego archiwum i barwna opowieść o niedającym się zaszufladkować poecie z krwi i kości”.

Prezentowana tu książka ma bez wątpienia wymiar bardzo osobisty, intymny, rodzinny  a przy tym to pozycja bardzo mocna, wyrazistą i silnie naładowana emocjonalnie, co zrozumiałe, naturalnie, zważywszy  na samą osobę autorki. Jest pozycją rzucającą wiele nowego światła  na życie i twórczość jednego z najbardziej utalentowanych ale  i kontrowersyjnych  polskich poetów XX wieku ,Władysława Broniewskiego.

Postaci, która (w przeciwieństwie do innych pisarzy tęgo okresu jak:  Jerzy Putrament, Leon Kruczkowski Konstanty Ildefons Gałczyński , Julian Tuwim, Mieczysław Jastrun ) nigdy, mnie osobiście,  nie jawiła się jako symbol zaprzedania i zdrady sprawy polskiej i ogólnonarodowych  wartości, mimo swoich niewątpliwych komunistycznych czy lewicowych przekonań politycznych, firmowania swoim nazwiskiem powojennych przemian, zachodzących w naszym kraju i pisanych pod partyjne dyktando, wiernopoddańczych tekstów. Raczej  jako postać zagubiona czy zaplątana w meandry historii,  po którym przejechał się walec dziejów i  który nie był w stanie udźwignąć (na trzeźwo) otaczającej go, nagle, nowej  rzeczywistości. Artystą, który zdecydowanie i z  charakterystyczną dla siebie bezpośredniością potrafił odrzucił propozycje Bolesława Bieruta, namawiającego  go do  napisania  nowego polskiego hymnu,  będącego chyba dla każdego poety, swoistym, literackim odpowiednikiem „Świętego  Graala.

– Wy chcecie, towarzysz Bolesław, żebym ja napisał nowy tekst do hymnu narodowego. Ja to potrafię. Ja jeden ! Ale ja hymnu narodowego  nie będę zmieniał. Nie będę, bo nie mogę! Bo nie chcę!

A po chwili, jeszcze raz, ciszej:

– Bo to tak, jakbym orłowi polskiemu urwał głowę [ cytat: „Władysław Broniewski. Miłość, wódka, polityka” Marcin Urbanek].

Ewa Zawistowska, prywatnie  wnuczka artysty  w  oparciu  o zachowaną, rodzinną korespondencję  (listy, dokumenty,  zdjęcia)  z lat 1947-1962 snuje arcyciekawą, wspomnieniową opowieść o spiżowej postaci polskiej literatury, pozwalając jej (i to jej  największy atut) zejść na chwile  z piedestału i wcielić się w postać kochającego  ojca, męża, dziadka i przyjaciela.

To przebijająca się przez echa ważnych, rozgrywających się w tym czasie  polityczno -historycznych wydarzeń, historia o rodzinie, słodko -gorzkim dzieciństwie,  skomplikowanych, międzyludzkich,  relacjach, wielkiej ojcowskiej miłości i strasznej osobistej tragedii (śmierć 24 letniej Joanny Broniewskiej, ukochanej córki poety i matki naszej autorki), która położyła się cieniem na życiu całej rodziny.

Nie odnajdziemy w tej lekturze  mało znanych, sensacyjnych faktów czy wielkich, skrywanych przez lata tajemnic, choć Pani Ewa nie ukrywa bynajmniej  tych mniej chwalebnych kart z życia  swojego dziadka: alkoholowego nałogu, relacji z kobietami czy wkładu w  budowanie w Polsce socjalizmu (w jego komunistycznej wersji),  czego niesławnym wyrazem  był głośny wiersz „Słowo o Stalinie” (podobno  powstał podczas trzydniowego pijaństwa a sam twórca wstydził się go do końca życia). Wyłania nam się za to z treści obraz człowieka wielu sprzeczności, o złożonej, targanej licznymi emocjami osobowości  i skomplikowanej naturze, zmagającego się  (i stopniowo przegrywającego) z  alkoholowym nałogiem. Takie skrzyżowanie rewolucyjnego barda z dawnym, kresowym szlachetką,  rogatej, polskiej duszy nad którą próbował zapanować system.Wnikliwy, ciekawy a miejscami poruszający portret Władysława Broniewskiego, którego nie znamy oraz  czasów w których przyszło mu żyć, tworzyć czy czasami współtworzyć (bardzo ciekawy wątek pracy z córką na filmem  „Wisła”).

Książka Ewy Zawistowskiej „Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie”jest z całą pewnością lektura warta polecenia, co też  gorąco w tym miejscu czynie.

SECRET CITY-serial

Andrés López Joaquín Guzmán„Chapo”.

Wydawać by się mogło  ze zatrzymanie 22 lutego 2014 roku, nieopodal miasta Mazaltan, Joaquína Archivaldo Guzmána Loery, znanego szerzej jako „El Chapo”, najpotężniejszego i  najgroźniejszego  handlarza narkotyków na świcie, szefa meksykańskiego kartelu z Sinaloa, zakończyło jego wieloletnią (ukrywał się przez wymiarem sprawiedliwości przez niemal 13 lat) kryminalną karierę. Nic bardziej mylnego.  Rok później, cały świat obiegła wiadomość iż czekający na ekstradycje do Stanów Zjednoczonych  przestępca,  uciekł z pilnie strzeżonego, meksykańskiego, więzienia, półtorakilometrowym  podkopem, zapisując nowy, krwawy i brutalny, rozdział swojego, przestępczego życia. Po raz kolejny udało mu się przyciągnąć  uwagę mediów na całym globie a jego historia przez wiele miesięcy nie schodziła z czołówek popularnych  gazet i telewizyjnych ekranów.

W nurt ten wpisuje się również  bardzo interesująca publikacja Wydawnictwa Zysk i S-ka „Chapo” Guzmán. Król kobiet i narkotyków”,  które piórem  Andrésa Lópeza  przybliża nam biografię  tego nietuzinkowego (bądź co bądź) człowieka, zarówno tą przestępczą jak i osobistą, związaną z życiem rodzinnym  oraz, jak  sugeruje sam tytuł, licznymi, często bardzo  burzliwymi,  związkami z kobietami.

Mimo iż autor skupia się na głownie na wątkach z  ostatnich lat  działalności Guzmana nie brak, naturalnie, w publikacji odniesień do czasów wcześniejszych, bez których zrozumienie złożoności jego postaci oraz  podejmowanych  wyborów byłoby znacznie  trudniejsze.

Książka prezentuje nam wstrząsający a czasami, nawet,  trudny do ogarnięcia obraz narkobiznesu w jego najbardziej mrocznej, przerażającej i odrażającej formie oraz mężczyzny który przez lata stał na jego czele. Międzynarodowego przestępcy, który,  krok po kroku,  po trupach (dosłownie i w przenośni), wspinał  się na kolejne szczeble kryminalnej kariery, bez zmrużenia oka mordującego wszystkich, którzy stali mu na drodze, bądź też, później, zagrażali jego pozycji.

To również bardzo ciekawy wgląd w metody  funkcjonowania meksykańskich czy szerzej połódniowo-amerykańskich  karteli narkotykowych, którym  dzięki ogromnemu bogactwu i bezwzględność udało się przeniknąć do niemal wszystkich, ważniejszych, struktur państwowych oraz  instytucji życia politycznego (sięgając nawet jego  najwyższych elit), militarnego, gospodarczego czy społecznego, stając się nieodzownym elementem krajobrazu wielu krajów.

To także wyłaniające się z treści  opisy ciągłych walk o terytorium i wpływy (24 maja 1993 konkurencyjny kartel z Tijuana dokonał na El Chapo zamachu przed lotniskiem w Guadalajarze), wszechogarniającej korupcji, prawdziwej plątaniny wzajemnych powiązań i koneksji,   sprzedajnych polityków, skorumpowanych policjantów i sędziów, szemranych biznesmenów oraz słabości a czasem  zupełnej bezsilności  wymiaru sprawiedliwości i policji.

Książka  Andrésa Lópeza „Chapo” Guzmán. Król kobiet i narkotyków” jest lekturą,  która uświadamia nam  jak wielkim zagrożeniem były, i są nadal,  potężne, mafijne struktury przestępcze.  Jak dynamicznie rozrastają się  i  rozprzestrzeniają  po całym globie (przyjmuje się iż organizacja z Sinaloa prowadziła interesy w 36 krajach)  przejmując kontrolę nad nowymi terytoriami  oraz  jak wiele skoordynowanych, międzynarodowych działań potrzebnych  jest by  pochód ten powstrzymać. Gorąco polecam.

Marcin Ogdanowski „Międzyrzecze”

Marcin Ogdanowski  „Miedzyrzecze”

„Wojny miało nie być. Rosja boryka się z poważnymi problemami, a Polski strzegą sojusze i silna armia. Znamy te argumenty, prawda? A jednak konflikt wybucha

 Należę do w pełni przekonanych i oddanych fanów twórczością Marcina Ogdowskiego a sam zamysł twórczy, prezentowany w tej lekturze  uważam  za jeden z najciekawszych przykładów  alternatywnej historii Polski,  z jakim zetknąłem się ostatnimi laty.

Agresywna, totalitarna i zmilitaryzowana  Rosja,  która nigdy nie zrezygnowała ze swoich mocarstwowych ambicji i planów, po zajęciu krajów bałtyckich (Litwa, Łotwa, Estonia) kieruje  ostrze swojej ekspansywnej polityki  przeciwko Polsce. Przy biernej postawie  naszych sojuszników (nie licząc niewielkiego technicznego wsparcia – skądś to już znamy ) uderza na  Rzeczpospolitą całą mocą swojego przeważającego, konwencjonalnego, potencjału.

Wobec tak znaczącej dysproporcji sił  (w ludziach i sprzęcie) jedyną polską szansą na przetrwanie jest wprowadzenie kontrowersyjnego planu „Międzyrzecze”, stworzonego i  lansowanego przez grupę wyższych oficerów Wojska Polskiego. Zaczyna się strategiczna gra, której ceną jest przetrwanie naszego  państwa i narodu… ale o jej efektach  przekonać musicie się już sami.

Napisanej ze szczególną inwencją,  rozmachem, pasją i  naprawdę doskonałą znajomością wojennych i politycznych  realiów, współczesnego świata. A te potrafią zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonych analityków i badaczy dziejów.

W prezentowanej tu książce Marcina Ogdowskiego „Miedzyrzecze”  zdecydowanie ujęły mnie dwie rzeczy.

Pierwsza, to znakomicie prowadzona wieloosobowa narracja, pozwalająca nam  bez problemu połapać się  wśród plątaniny wydarzeń, wątków i postaci oraz spojrzeć na całość ze znacznej i różnorodnej perspektywy, miejsca i czasu, obejmującej zagadnienia natury militarnej, politycznej, czy też czysto personalnej.

Druga, to  świtanie skrojeni bohaterowie (zarówno po polskiej jak i rosyjskiej stronie) na których barkach spoczywa cały ciężar toczących się zdarzeń i którzy są główna osią napędzającą i spajającą fabułę. Podoba mi w nich zwłaszcza to iż nie są przedstawieni w sposób wyidealizowany i powierzchowny, nie na w nich przesadnego patosu, są za  to zdrowo przybrudzeni, twardym, żołnierskim realizmem, wykutym w ponurym i rządzącym się swoimi prawami  wojennym świecie (znakomicie oddane obrazy walki).

Tym wszystkich, którzy znają i cenią sobie dotychczasową  twórczość Marcina Ogdowskiego  książki tej, oczywiście, polecać nie muszę.

Wszystkim  innym,  który sięgają po lekturę ”Miedzyrzecza”, zapewniam że warto, choć na chwilę, zagłębić się w historyczno-wojennej opowieści, gdzieś z pogranicza fikcji i rzeczywistości, w której w różnych konfiguracjach i różnej czasoprzestrzeni  przeplatają się losy powieściowych postaci.

Polecam gorąco.



Serial

ANDRZEJ PILIPIUK

PRZYJACIEL CZŁOWIEKA

NOWY ZBIÓR OPOWIADAŃ BEZJAKUBOWYCH

PREMIERA: 15 STYCZNIA 2020

Obraz zawierający tekstOpis wygenerowany automatycznie

Oto nadciąga czterech jeźdźców, a każdy ma swoją historię.

Wojna zacznie swoją opowieść od niemożliwego – oto doktor Skórzewski, uniewinniony decyzją samego Hitlera, dołącza do nazistowskiej ekspedycji naukowej.

Zaraza szepnie Ci do ucha, jak pozostawiła po sobie tylko zgliszcza starego świata, na których wbrew wszystkiemu wyrasta coś nowego. Bo trudniej jest złamać ludzkiego ducha, niż unicestwić ciało.

Głód pokaże Ci swoje nieoczywiste oblicze. Bo głód wiedzy, tak samo jak głód jedzenia, potrai zmusić człowieka do szalonych kroków.
Śmierć przypomni Ci, że żywi nie powinni zbliżać się do świata zmarłych, bo za przekroczenie cienkiej granicy przyjdzie im słono zapłacić.

Cztery opowiadania – cztery portrety ludzkiej natury.

Andrzej Ziemiański „Virion. Szermierz”.

„Kiedy następnym razem wyciągniesz miecz powiedz sobie jasno, że zginiesz w tym starciu. To cię uspokoi”.

Dotarliśmy powoli do oczekiwanej,  czwartej i ostatniej, finałowej już części świetnego cyklu Andrzeja Ziemiańskiego „Virion” w którym doczekamy się rozwiązania  powieściowych wątków  i wyjaśnienia tajemnic, które tak bardzo nurtowały i  absorbowały nas w poprzednich odsłonach powieści. Szczegółów oczywiście nie zdradzę…

Autor po raz kolejny rozpala naszą czytelniczą wyobraźnie (trzymając się, naturalnie,  określonej stylistyki i klimatu) prezentując nam dalsze koleje losy głównych bohaterów powieści (szczególnie tytułowego Viriona i jego ukochanej Niki), w których dzieje wpleciona zostaje cała plejada pobocznych postaci, nie mniej barwnych, wyrazistych i  ciekawych. Kreśli nowe, interesujące, ciągi zdarzeń, dodając kolorytu fabule, pobudzając akcje i dodając do opisywanych zdarzeń odrobinę świeżości.

Akcja powieści nie przytłacza może dynamizmem (potrafi nas jednak zaskoczyć) za to ciekawie prowadzona narracja powoduje iż mamy możliwość szerszego spojrzenia na sploty opisywanych wydarzeń i losy poszczególnych bohaterów. Bardzo dobry i wyrazisty ( szczególnie widoczne jest to w dialogach) pisarski styl Andrzeja Ziemiańskiego, łatwość  przekazu i łączenia wątków, oraz duża sugestywność i plastyczności opisów sprawia iż książkę naprawdę świetnie się czyta.

No i znajdziemy tu wszystko to, co w tego rodzaju literaturze  lubimy najbardziej: tajemnice, zbrodnie, zdrady, spiski, intrygi, zakulisowe gry, balansowanie na cienkiej linii życia i śmierci, zbrojne starcia a nade wszystko człowieka oplecionego (nie zawsze świadomie) wirem toczących się  zdarzeń. Również  krwi, wiele krwi…

Nadchodzi dzień ostatecznej próby, po której na zdeptanej, skrwawionej ziemi stać będzie tylko jeden człowiek. Albo upiór”.

W czwartej odsłonie cyklu nadal  przemawia do mnie wizja wykreowanego przez autora   świata przedstawionego z wszystkimi tego stanu rzeczy konsekwencjami. Owszem, nie jest to literatura, która jakoś szczególnie powala mnie na kolana ale sięgając po nią wcale się tego nie spodziewałem. Szukałem, dobrej, inteligentnie napisanej, interesującej i wciągającej opowieści, która zapewni mi godziwą rozrywkę oraz pozwoli oderwać się na chwilę od rzeczywistości dnia codziennego. I to też otrzymałem, za co pisarzowi chwała.

„Virion. Szermierz” tom IV to, oczywiście, obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów twórczości Andrzej Ziemiańskiego oraz tych wszystkich, którzy lubią i cenią nasza rodzimą fantastykę. Polecam.

Einar Kárason „Sztormowe ptaki”.

Ta niewielkiej rozmiarów książeczka, islandzkiego pisarza, Einara Kárasona  „Sztormowe ptaki” jest najlepszym przykładem na to, iż nie zawsze więcej oznacza lepiej a jakoś przekazu  znacznie góruje nad objętością.

Jej przeczytanie zajmie nam jeden, spokojny, wieczór (no, góra dwa) jednak siła wyrazu oraz ponadczasowe przesłanie zostanie z nami o wiele dłużej, co najlepiej świadczy o ogromnym literackim talencie  i znakomitym,  pisarskim, warsztacie twórcy.

Poruszająca  historia (oparta na prawdziwych wydarzeniach)  powracających z połowów u wybrzeży Nowej Fundlandii  islandzkich rybakach z trawlera „Mewa”, to z jednej strony fantastycznie i z dużym znawstwem oddany zapis ciężkiej, odpowiedzialnej i niebezpiecznej pracy na morzu, z drugiej  zaś, poruszający obraz odwiecznych zmagań człowieka z siłą i potęgą natury.

Dramatyczna walka załogi o przetrwanie i wyrwane się ze szponów lodowatej kipieli oddane jest z prawdziwie mistrzowskim kunsztem i rozmachem,  ale jest to nie tylko  walka człowieka z nieokiełzaną mocą przyrody ale również  z samym sobą  i to właśnie ten aspekt jest tu (przynajmniej dla mnie) zdecydowanie najciekawszy. Definiuje on zresztą w pewnym stopniu samą społeczność islandzkich rybaków ( i zapewne nie tylko islandzkich ) dla których rybołóstwo  to coś znacznie więcej niż tylko zarobkowa  praca, lecz coś co kształtuje ich zbiorową tożsamość, sposób postrzegania świata,  podejście do życia i życiowych postaw, również tych prezentowanych  na lądzie.

W lekturze niemal słyszymy przerażający ryk oceanu, odgłosy walących o burty i przelewających się fal, skrzypienie olinowania, stuk skuwanych, lodowych tafli  i krzyki krążących  nad statkiem ptaków. Udziela nam się groza sytuacji i emocje targające członkami załogi ale nade wszystko bardzo specyficzny, skandynawski klimat i sceneria. Surowy,  lekko przytłaczający, mroczny, tajemniczy  budzący określony niepokój i grozę.

Obraz ten jest przez autora na tyle sugestywnie i plastycznie oddany że bez większego problemu  odnalazł by się w pięknej akwareli,  wiszącej gdzieś w targanej wiatrem portowej tawernie. Sama zresztą narracja znakomicie nadaje się na snutą w zimne, ponure,  zimowe  wieczory (przy trzaskającym  kominku i szklaneczce rumu)  gawędziarską opowieść, która z pewnością przykuła by do miejsca wszystkich słuchaczy.

Reasumując. Książka Einara Kárasona  „Sztormowe ptaki” jest pozycją zdecydowanie warta polecenia.

Muzyka