Mick Herron ” Kulawe konie”.

„Nie przestajesz być szpiegiem tylko dlatego, że wypadłeś już z gry…”

Nic tak nie rozpala czytelniczej wyobraźni jak tajne, zakulisowe, pełne sekretów i pilnie strzeżonych tajemnic, działania służb specjalnych. Utrwalone w niezliczonej ilości opowiadań, szpiegowskich powieści, dziesiątkach filmów i seriali o  mniej lub bardziej fantastycznych fabułach i akcjach, by  wspomnieć o nieśmiertelnym  agencie 007 Jej Królewskiej Mości  czy Jasonie Bournie, znanym nam wszystkim z twórczości (również zekranizowanej)  Roberta Ludluma.

Nic więc dziwnego iż tego rodzaju literatura święci tak wielkie triumfy a jej  znani twórcy  jak Frederick Forsyth, Tom Clancy, Jack Hoggins czy Ken Follett ( i jego nieśmiertelna „Igła”) nadal zapełniają księgarskie i biblioteczne półki w niemal wszystkich krajach świata.

Do tego zacnego grona z całą pewnością pretendować może  MIck Herron a jego niedawno wydana na polskim rynku książka zatytułowana  ” Kulawe konie” nawiązuje do najlepszych wzorców gatunku.

Tytułowe „Kulawe konie” to grupa agentów  MI5 ( brytyjski kontrwywiad) odsuniętych od ważnych, bieżących spraw  i zesłanych  do  Slough Hous w zapomniany wywiadowczy niebyt za szereg potknięć,  przewiń, błędów i grzeszków: narkotyki,  pijaństwo,  rozpustę, zawodowe niedbalstwo,  błędy w sztuce  czy mieszanie się w wewnętrzną politykę kraju.  I stan ów  trwałby zapewne dalej gdyby nie porwanie  przez grupę brytyjskich, prawicowych, radykałów hinduskiego chłopca oraz groźba jego publicznej egzekucji. 

Owo wydarzenie staje się dla nich okazją przypomnienia o sobie i swoich umiejętnościach oraz próbą odkupienia win  i powrotu do dawnej prestiżowej służby.

„Nigdy nie lekceważ tych, którzy nie mają nic do stracenia”.

Autorowi udało się stworzyć bardzo  inteligentną i  rozpisana na wiele głosów szpiegowsko-sensacyjną powieść, tocząca się miejscami w iście leniwym (by nie powiedzieć flegmatycznym) angielskim stylu, okraszonym, naturalnie, nutą czarnego wyspiarskiego  humoru. 

Lektura, uderza realizmem zdarzeń, wnikliwością, wewnętrzną  spójnością fabuły i akcji  oraz znakomitym merytorycznym przygotowaniem autora (wyczuwa się imponującą znajomość zagadnień  wywiadowczych i kontrwywiadowczych,  w jej różnych odsłonach i aspektach). 

Duża zasługa w tym warstwy opisowej, charakteryzującej się dużą dbałością o szczegóły, czasami wręcz drobiazgowością, która buduje określony obraz  i klimat powieści i jest jednym z jej ważniejszych atutów.  Naturalnie nie najważniejszym, bo najważniejsi są, oczywiście, ONI, agenci po przejściach z których udało się autorowi stworzyć plejadę (by nie powiedzieć barwną menażerię) nietuzinkowych  i niejednoznacznych postaci z których każda posiada jakąś własną, nie zawsze świetlaną, historię i których nieoczekiwany splot okoliczności zmusza do współpracy  i pokazania swojej wartości. 

To ONI są motorem napędowym nadchodzących wydarzeń i naszymi przewodnikami po jasnych i ciemnych (częściej ciemnych) stronach tajnej służby  wkomponowanej  w sieć politycznych układów i zależność elit Zjednoczonego Królestwa. 

Gdzieś na obrzeżach lektury, poza głównym nurtem fabuły, pojawia się również szereg ważkich kwestii dotyczących współczesności: zagrożeń jakie ze sobą niosą międzynarodowe  i lokalne organizacje terrorystyczne, granic odpowiedzialności ponoszonej przez rządy i  przywódców w kontekście ochrony swoich obywateli, sposobów zwalczanie tego zagrożenia,  granic do których w walce tej można się posunąć oraz skuteczności przepisów i praw odnoszących się do tego zagadnienia.
Kulawe konie” M. Herrona  to pozycja, która zapewni nam wiele godzin inteligentnej, błyskotliwej i świetnie podanej rozrywki na naprawdę wysokim poziomie. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom
.

Leave a Reply

XHTML: You can use these tags: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>