Archive for październik, 2013

Damian Markowski „Płonące kresy”

„Płonące kresy” Damiana Markowskiego  to jak na razie jedyna znana mi  publikacja, która  w sposób kompleksowy i bardzo wnikliwy kreśli dorobek zbrojny Armii Krajowej  na całych dawnych wschodnich  kresach II Rzeczypospolitej w okresie II wojny światowej.  Dotyczy o ogromnego, obejmującego obszar od Wileńszczyzny, przez Wołyń aż po Karpaty, zakresu działalności polityczno – wojskowej polskiego podziemia niepodległościowego ze szczególnym uwzględnieniem operacji „Burza”. Widziana i oceniana przez autora jest ona  z perspektywy walk toczonych z niemieckim okupantem, bardzo aktywnymi w tym rejonie sotniami Ukraińskiej Powstańczej Armii, kolaborującymi litewskimi jednostkami gen. Pavliasa Plechaviciusa i wymuszoną (najczęściej kończącą się tragicznie) współpracą z Armią Czerwoną. Obserwujemy powstanie polskich podziemnych struktur, ich organizacje, zakres terytorialny, funkcje, liczebność oddziałów partyzanckich,  specyfikę  poszczególnych Okręgów Armii Krajowej i tego jak przekładało się to na działalność zbrojną w terenie.  Zmieniające się w zależności od bieżącej sytuacji polityczno –wojskowej założenia,  koncepcje i plany dotyczące samej akcji „Burza” oraz  to  jak wyglądał jej dokładny przebieg: na Wołyniu (walki toczone przez 27 Wołyńska DP), Nowogródczyźnie i  Wileńszczyźnie (słynna operacja „Ostra Brama”, bitwa pod Krawczunami), na Polesiu (boje toczone przez 30 Poleską DP) w Tarnopolskim i na innych  polskich terenach. Prześledzimy szlak bojowy poszczególnych oddziałów i jednostek,  biorąc udział w potyczkach, dużych zbrojnych starciach i wielkich bitwach. Osobnym i wyraźnie eksponowanym tematem jest kwestia stosunków  polsko –ukraińskich, zwłaszcza w kontekście  działalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów ( i  jej zbrojnego ramienia UPA) i jej zaangażowania  w  ludobójstwo ludności polskiej na  Wołyniu  oraz szeregu spraw dotyczących  litewskich i radzieckich oddziałów partyzanckich.

Publikacja Damiana Markowskiego  jest znakomicie udokumentowana i oparta o  sprawdzone historyczne źródła,  wzbogacone dodatkowo licznymi zdjęciami, mapami, schematami, rozkazami i wspomnieniami (nie tylko polskimi), będącym znakomitym dopełnieniem treści. Bardzo solidnie przygotowany, analityczny  owoc  pracy badawczej oraz  kolejny milowy krok na drodze wypełnienia białych plam z dziejów naszej historii najnowszej i ocalenia dla potomnych świadectwa bohaterskich obrońców Polski i polskości na kresach wschodnich. Pozycja bez wątpienia godna polecenia.

 


Ludwik Stomma „Historie niedocenione”

Ludwik Stomma  znany publicysta i etnolog po raz kolejny (po „Historiach przecenionych”) zabiera nas w popularnonaukową zabawę z historią, robiąc to, jak zwykle, w oryginalny, nieszablonowy i czasem kontrowersyjny sposób.

„Historie niedocenione” to zbiór  siedemnastu esejów dotyczących wydarzeń i zjawisk występujących na przestrzeni wieków, które w taki czy inny sposób (czasem niedostrzegalny) wpływają na nas samych, naszą rzeczywistość i  sposób w jaki ją  postrzegamy. Dotyczy to znanych nam wszystkich postaci  i zdarzeń jak: biblijna opowieść o Adamie i Ewie (określona wizja stosunków damsko- męskich), wyprawy krzyżowe (źródło  i podwalina arabskiego terroryzmu), Joanna d’Arc (odrodzenie się angielskiego nacjonalizmu i negacja polityczna, kulturowa, językowa wszystkiego co francuskie), słynny  Henryk VIII (postrzegany nie przez pryzmat swoich głośnych małżeństw, lecz jako twórca prawdziwej morskiej potęgi i doktryny wojennej), Holocaust, zjawisko dekolonizacji itd. Będą i takie o których słyszało niewielu: bitwa pod Covadongą stoczona w 28 maja 722 (zatrzymanie  islamskiego ekspansjonizmu na Półwyspie Pirenejskim a co za tym idzie w Europie), traktat z Fryburga z 1516 (jedyny przestrzegany do dziś), losy atamana Jermaka Timofiejewicza, kulisy radzieckiego programu kosmicznego (nieznane meandry życia Jurija Gagarina), olimpiada 1896 (igrzyska w szponach zbrodniczych ideologii)… 

Każda z odmalowanych tu historii opowiedziana i zinterpretowana jest w charakterystycznym dla Ludwika Stommy  stylu, przepełnionym emocjami  i głębszą refleksją. Autor, bardzo zręcznie zresztą argumentując, próbuje przekonać nas do tego, iż tak naprawdę prezentowane tu wydarzenia wbrew obiegowej opinii miały o wiele większy wpływ na nasze życie i kształtujące je procesy niż dotychczas sądziliśmy. Mnie osobiście, bardzo podoba  się taki sposób przedstawienia naszych dziejów, który zmusza czytelnika do zastanowienia, zweryfikowania posiadanej wiedzy, czasami jej pogłębienia lub wyrobienie sobie własnej, nie zawsze zbieżnej z twórca, opinii. Jak nadmieniłem na początku nie jest to publikacja typowo historyczna, w pełnym rozumieniu tego słowa,  więc autor ma dużą swobodę w ocenie faktografii  i oświeconego tradycją sposobu traktowaniu naszej przeszłości i przyznać to trzeba potrafi w pełni z tego korzystać. Nie traktuje tych wydarzeń jedynie jako suchych historycznych zjawisk (daty, postacie, wydarzenia, biografie),  lecz jak o wciąż żywy, wpływający na współczesność dziejowy mechanizm, który w nawale codzienności po prostu gdzieś nam umyka. Dużym plusem jest też ogrom niezwykle cennych, ciekawych i mało znanych faktów z różnych okresów. Oczywiście, jak przy każdej literaturze tego rodzaju, z przytoczonymi tu tezami, teoriami i popierającą je argumentacją możemy zgadzać się lub nie, są jednak na tyle interesująco przedstawione iż warto się z nimi zapoznać i wyrobić sobie własny osąd. Już samo to że się nad tym zastanawiamy jest wielkim sukcesem autora i jego lektury. Nie podlega jednak żadnej dyskusji iż książka dysponującego naprawdę imponującą wiedzą Ludwika Stommy stanowi znakomite źródło informacji o minionych epokach, jej bohaterach i wydarzeniach którym warto przyjrzeć się bliżej. Błyskotliwość, nieszablonowość i niezłe pióro, powoduje iż trafia do naszych rąk lektura którą naprawdę czyta się z wielką i niekłamana przyjemnością. I nie dotyczy to tylko entuzjastów i pasjonatów historii.

Robert Low „Skarb Attyli”

„Runy rytuje się w zapętlonych wstęgach Węża Świata, tego który pożera własny ogon. Wszystkie znane mi sagi maja właśnie taki kształt. Dzięki temu opowieść o życiu nie musi zaczynać się od momentu narodzin, a kończyć się śmiercią.  Moją otwiera na przykład powrót zza grobu”.

Tak zaczyna się tom pierwszy sagi o nieustraszonych  wikingach  zatytułowany „Skarb Attyli”, napisany przez prawdziwego znawcę tematu Roberta Low. Niezwykle sugestywne i poruszające wyobraźnie połączenie literackiej fikcji i historycznej prawdy, wstrząsającego  realizmu i świata magii, ekspansywnego chrześcijaństwa i  wiary w dawnych bogów.  Ale nade wszystko jest  to po prostu mistrzowsko opowiedziana historia młodego Orma Zabójcy Niedźwiedzia który zrządzeniem losu (bądź też mitycznych  Norm, tkających linie życia) staje się członkiem sławnej, budzącej szacunek i strach drużyny „Zaprzysiężonych „ dowodzonej przez Einara Czarnego. Na pokładzie złowieszczego drakkaru weźmie udział w wyprawie która na zawsze zmieni jego życie. Zobaczy krainy o istnieniu których nawet nie wiedział, pozna smak zwycięstwa i gorycz porażki, spotka się z przyjaźnią i zdradą, poświęceniem i chciwością, mocą złożonej przysięgi i karą która grozi za jej złamanie. Odbędzie podroż również w głąb samego siebie (emocjonalną, duchową) która z młodego naiwnego i niedoświadczonego chłopca uczyni twardego, świadomego swojej wartości, odważnego i zaprawionego w bojach wojownika. A wszystko to wplecione  w poszukiwanie ukrytego skarbu, legendarnego już władcy Hunów Attyli. Autor bezbłędnie  oddaje klimat i specyficzne realia tej epoki, jej sytuację polityczną, obyczajową i społeczną. To istna kopalnia wiedzy o ówczesnych wierzeniach, obrzędach, zabobonach oraz metodach i  sztuce prowadzenia wojny. Dzięki bardzo naturalistycznym opisom udziela nam się  surowy i mroczny średniowieczny koloryt tamtych czasów. Dużo miejsca poświęca  zderzaniu się dwóch przeciwstawnych sobie  religii i światopoglądów, chrześcijańskiego (ten nie wypada zbyt pochlebnie) i pogańskiego (dużo bezpośrednich odniesień do nordyckiej mitologii i bóstw: Odyn, Thor, Loki)  czyniąc z nich  jedną z głównych osi swojej powieści, wpływającą pośrednio na losy bohaterów powieści. To fantastycznie nakreślony świat północnych wojowników  który wciąż nas fascynuje, zachwyca i pobudza  wyobrażenie. Nacechowany  mocną, wyrazistą i trzymająca w napięciu akcją, bardzo wyrazistymi kreacjami bohaterów (niektórzy mogliby stać się kanwą osobnej opowieści)  oraz  niezwykle realistycznie  i plastycznie oddanymi  scenami walk na  morzu i lądzie.

Powieść Roberta Low przypomina nam jeszcze o czymś. Zwykle, gdy wyobrażamy sobie wypraw wikingów mamy przed oczami pustoszone ziemie Anglii, Irlandii, Szkocji, kolonizacje okalających je wysp, odległą Islandię, nie mówiąc już o bojach toczonych na terenach wiecznie skonfliktowanej Skandynawii. Zapominamy przy tymi że ci dzielni żeglarze i łupieżcy wybierali sobie również za cele zupełnie inne i  bardzo odległe  kierunki jak Jerozolima, Kijów czy Konstantynopol.

 Książka „Skarb Attyli” to świetny przykład wyrazistej, dobrze skonstruowanej, ciekawej i pisanej z pasję męskiej beletrystyki, która wciąga nas bez reszty i pobudza apetyt na więcej. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów cyklu.

Stephen G. Fritz „ Żołnierze Hitlera”

 W cyklu „Świadkowie –zapomniane głosy”, ukazała się kolejne godna uwagi i polecenia publikacja Wydawnictwa RM „Żołnierze Hitlera”, napisana przez  StephenaG. Fritza i bezpośrednio odnosząca się  do wydarzeń II wojny światowej. Nie znajdziemy tu jednak genezy tego konfliktu, politycznych i ekonomicznych  decyzji które za nim stały, obowiązującej doktryny wojennej,  wojskowej organizacji zadań i celów. Nie będzie też wielkich wojennych kampanii,  przesuwających się frontów, błyskotliwych strategii i nowatorskich sprawdzonych w bojach taktyk. To oblicze zmagań  którego na próżna szukać w kwaterach marszałków i generałów, przy  armijnych sztabach czy zasłanych mapami stołach analityków i ekspertów. To wstrząsające i porażający  obraz II wojny światowej widzianej oczami zwykłego szeregowego żołnierza Wermachtu (autor celowo pomija oddziały SS i Waffen SS, które już niejako z definicji traktowane są jako elitarne) najmniejszego trybiku wielkiej hitlerowskiej wojennej machiny. Utaplanego w błocie, spalonego słońcem pustyni, zamarzającego na lodowych pustkowiach, w ogni natarcia, ciszy okopów i chaotycznym odwrocie, wszędzie tam (Rosja, Bałkany, Afryka Pół.,Włochy) gdzie rzuciły go rozkazy przełożonych.

Publikacja Stephena G. Fritza powstała na podstawie żołnierskich listów, wspomnień i dzienników, czyli tych najbardziej osobistych, intymnych i szczerych form  w odniesienia się do traumy i całej dramaturgii tego okresu. To niezwykle realistyczny, obdarty z patosu i bohaterstwa, pokazany w wielu aspektach obraz straszliwej wojny i tego co potrafi uczynić ona z człowiekiem. Śledzimy z zapartym tchem meandry  codziennego wojskowego  życia, wydarzenia w których piszący biorą udział, bądź są ich świadkami, obserwując jednocześnie jak groza i okrucieństwo  odciskają na nich swoje straszne piętno. Uderza nas  prawdziwość  uciążliwej i pełnych trudów frontowej służby, krwawych i  brutalnych scen walki, pól zaścielonych trupami i zasnutych dymem pogorzelisk. Świat wyłaniający się z ich zapisów poraża nas swoim niewysłowionym tragizmem i wszechobecnością śmierci. Straszliwe przeżycia które dotykają ich bezpośrednio, przekładają się na  paraliżujący strach, niemoc, wyrzuty sumienia, wątpliwości etyczne i moralne, wewnętrzny bunt przeciw zabijaniu, nie  radzenie sobie ze śmiercią przyjaciół i towarzyszy broni. Wbrew wszystkiemu i wszystkim próbują w tym wojennym szaleństwie ocalić swoje życie i odrobinę człowieczeństwo. Autor, dużo miejsca poświęca narodowemu charakterowi  sił zbrojnych, ich miejscu w strukturach społecznych, oraz rodzących się w tym zakresie wzajemnych relacjach i zależnościach. Są żołnierzami niemieckiej armii, więc niejako przedłużeniem  wielowiekowych cech pruskiego militaryzmu, tradycji i drylu, co (przyznać to trzeba) znajduje odbicie w znakomitym wyszkoleniu, dyscyplinie, organizacji i funkcjonowaniu poszczególnych jednostek. W kraju rządzącym jednak przez Hitlera i nazistowski reżim to właśnie narodowosocjalistyczna doktryna nadaje bieg historycznym zdarzeniom. Wydatnie wpływa ona również  na sposób postrzegania przez  żołnierzy Wehrmachtu konieczności prowadzenia wojny ( uzyskanie przestrzeni życiowej, obrona cywilizacji przed hordami „azjatyckich barbarzyńców”) udziału w niej ich samych, oraz stosunek do ludności podbitych narodów. Rozpatrywana  również w kontekście zbrodni wojennych, które oprócz oddziałów SS i różnych policyjnych formacji pomocniczych obciążają konto niemieckiej  armii.

 Książka „Żołnierze Hitlera” to wstrząsający, świetnie udokumentowany historyczny rys przedstawiający wojenną machinę która nie oszczędza nikogo i niczego, nie licząca się ani z ludźmi ani z wielowiekowym dorobkiem w dziedzinie nauki, kultury i sztuki.  To kolejna poruszająca historia o tym, iż w wojnie nie ma nic romantycznego, patetycznego czy heroicznego. Jak by ją nie ująć, nadal pozostaje bezprzykładnym ZŁEM, zaś śmierć dotyka wszystkich jednakowo.

Doskonała pozycja dla wszystkich zainteresowanych historią i zmaganiami   II wojny światowej, postrzeganej oczami zwykłego szeregowego żołnierza.

Marta Maciaszek „Pewien Franek”

Znakomicie napisana, przepełniona humorem i pozytywną energią,  opowieść o siedmioletnim Franku, który w dniu swoich urodzin po raz pierwszy na swojej dziecięcej drodze zetknie się z naprawdę poważnym tematem: Gdzie jest dobro? Pytanie  to, zada mu karmiący gołębie staruszek i stanie się ono punktem wyjścia do ukazania historii kilkunastoletniego chłopca, jego rodziców, krewnych ( ciocia Matylda , babcia Zosia) i najbliższych mu przyjaciół: Rufusa i Pyśka. Wraz z nimi zmierzymy się z tym ważkim i ponadczasowym pytaniem, które nierzadko kształtuje i warunkuje całe nasze późniejsze dorosłe życie, spojrzymy na otaczający nas świat oczami dziecka, oraz  wczujemy się w tok jego chłopięcego rozumowania. Weźmiemy oczywiście również udział w przeróżnych harcach, psotach i psikusach tak charakterystycznych dla tego wieku, odkryjemy tajemnice strychu w domu babci i staniemy się uczestnikami  „wojny pomidorowej”.

Świetne dialogi i wyrywająca do przodu akcja spowoduje że książka  Marty Maciaszek „Pewien Franek” dostarczy nam i naszym pociechom (adresowana jest do dzieci w wieku od 4-10 lat) wielu niezapomnianych wrażeń, poprawi  z pewnością nasze samopoczucie, zaciekawi nas  i zaintryguje. Mimo lekkości przekazu podszyta jest wyraźnie głębsza nutą i to jej wielka zaleta, gdyż nie łatwo jest mówić o rzeczach ważnych, pryncypialnych do osób w tym przedziale wiekowym. Duży ukłon w stronę literackiego talentu i warsztatu autorki.

Lektura jest bardzo starannie i profesjonalnie wydana, zaopatrzona w porządna twardą oprawę (niezwykle kolorową i przyciągającą wzrok) i odpowiednio  zszyta. Zabrakło mi trochę ilustracji, które by uzupełniły teks, ale rozumiem że nie można mieć wszystkiego.

 Z całą pewnością wartościowa książka  dla całej rodziny .

Zapowiedź!!!

Premiera ” Za horyzont ” wyczekiwanej powieści Andreja Diakowa.

Petersburskie metro pogrąża się w kolejnej wojnie – tym razem imperium wegan próbuje podbić niezależne stacje. Jednocześnie doświadczony stalker Taran trafia na ślad projektu Alfejos, który daje nadzieję na oczyszczenie powierzchni ziemi ze śmiercionośnej radiacji i wyjście ocalałych z tuneli i schronów. Trop prowadzi na Daleki Wschód, do Władywostoku. Uczestnicy walk z weganami chcieliby mieć po swojej stronie Tarana, ale on widzi sprawy inaczej… Gotów jest spalić za sobą mosty i siłą opuścić piterskie metro, by wraz z przybranymi dziećmi – Glebem i Aurorą – oraz wypróbowanymi przyjaciółmi – Indianinem, Bezbożnikiem, Migałyczem i Giennadijem – szukać nadziei dla świata gdzieś tam, za horyzontem.

Powieść wieńczy trylogię Andrieja Diakowa, na którą składają się tomy Do światła i W mrok. W Rosji są to najpoczytniejsze – obok Metra 2033 i Metra 2034 – książki Uniwersum Metro 2033 – międzynarodowego projektu Dmitrija Glukhovsky’ego.

Albert Speer „Dzienniki więzienne”

„Taką  celę znałem tylko z amerykańskich filmów. Teraz już się do niej niemal przyzwyczaiłem”

 Mamy przed sobą pozycję szczególną, są to dzienniki więzienne Alberta Speera jednego z najbliższych współpracowników Adolfa Hitlera, głównego architekta III Rzeszy, ministra uzbrojenia i amunicji, szefa organizacji Todta i jednego z ważnych filarów nazistowskiego systemu.  Skazanego przez Międzynarodowy Trybunał Norymberski (był jedynym oskarżonym który przyznał się do winy) na dwadzieścia lat więzienia, za udział w deportacji do Niemiec milionów robotników przymusowych z całej Europy. To człowiek, co do działalności  którego wciąż wśród historyków i badaczy nie milkną kontrowersje, spekulacje i spory…

„Dzienniki więzienne” są  bardzo osobistym, miejscami nawet intymnym zapisem (przemycanych potem na zewnątrz)  całych dwudziestu lat wyroku, spisywanymi cyklicznie rok po roku. To z jednej strony ogromna kopalnia wiedzy o hitlerowskich Niemczech i mechanizmach funkcjonowania nazistowskiej dyktatury, oraz samym Adolfie Hitlerze jako człowieku i przywódcy. Z drugiej, niezwykle ciekawe studium psychologiczne człowieka który ze szczytów władzy i wszystkiego co się z tym wiąże, trafia nagle do szarej, brudnej betonowej celi która na dwie dekady stać się ma jego domem. Owa dwudzielność dotycząca przeszłość i teraźniejszość (naznaczona codzienną rutyną więziennego życia) ciągnie się przez całe wspomnienia i jedynie mury więzienia Spandau jawią się jako element spajający te dwie czasoprzestrzenie. To również próba rozliczenia się autora  z własną  przeszłością, potępienie zbrodniczej ideologii i totalitarnych metod i jakimś też sensie wybielenie swojego w tym udziału (problematyka Holocaustu i ludobójstwa prawie się nie pojawia).  Ten akurat   wątek jego zapisków jakoś do mnie nie przemawia, zwłaszcza iż w światłe odnalezionych dokumentów tworzony przez Speera mit „dobrego nazisty” nie wytrzymuje starcie z materiałem dowodowym i historyczna rzeczywistością. Był wszak ważnym trybem nazistowskiej machiny, współtworzył wizje narodowosocjalistycznego państwa z jego stolicą Germanią (z tego powodu w sposób niezwykle brutalny zostało wypędzonych ze swych domów tysiące berlińskich Żydów). Uczestniczył i reżyserował  wielkie, pełne pompy i patosu partyjne zjazdy, przyczyniając się do krzewienia  zbrodniczych haseł i ideologii. Co więcej, udokumentowany jest jego udział w naradzie u Heinricha Himmlera, gdzie bez ogródek ustalany i omawiany  był przyszły los europejskich Żydów, oraz wykonana przez niego dokumentacja techniczna dotycząca rozbudowa baraków, ogrodzeń z drutu kolczastego i pieców krematoryjnych (!) dla obozu koncentracyjnego Auschwitz. Trochę dużo, jak na człowieka który o niczym i nie wiedział i nie słyszał. Wydaje mi się iż prowadząc tak skrupulatne zapiski, będąc przy tym bez wątpienia człowiekiem bardzo inteligentnym zakładał iż może uda mu się (lub jego rodzinie) je kiedyś wydać, wiec pewnych tematów profilaktycznie unikał. Nie miał na szczęście takich oporów w odniesieniu do swoich współwięźniów (Rudolfa Hessa, Waltera Funka, Ericha Raedera, Baldura von Schiracha, Konstantina von Neuratha, Karla Donitza), samej nazistowskiej „śmietanki” i te fragmenty wydają się jak najbardziej autentyczne i szczere. To niezwykłe interesujące opisy ich poglądów, relacje jakie zachodzą miedzy nimi  na przestrzeni lat, oraz to jak postrzegali swoja role w przeszłości. „ Schirach, Raeder i Donitz są wobec mnie wyraźnie chłodni, chociaż czasami znajdują dla mnie parę słów: potępiają moja stałą i pryncypialną dezaprobatę  dla Trzeciej Rzeszy. Hess natomiast jest tak postrzelony że nikt do niego nie podchodzi”.  I to moim zdaniem najbardziej ciekawe fragmenty owych wspomnień, ze względu na aspekt historyczny jak i psychologiczny. Dotykający winy i kary, odpowiedzialności za aktywne uczestnictwo w wywołaniu najstraszliwszego konfliktu XX wieku.

 „Dzienniki więzienne” Alberta Speera za względu na osobę samego autora, tego kim był i jak wysoką pozycje zajmował w hierarchii nazistowskiego Państwa są niezwykle ważne i unikatowe z poznawczego i edukacyjnego punktu widzenia, gdyż zawierają naprawdę wiele c nieznanych historycznych faktów oraz osobistych spostrzeżeń  autora. W tym kontekście są naprawdę cennym i pożądanym wkładem w naszą historię i lepsze  jej zrozumienie.

Piotr Gontarczyk „Polska Partia Robotnicza”.

„Droga do władzy 1941-1944”

 Kiedy wiele lat temu, po raz pierwszy, przeczytałem książkę nieżyjącej już niestety Teresy Torańskiej zatytułowaną „Oni”, będącą wielowymiarowym wywiadem rzeką  z byłymi komunistycznymi prominentami (Jakubem Bermanem, Edwardem Ochabem, Wiktorem Kłosiewiczem, Romanem Werflem, Leonem Chajnem, Stefanem Staszewskim)   byłem zaszokowany ujawnioną przez nich (czasem mimowolnie lub miedzy słowami) wiedzą, której próżno by szukać w masowych publikacjach czy na lekcjach historii. A przecież oczywistym było iż dzielą się oni tylko bezpiecznymi i wygodnymi ułamkami posiadanej wiedzy,  o ludziach i  czasach gdy kształtowała się i krzepła  komunistyczna dyktatura w Polsce. Zastanawiałem się wtedy czy to co przemilczeli, nie dopowiedzieli lub zasłonili się niepamięcią czy niewiedzą kiedykolwiek ujrzy światło dzienne. I doczekałem się.  Monografia Piotra Gontarczyka „Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy 1941-1944” to moim zdaniem najlepsza historyczna publikacja związana z tą tematyką, zarówno jeśli chodzi szeroka gamę poruszanych zagadnień i zjawisk, merytoryczność przekazu oraz  ogrom materiału dowodowego i archiwalnego jakim się posłużył.  Obraz działalności Polskiej Partii Robotniczej jaki się z niego wyłania jest po prostu porażający i gdyby nie fakt że dotyczy on autentycznych wydarzeń z naszej historii najnowszej, można by odnieść wrażenie  że odnosi się do sycylijskiej mafii, neapolitańskiej Camorry, a myślę że i osławiona rodzina Borgiów nie miała by się czego powstydzić: zabójstwa, porwania, skrytobójcze mordy, tajemnicze zniknięcia świadków, tortury, podpalenia, gwałty, pobicia, oszustwa, defraudacje, preparowanie dowodów, mistyfikacje itd. Lista zbrodni za które bezpośrednio odpowiedzialność ponosi PPR i jej zbrojne ramię Gwardia Ludowa i Armia Ludowa jest naprawdę długa i okupiona krwią i cierpieniem naszych rodaków. Mimo iż autor skupił się na jej powstaniu, zasadach  funkcjonowania i działalności w latach 1941-1944 (po tej dacie, „czerwona wolność” przyniesiona na bagnetach sowieckiej armii postawiła ją niejako w sposób naturalny przy sterze rządów) to przedział czasowy w jakim obraca się  badacz obejmuje zakres znacznie szerszy: działalność komunistyczną przed wojna niemiecko –radziecką oraz czasy powojenne i to jak ułożyły się losy niektórych wymienionych tu postaci. Na stronach piętnastu, chronologicznie ułożonych rozdziałów, poprzedzonych wstępem, autor opisał, podał  szczegółowej  i bardzo rzetelnej analizie  całokształt wielopłaszczyznowej polityki i działalności PPR  na teranie naszego kraju. Partii istniejącej na marginesie życia politycznego, nielicznej, osłabionej przez stalinowskie czystki z lat trzydziestych, pozbawionej szerokiego społecznego poparcia, agenturalnej,  borykającej się z trudnościami natury materialnej i logistycznej, targanej przez ostre walki frakcyjne, infiltrowanej i sterowanej decyzyjne przez sowieckie ośrodki władzy, współpracującej z gestapo, nie potrafiącej wytworzyć wspólnej platformy działanie, niezrozumianej i zwaśnionej z pozostającym w ZSRR Związkiem Patriotów Polskich.

„Grupa proroków wniknęła w szeregi PPR. Jej dziełem jest tajemnicze zniknięcie EDWARDA. W łonie organizacji istnieją dwa skrzydła: jedno które dążyło do ubojowienia wszystkich odcinków naszej pracy, drugie hamujące i sabotujące słuszną linię Międzynarodówki”.

  Wiele miejsca poświęca autor zwłaszcza skomplikowanym stosunkom panującemu w kierownictwie tej organizacji, wciąż niewyjaśnionemu zabójstwu Marcelego Nowotki ( I sekretarza), fali tajemniczych zniknięć i zgonów który dotknęły jej struktury, problemom i wzajemnej nieufności na lini Warszawa- Moskwa (sprawa rozmów z Delegaturą Rządu na Kraj, Krajowa Rada Narodowa) i sylwetkom jej znaczniejszych członków.  Niejako  osobna kwestią jest ujęcie w końcowych rozdziałach publikacji działalności komunistycznej partyzantki spod znaku Gwardii Ludowej a później Armii Ludowej  w latach 1941-1945. Jej zasięgowi ,liczebności, funkcjonowaniu, angażowanie się w walkę z niemieckim okupantem, stosunkiem  do ludności cywilnej i oddziałów polskiego podziemia niepodległościowego Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich  i Narodowych Sił Zbrojnych (ukryty pod płaszczykiem ideologii zwykły bandytyzm, mordy, gwałty, porwania, egzekucje zakładników, palenie polskich wsi, zwalczanie opozycji,  nakładanie kontrybucji, pospolite grabieże,  demoralizacja, pijaństwo, denuncjacje, współpraca z rosyjskimi i niemieckimi służbami specjalnymi.

„Komunistyczna konspiracja stanowiła de facto przedłużenie sowieckiego wywiadu wojskowego i NKGB/NKWD. W  oparciu o lokalnych komunistów działało na prowincji wiele sowieckich grup wywiadowczych zajmujących się rozpracowywaniem polskiego podziemia. Zbierano nazwiska, adresy, werbowano agenturę która była wykorzystywana przez Sowietów także po wojnie”.

„Komunikaty KWP doniosły niedawno o zastrzeleniu pewnej ilości bandytów napastujących ludność polską. PPR –podniosło wielki lament że zlikwidowano ich bojówkę. Jest to cenne wyznanie: wiemy teraz kto rabuje i zabija, że gwardziści  to pospolici bandyci”

Monografia oparta jest  na bardzo spójnym i  wszechstronnym materiale dowodowym, który obejmuje zarówno dokumenty archiwalne, znajdujące się w aktach IPN-u ( również te spisywane przez komunistów: rozkazy, sprawozdania, zeznania), liczne wspomnienia, akta sądowe, relacje świadków i uczestników opisywanych zdarzeń. Dzięki nim możliwe w końcu stało się zdemaskowanie zbrodniczej  działalności Polskiej Partii Robotniczej w latach 1941-1944, która w sposób ścisły i bezpośredni  w latach późniejszych zasiliła swoimi kadrami władze PRL-u. Obalić, lansowany przez dekady, propagandowy mit  o gigantycznym i bohaterskim wkładzie GL i Al w wyzwolenie naszego kraju. Znakomitym i jakże wymownym podsumowanie książki  Piotra Gontarczyka jest przedstawienia  losów owych (znanych nam z treści) komunistycznych działaczy, którzy po wojnie znaleźli się  w elicie rodzącego się „czerwonego państwa” i którzy nigdy nie odpowiedzieli za zbrodnie których się dopuścili: Mieczysław Moczar,Władysław Gomółka, Franciszek Jóźwiak, Bolesław Bierut, Leon Kosman, Ignacy Loga, Marian Spychalski i wielu innych.

 „Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy 1941-1944” to lektura niezwykle ważna i potrzebna, zarówno  z historyczno- poznawczego jak i  ogólnoludzkiego  punktu widzenia. Powinien zapoznać się z nią każdy kto choć trochę interesują się historią swojego państwa i narodu. Gorąco polecam.