Archive for listopad, 2015

Mark Lawrence Schrad „Imperium wódki”

 

  „Nigdzie alkohol nie stał się równie uciążliwym elementem  finansowej i politycznej dominacji  państwa nad społeczeństwem, jak w autokratycznych imperiach carskiej i sowieckiej Rosji, które pozostawiły swą kłopotliwą schedę teraźniejszości i przyszłości Federacji Rosyjskiej”.

 Jak wiek wieków Rosja kojarzy nam się z imperialnymi zakusami, siarczystym mrozem, bezkresnymi syberyjskimi przestrzeniami, rozpowszechnioną korupcją, niedźwiedziami i WÓDKA.  Zwłaszcza wódką… Ów zacny, skądinąd,  i rozpowszechniony po całym świecie trunek jest tak wizerunkowo (i jak się przekonamy z treści lektury, nie tylko wizerunkowo) sprzęgnięty z obrazem   naszego wschodniego sąsiada, iż  stał się stałym, uświęconym wielowiekową  tradycją, elementem rosyjskiego krajobrazu. Opierając się właśnie o tą  wysoce (trzeba to przyznać) oryginalna perspektywę,  mamy okazje spojrzeć przez szkło butelki na to wielowymiarowe i rozpatrywane na przestrzeni niemal wieku zjawisko. Począwszy  od czasów  cara Mikołaja II, poprzez  bolszewicką Rosję, Włodzimierza Lenina, czasy ZSRR i partyjnego dyktatu  kolejnych I sekretarzy KPZZ (zwłaszcza Michaiła Gorbaczowa), aż po czasy  zmieniającego się państwa  Borysa Jelcyna (jak pamiętamy był  on wielkim entuzjastą napojów  wysokoprocentowych) i współczesność Władymira Putina.

Wszystko to za sprawą najnowszej książki  Marka Lawrence’a  Schrada „Imperium wódki. Pijana polityka od Lenina do Putina”, która ukazała się na naszym rynku staraniem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.

To  wnikliwe, merytoryczne  i podparte dokumentami spojrzenie na rolę jaką  alkohol odegrał w XX i XXI wiecznej historii tego państwa, na wielu jego  rozmaitych płaszczyznach: ekonomicznej (przynosił on i przynosi nadal gigantyczne zyski, stanowiące znaczący wkład w państwowym  budżecie), politycznej (wiele kluczowych dla historii Europy i Świata decyzji, co jest potwierdzone,  podejmowanych było na suto zakrapianych spotkaniowych, najwyższych moskiewskich władz),  społecznej (wyraźne rozprężenie  norm moralnych i obyczajowych ), zdrowotnej (zastraszające statystyki dotyczące chorób i  umieralności), kryminalne (wzrost przestępczości zorganizowanej i rosnąca liczba przestępstw dokonywanych pod wpływem alkoholu ), rodzinnym (pogarszające się warunki życia i narastające przypadki „przemocy domowej), państwowym (nagminne picie w łonie aktywu partyjnego, wojsku oraz w zakładach pracy)… itd., itd.

„Rosjanie wiedzą, że alkohol to problem, jakżeby  inaczej!  W sondażach nadużywanie alkoholu jest już od lat zaliczane do największych wyzwań politycznych Rosji, wyprzedzając terroryzm, kryzys gospodarczy i zagadnienia praw człowieka. A jednak żywotne interesy finansowe państwa i wpływowych biznesmenów, korupcja systemowa, system autokratyczny, który utrudnia oddolną aktywność obywatelską i samorząd, wreszcie kultura nietrzeźwości, zrodzona pospołu przez te czynniki – wszystko to uniemożliwia Rosjanom uporanie się z ich najtrwalszym problemem politycznym”.

Oczywiście w książce Marka Lawrence’a  Schrada  pojawi się również   opis podejmowanych, co jakiś czas prób  (choć z wyjątkiem czasów  „pierestrojki”, najczęściej wymuszonych, przeprowadzanych nieudolnie i bez odpowiedniego zaangażowania)  walki z tym trudnym zjawiskiem  i konsekwencjami  jakie niosło ono dla całego społeczeństwa. Najczęściej przypominających, niestety,  symboliczną walkę z wiatrakami…

 „Gorbaczow opisał „niezdrowy charakter” sowieckiego budżetu, rozpoczynając  od towaru nr jeden, czyli wódki. „A już oczywiście niczym nie można  usprawiedliwić  zwiększenia produkcji  i sprzedaży win i wódek. Wpływy podatkowe od  obrotu za sprzedaży napojów alkoholowych w jedenastej  pięciolatce wzrosły do 169 mld rubli, gdy tymczasem w ósmej pięciolatce  wynosiły 67 mld rubli”

„Najbardziej szokujące było być może ujawnienie w roczniku za 1985 rok, wielkości sprzedaży alkoholu, z których wynikało, że napoje alkoholowe stanowią pełną jedna czwartą całości handlu detalicznego w Związku Sowieckim. […] w latach 1940-1980 produkcja wódki i innych alkoholi spirytusowych wzrosła ponad trzykrotnie”

Opierając się na własnym PRL-owskim przykładzie, doskonale pamiętamy iż słynny zakaz sprzedaży  wyrobów alkoholowych prze godziną 13 00 bynajmniej nie ograniczył  jego dziennego  spożycia a tylko spotęgował przemyt i tzw. rodzimą wytwórczość. A wzorzec w tamtych czasach przychodził właśnie   ze Wschodu ….

 Publikacja oprócz unikatowego ujęcia tematu, charakteryzuje się  głęboko udokumentowanym podejściem do tematu, zobrazowanym przy pomocy statystyk, wykresów, zestawień oraz  wyliczeń, które unaoczniają czytelnikowi  ogromny  i niezmienny mimo upływu lat i polityczno –społecznych zmian, wpływ alkoholu na ten ogromny kraj i miliony jego mieszkańców.

Książka  Marka Lawrence’a  Schrada „Imperium wódki. Pijana polityka od Lenina do Putina” jest bez wątpienia lekturą,  która zawiera  wiele istotnych i mało znanych wiadomości i faktów   o dawnej i współczesnej Rosji  z którymi warto się zapoznać.

Artur Górski „Masa. O bossach polskiej mafii”

„Znałem ich wszystkich. Obserwowałem, jak wzrastali, jak osiągali szczyty. A potem śledziłem ich upadek”

 To już czwarta odsłona wynurzeń najsłynniejszego polskiego świadka koronnego,  wcześniej prominentnego  członka tzw. mafii pruszkowskiej, Jarosława Sokołowskiego ps. „Masa”. Podobnie jak wcześniejsze tomy tej serii, również ta utrzymana jest w formie obszernego „wywiadu rzeki”, przeprowadzonego przez znanego dziennikarza śledczego Artura Górskiego.

Tym razem jednak opowieści samego „Masy” wzbogacone są  wypowiedziami innych skruszonych gangsterów (Marek D. „Dorian”, Rafał K. „Czarny”, Sławomir K. „Chińczyk”),   którzy są doskonałym uzupełnianiem zawartych w głównym wątku  treści. To szokujący, wyłaniający się z lektury  obraz polskiej przestępczości zorganizowanej od wczesnych lat osiemdziesiątych aż po czasy największej prosperity tych organizacji w czasach transformacji ustrojowej i w okresie rodzącej się w bólach, polskiej demokracji. Tego jak wyglądała, jak się kształtowała, ewoluowała  i przystosowywała do coraz to nowej polityczno –gospodarczej rzeczywistości. Odsłaniają oni kulisy powstawania gigantycznych gangsterskich fortun  i całej gamy różnorakich przestępstw i półlegalnych  interesów,  które stały się ich podwalinami. 

Jak możemy wywnioskować z tytułu, tym razem główny nacisk położony został na przedstawienie i charakterystykę  głównych przywódców przestępczego półświatka, oraz  życiowych losów poszczególnych postaci, które w konsekwencji   doprowadziły ich do tak wysokiej pozycji w zhierarchizowanych kryminalnych strukturach.

„A jednak to oni, faceci, których jedyną edukacją były więzienne szkoły, położyli podwaliny pod gigantyczną strukturę przestępczą, która funkcjonowała nie gorzej niż jej odpowiedniki w Rosji czy nawet w Stanach Zjednoczonych. Prymitywna brutalność starych została doprawiona biznesowymi talentami młodego narybku Pruszkowa, często wywodzącego się z dobrych inteligenckich rodzin. Dzięki temu rodzima mafia stała się całkiem nieźle zarządzaną korporacją. Celowo nie używam wyświechtanego określenia „syndykat zbrodni”, bo zbyt kojarzy się ono ze związkami zawodowymi. A przecież w gangu prawa pracownicze nie zawsze są właściwie chronione…”

Pojawiają się więc ponownie  bossowie,   którzy przewinęli się  już we  wcześniejszych opowieściach Jarosława Sokołowskiego  ( „Kobiety polskiej mafii”, „O pieniądzach polskiej mafii”. „O porachunkach polskiej mafii”) lecz w tym razem zyskamy wiedzę znacznie bogatszą, pełniejszą, rozbudowaną i bezpośrednio ukierunkowaną. Powróci więc cała góra pruszkowskiego gangu (Leszek D. „Wańka”, Mirosław D. „Malizna”, Janusz P. „Parasol”, Andrzej S. „Słowik”, Andrzej K „Pershing”) ich konkurenci z Wołomina (Henryk N. „Dziad”, Wiesław N. „Wariat”, Ludwik K. „Lutek”), szefowie regionalnych czy lokalnych struktur  jak Ireneusz J.”Gruby Irek” z Łodzi, Nikodem S. „Nikoś” z Gdańska, Marek M.”Oczko”ze Szczecina, Zdzisław S.”Simon” ze Śląska   oraz cała masa mniej lub bardziej znanych polskich bandytów tamtego okresu.  Będzie trochę historii,  bo pojawią się postacie słynnych PRL-owskich  przestępców, kładących podwaliny pod późniejsze przestępcze grupy, którzy stawali się  dla młodych  kryminalistów  pokroju „Masy”  wzorem do naśladowaniu: Jerzy Paramonow, Ireneusz P.„Barabasz”, Zbigniew K. „Ali” i wielu innych….

„[…]na czele polskiej mafii – czy mowa o zarządzie, czy o poszczególnych grupach – zawsze stawali faceci, którym bliżej było do owych troglodytów z przełomu lat 70. i 80. niż do białych kołnierzyków. Nawet jeśli wysławiali się lepiej niż Barabasz czy Parasol, nawet jeżeli mogli się pochwalić więcej niż jedną przeczytaną książką albo przynajmniej obejrzanym filmem. Nawet jeżeli ubierali się nieco bardziej elegancko. Tak czy siak, zawsze podstawą ich rządów była bezwzględność. I wbrew pozorom brak poszanowania dla jakichkolwiek zasad. Oprócz jednej: moje musi być na wierzchu! Nawet zaprzyjaźnieni ze mną celebryci ówczesnej mafii, Pershing czy Nikoś, choć byli bossami z innej półki niż pruszkowscy starzy, także wyznawali kult pięści i zasadę, że dla frajerów nie ma litości”.

Po raz pierwszy też książka Atrura Górskiego  tak wyraźnie wykracza poza nasz nadwiślański krajobraz,  sięgając swoją opowieścią, z jednej strony za ocean  ( Viliiam Fancini), z drugiej zaś za naszą wschodnią granice, ku osławionej mafii z podmoskiewskiego Sołncewa i jej najsłynniejszym przedstawicielom: Semion Mogielewicz a zwłaszcza Wiaczesław Ivankow zwany „Japończykiem”

 Podobnie jak wcześniej nie zabraknie, naturalnie, barwnych opowieści, pikantnych  szczegółów czy wywołujących  uśmiech ( choć trochę gorzki)  anegdot z bandyckiego życia. Jest ich jednak znacznie mniej a główny akcent położony  jest na ukazanie   przerażającego, brutalnego i trudnego do wyobrażenia, przeciętnemu obywatelowi, obrazu polskiej przestępczości zorganizowanej oraz zupełnej bezsilności  wymiaru sprawiedliwości oraz policji.

 Mierząc się z tego rodzaju publikacją (a pojawia się ich na naszym wydawniczym  rynku coraz więcej) musimy jednak pamiętać  że jest to jedynie mały ułamek tego co Jarosław Sokołowski ps. „Masa” ( i jemy podobni) ujawnił, bo nie miejmy złudzeń iż jego wiedza dotycząca wydarzeń i  ważnych postaci przestępczego świata tego okresu jest z pewnością o wiele większa.

Ciekawa przeróbka utworu Loreeny McKennitt

Simon Scarrow „Pretorianin”

Jak głosi jedna z najstarszych znanych nam maksym” Wszystkie  drogi prowadzą do Rzymu”

No i chyba coś  w tym jest, zwłaszcza w odniesieniu do bohaterów historycznego cyklu Simona Scarrowa „Orły imperium”(znanych nam już weteranów II Legionu Katona i Marko),  którzy po udziale w licznych, wojennych kampaniach, toczonych przez rzymskie imperium trafiają w końcu do Wiecznego Miasta. Oczywiście, dzieje się tak za sprawą cesarskiego zausznika, niesławnego Narcyza, który tym razem pragnie wykorzystać ich umiejętności w dotarciu do przywódców spisku na życie cesarza Klaudiusza. Wiele poszlak wskazuje, niestety, na elitarną Gwardię Pretoriańską,  co dodatkowo komplikuje sprawę i znacznie podnosi poziom niebezpieczeństwa misji. O ile jednak w poprzednich bataliach, w których mieli okazje  obydwaj uczestniczyć (czy to w Brytanii,  Egipcie, na Krecie czy innych miejscach), wróg był jasno określony i wiadomo było, tym samym, czego się po nim spodziewać, tutaj zagrożenie mogło czyhać ( i jak się wkrótce przekonamy istotnie tak było) niemal za każdym rogiem.

 Simon Scarrow  swoją  twórczością zdołał przyzwyczaić nas już do tego iż jego znajomość podejmowanej tematyki (szczególnie w ujęciu militarnym) oraz  realiów rządzących opisywaną epoką   jest naprawdę bogata   i w tej materii niewiele w „Pretorianinie”się zmienia.

Trzeba jednak zaznaczyć że  w tej konkretnej odsłonie serii, dużą wagę przyłożył pisarz do bardzo sugestywnych i  plastycznie oddanych opisów stolicy imperium i rożnych jego dzielnic: od śmierdzących portowych nabrzeży, brudnych dzielnic biedoty, poprzez dużo bogatsze i bardziej zadbane dzielnice kupieckie,  na wspaniałościach cesarskich rezydencji kończąc. Jest to na tyle dobrze oddane iż gdzieś podświadomie ukazują mi się  obrazy pochodzące z naprawdę bardzo dobrego, wyprodukowanego przez HBO,  serialu „Rzym”.’

„Zmrok zapadał szybko  w ten zimowy wieczór. Wkrótce na wysłanym warstwą błota i odpadków  nabrzeżu jedynym źródłem światła  był blask bijący od żarników i palenisk. Pomiędzy nogami  ludzi przemykały  wychudzone psy i koty  węszące za czymś do jedzenia”.

„Szeregi niewolników, czasem skutych łańcuchami, uginały się pod ciężarem przenoszonych bel tkanin, amfor wina i oliwy oraz nieco mniejszych wyłożonych słomą kuferków, w których transportowano cenne wschodnie pachnidła. Inni przenosili kły słoni albo dłużyce wycięte z rzadko spotykanych w Italii drzew.[…] Powietrze pełne było nawoływań  w każdym znanym języku świata: rozbrzmiewała łacina, greka, hebrajski, dialekty celtyckie i inne o których Katon nigdy nie słyszał”.

 „Pretorianin” Simona Scarrowa to kolejna świetnie napisana historyczno- przygodowa powieść, zapewniająca czytelnikowi kilkanaście godzin, naprawdę dobrej literackiej rozrywki.  Pozycja nie tylko dla pasjonatów dziejów dawnych czy  zagorzałych wielbicieli w/w cyklu.

Czym nas zaskoczy w kolejnym tomie? Gdzie rzuci naszych bohaterów  kolejny wir starożytnej  historii? Czyżbyśmy słyszeli nieśmiałe plany powrotu do Brytanii? Cóż zobaczymy.

Mam nadzieje iż Wydawnictwo  Publicat nie będzie nas trzymało zbyt długo w niepewności. Polecam.

Ludwik Stomma „Polskie złudzenia narodowe”.

 „Mitem jest także podawanie pewnej specyficznej wykładni dziejów, czy układów społecznych, opartej najczęściej  na chwytliwej formule, za oczywistą i jedynie prawdziwą.[…] Polacy nie są w tym względzie wyjątkiem, acz wychowanie mityczne przybiera u nas  specyficznie natrętne  i nieraz karykaturalne formy, budujące najczęściej podwaliny do samozadowolenia zbiorowego. Dlatego też warto, tak mi się wydaje, z mitami owymi polemizować i świętości szargać”. 

Ludwik Stomma, jeden z moich ulubionych historyków  i propagatorów dziejów, bliższych i dalszych, po raz kolejny (wcześniej ukazały się min. „Historie niedocenione”, „Historie przecenione”, „Antropologia wojny”)  zabiera nasz w fascynującą podroż po krętych meandrach polskiej historii.  Czyni to na łamach swojej najnowszej, okazującej się nakładem Wydawnictwa Iskry (słynie ono z naprawdę interesujących i ambitnych pozycji – i nie ma tu nic z kumoterstwa)  publikacji zatytułowanej „Polskie złudzenia narodowe”.

Jak sugeruje sam tytuł, tym razem, na literacko – badawczy warsztat autora trafiło owo szczególne pojęcie mitu, przez lata mające przemożny wpływ  na kształtowanie się naszej  narodowej  świadomości, określonych światopoglądów, polityczno – społecznych relacji oraz  procesów kształtujących dawny i współczesny obraz Polski i Polaków.

 Na licznych, bogato opisanych i analizowanych  pod różnymi kątami przykładach, (rozgrywających się na przestrzeni wieków), ukazuje nam to wielowymiarowe zjawisko w różnych jego odsłonach i warstwach, bezpardonowo obdzierając je z taniego patetyzmu, odkłamując utrwalone w świadomości fakty oraz  walcząc z licznymi, różnej maści i orientacji, naleciałościami   Będziemy więc mieli okazję zmierzyć się  z odwiecznie podnoszonym tematem naszego szczególnego, geopolitycznego położenia  i konsekwencjami jakie ono dla nas  niesie. Przypomnimy sobie doniosłe i raczej jednostronnie utrwalone w naszej pamięci wydarzenia jak: Bitwa pod Wiedniem, Powstanie Styczniowe, Konstytucja 3Maja, Monte Casino, Powstanie Warszawskie, Marzec 68 itd. Na karty lektury powrócą kontrowersyjne postacie Jana Kazimierza, Jana III Sobieskiego, Stanisława Leszczyńskiego, Stanisława Augusta Poniatowskiego, Juliana Ordona, Ignacego Jana Paderewskiego  czy cieszącego się wprawdzie słowackim rodowodem, ale obecnego w naszej ludowej tradycji Janosika. Dotkniemy tak skomplikowanych i  silne obecnych w różnych epokach zagadnień jak masoneria, antysemityzm, przyjaźń polsko-amerykańska, wielka i mała emigracja czy tzw. kult jednostki.

Mnie osobiście  szczególnie zainteresowały rozdziały dotyczące polskich samobójców oraz tych nieszczęsnych  fragmentów naszej burzliwej historii, w których Polak zbrojnie występował przeciw Polakowi.

„Targniecie się na własne życie  uważane jest przez Kościół rzymskokatolicki  za grzech, i to ciężki, że samobójców nie grzebie się – taka jest przynajmniej zasada-w poświęconej ziemi. Pomimo to katolicki nasz naród, lubuje się w roztaczaniu wizji patetycznych  i podniosłych samobójstw. Problem w tym, że kiedy porównać narodowe obrazy  z faktami, niemal zawsze coś okazuje się nie tak, a czasem wychodzi całkowicie odwrotnie”.

Każda z odmalowanych tu historii opowiedziana i zinterpretowana jest w charakterystycznym dla Ludwika Stommy stylu, przepełnionym ogromną wiedzą, doświadczeniem,  głębszą refleksją i bardzo zręcznie prowadzoną argumentacja, za pomocą której  autor próbuje przekonać do swoich opinii. Nie jest to publikacja typowo historyczna, w pełnym rozumieniu tego słowa, więc autor ma dużą swobodę w ocenie faktografii i uświęconego tradycją sposobu traktowaniu naszej przeszłości. Co ważne, dla nas odbiorców, nie traktuje tych wydarzeń jedynie jako suchych historycznych zjawisk (daty, postacie, wydarzenia, biografie), lecz jako wciąż żywy, wpływający na współczesność dziejowy mechanizm, który w nawale codzienności po prostu gdzieś nam umyka. Dużym plusem, podobnie jak we wcześniejszych publikacjach z którymi miałem okazje się zapoznać, jest ukazanie  naprawdę wielu, niezwykle cennych, ciekawych i mało znanych faktów z różnych okresów.

Oczywiście, jak przy każdej literaturze tego rodzaju, z przytoczonymi tu tezami, teoriami i popierającą je argumentacją możemy zgadzać się lub nie, są jednak na tyle interesująco przedstawione iż warto się z nimi zapoznać i wyrobić sobie własny osąd. Już samo to że się nad tym zastanawiamy jest wielkim sukcesem autora i jego lektury.

Błyskotliwość, nieszablonowość i niezłe pióro, powoduje iż po raz kolejny  trafia do naszych rąk ksiązka, którą czyta się z wielką i niekłamana przyjemnością. I nie dotyczy to tylko entuzjastów i pasjonatów historii. Zdecydowanie polecam.

M. Ciszewski, T.Michrowski „WWW.AFGAN.COM.PL”

 „Zdarzyło się lub nie zdarzyło, w sędziwych odmętach czasu…”

Tym wszystkich, którzy znają i cenią sobie twórczość Marcina Ciszewskiego (tu wspartego przez Tadeusza Michrowskiego), a zwłaszcza jego popularny historyczno-powieściowy cykl, książki tej oczywiście polecać nie muszę. Wszystkim zaś innym,  który sięgają po lekturę po raz pierwszy, zapewniam że warto, gdyż doskonale broni się sama, nawet w oderwaniu od innych tomów serii.

Lubię literacki styl tego autora,  nie nużącą  czytelnika narrację oraz to iż, jak nikt inny,  potrafi przekuć pokłady swojej ogromnej wyobraźni (wspartej naturalnie odpowiednią fachową wojskową i polityczną wiedzą) w naprawdę interesujący i twórczy produkt. Oprócz ciekawie zarysowanej intrygi i sprawnie rozgrywającej się  akacji, podobnie jak wcześniej,  największym atutem pozostają  nadal bohaterowie i stworzone przez nich kreacje.  To właśnie oni dźwigają cały ciężar toczących się zdarzeń i są główna osią napędzającą i spajającą powieściowe wątki. Podoba mi w nich zwłaszcza to iż nie są przedstawieni w sposób wyidealizowany i powierzchowny, nie na w nich przesadnego patosu i taniej „bilbordowej” bohaterszczyzny, są za  to zdrowo przybrudzeni, twardym, żołnierskim realizmem, wykutym w ponurym i rządzącym się swoimi prawami  wojennym świecie.

 Motyw z MDS-em, transmiterem pola siłowego, pozwalającym na podróże w czasie i przestrzeni (dzięki czemu historia Europy i Świata mogła by wyglądać zupełnie inaczej) daje  Marcinowi  Ciszewskiemu niemal nieograniczone możliwości  w kreowaniu świata przedstawionego  i trzeba przyznać  że pisarz  w pełni potrafi z tego skorzystać.

Po raz kolejny zagłębiamy się w historyczno-wojennej opowieści, gdzieś z pogranicza fikcji i rzeczywistości, gdzie w różnych konfiguracjach i różnej czasoprzestrzeni  przeplatają się losy prawdziwych i wymyślonych postaci. Wszystko zaś w  niezmiennym, mimo upływu czasu, charakterystycznym afgańskim klimacie.

 Gdzieś tu w treści przebija się również wyraźne,  nacechowane emocjami   przesłanie, dotyczące  samej wojny, jako takiej,   która bez względu na czasy w której się rozgrywa, przeświecając  jej ideologie i hasła zawsze jest bezprzykładnym złem, splamionych krwią i cierpieniem niewinnych.

WWW.AFGAN.COM.PL” to bez wątpienia   powieść dla wszystkich, którzy lubią i cenią sobie naprawdę dobrą,  polską literaturę.

The Last Kingdom -serial


Bardzo udana ekranizacja prozy Bernarda Cornwella…

Tomasz Stężała „Pułkownicy 1944” tom I

 Republika  Pińczowska – dziś już prawe zapomniany epizod II wojny światowej i jeden z niewielu przykładów  współdziałania  za sobą, podzielonych politycznie i ideologicznie (a często również osobiście) partyzanckich oddziałów Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i Armii Ludowej.

Odnajdziemy ją w trzeciej już odsłonie cyklu „Trzy Armie” Tomasza Stężały ( „Porucznicy 1939”, „Kapitanowie 1943”) zatytułowanej „Pułkownicy 1944”. Oczywiście, zgodnie z literackimi wymogami serii po raz kolejny na jego karty powracają znani nam już poprzednio bohaterowie, tu już bogatsi o nowe, wojenne i prywatne doświadczenia.  Przyznać jednak trzeba iż  akurat w  tej odsłonie, watek polski zdecydowanie przeważa, skupiając  wokoło siebie większości fabuły i akcji.

Prezentowana tu pozycja trzyma dobry, solidny  poziom swoich poprzedniczek i to zarówno w odniesieniu do warstwy literackiej  jak i typowo historyczno -merytorycznej. Autor przyzwyczaił nas już zresztą do tego ( również przy okazji innych publikacji) jak  ważną wagę przykłada do historycznej prawdy i właściwie oddanych (tu można powiedzieć nawet o drobiazgowości) realiach opisywanej  epoki. Pozwala to uzyskać wrażenie ogromnej autentyczności,  przekładającej się w oczywisty i bezpośredni sposób  na odbiór lektury. Oparte na faktach, udokumentowane wydarzenia  oraz ludzie którzy naprawdę zapisali się na kartach naszych dziejów,  oczywiście, odpowiednio  dostosowani do literackich  wymogów powieści, jeszcze bardziej potęgują to zjawisko.

Niewątpliwie duża  i wszechstronna wiedza (okupiona, jak sądzę, godzinami spędzonymi w bibliotekach i archiwach) pozwala autorowi właściwie oddać trudne aspekty partyzanckiego i konspiracyjnego życia oraz specyfikę walk tak charakterystyczną dla tego rodzaju formacji zbrojnych (duży plus za opisy).

„ Z ponad trzystu ludzi, którzy na obszarze kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych prowadzili walkę i dywersję, jedynie część była na tyle zdrowa, by ją kontynuować. Do wszawicy, świerzbu, chorób spowodowanych ukąszeniami kleszczy i innego robactwa  doszły przeziębienia, zapalenia płuc oraz wycieńczenie obozowym życiem. Ciągłe przemieszczanie się błyskawicznie niszczyło mundury i buty a nawet broń i wyposażenie. Niedawna walka pokazała że mogło to być ostatnie zwycięstwo partyzantów”.

Dobry  literacki warsztat, sprawna, przejrzyście  prowadzona  narracja oraz prosty nie przeładowany  fachową, wojskową, terminologią język, powoduje iż po raz  trzeci otrzymujemy ciekawa wojenną historię, dobrze osadzoną w realiach II wojny światowej, dotyczącą  wydarzeń, które wraz z najstarszym pokoleniem powoli odchodzą w cień zapomnienia.

Książka Tomasza Stężały „Pułkownicy 1944”  jest próbą ich ocalenia. Dodatkowo wsparta jest licznymi załącznikami, zdjęciami, mapkami oraz  biogramami ważniejszych postaci tego okresu, które są doskonałym uzupełnieniem treści.

Brian McClellan „Krwawa Kampania”

„Niech ujadające psy, usłyszą ryk lwów”

 Długo oczekiwana przez wszystkich fanów  i entuzjastów dobrej fantasy, kolejna (po „Obietnicy Krwi”) cześć trylogii Briana McClellan’a,  zatytułowana „Krwawa Kampania”. Już po raz drugi wplatani zostajemy  w burzliwe, pełne zakrętów i  niespodzianek losy marszałka polnego Tomasa, jego syna Taniela Dwa Strzały czy  niestrudzonego detektywa Admara,  wpisane w krajobraz, budzącego się po wojskowych przewrocie królestwa Ardo. A problemów, jak możemy się domyślić,  nie brakuje: nieustabilizowana sytuacja wewnętrzna (szeroko rozumiana), nadal nie wygaszone ogniska oporu, brutalna, zakrojona na wielką skale inwazja sąsiedniego Kezu, bezwzględna walka o przejęcie  władzy i intratnych interesów w samym mieście (spiski, intrygi, polityczne targi,  skrytobójstwa, zakulisowe przymierza i ciche układy) i jakby tego było mało pałający żądzą zemsty, na wpół obłąkany, okaleczony BÓG.  To wyzwania (trafi się również kilka innych) z którymi będą musieli zmierzyć się nasi bohaterowie, tworząc  barwną historie o  dziwnie splatających się ludzkich losach, zawiłościach ludzkich charakterów, wielkich i małych  namiętnościach,  tęsknotach, dylematach, trudnych decyzjach  oraz  odpowiedzialności jaką niesie za sobą władza, w każdej postaci. O przeszłości, z  której czasami  nie sposób się wyzwolić i trudnych decyzjach, które niezależnie od konsekwencji, po prostu trzeba podjąć.

„Zignorował ich protesty. Czasami nienawidził się za to, co musiał zrobić. Za zabijanie, kłamstwa, kradzieże. Manipulowanie ludźmi.

-Jedna przysługę-BO uniósł palec- Wszystko, czego sobie zażyczysz od ostatniego żyjącego członka adrańskiej, królewskiej kamaryli.

Jedna przysługę. Nawet jeśli będę musiał wyrżnąć sobie drogę przez Kez, żeby odnaleźć waszego syna.

[…]Będą się jeszcze opierać. Dyskutować. Wykłócać, ale Bo już widział w ich oczach, że wygrał”.

 Autor serwuje nam widziany z szerokiej,  kilku torowej perspektywy brutalny i okrutny obraz wojny w jej niemal każdym, możliwym aspekcie, wzbogacony dodatkowy o wszechobecną magię  w  jej ciekawej,  nowatorskiej   postaci: (Prochowi Magowie, Uprzywilejowani , Zdolni itd… ) W tle konfliktu wychodzą na jaw coraz to nowe informacje dotyczące naszych bohaterów,  które w sposób istotny wpływają  na odbiór ich literackich kreacji oraz zrozumienie motywów, którymi kierują się podejmując określone decyzje i wybory. Po raz kolejny otrzymujemy  barwną, rozbudowaną i  prawdziwie epicką opowieść, która wciąga nas bez reszty,  trzymając  za przysłowiowe gardło,  niemal od pierwszej do ostatniej strony.

Sięgnął i wyczuł proch kezańskiej piechoty. Wystarczyła jedna myśl, by go podpalić. Siłą umysłu skierował  wybuch w stronę przeciwną do siebie i umocnień. Huk zadzwonił mu w uszach i powalił na kolana. Każda uncja prochu w promieniu kilkunastu jardów  wyleciała w powietrze. Wokół widział tylko krwawa jatkę”.

Książka trzyma solidny poziom swojej poprzedniczki i podobnie jak w odniesieniu do  pierwszego tomu powieść  Briana McClellan’a  zasługuje na nasza szczególną uwagę, zaś samo nazwisko autora warte jest zapamiętania. Naprawdę polecam.

„Hell on Wheels”-serial

Brutalne, realistyczne kino osadzone w latach sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku.  Fabuła osnuta wokół budowy  transkontynentalnej linii kolejowej łączącej amerykański bogaty Wschód z tzw. Dzikim Zachodem. Polecam.