Archive for maj, 2017

Michał Cholewa „Echa”

„Zbiór opowiadań ze świata „Algorytmu wojny”. Niezwykłe historie, echa wydarzeń z czasów po Dniu. Co szmugluje frachtowiec „Verona”? Jakie tajemnice Łeby odkrywa pozornie niegroźna awaria? Jak radzi sobie z odosobnieniem załoga wojskowej stacji łącznościowej? Do czego zmierza kult na pokładzie Arki? Czy „Mephisto” przywiózł do bazy Sheringham złe wieści?

Sprawdź, czy bez żadnego wsparcia przetrwasz ciszę po katastrofie ludzkiej cywilizacji”.

Bardzo ciekawa i oczekiwana  propozycja dla wszystkich miłośników twórczości  Michała Cholewy oraz jego świetnego cyklu „Algorytmy wojny” i ich, naturalnie, zapewne nie trzeba przekonywać do sięgnięcia po tą lekturę. Wszystkim innym, którzy nie mieli okazji zapoznać się twórczością tego autora oraz stworzonym przez niego Uniwersum (a zaręczam że warto) mogę śmiało zapewnić iż lektura bez problemów broni się sama, jako zupełnie osobna lektura.

To bardzo interesujący zbiór opowiadań, jest ich w sumie sześć,  utrzymanych w konwencji science-fiction,  który zabiera nas w zapierającą dech,  futurystyczną podróż w bezkresne, galaktyczne przestrzenie. Przenosząc nas z miejsca na miejsce, kreśli różnorodny obraz kosmicznej rzeczywistość, widzianą zarówno oczami żołnierzy jaki  i cywilnych kolonistów, dzień po dniu zmagających z problemami codzienności czy próbujących odnaleźć się w nowej, często trudnej,  rzeczywistości. Bardzo ciekawie jawi się przy tym  niejednoznaczny i miejscami podnoszący włoski na karku  wątek sztucznej inteligenci SL

Każdy z tekstów stanowi osobną, zróżnicowaną i   zamkniętą całość z własnym (oczywiście w pewnych gatunkowych ramach)  niepowtarzalnym klimatem, scenerią, specyfiką oraz dynamiką i dramatyzmem toczących się zdarzeń. Oprócz wątków typowo militarnych czy sensacyjnych znajdzie się miejsce na aspekty psychologiczne, miłosne a nawet  komediowe. Elementem wspólnym, który zasługuje na naszą szczególną uwagę jest stworzony z rozmachem a podkreślony bogactwem opisów,  wielowymiarowy świat przedstawiony, przywodzący na myśl filmową klasykę gatunku i obrazy z takich kinowych hitów i jak „Obcy„ czy „Żołnierze kosmosu”. Również  świetnie scharakteryzowane postacie bohaterów, zarówno głównych jak i pobocznych, doskonale wpisują się w  klimat i koloryt, charakterystyczny dla tego  gatunku. Nawet oczywista językowa stylizacja  (wraz z właściwą mu terminologią i nazewnictwem) nie stała się elementem, który w jakikolwiek sposób  komplikuje, gmatwa, wybija z rytmu czy przesłania  całości fabuły,  za co  autorowi chwała.

Oczywiście, jak w każdym  tego rodzaju zbiorze opowiadań znajdziemy teksty, które podobają nam się bardziej oraz  takie które trafiają do nas mniej, ale to jest, naturalnie, nasza zupełnie subiektywna  ocena. Ja, osobiście, poleciłbym opowiadanie  „Samotne światło” w klimacie dobrego psychologicznego  thrillera, opowiadający o odizolowanej i pozbawionej łącznością  placówce gdzieś na krańcach wszechświata.

Nie obędzie się przy tej okazji od czających się gdzieś w literackiej przestrzeni, ważnych  pytań, dotyczących przyszłości naszego świata, gwałtownego rozwoju technologii i jej miejsca w naszym życiu.

„Echa” Michała Cholewy  to bez wątpienia ciekawa i pożądana pozycja dla wszystkich miłośników dobrej fantastyki, szczególnie w jej polskim wydaniu. Polecam.

Marcin Ciszewski „Kruger i lew”

 „Gdy wilki zaczynają wyć, zwykle zwiastują tragedię, walkę, nieszczęście. Tym razem jest jednak inaczej. Muzyka brzmi blisko i daleko jednocześnie, skłania do zadumy, rekapitulacji, do wyrzutów sumienia”.

To już trzecia odsłona powieściowego cyklu Marcina Ciszewskiego, tym razem, zatytułowana „Kruger i lew”. Autor, wyraźnie przesunął  ciężar gatunkowy z dotychczasowej konwencji kryminalno- sensacyjnej (obficie podszytej, bardzo charakterystycznym i sugestywnym, rysem  epoki)  w stronę naprawdę dobrej, historycznej powieści, z całym dobrodziejstwem tego zamysłu.

W tej części opowieści, niespokojne wichry dziejów, rzucają naszych bohaterów, zarówno tych pozytywnych (Krüger, Cygan, Mentor, Ewelina) jak i negatywnych (psychopatyczny morderca  Iwan Kolcow) w wir  krwawej,  rosyjskiej  rewolucji oraz wojny polsko- bolszewickiej z 1920 roku. I to zarówno  w wydarzenia rozgrywające się  na wielkich bitewnych polach jak i toczonych zakulisowo (choć nie mniej bezwzględnie i brutalnie)  w konspiracyjno-szpiegowskim półświatku.  Tym razem, z racji opisywanych w treści  wydarzeń obraz znacznie zyskuje na dynamizmie i widowiskowości, szczególnie we fragmentach dotyczących zbrojnych starć, toczonych na przedpolach  Warszawy. Ofiarnych zmagań toczonych  przez polskie oddziały regularnej armii oraz  zaciągniętych pośpiesznie ochotników, wśród  których, oczywiście,  znalazły się znane nam postacie, najpierw zmuszeni przez okoliczności a później z własnego już wyboru.

Szczególnie interesujące, przynajmniej dla mnie, są  wąrtki dotyczące  mechanizmów i metod działania bolszewickiej Czeki (Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem ) stworzonej i kierowanej przez naszego rodaka Feliksa Dzierżyńskiego, oraz  sposobów prowadzenia wrogiej,  agenturalnej działalności na ówczesnym terytorium II Rzeczypospolitej.

 Książka inteligentnie napisana, ciekawa, uderzająca rozmachem i znajomością przedmiotu (z całą pewnością ponadprzeciętną) oraz wiernym, na ile jest to możliwe,  oddaniem historycznych   realiów.

 Po raz kolejny udało się autorowi zaskoczyć nas niebanalną fabułą, mieszaniną rozmaitych wątków (militarnych, politycznych, ideologicznych, psychologicznych,  społecznych, obyczajowych i osobistych) różnicujących nasze spojrzenie na toczącą się fabułę, która nadal prowadzi nas w nieznane… Jeśli dodamy do tego narracyjną ciągłość, która  (mimo wielu perspektyw z których spoglądamy na toczącą się akcje) pozwala nam, bez większych trudności, ogarniać całość przedstawionych wydarzeń, to uzyskamy dobry prognostyk  przed kolejną,  już wkrótce (jak słyszymy), mającą się ukazać książką.

Nie mogę się już doczekać…

 

 

 

Dariusz Baliszewski „Agenci, zdrajcy, bohaterowie”.

„Polacy, po latach kłamstwa, przeinaczania prawdy, mistyfikowania, po latach politycznego ścigania ludzi za głoszenie prawdy nie chcą być już oszukiwani. W swej odzyskanej wolnej ojczyźnie chcą słyszeć prawdę i nic w tym dziwnego. Chcą słyszeć prawdę od polityków i prawdę od historyków. Chcą zrozumieć świat, w którym żyją i chcą wiedzieć, komu  i za co stawiają pomniki”.

Niezmiernie ucieszył  mnie fakt iż Pan Dariusz Baliszewski, jeden z moich ulubionych  historyków i propagatorów naszej historii najnowszej (znany z kultowych  programów telewizyjnych „Rewizja nadzwyczajna”, „Świadkowie”, radiowych audycji, publikacji książkowych czy artykułów pojawiających się min. w gazetach „Wprost” czy „Newsweek”) nie kazał nam zbyt długo czekać na swoją kolejną książkę. Po raz drugi więc  (wcześniej ukazała się pozycja „Wojna, tajemnica, miłość”) mamy okazje zapoznać się  z wynikami jego wieloletniej pracy badawczej, podczas której z niezłomnym uporem, bezkompromisowością  oraz zaangażowaniem, tropi sekrety i tajemnice naszych dziejów, odgrzebując zapomniane fakty, docierając do nieznanych dokumentów, zeznań świadków czy fragmentów życiorysów (nie zawsze chwalebnych), które znane, niekiedy, niemal spichrzowe, postacie polskiej  historii, skrzętnie, starały się ukryć.

To rozdziały dziejów, które dotyczą najtrudniejszych   i najboleśniejszych kart naszego państwa i narodu, pełnych skomplikowanych, politycznych  meandrów, wywiadowczych gier, dezinformacji, manipulacji, kontrowersyjnych decyzji czy wydarzeń, które do dziś osnute są mgłą tajemnicy i  zmową milczenia. Również ludzi,  których działalność  wciąż wzbudza liczne wątpliwości i kontrowersje, przyprawiając historyków o prawdziwy ból głowy. 

 Lektura  jest niejako kontynuacją poprzedniej w/w pozycji,  zarówno jeśli chodzi o język, formę jak i  podejmowaną  problematykę. Oprócz bardzo ciekawego wstępu,  składa się z  kilku, pogrupowanych tematyczne rozdziałów, których treści odnoszą się  do zawartych w tytule haseł: agenci, zdrajcy, bohaterowie

Będzie to więc  opowieść zarówno o wielkim, ofiarnym  i bezprzykładnym bohaterstwie jak i  zwykłej, podłej zdradzie, o niezłomność,  odwadze ale i  ludzkich słabościach, wybujałych ambicjach czy  zwykłej chciwości.

Po raz kolejny powrócą więc znane postacie XX wieku ( Józef Piłsudski, Antoni Chruściel, słynny „Monter”, Jan Rodowicz „Anoda”, gen. Franciszek Kleeberg…), bohaterowie,  którzy nadal czekają na swoje, właściwe dokonaniom, miejsce w panteonie (gen. Józef Olszyna –Wilczyński, płk. Łukasz Ciepliński , Elżbieta Zawacka „Zo”, Emilia Malessa „Marcysia”…) oraz ci, których rola była dość  dwuznaczna jak: gen. Juliusz Rómmel czy  premier Leon Kozłowski.

Pochylimy się po raz drugi (tym razem w sposób  zacznie rozszerzony) nad sprawą „Muszkieterów”, najbardziej tajemniczej, polskiej organizacji konspiracyjnej oraz osobą jej twórcy kpt. Stefana Witkowskiego. 

Dotkniemy spraw trudnych, które nadal, mimo upływu dziesięcioleci,  budzą liczne kontrowersje oraz  skraje emocje a wciąż pojawiające się dokumenty i świadectwa, pozwalają historykom  analizować i wyjaśniać je na nowo: Kampania Wrześniowa, Powstanie Warszawskie, losy marszałka Rydza Śmigłego, pakt Ribbentrop-Mołotow, sprawa katyńska, czy zagadka zaginięcia Raoula Wallenberga. 

Dariusz Baliszewski, i ta lektura jest tego najlepszym przykładem, niestrudzenie zapełnia białe plamy naszej historii, stawia, czasem bardzo niewygodne, pytania czy hipotezy. Ma przy tym naprawdę dobre pióro i warsztat co, oczywiście, bardzo pozytywnie wpływa na odbiór lektury. 

„Agenci, zdrajcy, bohaterowie” jest więc  pozycją, która  zdecydowanie warta jest polecenia i bliższego poznania.

 

Franciszek Szczęsny „Ostatni szaman Pomorza”

Była osada, byli mieszkańcy, zostały zgliszcza i pustka. Nawet nazwa miała być wymazana z ludzkiej pamięci i wszystkich dokumentów.
Ale czy rzeczywiście nikt tam nie pozostał? Myli się ten, kto tak myśli. Został szczupły jasnowłosy chłopak. Zaledwie dziesięć wiosen liczący. Sam i z ogromną traumą”.

 Trzymam właśnie w swoich rękach  bardzo interesującą, historyczną powieść, Franciszka  Szczęsnego, zatytułowaną „Ostatni szaman Pomorza”,  której fabuła   przenosi nas  na  dawne tereny  dzisiejszego Pomorza w skomplikowany i burzliwy  okres przełomu XIII i XIV wieku. Przenosi nas  do niewielkiej, skrytej wśród jezior i lasów słowiańskiej osady (zwanej Siedem Jezior), której mieszkańcy,  mimo formalnego zwierzchnictwa Zakonu Najświętszej Maryi Panny (popularnie nazywanych Krzyżakami) nadal nieskrępowanie  kultywują, odwieczne, pogańskie obrzędy i tradycje. Tam też poznajemy głównego bohatera opowieści,   dziewięcioletniego, wówczas, Obisława, najmłodszego syn sołtysa Drewki, którego dramatyczne i niestety naznaczone straszliwą trauma losy (ścisłe sprzęgnięte z tym regionem oraz rozgrywającymi się w  epoce, ważnymi, wydarzeniami)  będziemy mieli okazje obserwować.

Oczami chłopca, młodzieńca a później i dojrzałego mężczyzny  spojrzymy  na toczące się historyczne procesy, poznamy ich kontekst  oraz dowiemy się jak całość wygląda  z punktu widzenia jednostki,  wyrwanej nagle z swojego kulturowego, społecznego  i religijnego kręgu.  Z oczywistych powodów  nie chcę tu zdradzać bliższych szczegółów  dotyczących fabuły i akcji  bo naprawdę warto by czytelnik odkrył je samemu.

Książka Franciszka  Szczęsnego sięga jednak znacznie głębiej, poza ukazanie tragedii  (oczywiście, wstrząsającej i  bolesnej) poszczególnej  jednostki w starciu z  bezlitosnym kołem historii, które raz wprawione w ruch, trudne jest do zatrzymania.

 Jest to bowiem opowieść o końcu pewnej epoki, która wraz z podbojem  Pomorza Gdańskiego  przez niemieckich krzyżowców została gwałtownie przerwana. O zdarzeniu pogańskiej przeszłości  oraz utrwalonego sposobu  życia z bezwzględnym, wojującym  i ekspansywnym chrześcijaństwem,  które swoją  misję ewangelizacyjną prowadzi głównie za pomocą ognia i miecza. Owa rywalizacja obu tych religii  oraz  towarzyszące temu zjawiska  są, oprócz losów głównego bohatera i jego rodziny, jedną z podstawowych osi toczących się zdarzeń.

To pełna emocji opowieść o przenikaniu się dwóch światów, dwóch sposobów postrzegania rzeczywistości, dwóch sposobowa na życie i dwóch światopoglądów. O gwałtownie przerwanym dzieciństwie, szybkim, brutalnym dorastaniu, konfrontacji z nową i obcą  rzeczywistością zakonnego państwa. Ale również o przemijaniu,  nadziei oraz ponadczasowych wartościach, które nadają sens naszemu życiu.

 Jak przystało na  dobrą powieść historyczną, prawdziwe fakty (od razu rzuca się w oczy  wszechstronna wiedza i merytoryczne przygotowanie pisarza) mieszają się  z literacką fikcją oraz wyobrażeniem autora, bardzo sugestywnym, dotyczącym owych czasów.  Na uwagę zasługuje znakomicie oddany, wielobarwny, działający na wyobraźnie klimat epoki oraz  sceneria i charakterystyczne  realia  średniowiecza. Szczególne wyróżniłbym bogactwo  warstwy opisowej, zwłaszcza w odniesieniu do wspaniałej przyrody i niezwykłych miejsc, występujących w powieści, która  może stać się przykładem dla innych ludzi pióra.

Bardzo interesującym akcentem są również przykłady (często już zapomnianych) dawnych obrzędów, rytuałów, wierzeń, przesądów czy zanikającej dziś już sztuki ziołoleczniczej.

 Reasumując. „Ostatni szaman Pomorza” Franciszka  Szczęsnego to przykład naprawdę dobrej, polskiej, powieści historycznej. Polecam.

Hervé Ghesquière „Sarajewo. Rany są zbyt głębokie”

Ta książka nami wstrząśnie. Wstrząśnie i zmusi do refleksji, ale myślę sobie że tak właśnie powinno być…

Francuz Hervé Ghesquière, który przeszło 20 lat temu  był korespondentem wojennym w ogarniętej konfliktem zbrojnym byłej Jugosławii, po latach powraca, by na własne oczy przekonać się jak dziś wygląda ten region i czy straszne, wojenne, doświadczenia  spowodowały że  zwaśnione  i zaangażowane  w tamte wydarzenia narody (Serbowie, Chorwaci i Muzułmanie – zwani Bośniakami, na mocy traktatu pokojowego, żyjące razem w Bośni i Hercegowinie) wyciągnęły z  tych straszliwych lat naukę na przyszłość.

To na wpół reporterska i na wpół sentymentalna podróż do miejsc po których przetoczył się okrutny walec historii,  na zawsze odciskając na nich swoje piętno.  Podróżując od miasta do miasta, napotykając znanych mu sprzed lat ludzi  oraz  poznając nowych (ze wszystkich zamieszkujących tu nacji)  kreśli obraz współczesnego państwa, które, niestety,  tak naprawdę nigdy nie wyzwoliło się z jarzma bałkańskiej wojny.  Która tkwi w nich na tyle głęboko iż skutecznie hamuje wszelkie próby zbudowania nowego,  wielokulturowego i wielonarodowego społeczeństwa. Niezdolnego i chyba nie zainteresowanego (przynamniej nie widać tego po elitach władzy) żadnym   kompromisowym czy  kompleksowym  rozwiązaniem, istniejących problemów.

To obraz  narodów,  które tak naprawdę żyją obok siebie, nie mają wspólnej wizji przyszłości (ani nadziei na taką)  nie asymilują się ze sobą, nie tworzą żadnej wspólnoty  czy płaszczyzny porozumienia, praktykując, często, swoistą formę apartheidu: osobne dzielnice, osobne szkoły i system oświaty, osobne sklepy, kawiarnie i restauracje, całkowita negacja związków mieszanych itd. Nie łączą się na bazie, wspólnej przecież  (mimo ostatnich tragicznych wydarzeń),  wielowiekowej historii, tradycji czy  regionalnej kultury.  Jedyne co, tak naprawdę, jest  dla nich wspólne  to wojna, a ta, nie jest, naturalnie,  elementem  na którym łatwo  jest zbudować coś pozytywnego…

Porozumienie z Dayton, wynegocjowane w listopadzie 1995 zakończyło wprawdzie  krwawą  wojnę w byłej Jugosławii,  ale  nie przyczyniło się,  w żądnym razie, do rozwiązania kłopotów tej części Europy.

Towarzysząc autorowi w jego dziennikarskiej wędrówce,  trudno oprzeć się wrażeniu  iż wszystko  tutaj jest tymczasowe, przejściowe a decydujące rozstrzygnięcia  są jedynie przesunięte w czasie. Wizja kolejnego konfliktu (nie ukrywają tego liczni rozmówcy naszego bohatera) niemal namacalnie wisi  gdzieś w powietrzu. A będzie to konflikt zdecydowanie straszniejszy, gdyż wszystkie strony, pomne ostatnich doświadczeń, znacznie lepiej się do niego przygotują.

Świadczy o tym niesłabnące  poparcie dla partii i organizacji jawnie nacjonalistycznych i populistycznych, zwłaszcza w Serbii,  których retoryka nadal przemawia do odbiorców oraz wzrost zainteresowania lokalnej społeczności muzułmańskiej (dotychczas bardzo umiarkowanej) islamskim radykalizmem, będącym pokłosiem obecności licznych arabskich mudżahedinów,  wspomagających w czasie konfliktu swoich, religijnych, pobratymców. Po raz kolejny więc w „bałkańskim kotle” zaczyna tlić się beczka prochu…

„Możliwe że będzie nowa wojna. Bałkany są beczką prochu a Muzułmanie czują się bardziej tureccy niż Turcy. Myślę o zdaniu mówiącym  o zagrożeniu  i wyobrażam sobie  że każdego dnia tych dwóch czetników wraz z grupą kolegów  snuje w tym zadymionym biurze wojenne opowieści”.

Opowieść o współczesnej Bośni jest również osobną opowieścią o miastach, miasteczkach i wsiach z których niemal każde ma swoją smutną, traumatyczna przeszłość oraz ludziach,  którzy  z pamięci o ofiarach i walki o odnalezienie ciał pomordowanych, uczynili sens swojego życia.

Wymienione w tytule Sarajewo  jest oczywiście symbolem,  który zna cały świat (Hervé Ghesquière opisuje bardzo sugestywnie jego skomplikowaną losy)  lecz do mnie najbardziej przemówiły  historię dwóch innych miejsc:  Srebrenicy  w której serbskie oddziały gen.Ratko Mladića dokonały największego po  II wojny światowej, masowego ludobójstwa (przy biernej postawie holenderskich żołnierz ONZ) na około ośmiu tysiącach muzułmańskich mężczyźni i  chłopców oraz Mostaru, niemal, po połowie podzielonego przez społeczność chorwacką i bośniacką. Obydwa te miasta są dziś odbiciem swoich czasów.

Czasów w których współczesna Bośnia i Hercegowina,  kraj trzech narodów i trzech religii, zastygła w zupełnym marazmie, bierności politycznej, skostniałych układach i zależnościach, pogłębiających się trudnościach gospodarczych i ekonomicznych, baraku perspektyw dla młodych (coraz częściej wiążą oni swoją przyszłość z emigracją – i mówią o tym jawnie) i jedynie pozorowanych działaniach wyrażające chęć zbliżenia z Unią Europejską (lokalni politycy nie palą się do tego, gdyż zdają sobie   sprawę iż zmiana władzy, która musiałaby nastąpić, w obliczu nowych wyzwań,  mogłaby spowodować pociągniecie ich do odpowiedzialność za dotychczasowy okres sprawowania rządów oraz dawne grzechy).

Niestety, nie jest to dobra wróżba i prognostyk na przyszłość…

„Sarajewo. Rany są zbyt głębokie” to bez wątpienia jedna z najlepszych reporterskich publikacji z jaką miałem okazje zapoznać się w ostatnich latach. I nie chodzi tu o walory literackie czy bardzo emocjonalny język, którym posługuje się dziennikarz (choć nie można mu niczego zarzucić) lecz o wagę  i prawdę przekazu. A ta jest, po prostu, przygniatająca.

 Naprawdę polecam.

 

 

 

Dobre kino…

Sebastien de Castell, „Ostrze zdrajcy”

 

 

 „Dziś każdy arystokrata jest tyranem, każdy rycerz- bandytą, a jedyne, czemu można ufać to ostrze zdrajcy”.

Czasami w natłoku poważnej literatury faktu, która niekiedy przetłacza nas podejmowaną problematyką ( bardzo trudną i bolesną), która szarpie i porusza naszymi  emocjami, mamy ochotę oderwać się na chwile i  popuścić wodze swojej wyobraźni. Pozwolić naszym zmysłom, choć na chwilę,   poszybować z dala od rzeczywistości i zagłębić się w fascynujący świat wielkiej magii, bohaterskich herosów, szalonych władców,  okrutnych wiedźm,  tajemniczych istot i niespotykanych zjawisk.

Jeśli przy okazji  będzie to coś naprawdę dobrze napisanego, klimatycznego,  z wciągającą fabułą,  interesującą intrygą i dynamiczna akcją,  która potrafi nas zaskoczyć,  to tym lepiej dla nas.

Jedyną z takich właśnie pozycji jest powieść fantasty Sebastiena de Castellego, zatytułowana „Ostrze zdrajcy”. Przenosi nas  w mityczną krainę, (przypominająca trochę nasze, późne średniowiecze czy początek renesansu)  w której, po zamordowaniu króla, żołnierze jego elitarnej gwardii, zwani Wielkimi Płaszczami  (Falcio val Mond i jego towarzysze Kest i Brasti) wierni złożonej obietnicy, wykonują ostatnią zleconą przez umierającego monarchę misję, czekając na okazję do zemsty i odzyskania dawnej pozycji.

Wyzwanie z którym będą musieli się zmierzyć (trafi się, przy okazji, również, kilka innych)  i któremu będą musieli sprostać  nasi bohaterowie, stanie się główną osią opowieści,  tworzącą barwną historie o honorze, przywiązaniu, poświęceniu, oraz  dziwnie splatających się ludzkich losach. O  zawiłościach ludzkich charakterów, wielkich i małych namiętnościach, tęsknotach, dylematach, oraz odpowiedzialności jaką niesie za sobą władza, w każdej postaci. Również o przeszłości, z której czasami nie sposób się wyzwolić i trudnych decyzjach, które niezależnie od konsekwencji, po prostu trzeba podjąć…

Wraz z rozwojem fabuły, wychodzą na jaw, coraz to nowe informacje dotyczące postaci oraz  ich wcześniejszych losów, które w sposób istotny wpływają na odbiór ich literackich kreacji oraz zrozumienie motywów, którymi kierują się podejmując swoje wybory.

Nie zabraknie, przy tym, oczywiście, spisków, tajemnic i zakulisowych działań oraz  znakomicie oddanych scen walki, zarówno w wersji typowych pojedynków jak i bardziej rozbudowanych. starć zbrojnych. To, bez wątpienia,  jeden z ważniejszych atutów, prezentowanej tutaj lektury.

Wszystkie te elementy   składają się na naprawdę dobrze napisaną (płynnie prowadzona narracja zaś mocne i mroczne akcenty, łagodzone  humorem słownym) barwną, rozbudowaną i prawdziwie epicką opowieść, która wciąga nas bez reszty, trzymając za przysłowiowe gardło, niemal od pierwszej do ostatniej strony.

Z tych oto względów „Ostrze zdrajcy” Sebastiena de Castellego zasługuje na naszą wyjątkową uwagę, zaś samo nazwisko autora warte jest zapamiętania. Szczególne iż, jak słyszymy, mają się już wkrótce ukazać kolejne tomy  powieści. Polecam.

 

 

 

Joel E. Dimsdale „Psychologia zła”

„Psychologia zła zabiera czytelnika w trudną podróż, której celem jest zrozumienie zła w jego ekstremalnej postaci”. 

Procesy norymberskie, a zwłaszcza ten główny, który zaczął się już 20 listopada 1945 roku, dla powszechnej opinii publicznej stały się aktami dziejowej sprawiedliwości,  które zwycięskie państwa sprzymierzonych,  wymierzyły   pokonanym, hitlerowskim Niemcom.  I choć najwięksi,  nazistowscy dygnitarze (Adolf Hitler, Heinrich Himmler, Joseph Goebbels) popełniając samobójstwo uniknęli  karzącego ramienia Temidy,  to pozostałych przy życiu niemieckich zbrodniarzy było wystarczająco wielu  by osadzić III Rzeszę i jej narodowosocjalistyczny ustrój.

 Kilkadziesiąt lat później,  uznany amerykański psychiatra Joel E. Dimsdale, opierając się na bogatym materiale dowodowym, zeznaniach, licznych świadków, wspomnieniach samych osadzonych a nade wszystko na wynikach badań, dwójki amerykańskich naukowców, psychologa Gustava Gilberta i psychiatry Douglasa Kelley’a, podjął się karkołomnej próby dotarcia do psychologicznych źródeł zła, którego konsekwencją był wzrost niemieckiego  imperializmu, II wojna światowa oraz zagłada i niewysłowione cierpienia milionów ludzi na całym świecie. Próbuje znaleźć  odpowiedzieć na pytanie. Co takiego stało się iż ludzie (częstokroć bardzo wykształceni, wychowani w tradycyjnych, chrześcijańskich wartościach, będący przykładnymi ojcami, mężami itd.) dopuszczali się tak potwornych zbrodni, tworząc, wprowadzając w życie i firmując własnym nazwiskiem, obłąkańcze, nazistowskie idee, polityczne doktryny i akty prawne jak np. słynne ustawy norymberskie?

Autor serwuje nam bardzo interesujące, psychologiczne ujęcie problematyki  niemieckiego totalitaryzmu i sposobu myślenia, oparte na wnikliwych analizach osobowych, wielogodzinnych rozmowach z uwięzionymi, testach Rorschacha, testach na inteligencję  i szeregu innych badań, przeprowadzonych zarówno przed i w czasie trwania procesu w Norymberdze.

W sposób szczegółowy  Joel E. Dimsdale oparł się  na materiałowych dotyczących czwórki osadzonych, byłych wysokich hitlerowskich dygnitarzy: Herman Göring – marszałek Rzeszy, d-ca lotnictwa, twórca Gestapo i druga osoba w państwie,   Robert Ley – szef Niemieckiego Frontu Pracy, Rudolf Hess- nominalny zastępca Hitlera, Julius Streicher, wydawca nazistowskiego i antysemickiego tygodnika   „Der Stuermer”. To właśnie  oni stali się punktem wyjścia w rozważaniach  i teoriach dotyczących  psychologicznych podwalin  i  istoty zła, w tym szczególnym wymiarze. Myślę że konkluzje wynikając z treści, w kilku miejscach, zaskoczą czytelnika …choć  szczegółów, naturalnie, nie zdradzę.

 Sama książka (duży plus za bardzo wyrazistą okładkę) składa się z kilku wyraźnie określonych  części, odnoszących się zarówno do  historycznych jak i naukowych czy ideologicznych  aspektów  III Rzeszy. Począwszy od politycznych mechanizmów,  które spowodowały iż alianci podjęli decyzje  o  wytoczeniu, głównym nazistowskim zbrodniarzom, międzynarodowego procesu (Józef Stalin proponował początkowo, po prostu, rozstrzelać od 50 do 100 tysięcy niemieckich wojskowych, wysokiego szczebla, by w przyszłości uniknąć odrodzenia się niemieckiego militaryzmu) poprzez  jego organizację, problemy prawne, reakcje opinii publicznej w Europie i Stanach zjednoczonych, na relacjach z samej sali rozpraw  oraz  tego jak zachowywali się więźniowie w obliczu przegniatających dowodów.

Do mnie osobiście, najbardziej przemówiły rozdziały dotyczące charakterystyk  osadzonych  hitlerowców (Göring, Ley, Streicher, Hess), choć chętnie powiększyłbym to grono o takie postacie jak Hans Frank – generalny gubernator w okupowanej Polsce, Ernst Kaltenbrunner – szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, Albert Speer – minister do spraw uzbrojenia, Baldur von Schirach – przywódca Hitlerjugend czy Alfred Rosenberg – główny ideolog partyjny NSDAP.

 Studium tych czterech postaci jeży po prostu włosy na głowie, wywołuje grozę, szok, obrzydzenie, odrazę i zupełnie niedowierzanie, iż takie indywidua (alkoholicy, narkomani, osoby wyraźnie zaburzone psychicznie, seksualni maniacy, przestępcy, zdeprawowani  socjopaci i   kryminalni przestępcy)  były w stanie, przez lata,  stać u steru niemieckiego państwa,  decydująco życiu i śmierci swoich rodaków oraz narodów podbitych. W lekturze znajdziemy wiele unikalnych informacji, dotyczących czasów przed dojściem do władzy  Adolfa Hitlera, mechanizmów funkcjonowania nazistowskiego państwa (co tym bardziej ciekawe że widzianych od środka, oczami  najwyższych prominentów i współpracowników niemieckiego Führera ) jego rozmaitych struktur i ośrodków władzy: wojskowej, państwowej, partyjnej itd.

Kilkakrotnie badacz wybiega, również, w przyszłość do głośnego procesu Adolfa Eichmana,  głównego koordynatora i wykonawcę planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” (rozpoczął się 11 kwietnia 1961 w Jerozolimie), który na zawsze stał się  symbolem Holocaustu i ludzkiego wynaturzenia. 

Książka  Joela E. Dimsdale’a „Psychologia zła. Jak Hitler omamił umysły” pokazuje rożne twarze i oblicza ZŁA, które autor stara się pokazać na podstawie badań przeprowadzonych przez Gilberta i Kelley’a,  jak i wynikających  z jego własnych obserwacji, przemyśleń oraz  bardzo bogatego, zawodowego doświadczenia. Próbuje ukazać jego psychologiczną różnorodność i doszukać się wspólnego mianownika. To jednak, czy z głoszonymi przez niego tezami i wnioskami  jesteśmy wstanie się zgodzić, zostawiam już każdemu z osobna…

Lektura z całą pewnością warta przeczytania.  Gorąco polecam.

 

Andrej Sannikau „Białoruska ruletka”

Ściana wschodnia od zawsze zajmowała w polityce Rzeczypospolitej  (z oczywistych racji geopolitycznych, historycznych  oraz szeroko rozumianej  polskiej racji stanu)  miejsce szczególne. Ostatnie  napięcia na linii Unia Europejska- Rosja (czy Polska –Rosja)  oraz wydarzenia, których byliśmy świadka na kijowskim Majdanie, Krymie czy w  Donbasie, pokazały jak nadal ważny jest  to dla nas ten obszar. O ile jednak przeciętny Polak dysponuje jakąś  wiedzą (mniejszą lub większą) dotyczącą  Wspólnoty Niepodległych Państw, Władymira Putina, czy Ukrainy,  wraz z wyrobionym, własnym zdaniem, dotyczącym obu tych państw, to o graniczącej z nami Białorusi (pomijając osobę jej  niesławnego prezydenta  Aleksandra Łukaszenki) nie wiemy prawie nic. Izolacyjny, niechętny Zachodowi, ustrój i forma sprawowanej władzy, która nie pozwala na  otwarcie na światowe  czy europejskie wartości (nie wspominając już o nieskrępowanym ruchu turystycznym) powoduje iż kraj  ten jest nadal białą plamą na europejskiej mapie.

Okazją, by dowiedzieć się o nim trochę więcej, a już szczególnie  o jego skomplikowanej i brutalnej codzienności, stwarza nam znakomita publikacja Ośrodka Karta,  zatytułowana „Białoruska ruletka” pióra polityka i działacza społecznego, Andreja Sannikau.

To lektura ważna (i myślę, bardzo  potrzebna)  z wielu, różnych  powodów. Spoglądając na współczesne białoruskie państwo  można doznać swoistego  deja vu, gdyż jest to obraz ( pomijając formalne niuanse i narodowe różnice),  który doskonale znamy z naszej własnej, bolesnej przeszłości, nadal obecnej w  naszym życiu  politycznym, gospodarczym i społecznym.   I być może właśnie dlatego, nasz stosunek  do białoruskiej opozycji, organizacji pozarządowych i ich pro-demokratycznych dążeń powinno być zdecydowanie  lepiej rozumiane  i bardziej słyszalne. Władza dyktatorska nie jest, bowiem, wieczna (przykłady  można by tu mnożyć)  a zastąpienie jej w przyszłości przez polityczne elity  przychylne Polsce  i wdzięczne za pomoc okazaną w godzinach próby,  byłoby z pewnością zjawiskiem bardzo pożądanym, które  zaprocentowało by w przyszłości.  Niestety, obserwując przedstawicieli naszej władzy widać, gołym okiem, iż brak im długofalowych  wizji naszych stosunków a ostatnie puszczanie, przysłowiowego „oka” do prezydenta Łukaszenki  oraz  sugestie  ograniczenia czy wręcz zamknięcia  niezależnej  stacji Biełsat TV,  wołają dosłownie  o „pomstę do nieba”.

 Prezentowana  tu publikacja jest wstrząsającą relacją Andreja Sannikau,  opozycyjnego kandydata w wyborach prezydenckich, 2010 roku,  który zgodę na udział wyborach ( a tym samym  rzucenie wyzwania panującym układom) przypłacił  aresztowaniem, pobiciem, wyrokiem sadowym (za rzekomą organizacje zamieszek)  oraz pięcioletnią gehenną  w koloniach karnych o zaostrzonym rygorze. Publikacja, o dziwo, nie jest jednak zapisem jego osobistej czy rodzinnej tragedii.  O tym co   widział i czego doświadczył na własnej skórze w  więziennych katowniach nie opowiada zbyt wiele, a jeśli nawet,  to opisy  te są bardzo oszczędne i fragmentaryczne.

To bardziej opowieść o  tym co jest dla naszego bohatera najważniejsze. O  współczesnej  Białorusi,  państwie totalitarnym, policyjnym, o stłamszonym i zmanipulowanym (na rożne,  propagandowe i ekonomiczne  sposoby) społeczeństwie oraz słabej, choć dzielnej i ofiarnej opozycji, z trudem dobijającej się  o demokratyczne standardy i poszanowanie prawa. O Białorusi rożnych barw i rożnych prędkości, w której poparcie  dla istniejącego reżimu  jest gwarantem, pozornie, spokojnej, stabilnej egzystencji oraz  zawodowej kariery. Białorusi prezydenta Aleksandra  Łukaszenki „ostatniego dyktatora Europy”, który towarzyszy nam przez całość  lektury (w  sposób bezpośredni i pośredni) niczym złowrogi cień rozpościerając się  na większością zawartych  w niej treści. Nie chce tu zdradzać zbyt dużo by nie psuć czytelnikowi możliwości obcowania z lekturą, bo naprawdę warto…

 „Białoruska ruletka” Andreja Sannikau nie jest książką historyczną, w dosłownym rozumieniu tego słowa, lecz raczej osobistym zapisem wydarzeń, przybliżającym nam obraz i problematykę współczesnego białoruskiego państwa, którego sąsiedztwo, chcemy tego czy nie, ma wpływ na nasze bezpieczeństwo, zarówno dziś jak i zapewne w przyszłości.