Nie przestajesz być szpiegiem tylko dlatego, że wypadłeś już z gry.
Piąta część znakomitej serii serii Micka Herrona – króla szpiegowskich thrillerów. Jackson Lamb i jego kulawe konie wracają w najlepszym stylu. Kiedy w spokojnej angielskiej wiosce dochodzi do masakry, służby specjalne mają pełne ręce roboty. Jednak w Slough House, miejscu, do którego nigdy nie chciałby trafić żaden szanujący się szpieg, życie płynie jak zawsze – leniwie, nudnie i szalenie irytująco. Do czasu… Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego Roddy Ho znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie? Co słychać u Starego Drania? Ile dni bez kokainy jest w stanie wytrzymać Shirley Dander? Dlaczego zawsze warto mieć w bagażniku klucz francuski? Koniecznie przeczytajcie Londyńskie Zasady, w których Jackson Lamb ponownie udowadnia, że za swoimi ludźmi gotów jest skoczyć w ogień. No, dobra. Nie przesadzajmy. Jest gotów zrobić naprawdę dużo.
W siedzibie brytyjskiego wywiadu przy Regent’s Park Claude Whelan – nowe Pierwsze Biurko – boleśnie zaznajamia się z tajnikami swojej roboty.
Whelan ma chronić premiera znajdującego się w ogniu krytyki, co nie przychodzi mu łatwo, bo sam jest atakowany ze wszystkich stron: przez kontrowersyjnego deputowanego, który doprowadził do referendum w sprawie Brexitu, a teraz ma chrapkę na Downing Street 10; przez żonę tego polityka, felietonistkę tabloidu, pogrążającą go w swoich artykułach; a już najbardziej przez Lady Di Taverner, swoją zastępczynię, która czyha na jego najmniejsze potknięcie. Na domiar złego krajem wstrząsa seria pozornie niepowiązanych ze sobą zamachów terrorystycznych.
Tymczasem Slough House – ostatni przystanek dla szpiegów w odstawce – zmaga się z własnymi problemami: nieprzepracowaną żałobą, uzależnieniami, paraliżem decyzyjnym i niepokojącymi podejrzeniami, że nowy kolega jest psychopatą. A już niedługo kulawe konie po raz kolejny odkryją swoją największą moc: sprawianie, by każda zła sytuacja stawała się o wiele, wiele gorsza.
„Córki Jałty to zajmująca opowieść o kulisach jednej z najważniejszych konferencji, w której udział wzięły trzy lojalne wobec ojców, ale nie pozbawione własnego zdania, kobiety”.
Lata temu miałem w swoich rękach bardzo dobrą, trochę historyczno-rozliczeniową, publikację, zatytułowaną „Mój ojciec Hans Frank” w której autor, Nikolas Frank, syn nazistowskiego zbrodniarza wojennego, mierząc się z własną rodzinną przeszłością, przeprowadził dziesiątki rozmów z przyjaciółmi, znajomymi, współpracownikami i podwładnymi swojego ojca w okresie III Rzeszy.
Wysunął on wtedy wniosek (bardzo słuszny, zresztą) iż warto byłoby pokusić się o próbę spojrzenia na ważne wydarzenia tego okresu przez pryzmat licznego grona kobiet, stojących zawsze gdzieś z boku, w ponurym cieniu dyktatury i wojny, ale dopuszczonych do najpilniej strzeżonych dokumentów i tajemnic władzy: sekretarek, asystentek, stenotypistek, telefonistek, księgowych itd. Prezentowana tu publikacja Catherine Grace Katz „Córki Jałty” jest właśnie odbiciem takiego spojrzenia tu, akurat, w kontekście jednego z najważniejszych i najbardziej dalekosiężnych wydarzeń XX wieku, czyli Konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie. Odbywającego się w dniach 4-11 lutego 1945 spotkania przywódców antyhitlerowskiej koalicji: sekretarza generalnego KPZR Józefa Stalina, premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla oraz prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, na którym zarysowany został kształt powojennego świata.
W tle tej wielkiej historii trzy niezwykłe kobiety: Sarah Churchill, Anna Roosevelt i Kathleen Harriman ( córka Averella Harrimana, ambasadora USA w Związku Radzieckim). Młode, wykształcone, inteligentne i lojalne. Mające własne, jasno sprecyzowane, poglądy i opinie oraz niemal nieograniczony dostęp do swoich, wpływowych, ojców. Służące im radą oraz świeżym spojrzeniem na ciąg toczących się wydarzeń oraz kształt i zasięg podejmowanych decyzji.
Dzięki ich relacji mamy niepowtarzalną okazję zajrzeć za kulisy wydarzenia, które na zawsze zmieniło dzieje Europy i Świata w sposób realny przekładając się na losy (często jakże tragiczne o czym my Polacy wiemy najlepiej ) milionów ludzi.
Śledzimy kręte ścieżki dyplomacji, strategii negocjacyjnych, toczonych w gabinetowych zaciszach ustaleń oraz wzajemnych, nie zawsze łatwych, relacji między sojusznikami ( to jedne z najciekawszych wątków lektury). Obserwujemy mechanizmy i procesy powstawania konkretnych politycznych i geopolitycznych decyzji oraz okoliczności i ludzi, którzy mieli na nie, bezpośredni czy pośredni, wpływ. Interesująca jawi się też, z tej perspektywy, charakterystyka samych przywódców Wielkiej Trójki: Stalina, Churchilla i Rooseveltawidziana ich oczami.
Spojrzenie owych trzech, nietuzinkowych, kobiet wnosi wiele nowych czy mało znanych informacji do naszej, raczej już, ściśle ugruntowanej wiedzy o tym ważnym, historycznym wydarzeniu oraz i okalających go faktach. Osobnym a zasługujących na wyróżnienie aspektem lektury są prywatne relacje naszych bohaterek łączące je z ojcami oraz wpływ jaki na nich miały w obliczu wagi podejmowanych decyzji.
To też pokazanie, tych wielkich, dziejowych, chwil oraz postaci w prywatnym i osobistym ( obdartym ze spiżu) wymiarze. Szczegółów, oczywiście , nie zdradzę.
,,Nie ma złych i dobrych narodów. Są tylko źli i dobrzy ludzie”.
„Ukraińcy” Piotra Zychowicza są kolejną odsłoną popularnego cyklu „Opowieści niepoprawne politycznie”, w którym autor mierzy się trudną a miejscami bardzo bolesną i naznaczoną krwią XX wieczną (a bywa że i wcześniejszą) historią, zarówno Rzeczypospolitej jak i szerzej Europy i Świata ( „Alianci).
Jak możemy jasno wywnioskować z tytułu lektury tym razem centrum jego zainteresowań ogniskować się będzie wokół skomplikowanych i niejednoznacznych stosunków polsko -ukraińskich ubiegłego wieku, choć nie zabraknie ( dla lepszego zrozumienia tematyki), barwnych wycieczek w czasy Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Są one jednak jedynie punktem wyjścia do dyskusji o trudnym i bolesnym sąsiedztwie, którego na przestrzeni lat doświadczyła i obficie okupiła krwią, zarówno polska jak i ukraińska ludność Kresów.
To wstrząsający, miejscami wręcz porażający, choć mocno podparty materiałem dowodowym, zdjęciami, relacjami świadków i uczestników wydarzeń, obraz wypaczonej polityki narodowościowej, braku tolerancji, akceptacji, niechęci do jakiegokolwiek porozumienia, ideologicznych błędów, nacjonalizmów i potwornych zbrodni, które przez dziesięciolecia tak bardzo cechowały owe sąsiedztwo.
To lekcja historii z którą oba nasze narody muszą się zmierzyć i którą muszą przepracować, gdyż bez tego tkwić będzie ona niczym zadra w świadomości kolejnych pokoleń, zatruwając obecną, pro europejską, wspólnotę interesów. Dziś, na szczęście, dzięki żmudnej pracy historyków i popularyzatorów dziejów najnowszych min. takich jak Piotr Zychowicz, nasza wiedza dotycząca wydarzeń wspomnianego okresu jest już znacznie pełniejsza a dostępne dokumenty rzucają nowe światło na zdarzenia rozgrywające się na dawnych polskich terenach.
Książka, podobnie jak wcześniejsze tomy cyklu nie ma spójnej, zwartej i jednorodnej formy a jest, połączonym wspólną tematyką, zbiorem kilkunastu reportaży, felietonów i artykułów (niektóre ukazały się już drukiem), poprzedzonych wywiadami z uznanymi badaczami dziejów i publicystami, specjalizującymi się w, szeroko rozumianej, polityce Wschodniej. Ze względu na różnorodność są one doskonałym wprowadzeniem do zawartych w lekturze treści, co jest bardzo ważne, gdyż autor w publikacji nie stroni od tematów trudnych czy budzących kontrowersje. Niczego nie próbuje tuszować, przemilczać czy owijać w przysłowiową bawełnę, wykraczając, czasami dość znacznie, poza utarte schematy oraz bezpieczną granice historycznej i politycznej poprawności
Autor kreśli tragiczną historię polsko- ukraińskich stosunków, począwszy od Rzeczypospolitej Obojga Narodów aż po okres XX wieku, który zajmuje najwięcej miejsca w publikacji i który jest mu wyraźnie, tematycznie, bliższy. Powracają więc straszliwe echa walk o niepodległość naszego kraju, wojny domowej i prób odrodzenia przez atamana Stefana Petlurę ukraińskiej państwowości, bohaterskiej bitwy o Lwów, wywołanego przez Stalina straszliwego ” Hołodomoru” czyli Wielkiego Głodu”, rzezi żydowskich mieszkańców Lwowa, ludobójstwa ludności polskiej na Wołyniu i Galicji Wschodniej, dokonanych przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii i lokalną ludność, operacji odwetowych dokonanych przez oddziały Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych czy wreszcie Akcji „Wisła” i przymusowej deportacji lokalnej ludności na tzw. Ziemie Odzyskane.
Bardzo ciekawymi wątkami książki są te dotyczące zawartego z bolszewikami traktatu Ryskiego i jego konsekwencji, polityki II Rzeczypospolitej względem wschodnich rubieży naszego państwa, pro ukraińskiej działalności Tadeusz Hołówki i prób ponad politycznego porozumienia, kulis powstania Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojnego ramienia UPA, zamachów na Józefa Piłsudskiego i ministra Bolesława Pierackiego (zastrzelonego w Warszawie 15 czerwca 1934 roku) czy śmierci komunistycznego generała Karola Świerczewskiego w Bieszczadach 1947 roku .
Lektura zawiera, i w tym upatruje jej największą zaletę, naprawdę wiele mało znanych, ogółowi społeczeństwa, wydarzeń i faktów, które sporo powiedzą nam o atmosferze tamtych dramatycznych lat, dynamice następujących po sobie zdarzeń oraz postaciach, które miały wpływ na historię, zarówno, naszego jak i ukraińskiego państwa i narodu.
Kierując się żelazną zasadą „iż tylko ofiary się nie mylą”, polski pisarz stara się pokazać nam iż zbrodnie wojenne i eksterminacja ludności cywilnej nigdy nie były jedynie domeną jednej ze stron konfliktu.
Oczywiście, każdy kto interesuje się historią i posiada jakąś wiedzę dotyczących wydarzeń XX wieku (szczególnie w tym konkretnym kontekście) zapewne podejdzie do przedstawionych przez autora tez i opinii z głębokim zainteresowaniem ale być może, również, z pewnym, indywidualnym , sceptycyzmem, nie zawsze zgadzając się z przedstawioną argumentacją i wnioskami.
I bardzo dobrze, gdyż tak właśnie powinna się toczyć, moim zdaniem, dyskusja o naszej historii najnowszej.
Niezależnie jednak od naszych prywatnych poglądów zdecydowanie polecam książkę Piotra Zychowicza, gdyż jest barwną, arcyciekawą, choć bolesną i trudną, lekcją zapomnianej historii, która przyda się nam wszystkim.
Szczególnie w obliczu tego co dzieje się obecnie za naszą wschodnią granicą.
„Pamięci wszystkich spalonych, ściętych, powieszonych, utopionych i wygnanych. Skalanych mianem służebnicy diabła. Czarownic. Osądzonych i skazanych. Kobiet myślących samodzielnie.”
Elżbieta Cherezińskia to zdecydowanie jedna z najciekawszych polskich autorek powieści historycznych z której twórczością miałem okazję i przyjemność obcować ostatnimi laty. Świetnie pisząca, posiadająca znakomity literacki warsztat, wyczucie, cechująca się dużym rozmachem (podpartym solidną, merytoryczną, wiedzą) tworzy dzieła, które (przykładem cykl „Odrodzone Królestwo” czy nieśmiertelny „Legion”) na stałe wejdą do kanonów literatury gatunku.
Wraz z licznymi bohaterami swoich powieści pozwala nam na nowo odkrywać dawno zapomniane historyczne wydarzenia, niewyjaśnione tajemnice i skrzętnie skrywane sekrety dawnych czasów.
Nie inaczej jest w w przypadku jej najnowszej książki, zatytułowanej „Sydonia. Słowo się rzekło”, opartej na burzliwych i tragicznych losach Sydonii von Bork, pomorskiej szlachcianki, wysokiego rodu, oskarżonej o czary i (po poprzedzonym okrutnymi torturami procesie), ściętej i spalonej na stosie 19 sierpnia 1620 roku w Szczecinie.
Autorka mierzy się z legendą o kobiecie odważnej, nietuzinkowej i wyprzedzająca swoje, zdominowane przez mężczyzn, czasy oraz z żyjąca w wyobraźni jej współczesnych oraz potomnych klątwa, którą rzuciła (jakoby) w godzinę śmierci na panujący na Pomorzu ród książęcy.
„Legenda o klątwie rzuconej przez Sydonię na ród Gryfitów na trwałe zagościła w umysłach mieszkańców. Mówiono, że to zemsta za niedotrzymaną obietnicę. Na oczach przerażonych Pomorzan wymarła ich rodzima dynastia, a księstwo zniknęło z map, rozszarpane pomiędzy Szwecję i Brandenburgię”.
W oparciu o cudem zachowane, w dziejowych zawierusze, akta procesowe, autorka próbuje odpowiedzieć na pytanie kim tak naprawdę była najsłynniejsza polska czarownica i dlaczego jej losy, mimo wysokiej pozycji społecznej, potoczyły się właśnie w taki a nie inny sposób? Czy stała się ofiarą swoich czasów (pamiętajmy iż jest to w Europie szczytowy okres polowanie na czarownice) a proces o czary był od początku do końca zmanipulowany a wyrok mógł zapaść tylko jeden (typowy, jak dziś byśmy powiedzieli, mord sądowy)? Czy za własną niezależność i wolnomyślicielstwo musiała zapłaciła najwyższą cena? A może prawdą jest zupełnie inna a oskarżenie o uprawianie magii nie były aż tak bardzo bezpodstawne jak sądzimy a w tym co mówiono o jej rodzie „To jest stare jak Bork i Diabeł” było ziarno prawdy?
Dramat postaci pisarka osadziła głęboko w skomplikowanych XVI i XVII wiecznych realiach Księstwa Pomorskiego, ukazanego w szerokim politycznym, religijnym, obyczajowym i społecznym kontekście. A jest czas konfliktów zewnętrznych i wewnętrznych, zakusów państw ościennych, religijnego fanatyzmu, krętych ścieżek dyplomacji, kojarzonych politycznie małżeństw, intryg, kłamstw, łamanych paktów i obietnic, trucicielstwa i skrytobójczych zabójstw, niekończącej się waśni o wpływy politycznych stronnictw i wielkich rodów.
Elżbieta Cherezińskia udowodniła nam już wcześniej iż jak nikt inny potrafi umiejętnie łączyć literacką fikcję z prawdziwymi, historycznym,i wydarzeniami i w tej lekturze potwierdza to po raz kolejny. Dotyczy to w sposób szczególny zwłaszcza opisywanych postaci, zarówno tych głównych jak i pobocznych, co pozwala nam lepiej wniknąć w ich sferę psychologiczno-emocjonalną, objąć spojrzeniem całość toczącej się fabuły oraz przyłożyć, właściwą jej, średniowieczną, perspektywę. Udzielają nam się ich emocje, uczucia, poglądy oraz sposób w jaki postrzegają otaczający ich, ściśle zhierarchizowany w tej epoce, świat oraz rządzące nim reguły. A jest to z jednej strony świat wielkich namiętności, wielkich uczuć i wielkiego poświęcenia z drugiej zaś pełen ludzkiej zawiści, małostkowości, wybujałych i niepohamowanych ambicji, chciwości, dbania jedynie o własne, partykularne interesy oraz dążenie do władzy i zaszczytów za wszelką cenę.
W jego centrum znajduje się zaś ona, piękna, Sydonia von Bork i jej tajemnica. Książkę Elżbiety Cherezińskiej „Sydonia. Słowo się rzekło” polecam wszystkim miłośnikom naszej historii, zwłaszcza doby średniowiecza, którzy chcą spojrzeć na ten niezwykle ważny okres naszych dziejów nie tylko przez pryzmat znanych nam z historii wielkich bitew i orężnych zmagań. To naprawdę bardzo dobry kawałek polskiej literatury. Duży plus za znakomity prolog i sugestywną okładkę. Gorąco polecam.
„Ja inkwizytor. Dziennik czasu zarazy” jest już, bodajże, szesnastym tomem cyklu inkwizytorskiego, traktującego o burzliwych losach Wiernego Sługi Pana, Mordimera Madderdina.
Prezentowana tutaj odsłona historii skonstruowana jest jednak tak iż nie wymaga znajomości poprzednich części i doskonale funkcjonuje w oderwaniu od szerszego kontekstu zdarzeń, tego zbudowanego z rozmachem i pietyzmem świata przedstawionego.
Tym razem inkwizytorska posługa zastaje naszego bohatera w mieście Weilburg, dotkniętego potworna zarazą – kaszlica, zbierającą straszliwe i śmiertelne żniwo pośród jego mieszkańców.
Wśród zamkniętych miejskich bram, kwarantanny, wszechobecnego strachu i beznadziejności w oszalałych z przerażenia ludziach rodzą się ukryte demony… Demony z którymi poradzić sobie będzie musiało Święte Officjum z naszym Mordimerem Madderdinem na czele. Szczegółów, naturalnie, nie zdradzę.
„W obrębie pilnie strzeżonych murów zamknięto ludzi chorujących i umierających na zarazę. Ale nawet po tych, którzy wymknęli się epidemii, śmierć gotowa jest sięgnąć z innych powodów. Bo w mieście oczadziałym od wielotygodniowej suszy, spętanym strachem przed przyszłością, terroryzowanym przez zewnętrznych wrogów i rodzimych fanatyków, wystarczy iskra, by z domów pozostały zgliszcza, a ulice zaścieliły trupy”
Po znakomicie napisanej, dynamicznej i pełnej zaskakujących zwrotów akcji „trylogii ruskiej ( „Przeklętej krainy”, „Przeklęte kobiety”, „Przeklęte Przeznaczenie”) ) fabuła kolejnej opowieść trochę zwalnia oraz nabiera znacznie spokojniejszego ( co nie oznacza, wcale, że nudnego) rytmu. Tu wspartego pełnymi pokładami czarnego, niemal wisielczego, humoru, który uwielbiam i który w takiej odsłonie jak najbardziej do mnie przemawia.
Książka, podobnie jak pozostałe, napisana jest lekkim, bardzo sugestywnym językiem a pierwszoosobowa narracja zręcznie prowadzi nas wśród, rozmaitych, rozgrywających się w powieści wydarzeń, nie przytłaczając nas jednak dłużyzną przemyśleń i refleksji postaci. Nadal urzeka kreacja głównego bohatera oraz interesująco zbudowany, „średniowieczno-mroczny” klimat i koloryt zdarzeń ( to bardzo ważny atut publikacji) ale do tego autor zdołał nas już przyzwyczaić.
Jeśli dodamy do tego charakterystyczny dla Jacka Piekary styl, wnikliwy zmysł obserwacji, szczególnie meandrów ludzkiej natury (również jej ciemniejszej strony), otrzymamy powieść, która z pewnością umili nam kilka chłodnych jeszcze wieczorów. W tym przypadku, zdecydowanie tak będzie.
Książka „Ja inkwizytor. Dziennik czasu zarazy” to kolejny przykład dobrej, rodzimej literatury fantastycznej. Nie wiem czy spełni oczekiwania wszystkich fanów i entuzjastów wspomnianego cyklu, czytałem różne, nie zawsze pochlebne, opinie, ale moje spełnił.
„Prawdziwa historia najsłynniejszych brytyjskich gangów lat 20. ubiegłego wieku”.
Słowo Mafia już chyba na zawsze stanie się złowrogim i ponurym synonimem określającym przestępczość zorganizowaną, która rządzona twardą ręką swoich bossów, oplata mackami wszelkie, przynoszące zysk i wpływy, przejawy życia gospodarczego, politycznego i społecznego. Mimo iż samo słowo kojarzy się głównie z Sycylią (czy szerzej z półwyspem apenińskim) oraz wielkimi miastami Stanów Zjednoczonych to, naturalnie, doskonale zorganizowane kryminalne struktury czy gangi znakomicie prosperowały również na starym kontynencie, szczególnie w pierwszych dekadach ubiegłego wieku.
Doskonale zobrazował to głośny, brytyjski serial telewizyjny, zatytułowany Peaky Blinders, opowiadający historia gangu z Birmingam oraz kreujący postać jej charyzmatycznego lidera Thomasa Shelby’ego (rewelacyjna rola Ciliana Murphego- polecam przy okazji „Wiatr buszujący w jęczmieniu”) i jego usłaną trupami drogę na przestępcze szczyty.
Co więcej, pomysłodawcom i autorom serialu, udało się stworzyć naprawdę znakomite kino, którego fabuła i akcja zręcznie wpleciona została w historyczne, polityczne, ekonomiczne i społeczne tło końca XIX i początku XX wieku.
Światowy sukces serialu (w pełni zasłużony-dodajmy) przyczynił się do ogromnego zainteresowania przestępczością Wielkiej Brytanii owego czasu, co w sposób, niemal, naturalny przełożyło się na liczne publikacje, dotykające tego tematu. Jedną z nich zatytułowaną „Peaky Blinders. Spuścizna”, pióra Carla Chinna, mamy właśnie w swoich rękach.
To kolejna publikacja tego autora dokumentująca historię przestępczości Birmingham, tym razem skupiająca się w głównej mierze (choć nie brak, naturalnie, historycznych wycieczek w burzliwą przeszłość) na dalszych losach kryminalnego podziemia Anglii, zarówno tego znajdującego swoje odzwierciedlenie w serialu jak i tego realnie odgrywającą ważną, w owych latach, rolę w półświatku Zjednoczonego Królestwa.
Carl Chinn idzie, tym razem, jednak o krok dalej, kreśląc mapę przestępczości zorganizowanej również w innych, okalających Birmingam, miastach i regionach Wielkiej Brytani.
,, […] Pokazuje, jak potężne gangi rozprzestrzeniły się w Wielkiej Brytanii w latach 20. i 30. zeszłego wieku, doprowadzając do brutalnych wojen ulicznych, które ogarnęły już nie tylko poszczególne miasta czy dzielnice, lecz cały kraj”.
Obcując z lekturą widać ogromne zaangażowanie autora, wsparte bardzo bogatym materiałem źródłowy, wzbogaconym licznymi zdjęciami, które są doskonałym dopełnieniem, zawartych w lekturze treści. Tym bardziej iż autor w sposób naprawdę bardzo rozbudowany (miejscami lekko przytłaczający) merytoryczny i wielotorowy omawia całą złożoność problematyki angielskiej przestępczości minionego wieku.
Reasumująć. Publikacja Carla Chinna „Peaky Blinders. Spuścizna” to bardzo dobrze napisana i niesłychanie interesującą pozycją dla wszystkich pasjonatów tego rodzaju tematyki. Polecam
„Czarownice, mroczni zabójcy czy potwory zamieszkujące labirynt podziemnych tuneli – to wszystko tylko preludium. Podążając za prawdą i rozwiązaniem zagadki przyjdzie im bowiem stanąć twarzą w twarz z osławionym Rzeźnikiem z Guile”.
Decimus Fate, mag, który odrzucił magię oraz były łowca demonów zwany Opiekunem, powracają w drugiej odsłonie powieściowego cyklu Petera A. Flannery’ego, tu zatytułowaego „Decimus Fate i Rzeźnik z Guile.
Tym razem para naszych niesłychanie barwnych i nietuzinkowych bohaterów podejmuje się zadania odnalezienia dwójki zaginionych, młodych mężczyzn co w konsekwencji zmusi ich do zmierzenia się z ponurą miejską legendą o tajemniczym,krwawym „Rzeźniku z Guile”.
Powieść trzyma bardzo dobry, solidny poziom swojej poprzedniczki. Nadal urzeka ciekawie zbudowaną fabuła, dynamiczną (czasami nawet bardzo) akcją oraz wielostopniowo skonstruowaną intrygą, co powoduje iż stworzony przez autora obraz świata przedstawionego przemawia do nas całą, swoją mocą.
Interesująco oddany, nieco mroczny, klimat oraz właściwie stopniowane napięcie tworzy bardzo charakterystyczną i świetnie czytająca się opowieść. Tym bardziej iż towarzyszyć jej będzie cała plejada naprawdę oryginalnych, wyrazistych postaci, które, naturalnie, stają się katalizatorami toczących się w powieści wydarzeń. I dotyczyć to będzie zarówno postaci głównych jak i pobocznych,
Książka Petera A. Flannery’ego to opowiedziana w dobrym literackim stylu historia o życiu i śmierci, trudnych, ludzkich wyborach oraz konsekwencjach (bliższych i dalszych), które owe decyzje za sobą niosą. O przeplataniu się przeszłości z teraźniejszością, demonach dręczących duszę i ciało oraz iskierce nadziei i dobra, która tkwi w każdym z nas.
Opisując tą pozycję nie sposób pominąć bardzo dobrej, iście profesjonalnej oprawy edytorskiej (duży ukłon w stronę Wydawnictwa Fabryka Słów): porządna twarda oprawa, dobra jakość papieru i druku oraz czytelna czcionka, która pozwoli lekturze pozostać z nami naprawdę długo. Duży plus, również za okładkę
Założyliśmy ten blog, gdyż książki od zawsze są obecne w naszym życiu. To nasz sposób na poznawanie siebie, świata który nas otacza i tego którego nie ma, lub wydaje nam się że nie ma... To te chwile w których czas na moment zwalnia, wkrada się zaduma, czasem złość lub inne z uczuć. To książki po przeczytaniu których przystaniecie na moment, zastanowicie się, może uronicie łzę... lub będziecie śmiać sie do rozpuku. O takich książkach (i nie tylko książkach) chcemy wam opowiedzieć.
Zauważamy też, ze zgrozą, ża w nawale codzienności (i tzw. prozie życia) coraz więcej rzeczy ważnych zaczyna nam umykać i ten blog to też jakaś próba zachowania ich w pamięci.