Archive for listopad, 2014

Tomasz Kołodziejczak „Biała reduta”

„Zło dobrem zwyciężaj. Ciężko uzbrojonym i mocno opancerzonym”

Nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów ukazała się właśnie powieść Tomasza Kołodziejczaka zatytułowana „Biała reduta”, będąca bezpośrednią i pośrednią kontynuacją antologii opowiadań, tegoż autora, osadzonej  w świecie Czarnego Horyzontu. W tej jednak literackiej odsłonie, zarówno świat przedstawiony jak i dotyczący go ciąg wydarzeń jest znacznie bardziej rozbudowany, wzbogacony, wielowątkowy i rozgrywający się na kilku równoległych płaszczyznach. Oprócz więc znanej nam wcześniej stołecznej Warszawy i Zachodnich Kresów Rzeczypospolitej, autor przenosi nas na  ponure i  mroczne ziemie Gehenny oraz odległą, odizolowaną i  pozbawioną kontaktu marsjańską kolonię w której dochodzi do dramatycznych i krwawych wydarzeń.

Po raz kolejny urzekła mnie opowieść o samotnej, wciąż trwającej niczym samotna reduta Rzeczypospolitej, wplecionej między dwa wrogie jej żywioły (analogia do naszej wielowiekowej historii jest aż nadto wymowna), gdzie miasta przypominają zabezpieczone na wszelkie, również magiczne, sposoby twierdze zaś granic strzeże sieć (bardzo kojarzących mi się ze średniowiecznymi, rycerskimi stanicami ) garnizonów. Przemawia również do mnie futurystyczna wizja Polski  i Europy otoczonej przez potężne złowrogie siły, Balrogów, jegrów, wszelkiej maści mroczne siły, monstra i sługi ciemności.

Owo połączenie tradycji ze współczesnością, pradawnej magii z nowoczesną technologią, maszynowej broni z elfim łukiem, pistoletu z mieczem, konnej kawalerii z transporterami opancerzonymi czyni ową opowieść jeszcze bardziej nieprzewidywalną, fascynującą, pobudzającą nasze zmysły i emocje. Jest  to również element budujący niepowtarzalną aurę, nastrój oraz pełen grozy, tajemnicy, strachu i niebezpieczeństwa specyficzny  klimat. Wszystko wzajemnie się przenika, komponuje ze sobą,  oddziałując na splot wydarzeń i koleje losów głównych bohaterów. Niewątpliwym atutem i myślę iż nie będę w tej ocenie osamotniony są  również postacie głównych bohaterów powieści: Roberta Gralewskiego, młodego niewolnika Karla a zwłaszcza  Kajetana Kłobudzkiego, naznaczonego przez los królewskiego geografa ( i byłego żołnierza) toczącego z siłami ciemności swoja własną małą wojnę. Są przemyślane, świetnie skrojone a do tego scharakteryzowane i przedstawione  w  sposób który powoduje iż nie sposób nie darzyć ich  sympatią i dużą dozą szacunku.

Książka Tomasza Kołodziejczaka „Biała reduta” jest  bez wątpienia solidnym, ciekawym i wciągającym kawałkiem polskiej literatury z pogranicza fantasy i SF z naprawdę dużym potencjałem na przyszłość. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów.

Artur Szrejter „Pod Pogańskim Sztandarem”.

To bez wątpienia jedna z najciekawszych popularnonaukowych pozycji dotycząca wczesnośredniowiecznej historii Europy z jaką zetknąłem się ostatnimi czasy. Bardzo podobała mi się poprzednią publikacja Artura Szrejtera „Wielka wyprawa księcia Racibora” wchodzącą w skład cyklu  „Wojny Wikingów i Słowian”, więc wiedziałem już czego się spodziewać, zarówno w warstwie literackiej, tekstowej jak i dokumentalnej.  I nie zawiodłem się.

 Autorowi w niezwykłe interesujący sposób  udało się uchwycić fascynujący historię połabskich plemion, które niestety na pewnym etapie burzliwych dziejów zniknęły  z jej kart, pogrążając się (jak wiele innych) w odległej pomroce dziejów. Niewiele osób pamięta, czy posiada jakąkolwiek wiedze (naturalnie poza ludźmi zajmującymi się zawodowo tą tematyką) dotyczącą Obodrzyców, Wieletów, Strodoran, Brzeżan, Milczan, Głomaczy, Łużyczan czy Serbów połabskich, a przecież w  pewnym wyraźnie zarysowanym dziejowym okresie  ludy te były niezwykle ważnym elementem ówczesnej wczesnośredniowiecznej geopolityki. Tego rodzaju publikacje  nie rodzą się jednak z samego badawczego czy historycznego zainteresowania. Powstają w wyniku pogłębionej osobistej pasji, emocjonalnego zaangażowania i bardzo osobistego podejścia do tematu, co wyraźnie widoczne jest w tej lekturze i co udziela się czytelnikowi.

Jak sugeruje nam sam tytuł „Pod Pogańskim Sztandarem. Dzieje tysiąca wojen Słowian połabskich od VII do XII wieku” autor skupił się głownie na odtworzeniu polityczno –militarnych wątków dotyczących tych ludów w kontekście licznych i krwawych konfliktów zbrojnych, oraz poszczególnych bitew i starć. Naturalnie nie sposób całkowicie uciec od aspektów religijnych, ekonomicznych, kulturowych  czy gospodarczo – społecznych, bez zrozumienia których obraz życia i funkcjonowania tych Słowian byłby zdecydowanie niepełny  i trudny do zrozumienia dla przeciętnego odbiorcy, najczęściej laika.

To wielopłaszczyznowy, podzielony tematycznie opis poszczególnych plemion i tego jak zapisały się one w historii tego regionu, poprzez  odtworzony z ogromnym pietyzmem (tam gdzie jest to możliwe) pryzmat bojów, które staczały w  obronie swojej tożsamość, swojego stylu życia, wierzeń, światopoglądów i prawa do samostanowienia.

Walk toczonych z wyjątkową, nawet jak na owe czasy, zaciętością, brutalnością i determinacją  z niemal wszystkimi ówczesnymi sąsiadami: Niemcami, Duńczykami, Norwegami,  dynastią piastowską  i innymi pokrewnymi sobie ( a skonfliktowanymi na różnych polach) ludami, w ramach lokalnych wojen, sojuszy, karnych ekspedycji, najazdów, wypraw odwetowych czy łupieżczych.

Całość zawartych i przedstawionych tu treści zręcznie  wpisana jest w szeroki historyczny kontekst tego okresu i znakomicie zarysowane tło epoki, wliczając w to biogramy poszczególnych władców, królów, znaczniejszych  przedstawicieli warstwy panującej oraz szereg różnorakich czynników zewnętrznych i wewnętrznych, które miały decydujący wpływ, zarówno na losy samych plemion jak i  militarno –polityczne oblicze owych czasów. Dodatkowym i  bardzo ciekawym elementem są umieszczane, co jakiś czas, charakterystyczne, wydzielone ramki  (zawierające ciekawostki, opisy postaci, miejsc itd.), które w sposób bezpośredni czy pośredni dotyczą podnoszonych w rozdziale treści oraz szereg mapek, tabel, rysunków i genealogicznych tablic będących właściwym jej uzupełnieniem.

 Książka Artura Szrejtera mino iż podana jest w formie popularnonaukowej, a tym samym przeznaczona dla szerokiego grona odbiorców, jest znakomicie merytorycznie opracowana  i posiada solidną podbudowę, opartą o zachowane dokumenty oraz  liczne dawniejsze i współczesne badania  z dziedziny archeologii, lingwistyki, kulturoznawstwa, etnologii, literaturoznawstwa i innych nauk. Pod względem edytorskim bez zarzutu (twarda oprawa, subtelna kolorystyka,  bardzo dobra jakość papieru i druku, przejrzystość tekstu), ale do tego  Wydawnictwo ERICA już nas przyzwyczaiło.

„Pod Pogańskim Sztandarem. Dzieje tysiąca wojen Słowian połabskich od VII do XII wieku to świetnie napisana i  bardzo pouczająca   pozycja dla wszystkich pasjonatów historii dawnej, umożliwiająca nam lepsze poznanie owego wspaniałego i pobudzającego wyobraźnie  fragmentu dawno minionych dziejów.

Gorąco polecam!!!

Jakub Ćwiek „Kłamca 2,5. Machinomachia”

„Nigdy nie wierz kłamcy…”

Kierując się bardzo  popularną zasadą „nigdy nie mów nigdy” Jakub Ćwiek po raz kolejny powołuje na karty swojej opowieści  postać nordyckiego boga Lokiego, przybranego  syna Odyna, „ojca kłamstw” patrona oszustów i zdrajców, będącego,  bez wątpienia, jedną z najciekawszych i najbardziej lubianych przez czytelników bohaterów jego  twórczości.

W najnowszej odsłonie jego losów, na którą składają się dwa krótkie opowiadania  i jedna nowela  ( zatytułowane „Handlarz snów”, „Swat”, „Machinomachia”), przyjdzie naszemu nietuzinkowemu bohaterowi zmierzyć się z indiańskim totemicznym bóstwem, porywczym aniołem, chorobliwie zakochanym w pewnej ziemskiej kobiecie i potężnym niegdyś greckim bogiem, który postanowił udowodnić światu iż posiada jeszcze prawdziwą moc. Wszystko to naturalnie przy znacznym współudziale znanych nam wcześniej postaci, zwłaszcza tak oryginalnych jak bóg wina Bachus i miłości Eros. Tu nic nie jest takie jak wygląda, nie ma czerni ani bieli, klasycznego dwubiegunowego podziału na dobrych i złych. Jest za to cały wachlarz jakże bardzo ludzkich cech: ambicji, pychy, nietolerancji, obojętności, cynizmu, chciwości, hipokryzji, od czasu do czasu przeplatany szczęśliwie miłością, przyjaźnią, przywiązaniem i troską.

Przyznać trzeba otwarcie,  iż  autor powraca  w całkiem niezłym i świetnie  czytającym się stylu. W książce nie zabraknie tego, co najbardziej charakterystyczne dla pisarstwa Jakuba Ćwieka: błyskotliwości, ciętego języka, ironii, czarnego, niemal wisielczego humoru, znakomitego budowania napięcia oraz świetnych dialogów. Napotykamy tu również, nawiązań do współczesnych nam zjawisk z szeroko rozumianej popkultury, świata mediów, osiągnięć i nowinek technologicznych. Wzbogacają one fabułę, dodają kolorytu, nadając bohaterom (w większości są to przecież istoty nadprzyrodzone) pewien ludzki wymiar.

 Dodatkową atrakcją jest dołączona do publikacji a odnosząca się do całego cyklu gra karciana zatytułowana „Kłamcianka”, która bez wątpienia zapewni nam kilka wieczorów ciekawej i  niebanalnej rozrywki.

Podsumowując. Książka Jakuba Ćwieka „Kłamca 2,5. Machinomachia”to znakomity kawałek polskiej fantastyki, udowadniający po raz kolejny,  że autor nie bez powodu uznawany jest za jednego  z najlepszych twórców tego gatunku w naszym kraju.

Artur Górski .”Masa. O pieniądzach polskiej mafii”

Jeszcze nie wybrzmiały na dobre spory i kontrowersje wokół poprzedniej publikacji Artura Górskiego zatytułowanej „Masa. O kobietach polskiej mafii” a już na polskim rynku wydawniczym ukazała się kolejna pozycja dotycząca tej tematyki. Ukazana w formie wywiadu rzeki z najsłynniejszym chyba  świadkiem koronnym naszego kraju Jarosławem Sokołowskim  ps. „Masa”, ważnym i wpływowym członków tzw. mafii pruszkowskiej, jednej z najgroźniejszej tego typu przestępczej organizacji w tej części Europy.

„Mafia to biznes jak każdy inny, tyle że oparty na specyficznych metodach działania. Ale zapewniam cię, że jeśli chodzi o reguły moralne, niewiele różni się od tego jak funkcjonują legalne korporacje. I tu, i tam liczy się kasa i dominacja na rynku”.

Tym razem w sposób dosadny i sugestywny odsłania kulisy powstawania gigantycznych gangsterskich fortun  i całej gamy różnorakich przestępstw i ciemnych interesów,  które stały ich podwalinami. To wyłaniający się z treści obraz polskiej przestępczości zorganizowanej od wczesnych lat osiemdziesiątych aż po czasy największej prosperity tych organizacji w czasach transformacji ustrojowej i w okresie rodzącej się w bólach  demokracji. Tego jak wyglądała, jak się kształtowała i przystosowała do coraz to nowej polityczno –gospodarczej rzeczywistości. Dotyczy to zwłaszcza tzw.grupy pruszkowskiej (o której Jarosław Sokołowski  ze względu na swoją dawną pozycja ma największa wiedze, ale przeplatają się tu również inne wątki)  oraz rozmaitych podległych  jej mafijnych struktur, w kontekście finansowym, który w sposób bezpośredni czy pośredni pozwalał im tak długo i bezkarnie funkcjonować w realiach naszego kraju. Dzięki zeznaniom „Masy”, mamy unikalną możliwości (niejako od środka ) przyjrzeć się  tej największej i najgroźniejszej polskiej grupie przestępczej, jej przywódcom, obowiązującej hierarchii, systemowi wzajemnych układów i zależności (czasem skomplikowanych), brutalnym metodom w jaki działała, oraz popartemu przykładami, całemu wachlarzowi przestępczych dokonań i działań, które z czasem wywindowały ich na przestępczy szczyt: kradzieże, oszustwa, handel walutą i dziełami sztuki,  wymuszenia rozbójnicze, ochrona lokali i dyskotek, gry hazardowe, pranie pieniący, napady na tiry, ściąganie długów, przemyt alkoholi i papierosów, handel samochodami, narkotykami, bronią i wiele innych….

To nie my wymyśliliśmy handel narkotykami. Po prostu weszliśmy w ten biznes, kiedy rozwijał się na naprawdę wielką skale. Już w latach 80. bardzo dobrze sprzedawała się amfetamina, a polskie laboratoria , które w latach 90. stały się prawdziwą potęgą, wyrastały jak grzyby po deszczu”.

Niezwykle interesującym wątkiem jest współpraca gangu pruszkowskiego z kolumbijskimi kartelami narkotykowymi oraz z gangsterami zza naszej wschodniej granicy oraz  podejmowane co jakich czas   próby prania brudnych pieniędzy poprzez legalnie działające firmy (GK. Fund, Halmery czy popularny do dziś DrWitt)

 Podobnie jak w poprzedniej pozycji nie zabraknie naturalnie barwnych opowieści, pikantnych  szczegółów (zwłaszcza z zagranicznych wojaży przedstawicieli rodzimego półświatka) czy wywołujących  uśmiech anegdot z bandyckiego życia. Jest ich jednak znacznie mniej a główny akcent położony  jest na ukazanie   przerażającego, brutalnego i trudnego do wyobrażenia, przeciętnemu obywatelowi, obrazu polskiej przestępczości zorganizowanej minionego okresu oraz zupełnej bezsilności  wymiaru sprawiedliwości oraz policji. Całkowitej bezkarność mafijnych przywódców, jawnego lekceważenie prawa, ogromnych nielegalnie zdobytych  pieniędzy, korupcji i wzajemnego przenikanie się kryminalnych, politycznych, biznesowych i towarzyskich układów . A pamiętajmy że jest to jedynie mały ułamek tego co Jarosław Sokołowski ps. „Masa” ujawnił, bo nie miejmy złudzeń iż jego wiedza dotycząca wydarzeń i ważnych postaci tego okresu jest o wiele większa i bardziej rozbudowana…

Książka Artura Górskiego ”Masa. O pieniądzach polskiej mafii” to niewątpliwie bardzo ciekawa a przy tym świetnie się czytająca ( duża w tym zasługa niewątpliwych gawędziarskich zdolności świadka koronnego) publikacja dla wszystkich, którzy interesują się historią najnowszą  Rzeczypospolitej, zwłaszcza w tym niezbyt chlubnym jej aspekcie.

Robert Spencer ”Niepoprawny politycznie przewodnik po islamie i krucjatach”

 

 „Dyskurs społeczny coraz częściej ograniczany jest przez poprawność polityczną. To sprawia że na  pewne niepokojące informacje nie zwracamy uwagi, a nawet nie wypada o nich mówić, ponieważ można być oskarżonym o brak otwartości na inność. Zachodni świat ubrany w maskę tolerancji zasłania oczy na przekazy pełne przemocy .[…] Tak jest w przypadku Islamu”.

Publikacja Roberta Spencera jawi się przeciętnemu odbiorcy naprawdę dość… niepoprawnie  i   kontrowersyjnie a odnosi się to zarówno do treści jaki i  formy którą autor uczynił nośnikiem zawartych w niej treści.

Przewodnik jest z reguły źródłem skondensowanych informacji podanych w skróconej wersji,  które charakteryzują się (a przynajmniej powinny)  pewnym wyważeniem i obiektywizmem. Tu jest jednak inaczej  i autor wyraźnie nakreśla i prezentuje swoje poglądy dotyczące islamu ( i zagadnień skupionych wokół tej tematyki), argumentując i przekonując czytelnika (czasami bardzo sugestywnie i zręcznie ) do swoich racji. Wydaje się mieć jednak  pełną świadomość ( i jak najbardziej pozytywnie to o nim świadczy) tego  iż szereg podnoszonych przez niego kwestii znajdzie wśród czytelników tej lektury spore grono adwersarzy, i tak też jest w istocie. Ja sam, czytając ów przewodnk, nie zawsze zgadzałem się z tezami głuszonymi przez autora i takim a nie innym próbom ich udowodnienia  np: w  kwestii ocen średniowiecznych wypraw krzyżowych, które przed wiekami stały się udziałem europejskiego rycerstwa. Nie najlepsze wrażenie robią na mnie również wyrwane z kontekstu cytaty z Biblia czy Koranu ( i na ich podstawie udowadnianie pewnych teorii) ale rozumień zamysł autora  i ograniczenia wynikające z rozmiarów objętościowych  książki.

To jednak, co w tej lekturze jest moim zdaniem najważniejsze i najwięcej wnoszące ( przynajmniej dla mnie) to to iż w krótkiej i przystępnej formie, zrozumiałej nawet dla laika , pozwala nam autor spojrzeć  zarówno na samą  religie jako taką (zestawiając ją z chrześcijaństwem)  jak i szeroko pojęty świat islamu, a tym samym wyjść poza ogólny przekaz, znany nam z gazet, rozmaitych medialnych relacji,  doniesień, spotów i  komentarzy, nie zawsze w pełni merytorycznych,

Pozwala wzbogacić nasza wiedze, najczęściej ubogą i wąsko ukierunkowaną o samej  religii, jej dogmatach, Mahomecie,  ideologicznych podziałach i nurtach, najważniejszych przedstawicielach i  tego jak zawarte  i interpretowane w Koranie treści, przekładają się na sytuację polityczną, religijną, militarną i światopoglądową, zarówno na tzw. Bliskim Wschodzie jak i w  różnych dotkniętych ekstremizmem częściach naszego globu.

„ Tolerancyjne, pokojowo nastawione wersety Koranu, które tak często się cytuje, zostały w rzeczywistości  usunięte z księgi, zgodnie z islamską teologią. Jedyna nadrzędna zasada w islamie brzmi „ to co jest dobre dla islamu, jest słuszne”.

„ Aż 75% kobiet przebywających w więzieniach w Pakistanie w rzeczywistości odbywa kare za to że stały się ofiarami gwałtu”.

W obliczu narastających zagrożeni  jakie we współczesnym świcie stają się udziałem muzułmańskich terrorystów,  poznanie tego groźnego zjawiska i związanych z nim zagadnień  jest jak najbardziej potrzebne i pożądane.

Książka Roberta Spencera ”Niepoprawny politycznie przewodnik po islamie i krucjatach”z pewnością nam w tym pomoże.

Łukasz Malinowski „Skald. Kowal słów”

„Przygotuj się na krwawą, mityczną podróż w głąb wikińskiej duszy, gdzie walka jest jak poezja, miłość jak klątwa, pieśń jak złoto, magia jak religia, a śmierć to zbawienie…”

Nie od dziś wiadomo, że przemyślane i zręczne połączenie literackiej fikcji z historycznymi wydarzeniami, realiami epoki  i prawdziwym tchnieniem minionych dziejów, jest sprawdzonym sposobem   na naprawdę interesującą powieść. Jeśli dorzucimy do tego właściwie oddamy klimat opisywanego okresu, urzekający świat skandynawskiej magii i dawnych wierzeń, ciekawą fabułę, wartką akcję i nieźle scharakteryzowane postacie bohaterów głównych i pobocznych, to uzyskamy obraz dopełniający całości.

I taki jest właśnie „Skald. Kowal słów” Łukasza Malinowskiego”, drugi już tom  opowieści o losach Ainara Skalda,  młodego, choć znanego już  wojownika,  który jak nikt inny potrafi przyciągać kłopoty.Tym razem ów lekkoduch, awanturnik, wielbiciel mocnych trunków i kobiecych wdzięków (na swoje szczecie, nieźle władający mieczem) w trybie raczej pilnym opuścić musi rodzinną Północ, uciekając przed gniewem znacznie potężniejszych wrogów. Mylił by się jednak ten, kto myślał by iż przeczeka on  w ciszy i spokoju zbierające się nad jego głową chmury,  gdzieś na krańcach znanego wówczas świata.

„Jam jest Ainar Skald, sprawny w składaniu strof, mistrz miodowych mów i przeciwnik pustych pucharów. Jeszcze nie wynaleziono takiego trunku który mógłby sponiewierać drenga  takiego jak ja i splątać mu język. Po czym w ogóle wnosisz , potworze, że jestem pijany?

– Bo zadałem to pytanie już trzy razy, a ty w tym czasie dwukrotnie upadłeś i cztery razy poprosiłeś mnie o napełnienie rogu”.

Zmuszony przez okoliczności,  wraz z grupką towarzyszy (a przyznać trzeba iż dwójka z nich jest naprawdę nietuzinkowa: ogromny, ledwo panujący nad swym gniewem Ali Czarny Berserk i szalony wojownik Haukrhedin, w umyśle którego króluje zarówno człowiek jak  i jastrząb) wezmą udział w straceńczej misji (szczegółów naturalnie nie zdradzę, by nie psuć czytelnikowi radości obcowania z lekturą) której finału i skutków żaden z nich nie jest w stanie przewidzieć…

„Kiedy wojownik przechodził obrzęd stawania się hamramirem, zabijał bestie, a jej duch przenosił się do jego ciała . Nie każdy miał wystarczająco silny umysł by uporać się z duchami żyjącymi w jego głowie. Zdarzało się że bestia całkowicie opanowywała hamramira i ten uciekał do lasu, by żyć jak dzikie zwierze”.

Spójna, wyrazista konstrukcja oraz ciekawie zarysowana intryga (w połączeniu z plastycznością opisów świata przedstawionego w kontekście zderzających się kultur i sugestywnie oddanymi  scenami walk), stanowi pewien powiew świeżości  w sposobie przedstawiania  i opisywania  społeczności Wikingów oraz  charakterystycznego i zdominowanego przez nich  okresu w dziejach.

Ciekawy pomysł, sprawna realizacja i pewna nieprzewidywalność zdarzeń powoduje iż z niecierpliwością oczekiwał będę dalszych losów Ainara Skalda.

Rober Low „Biały Kruk”

 To już moje trzecie spotkanie z twórczością Roberta Low i jego znakomitym skandynawskim cyklem  o nieustraszonych wikingach „Zaprzysiężeni”, tym razem w odsłonie zatytułowanej „Biały Kruk”.

 Orma Zabójcę Niedźwiedzia i  bitna załogę „Fiordu Łosia” odnajdujemy w spokojnych pieleszach rodzimej Północy, budujących nowy statek i odpoczywających po burzliwych i  pełnych niebezpieczeństw wydarzeniach na Dalekim Wschodzie (znajdziemy je w tomie drugim „Wilcze morze”)

Lecz nie dla nich, jak możemy się domyślać, spokojny, senny byt, chodowla zwierząt, uprawa roli i  wygrzewanie się przy ognisku. Odwieczny zew morza, pojawienie się dawnych wrogów oraz uprowadzenie dwójki przyjaciół i towarzyszy broni, stanie się już wkrótce katalizatorem zdarzeń, który po raz drugi (przez ośnieżone pustkowia, ziemie słowiańskich plemion i groźnych Amazonek, zmagając się z pogodą i przeciwnościami losu) powiedzie ich ku wyprawie po legendarny i przeklęty  skarb Attyli, którego próba zdobycia już kiedyś niemal zakończył się ich zagładą.

Jak będzie tym razem? Tego oczywiście nie zdradzę….

Ogromna i wszechstronna wiedza pisarza, dotycząca opisywanej tematyki, pasja z jaką się jej poświęca oraz świetny literacki warsztat, przekładają się w sposób oczywisty na to, iż powieści wychodzące spod jego pióra elektryzują, intrygują, pobudzają naszą wyobraźnie i wciągają czytelnika w wir niesamowitych literacko – historycznych doznań. Nie inaczej jest i w tym przypadku. To bogata, klimatyczna,  utrzymana we wczesnośredniowiecznej konwencji  i stylistyce ( z której  potrafi czerpać  pełnymi garściami) opowieść  o ludziach i świecie który już dawno przeminął, ale nadal budzi nasza nostalgie, fascynuje i przyciąga.

Surowy, brutalny, mroczny i okrutny ( zwłaszcza w tej części) świat północnych wojowników (ukazany w sposób uwzględniający również polityczno-społeczno- religijne podłoże tego okresu) w którym nie brak niepohamowanych ambicji, wiarołomstwa, chciwości, zdrady, ale od czasu do czasu znajdzie się tam również miejsce na braterstwo, przyjaźń, poszanowanie zasad, akty szaleńczej odwagi  i bohaterskich dokonań.

Należy również wspomnieć o świetnej, wyróżniającej się okładce oraz naprawdę solidnym i bardzo profesjonalnym wydaniu tej lektury, czyniąc głęboki ukłon w stronę Wydawnictwa Publicat.

 „Biały Kruk” Roberta Low, to bardzo dobry  przykład wyrazistej, dobrze skonstruowanej, ciekawej i pisanej z rozmachem męskiej beletrystyki, która ciekawi i pobudza apetyt na więcej. Nie mogę się doczekać kolejnego  tomu..

Tomasz Sylwiusz Ceran Im Namen des Führers…

„Są wydarzenia w historii każdego narodu, które powinny zostać opisane i wejść w obręb pamięci narodowej. Pamięci, która dotyczy narodu, czyli tych którzy odeszli, tych, którzy żyją, i tych którzy się jeszcze nie narodzili”.

Spotkałem się kiedyś ze stwierdzaniem iż  historia naszego narodu jest  historią wojen i jeśli zastanowić się nad tym i prześledzić dzieje naszej państwowości, trudno się chyba z tym nie zgodzić. Nawet na  lekcjach  historii, które pamiętamy ze szkoły a dziś są udziałem naszych pociech, niewiele miejsca poświęca się naszemu dorobkowi cywilizacyjnemu, kulturowemu, osiągnięciom  w dziedzinie nauki, technologii czy sztuki. Burzliwe losy naszej ojczyzny na przestrzeni wieków niejednokrotnie stawały się elementami  narodowej martyrologii  i nie inaczej sprawa przedstawiała się w wieku XX ( a może właśnie zwłaszcza w tym wieku) zarówno w odniesieniu do najeźdźcy niemieckiego jak i sowieckiego.

 Nie ma chyba w naszym kraju osoby (mam nadzieje) która by nie słyszała o obozie zagłady w Auschwitz- Birkenau czy mordzie dokonanym na naszych oficerach w katyńskim lesie, ale musimy mieć świadomość tego iż niemal każdy polski region, w okresie II wojny światowej, miał swój własny „Katyń”

Książka Tomasza Sylwiusza Cerana  „Im Namen des Führers… Selbstschutz Westpreussen i zbrodnia w Łopatkach w 1939 roku” jest właśnie o jednym z takich właśnie miejsc  na naszym Pomorzu. To wstrząsająca historia okrutnego, masowego mordu, dokonanego w 1939 roku o na mieszkańcach powiatu wąbrzeskiego i sąsiednich, przez niemieckie oddziały  Selbstschutzu w nieczynnej już piaskowni w pobliżu wsi Łopatki.

Ową potworna zbrodnia,  w której wedle rożnych szacunków śmierć poniosło od 2000 do 2500 tysięcy naszych rodaków  oraz dramatyczne okoliczności jakie jej towarzyszyły (prześladowanie polskich mieszkańców i dantejskie sceny rozgrywające  się w przerobionych na tymczasowe wiezienia budynkach fabryko PPG) opisuje autor z ogromnym historycznym zaangażowaniem (czuć w tekście towarzyszące mu przy pisaniu emocje, które w sposób naturalny  udzielają się odbiorcy) znawstwem, znakomitym przygotowaniem merytorycznym i wszechstronną znajomością opisywanych zagadnień.  To wyłaniający się z treści obraz tego jak bardzo totalitarna,  narodowosocjalistyczna doktryna potrafi wypaczyć umysły „zwyczajnych” zdawało by się ludzi, czyniąc z nich ogarnięte ideologicznym szaleństwem, zupełnie wynaturzone ludzkie bestie, nie cofające się przed żadnym okrucieństwem i potwornością.

„Niemiecka propaganda zrobiła bardzo wiele by w sercach i umysłach członkach Selbstschutzu zaszczepić rządzę odwetu. Postawiono znak równości pomiędzy Polakiem a mordercą, rabusiem, zbójem (Rauben). Selbstschutz miał za zadanie, jak się wyraził jego dowódca, nigdy nie zapomnieć o krzywdach jakie doznał naród niemiecki  od rasy niższej”

 I to chyba najbardziej uderzyło mnie w tej publikacji i wzbudziło mój głęboki szacunek dla jej twórcy . Oprócz bowiem opisu i charakterystyki inicjatorów, sprawców i bezpośrednich wykonawców owego haniebnego mordu ( niektórych z nich znamy już z imienia i nazwiska:  Hainz Borrmann, Gefreiter  Hillerc, rodzina Rauchów ), samej organizacji  Selbstschutzu ( jej genezy, rozwoju i miejsca jakie zajmowała w strukturach lokalnej społeczność) pokusił się on o przedstawienie zbiorowego portretu niemieckiej społeczności oraz jej postawy w świetle  tragicznych wydarzeń tego okresu. Owej, rozpływającej się  w anonimowości ludzkiej masie,  naznaczonej krwią i cierpieniem  swoich sąsiadów, znajomych,  szkolnych przyjaciół i kolegów z jednego podwórka. Zwyrodnienie, brak jakichkolwiek moralnych hamulców i zwykłego człowieczeństwa nie było jedynie, jak widać na podstawie  przedstawionych tu faktów, przejawem stosunków polsko- ukraińskich na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej  (Wołyń 1943). Dbając o obiektywizm, trzeba przyznać iż pojawiają się tu również (choć niestety nieliczne) przykłady obywateli niemieckich którzy w zaistniałej wojennej rzeczywistość w sposób bezinteresowny pomagali naszym rodakom uniknąć okrutnego losu.

„Wartość Selbstschutzu nie polegała na jego zwartości i dyscyplinie ani na fachowym przygotowaniu policyjnym. Zdobywali je dopiero w toku „pracy”. Byli oni jednak niezastąpieni jako ludzie znający teren i środowisko, żyjąc wśród Polaków jako rzemieślnicy, kupcy, drobni urzędnicy, doskonale znali swoich klientów, sąsiadów i znajomych. Zatruci hitlerowską propagandą i zachłanni na wszelkie dobra materialne bez najmniejszego wahania wydawali na śmierć lub sami ją zadawali dla zajęcie sklepu w na centralnej ulicy czy lepiej wyposażonego mieszkania”.

Gro publikacji, co  zrozumiałe i właściwe,  zajmują ofiary zbrodni  w Łopatkach ( niektóre  opisane są znacznie szerzej) oraz  trudności  z jakimi wciąż,  mimo upływu lat, zmagają się historycy i badacze w ustaleniu rzeczywistej  liczby pomordowanych i ich identyfikacji (chcąc zatrzeć ślady zbrodni, cofające się przed Armią Czerwoną  oddziały niemieckie wykopały i spaliły szczątki,  skutecznie to utrudniając) oraz różnorakim sposobom  upamiętnienia tych ważnych, choć jakże dla nas Polaków bolesnych, wydarzeń podejmowanych przez nasze państwo, jego lokalne władze, Kościół katolicki  i samych mieszkańców tych terenów.

Unaocznia się nam również, przy tej okazji,  opieszałość, fikcyjność i  obłuda tzw. niemieckich procesów denazyfikacyjnych (odnośni się to zresztą do całości  rozliczeń z III Rzeszą) dzięki czemu przytłaczająca większość sprawców tej straszliwej zbrodni nigdy nie została pociągnięta do odpowiedzialność.  Jak przystało na solidnie i znakomicie merytorycznie przygotowaną publikacje, a taką  bez wątpienia jest, oprócz obszernej bazy bibliograficznej i licznych dokumentujących teść zdjąć, odnajdziemy tu liczne, odnoszące się bezpośrednio do tematu aneksy, raporty, zaznania świadków i uczestników wydarzeń ( zarówno z  Polski,  Niemiec jak i Wielkiej Brytanii), wyciągi z akt sądowych, sprawozdań, protokoły przesłuchań, listy zidentyfikowanych ofiar i zestawianie nazwisk członków Selbstschutzu z  tego regionu podejrzanych o udział w opisywanej zbrodni.

 To kolejna, niesłychanie ważna i potrzebna lektura, opisująca i przybliżającą nam  jeden z ważnych fragmentów naszej XX-wiecznej historii, zarówno w kontekście regionalnym jak i ogólnopolskim, który jest częścią naszej dziejowej spuścizny i   który należy ocalić od zapomnienia. Polecam!!!