Archive for styczeń, 2019

Rafał Ziemkiewicz „A więc wojna !”.

„Ćwierć wieku temu Polacy zwolnili się z myślenia o świecie i przyszłości. Nasze elity, a w ślad za nimi rzesze zwykłych obywateli uznały, że wszystko, co słuszne, zostało już wymyślone – tam, na Zachodzie. A jeśli coś jeszcze pozostaje do wymyślenia, to też oni, tam, to wymyślą. Nam wystarczy naśladować, implementować standardy i pławić się w radosnej bezmyślności. Oni tam wiedzą, dokąd prowadzą świat, a my małpujemy i wypełniamy zalecenia, dzięki czemu u nas też będzie tak samo”.

Może to jest ten właśnie moment, kiedy powinniśmy się zapytać, czy naprawdę tego chcemy?

Twórczości Rafała Ziemkiewicza, prawicowego dziennikarza, publicysty i autora licznych publikacji zwartych (polecam zwłaszcza „Złowrogi cień Marszałka” i „Jakie piękne samobójstwo”) i rozproszonych, od lat wzbudza w szeroko rozumianej przestrzeniu publicznej liczne kontrowersje a bywa że i skrajne czy nawet histeryczne reakcje. Szanowany i wychwalany przez prawą stronę sceny politycznej oraz odsądzany od czci i wiary (czasami, odnoszę wrażenie, obligatoryjnie) przez polskich liberałów, lewicę, przedstawicieli tzw. „totalnej opozycji’, że o środowiskach feministycznych czy LGBT nawet nie wspomnę.

Jakby jednak na niego nie spojrzeć, z całą pewnością jest wnikliwym obserwatorem i komentatorem zarówno dawnej jak i współczesnej polskiej polityki, tak wewnętrznej (mimo niewątpliwych sympatii zdarza mu się być krytycznym w stosunku do aktualnego rządu) jak i zewnętrznej, mającej bezpośrednie przełożenie na nasze stosunki z bliższymi (Niemcy, Rosja) i dalszymi (Wielka Brytania, Izrael) sąsiadami,   piętnując przy tym niejednokrotnie ignorancje naszych elit, brak politycznej wizji, strategii, zakłamanie i zwykłą głupotę.

Mówiąc szczerze, mam pewien   kłopot z twórczością Pana Rafała   (którego osobiście bardzo cenie za wiedzę, analityczny umysł i bezkompromisowość w dążeniu do celu) gdyż wychowany w raczej romantycznej wizji naszych dziejów, która nawet mimo upływu lat nadal jest we mnie głęboko zakorzeniona mam problem z wyjściem poza jej ramy. Nie sposób jednak, zwłaszcza zagłębiając się bardziej w meandry naszej złożonej i burzliwej historii (nareszcie doczekaliśmy się czasów, gdzie do wielu dokumentów mamy już dostęp i w ich światłe niektóre wydarzenia czy życiorysy zaczynają wyglądać trochę inaczej) nie przychylić się do niektórych głoszonych przez niego opinii i stwierdzeń, zwłaszcza iż w sposób bardzo zręczny i trafiający do czytelnika potrafi operować argumentacją i wynikającej z niej wnioskami.

Prezentowany tu zbiór felietonów „A wiec wojna !” jest tego najlepszym przykładem.

Czytając owe teksty (z racji swojej formy są trochę, i być powinny, prowokujące i zmuszające do myślenia)   muszę się przyznać, z niejakim, wewnętrznym, zdziwieniem, iż dostrzegam znacznie więcej wątków, które mnie z autorem łączą niż dzielą, i to w sporej, występującej tu, rozpiętości tematycznej

Chodzi szczególnie o te dotykające   polityki historycznej (związanej np. z obradami Okrągłego Stołu, Lechem Wałęsą, obaleniem rządów Jana Olszewskiego czy tzw. lista Maciarewicza) jak i wydarzeń jak najbardziej nam współczesnych, dotyczących polskiej prawicy, ze szczególnym uwzględnieniem tematyki Obozu Narodowo Radykalnego (ONR) czy działań podejmowanych przez przedstawicieli polskiej opozycji, parlamentarnej czy pozaparlamentarnej i wspierających ich mediów. Również aspektów międzynarodowych zdominowanych przez: kryzys imigracyjny, ekspansję radykalizmu islamskiego, odradzanie się europejskich ruchów narodowych, stosunki polsko-izraelskie, czy próby wywarcia nacisku na polski rząd przez instytucje Unii Europejskiej.

Bo czyż Polaka (nie mającego żadnych skrajnych poglądów – żeby była jasność) może nie bulwersować próba zrzucenia na nas współodpowiedzialności za Holocaust (o dziwo ze strony zarówno Niemców jaki Żydów) czy rozpętanie przez Izrael antypolskiej kampanii oszczerstw, dotyczącej nowelizacji ustawy IPN-u, choć, gwoli prawdy, data jej ogłoszenia jak i wypowiedzi niektórych naszych polityków pozostawiają wiele do życzenia.

Swoją drogą, państwo żydowskie, prowadząc tak właśnie ukierunkowaną i zmanipulowaną politykę wychowuję sobie kolejne pokolenia europejskich antysemitów.

Czyż nie boli obłuda wysokich przedstawicieli Unii Europejskiej, którzy zarzucają nam łamanie praworządności, grożą sankcjami,   jednocześnie bez żadnych oporów i problemów dogadują się z prezydentem Turcji Receptem Erdoganem, odpowiedzialnym za masowe łamanie praw człowieka i to w ich najgorszej, możliwej, formie.

Czy mamy zamknąć oczy na słabość i krótkowzroczność europejskich elit (jak mówi Pan Rafał, określenie to nie dotyczy poziomu intelektualnego lecz miejsca u steru władzy) nie radzących sobie z kryzysem imigracyjnym, za który są współodpowiedzialni, próbujących pod polityczno –medialnym przymusem dokonać relokacji do państw Europy Środkowo-Wschodniej. Na uległość poszczególnych państw Wspólnoty (Niemcy, Francja, Belgia itd.) wobec rozlewającego się po kontynencie islamskiego radykalizmu (ukrywanie faktów, pobłażliwość i szafowanie hasłami Multi –Kulti) stopniowo zmieniającego, aż strach pomyśleć co będzie za lat dziesięć czy dwadzieścia lat, dawne struktury narodowe i społeczne.

Te i inne ważne tematy   znajdziemy właśnie w tym zbiorze felietonów Pana Rafała Ziemkiewicza. Oczywiście, z poglądami wypowiadanymi prze naszego autora możemy się zgadzać lub nie, warto jednak pochylić się nad nimi (bądź też z nimi polemizować) bo dotyczą naprawdę żywotnych interesów naszego kraju.

Książka „A więc wojna !” jest zdecydowanie publikacją wartą polecenia. Polecam.

Piotr Lagenfeld „Pięciu i czołg”.

„Poznajcie przedwojennego czołgistę, ułana, łobuza, spryciarza i chorowitego sybiraka. Tych pięciu pancernych, bez psa, nieuchronnie zmierza ku swojemu przeznaczeniu w normandzkiej bitwie”.

Cieszą się bardzo iż taka książka powstała i to zasadniczo z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego iż jestem miłośnikiem twórczości tego autora, zarówno jeśli chodzi o jego alternatywną wizję historii („Czerwona ofensywa” „Kontrrewolucja”) jak i tą jak najbardziej rzeczywistą, dotyczącą naszych dziejów najnowszych, czego niniejsza publikacja jest najlepszym przykładem. Po drugie, dlatego, iż autor poruszył historie polskich żołnierzy z 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka (wchodzących w skład Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie), których nasza historia, powszechna, traktuje, chyba, trochę po macoszemu.

Odnoszę wrażenie iż o dokonaniach tej formacji bardziej pamięta się w Europie (zwłaszcza we Francji i Holandii) niż w naszym, rodzinnym kraju. Oczywiście, odpowiedzialność za taki stan rzeczy w dużej mierze spowodowany był wieloletnią, komunistyczną dyktaturą w Polsce i zakłamaną PRL-owską propagandą, skutkującą niemal analogiczną żołnierską opowieścią i głośnym serialem telewizyjnym „Czterej pancerni i pies” (wychowały się na nim cale pokolenia-ja również) opisującą wojenne przewagi Ludowego Wojska Polskiego.

Doczekaliśmy się jednak, szczęśliwie, upadku „jedynie słusznego ustroju” i czas już chyba przywrócić polskim bohaterom należne im miejsce w historii XX wieku a z całą pewnością żołnierze PSZ na to zasługują.

Książka Piotra Lagenferda to naprawdę dobrze i solidnie napisana, wojenna opowieść w której dramat narodu przekłada się na tragedię poszczególnych jednostek, a czas teraźniejszy z echami bolesnej przeszłości, co szczególnie uwidocznione jest w losach bohaterów powieści (zwłaszcza Janka Grajewskiego) z których niemal każdy niesie ze sobą bolesny krzyż życiowych i rodzinnych doświadczeń.

Śledzimy ich, nierzadko, skomplikowane życiowe drogi (częste retrospekcje, dotyczące sowieckiego zniewolenia i dramatu naszych rodaków na Wschodzie), które z rożnych zakątków ogarniętej pożogą Europy i Świata wiodą ich (poprzez Francję a po jej upadku Wielką Brytanię) ku plażom Normandii i walce z hitlerowskim najeźdźcom na kontynencie.

Autor utrzymuje pełen dramatyzmu,  obraz wojny totalnej, wzbogacony znakomitym wyczuciem ówczesnych realiów i znajomością zachodzących w ówczesnych święcie procesów. Również, ale do tego już nas przyzwyczaił,  bardzo dobrym merytorycznym przygotowaniem zagadnień natury politycznej i militarnej.

 Powieść „Pięciu i czołg” zdecydowanie wyróżnia się spośród licznego grona  wojennych publikacji, pełnokrwistymi sylwetkami bohaterów głównych   i pobocznych (ukazanych bez niepotrzebnego patosu i taniej  bohaterszczyzny) oraz bardzo sugestywnymi  opisami  świata przedstawionego, zwłaszcza krwawych batalii i zbrojnych potyczek.

 Lekturę  Piotra Lagenferda polecam wszystkim, którzy chcą poznać świetnie napisaną, ciekawą i osnutą na prawdziwych wydarzeniach  historię polskich żołnierzy, rzuconych w wir straszliwych wydarzeń XX wieku.

ZAPOWIEDŹ !!!

Zombie w PRL-u. Nadchodzi nowa powieść z serii „Szczury Wrocławia” Roberta J. Szmidta

 Już 30 stycznia do księgarń trafi długo wyczekiwany spin-off głośnej powieści Roberta J. Szmidta „Szczury Wrocławia. Chaos”. Opowiada o walce oddziałów ZOMO z epidemią czarnej ospy i… hordami zombie. Wrocław lat 60. ubiegłego wieku znów otwiera przed czytelnikami drzwi do obskurnego, siermiężnego i cuchnącego bimbrem PRL-u.

Wraz z końcem stycznia nadejdzie premiera pełnokrwistej (w podwójnym tego słowa znaczeniu) polskiej apokalipsy zombie pióra znakomitego autora fantastyki Roberta J. Szmidta. „Szczury Wrocławia” to historia zmagań o kształt nowej rzeczywistości. Może się okazać, że drugi człowiek jest gorszym wrogiem niż hordy zombie.

Epidemia czarnej ospy, po której Wrocław został objęty ścisłą kwarantanną, staje się preludium znacznie poważniejszych wydarzeń. W ciągu zaledwie kilku godzin od jej wybuchu milicja oraz wezwane na pomoc oddziały wojska tracą kontrolę nad mnożącymi się w zastraszającym tempie szeregami nieumarłych. Z dnia na dzień upada stary porządek rzeczy.

Załoga zakładu karnego numer 1 podejmuje desperacką decyzję. Funkcjonariusze pozbywają się wszystkich osadzonych, aby na ich miejsce sprowadzić własne rodziny. Wierzą, że przetrwanie nadchodzącej apokalipsy będzie możliwe tylko za murem fortecy, jaką jest poniemieckie więzienie. Niestety, nie wszystko idzie po ich myśli – kilkunastu najgorszym zwyrodnialcom, na których ciążą liczne wyroki śmierci, udaje się zbiec z konwoju. Jednym z nich jest Fabian Sprycha, bezwzględny zabójca i kanibal. Zrobi wszystko, by ludzie mu podobni objęli władzę nad Wrocławiem.

W drugiej części „Szczurów Wrocławia” czytelnik pozna dramatyczne koleje losu obu tych grup: załogi więzienia i cudem ocalonych złoczyńców. Kto jest lepiej przystosowany do przetrwania w czasach, w których wszystkie normy moralne przestają mieć znaczenie? Czy przeciętny człowiek może przeżyć starcie z pozbawionym sumienia, ale obdarzonym intelektem mordercą – zagrożeniem po stokroć gorszym od rzesz żywych trupów?

Kontynuacja najlepiej sprzedającej się i najbardziej krwawej polskiej apokalipsy zombie! „Szczury Wrocławia. Kraty”, podobnie jak część pierwsza, to także eksperyment literacki: postaciami dramatu są rzeczywiste osoby, zgłaszające się do Autora, by uśmiercił je na kartach swojego dzieła.

 

Roger Lancelyn Green „Król Artur i rycerze Okrągłego Stołu”.

Wydaje się że o Królu Arturze, rycerzach Okrągłego Stołu i w ogóle całym micie arturiańskim powiedziano i napisano już wszystko. Powstały opasłe tomiska historycznych opracowań, setki, mniej lub bardziej udanych, powieści i opowiadań, filmy dokumentalne, fabularne, seriale itd.

Niezmiennie od ponad 1400 lat przyciąga wszelkiej maści badaczy, historyków amatorów, pisarzy, publicystów. Wciąż fascynuje ową niezgłębioną tajemnicą, niepowtarzalnym, magicznym klimatem i aurą. A przecież nie ma nawet zgodności co do tego, czy ktoś taki jak Artur w ogóle istniał, czy był Brytem, czy może jednym z pozostałych na wyspie rzymskich dowódców, gdzie znajdował się osławiony zamek Camelot itd.

Jak by jednak nie było, legenda ta zawładnęła umysłami ludzi na całe wieki. Możemy nie pamiętać jak nazywali się mitologiczni herosi, greccy czy rzymscy, słynny koń Aleksandra Macedońskiego, czy miecz opiewanego w pieśniach Rolanda, ale z całą pewnością każdy z nas wie doskonale kim był Artur, Merlin, Morgana, czym był Excalibur i Okrągły Stół.

Tym razem mamy przed sobą opowieści arturiańskie pióra Rogera Lancelyna Greena w ich niemal klasycznym ujęciu, opisujące dzieje Króla Artura (począwszy od symbolicznego, zatopionego w kamieniu, miecza aż po ostatnią bitwę tego bohatera) przybliżające nam większość legend i mitów (również tych trochę mniej znanych) związanych z tą postacią oraz poszczególnymi rycerzami Okrągłego Stołu (Lancelot, Galahad, Parsifal, Bors) i burzliwymi dziejami samego Camelotu.

To wspaniała, wielowątkowa opowieść o prawości, rycerskim honorze, magii, ludzkich namiętnościach i odwiecznych zmaganiach Dobra ze Złem. Historia piękna i ponadczasowa, poruszającą głęboko skrywane ludzkie pragnienia i emocje. Doskonale dopełnia ją stylizowany język lektury, który jednak w żadnym razie nie powoduje kłopotów w odbiorze zawartych tu treści, buduje za to odpowiedni, bardzo charakterystyczny, klimat.

Na ogromną pochwałę zasługuje, bez wątpienia, profesjonalne wydanie książki. Bardzo sugestywna, wyróżniającą się, twarda okładka z obwolutą oraz znakomita jakość papieru i druku z pewnością przedłuży jej żywotność.

Publikację Rogera Lancelyna Greena „Król Artur i rycerze Okrągłego Stołu” polecam wszystkim, których nadal fascynuje ten nieśmiertelny mit, oraz tym którzy chcą przeżyć prawdziwą, rycerską przygodę, na chwilę oderwać się od codzienności i zagłębić w mroczny, ale i piękny świat wczesnośredniowiecznej Brytanii. Naprawdę warto.

 

Maja Lidia Kossakowska „Bramy światłości” tom III

„Duch Anioła Zagłady zatańczy na zgliszczach Królestwa”.

 Minęło już kilka dobrych lat od momentu w którym po raz  pierwszy zetknąłem się z twórczością Pani Maji Lidii Kossakowskiej przy okazji lektury „Żarna niebios”, pierwszej odsłony anielskiego uniwersum. Potem na fali fascynacji jej twórczością poszło już szybciutko: „Siewca Wiatru” i  „Zbieracza Burz” tom I i II aż przeszła pora na „Bramy niebios”.

Prezentowany tu tom trzeci powieści Maji Lidii Kossakowskiej jest zwieńczeniem i ukoronowaniem, zarazem, tego ostatniego cyklu, którego fabuła i akcja konsekwentnie prowadzi nas do rozwiązania wcześniej zawiązanych wątków opowieści, wiodąc nas ku finałowi, który niektórych czytelników może zaskoczyć, gdyż autorka do końca trzyma nas w napięciu i niepewności, choć szczegółów (z oczywistych powodów) nie zdradzę.

Książka trzyma bardzo solidny poziom dwóch poprzednich tomów, zwłaszcza pierwszego, zaś sprawnie prowadzona narracja, bezproblemowo wiedzie nas wśród gąszczu, postaci, niezwykłych krain i miejsc oraz szybko następujących po sobie burzliwych i dynamicznych wydarzeń.

Podobnie jak w poprzednich odsłonach powieści to nadał postacie bohaterów (tak anielskie że aż niemal „ludzkie” – Daimon, Sereda, Lucyfer, Razjel) są motorem napędowym opowieści, ogniskując wokół siebie całość fabuły i akcji, choć nie sposób, naturalnie, pominąć całego bogactwa i różnorodności świata przedstawionego, stworzonego przez pisarkę.

Chylę czoła (nisko) przed ogromnymi pokładami wyobraźni prezentowanymi przez autorkę oraz bardzo dobrym literackim warsztatem, pozwalającym jej w tak wielobarwny i ciekawy sposób przelać swoje literackie wizje na papier.

Akcja powieści nadal rozgrywa się na dwóch płaszczyznach, obejmujących zarówno losy wyprawy do Stref Poza Czasem jak i skomplikowany świat tzw. Głębi. Obu niezwykle niebezpiecznych, nieprzewidywalnych i bardzo zabójczych, które w lekturze przenikają się wzajemnie i dopełniają, budując określoną, bardzo charakterystyczną dla tej tematyki atmosferę i klimat.

Prezentowany tu tom trzeci „Bram światłości” kończy wprawdzie cykl ale mam nadzieje iż Pani Maja Lidia Kossakowska zajdzie jeszcze czas i twórczą wenę by powrócić ku anielskim zastępom. Polecam.

 

 

 

 

Sebastian Rybarczyk „Najtajniejsza broń wywiadu”.

Wydawnictwo Fronda zaproponowało nam niezwykle ciekawą, popularnonaukowa pozycję, przybliżająca nam kilkanaście autentycznych szpiegowskich historii, począwszy od lat trzydziestych XX wieku, poprzez II wojnę światowej, okres zimnowojenny aż po czasy zupełnie nam już współczesne, zatytułowaną „Najtajniejsza broń wywiadu”.

Wbrew jednak temu co sugeruje nam  okładka, nie jest to książka opisująca jedynie seks-afery związanyme z tego rodzaju, agenturalną, działalnością służb, choć, oczywiście, pojawiają się i takie a wątek kobiecy będzie wyraźnie wyeksponowany a miejscami nawet wiodący.

Autor publikacji, Sebastian Rybarczyk, bardzo sugestywnie i naprawdę interesująco opisuje nam piętnaście szpiegowskich historii oraz związanych z nimi wydarzeń, zjawisk i postaci, które na zawsze weszły do annałów, dotyczących tej problematyki.

Znajdziemy tu, naturalnie, takie o których już słyszeliśmy a wiedza o nich jest powszechnie znana a niekiedy, nawet, stała się kanwą licznych publikacji, artykułów prasowych, filmów, seriali, audycji radiowych czy telewizyjnych programów: Kim Philby i osławiona „piątka z Cambridge (Donald Duart Maclean, Guy Burgess, Anthony Blunt i John Cairncross), głośna historia amerykańskiego „kreta”, analityka CIA, Aldricha Amesa, zamachy na kubańskiego przywódce Fidela Castro, likwidacja przez izraelski Mossad członków terrorystycznej organizacji Czarny Wrzesień itd.

Będą i takie, które znane są jedynie wąskiej grupie specjalistów czy też miłośników tej szczególnej tematyki: komunistyczne sympatie i niejasne powiązania z radzieckimi służbami, słynnego pisarza i noblisty Ernesta Hemingwaya, dzieje radzieckiego nielegała Dmitrija Brystolotowa poligloty i mordercy, akcje żydowskich agentów wymierzonych w iracki program atomowy czy losy Anny Chapman (właściwie Anna Wasiljewna Kuszczenko) i szczegóły rozbicia rosyjskiej siatki wywiadowczej w Stanach Zjednoczonych.

Wszystko zaś w cieniu mrocznych szpiegowskich tajemnic, skrytobójstw, intryg, szantaży, manipulacji, bezwzględności służb specjalnych, wielkich pieniądzy, ogromnych namiętności i nieposkromionych żądz, które często prowadziły do tragedii.

Jednymi z najciekawszych wątków pojawiających się w lekturze są (przynajmniej moim zdaniem) te dotyczące radzieckich „uśpionych agentów”, przez lata funkcjonujących na styku dwóch światów (doskonale zakonspirowanych i z powodzeniem funkcjonujących w lokalnych społecznościach, aktywowanych w szczególnych okolicznościach) oraz wciąż pełną niejasności i sekretów, burzliwa i pełna przemocy  historia niemieckiej grupy terrorystycznej BaaderMeinhof, znanej równie pod nazwą Frakcja Czerwonej Armii (RAF).

Książka Sebastiana Rybarczyk „Najtajniejsza broń wywiadu” jest z całą pewnością lekturą z którą warto się zapoznać, gdyż dotyczy niesłychanie ważnego a przy tym bardzo ciekawego fragmentu naszej historii najnowszej, która, chcemy tego czy nie, odcisnęła również swoje piętno na losach Europy i Świata. Polecam.

Jewgienij Nikołajew „Czerwony snajper”.

„Wspomnienia z frontu wschodniego”.

Kolejna wydana nakładem Wydawnictwa RM ciekawa publikacja, mająca na celu przybliżyć polskiemu czytelnikowi szczególnie interesujące aspekty II wojny światowej, w jej rozmaitych odsłonach i aktach.

Tym razem będzie to autobiograficzna opowieść Jewgienija Nikołajewa, jednego z najskuteczniejszych radzieckich strzelców wyborowych (przypisuje mu się 324 potwierdzone trafienia) tego straszliwego, dwudziestowiecznego, konfliktu.

To opowieść o straszliwych latach wojny, determinacji, sile przetrwania, dramatycznych wyborach, okrucieństwie, przekraczającym wszelkie ludzkie wyobrażenie i wszechobecności śmierci, która z czasem po prostu powszednieje.

Śledzimy bojowy szlak naszego bohatera i jego wykuwającą się w ogniu walk o Leningrad żołnierską legendę, obserwując z jego perspektywy ówczesny teatr wojennych zmagań, szczególnie w tym bardzo osobistym, snajperskim aspekcie. Autor przybliża nam specyfikę tego rodzaju walki, kładących duży nacisk na  typowo militarne aspekty służby: wliczając w to wyczerpujący trening, metodykę działań, taktykę, techniki kamuflażu,  uzbrojenie, optykę. odporność psychiczną itd.

Jego wojenne losy są odbiciem dramatycznych historii wielu jego rodaków, rozgrywających się w ekstremalnie trudnych, okupacyjnych, warunkach oraz wstrząsającym świadectwem przeżyć, które stały się ich udziałem. Wnosi wiele nowych informacji do znanego nam obrazu  wojennej rzeczywistości, szczególnie iż jest to relacją z tzw. „pierwszej ręki”.

Oczywiście, z racji tego że mamy  do czynienia ze wspomnieniami radzieckiego żołnierza, prezentują one  określony nurt myślenia  i światopoglądu, czasem trudno akceptowany z naszej, nadwiślańskiej, perspektywy. Ów język, niekiedy, przypominający, do złudzenia, pozbawione cienia finezji, propagandowe, komunistyczne agitki, tak charakterystyczne dla tej słusznie minionej epoki, psuje miejscami i wypacza odbiór zawartych w lekturze treści.

Żałuje trochę iż nie stać było autora na większy obiektywizm, wszak wiemy doskonale iż okrucieństwo, brutalności i ludzkie wynaturzenie było udziałem obu stron konfliktu,  nie tylko niemieckiej. Tym bardziej że jako przebywając na pierwszej linii frontu żołnierz jednostek NKWD (dziś nie jest tajemnicą  jakimi metodami posługiwały się te formacje i jak bardzo unurzane były we krwi niewinnych ofiar)   niejednokrotnie musiał być świadkiem wielu aktów zbrodni i bestialstwa, dokonywanych przez hitlerowskie i sowieckie oddziały.

 Mimo tych mankamentów książka Jewgienija Nikołajewa „Czerwony snajper” z całą pewnością znajdzie uznanie wśród wszystkich miłośników historii II wojny światowej oraz militariów.

Leszek Adamczewski „W królestwie Hansa Franka”.

„Generalne Gubernatorstwo (Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete, dosłownie Generalne Gubernatorstwo dla okupowanych ziem polskich) jest bez wątpienia jednym z najdziwniejszych i najbardziej ponurych,  zarazem, polityczno- -społecznych tworów XX wieku.

Miejscem, gdzie w niezwykle okrutny i bezwzględny sposób  próbowano urzeczywistnić wypaczone. narodowosocjalistyczne idee i koncepcje (gospodarcze, społeczne, narodowościowe, rasowe, ekonomiczne) eksploatując w sposób na półkolonialny  ekonomiczne i ludzkie zasoby, dawnych ziem Rzeczypospolitej. Które na zawsze stało się symbolem najgorszych i  najczarniejszych cech  niemieckiego totalitaryzmu: obozy koncentracyjne, więzienia,  getta, zbrodnie wojenne, masowe eksterminacje podbitych narodów,  przesiedlenia, prześladowania ludności cywilnej, niszczenie wielowiekowego dorobku kultury itd.

Przedstawiona w książce Leszka Adamczewskiego „W królestwie Hansa Franka” historia G.G. nie jest jednak jej opisem w sensie historiograficznym czy naukowym. To bardzo ciekawie dobrana mozaika wydarzeń, postaci i zjawisk, które składają się na wielopłaszczyznowy obraz tego quasi państwowego organizmu w jego różnych odsłonach i funkcjach. Uzyskany tym sposobem efekt jest o tyle ciekawszy i bardziej trafiający do czytelnika niż suche odtworzeniowe zestawienie faktów, liczb i dat, z którymi często, przy tej tematyce, mamy do czynienia. Autor przedstawia nam ów twór od chwili jego powstania (dekret Adolfa Hitlera z 12 października 1939 z mocą obowiązującą od 26 października 1939) aż do momentu gdy padł on pod naporem prących na Berlin zagonów Armii  Czerwonej. 

To świetnie udokumentowana i napisana z pasja, wstrząsają opowieść o dramacie Polaków na okupowanym przez nieprzyjaciela terytorium.  Autor interesująco pokazuje  nam jak funkcjonowało Generalne Gubernatorstwo, jak kształtowały  się procesy decyzyjne i jakimi, brutalnymi, metodami wymuszano ich realizacje. Dużo miejsca poświęca zbrodniom nazistowskiego systemu ( Holocaust, zagłada warszawskiego getta, dramat powstania warszawskiego) wewnętrznym i zewnętrznym  rozgrywkom oraz  tarciom w łonie niemieckiej  administracji, wojskowej i cywilnej.  Również  pomiędzy poszczególnymi nazistowskimi dygnitarzami, walczącymi  o władzę, wpływy  i bogactwo, częstokroć  zrabowane z polskich muzeów, bibliotek czy prywatnych zbiorów (bardzo ciekawy wątek dotyczący wywożenia i ukrywania zrabowanych skarbów). Akcje specjalne wymierzone w społeczeństwo polskie (szczególnie wysiedlenia na Zamojszczyźnie) i polski ruch niepodległościowy, co naturalni skutkowało akcjami odwetowymi Armii Krajowej ( zamach na generała SS Franza Kutschere czy nieudana próba likwidacji dowódcy SS i Policji Wilhelma Kruegera) oraz cała masa rozmaitych tajemnic i zagadek, związanych z tym burzliwym i tragicznym okresem naszych dziejów.

Wszystko to, oczywiście, w złowrogim cieniu gubernatora Hansa Frank (nazywanego przez Niemców królem Polski) wysoko postawionego, wpływowego, hitlerowskiego dygnitarza i partyjnego przywódcy oraz, bez wątpienia, zbrodniarza, który w takiej czy innej formie przewija się przez całą publikacje, bezpośrednio lub pośrednio ingerując w wiele aspektów życie na podległych mu administracyjnie obszarach. Towarzyszymy mu od początków jego kariery i władzy w GG (dowiemy się też kilku ciekawych rzeczy z jego przeszłości) poprzez cały okres jej trwanie aż po kres jego dni (ucieka z Krakowa w styczniu 1945), kiedy to skazany przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Norymberdze, skazamy został na śmierć i stracony.

 Książka Leszka Adamczewskiego „W królestwie Hansa Franka”  jest bardzo dobrze przygotowana i bardzo rzeczowo przedstawia opisywane wydarzenia, dzięki czemu, otrzymujemy lekturę, która na nowo próbuje przedstawić nam dzieję tej naszej, doświadczonej przez historie, skrwawionej, polskiej ziemi.

„Opowiedz mi bajkę”-serial