Brotherhood-serial

Ayelet Gundar-Goshen „Budząc lwy”.

To zdecydowanie jedna z najciekawszych, współczesnych, powieści  jaką  miałem okazję przeczytać ostatnimi czasy. Spod pióra Ayelet Gundar-Goshen wyszła opowieść trudna, złożona, smutna  i nieprzewidywalna, obciążona ogromnym ładunkiem emocjonalnym a przy tym niesłychanie wciągającą, mądra, szokująca i potrafiąca zagrać na skrywanych gdzieś w nas głęboko strunach. 

To przeplatające się, na rożnych płaszczyznach, połączenie thrillera i rozbudowanej  powieści psychologicznej, mocno osadzonej w skomplikowanym społecznym i etnicznym obrazie współczesnego Izraela. Państwa, które w takiej odsłonie (nie chce, naturalnie, zdradzać tu zbyt dużo)  większości z nas się raczej nie kojarzy.

Tak naprawdę jest to jednak opowieść o człowieku, winie, karze, odkupieniu i konsekwencjach podejmowanych wyborów, które dotykają zarówno nas samych jak i ( chcemy tego czy nie) naszych najbliższych. O przekraczaniu pewnych granic, zapętleniu się i skomplikowanych, międzyludzkich relacjach.

Tragiczny wypadek samochodowy w wyniku którego śmieć ponosi emigrant a sprawca, znany i szanowany  izraelski neurochirurg, Ejtan Grin,  ucieka z miejsca wypadku, rozpoczyna lawinę zdarzeń, które odcisną  piętno na wszystkich bohaterach powieści, na zawsze  zmieniając ich życie. Dramatyczne wydarzenie oraz związane z tym policyjne śledztwo staje się pretekstem  i punktem wyjścia o znacznie głębszych rozważań o nas samych i naszym miejscu w otaczającym nas świecie, społeczeństwie i rodzinie.

Również nad kondycja współczesnego  Izraela, zmagającego się z problemem uchodźców,  brakiem właściwej opieki medycznej, wzrostem przestępczości zorganizowanej, handlem narkotykami, biedą, wykluczeniem, nietolerancją i zwykłą ludzką znieczulicą.

Autorce znakomicie udało się stworzyć unikalny klimat, którego ciężka, przytłaczającą, gęsta i niemal namacalna atmosfera (tu nic nie jest czarno – białe) dodatkowo buduje napięcie,  wytrącając  nas z poczucia bezpieczeństwa,  samozadowolenia i spokoju.  To naprawdę duża umiejętność świadcząca o bardzo dobrym literackim warsztacie pisarki

Książka „Budząc lwy”  Ayelet Gundar-Goshen zdecydowanie przekonuje i przemawia  do mnie. Zmusza do refleksji (a o to przecież w ambitnej literaturze chodzi) i być może do znalezienie odpowiedzi na  nurtujące wszystkich pytanie. Czy, tak naprawdę, warto budzić lwy ?

Gorąco polecam lekturę.

Andrzej Pilipiuk „ Szewc z Lichtenrade”.

„ Mówili mi że dziwny z pana facet. Zatem może zamiast reszty pieniędzy chciałby pan parę butów”.

Andrzej Pilipiuk, jeden z moich ulubionych polskich autorów udowadnia po raz kolejny, iż znakomicie czuje się (i sprawdza) również w krótkich formach literackich. W antologii „ Szewc z Lichtenrade” w  charakterystyczny dla siebie niebanalny i intrygujący sposób, prezentuje nam dziesięć opowiadań, dotykających zagadnień z mniej lub bardziej odległej przeszłości, gdzie w subtelny i płynny sposób rzeczywistość miesza się z fikcją a czas zatraca swoje sztywne granice i jasno wytyczone ramy.

Tematyka wojenna i około wojenna nadal jest bliska temu pisarzowi (z czego, oczywiście, bardzo się cieszę), co widać w  kreacjach bohaterów,  miejscach i okresach historycznych w których się porusza. To fascynująca i ekscytująca podróż do czasów,  które bezpowrotnie już odeszły, pozostawiły jednak głębokie i trwałe ślady w ludzkiej świadomości, historii społeczeństwa i narodu.

Naturalnie, jak w każdym tego rodzaju zbiorze opowiadań, niektóre z nich podobają nam się bardziej, inne mniej, wszystko jest rzeczą gustu, literackich zainteresowań i smaku. Na mnie największe wrażenie zrobiły trzy z nich:

 „Wunderwaffe”- tryskająca groteską i czarnym humorem wizja alternatywnego nazistowskiego świata, do którego chylące się ku upadkowi hitlerowskie Niemcy wysyłają swojego emisariusza. Niestety jak to często bywa, pobożne życzenia nijak  się mają do rzeczywistości. Odnajdziemy tam wprawdzie znane nam z historii dwudziestego wieku  znane postacie ale… Adolf Hitler – to ledwie wiążący koniec z końcem, podrzędny malarz. Hermann  Göring – wiecznie tonący w długach pijak, złodziej i heroinista, zaś osławiony oświęcimski lekarz- morderca Josef Mengele to pokątny handlarz narkotykami. Żeby było zabawniej Niemcami rządzą Rosjanie i …Żydzi. Wizja iście zaskakująca i  przewrotna!!!

 Tytułowy „ Szewc z z Lichtenrade” i historia znanego antykwariusza Andrzeja Storma na zlecenie klienta tropiącego makabryczną tajemnice zabójstw żydowskich szewców w okresie hitleryzmu,  oraz  „Sekret Wyspy Niedźwiedziej” o trochę dziwnej wyprawie szpiegowsko –awanturniczej poszukującej ( bardzo ważnego z wojskowego punktu widzenia) rzadkiego okazu gęsi Filaretowa(!).

Każde z opowiadań cieszy się własnym życiem, posiada unikalny klimat i koloryt, odpowiednio skonstruowaną fabułę i akcje, oraz wkomponowane w nią niezwykle ciekawe kreacje bohaterów głównych i pobocznych. Pobudza nasza wyobraźnie, intryguje nas a niekiedy zmusza do głębszych refleksji. Łączy je świetny literacki warsztat, spójność, nieprzewidywalność, sprawnie prowadzona narracja oraz to, iż niektóre z nich są  niedokończone, co daje duże pole do popisu dla czytelniczej wyobraźni.

Książka Andrzeja Pilipiuka  to świetnie się czytająca pozycja dla wszystkich amatorów dobrej  polskiej literatury, zmagań z tajemnicami i zagadkami naszej i nie tylko naszej przeszłości.

Entuzjastów twórczości tego autora przekonywać oczywiście nie muszę.

Innym szczerze polecam

Muzyka

Andrew Lownie Anglik Stalina.

„Jeśli myślałeś, ze wiesz coś o szpiegowskiej zimnej wojnie – najwyższy czas zmienić zdanie”.

Chyba każdy, kto choć trochę interesuje się dwudziestowieczną historią Europy, wcześniej czy późnij, natknąć się musiał w swoich poszukiwaniach na działalność osławionej „Piątki z Cambridge”( Harold „Kim” Philby, Donald Duart Maclean, Guy Burgess, Anthony Blunt i John Cairncross), najgroźniejszej, radzieckiej siatki szpiegowskiej, działającej w Wielkiej Brytanii, od początku II wojny światowej aż po lata pięćdziesiąte XX wieku. Najgroźniejszej i najskuteczniejszej, zarazem, sieci agenturalnej, którą udało się sowieckiemu wywiadowi zwerbować na prestiżowym Uniwersytecie Cambridge (stad nazwa).

Oczywiście, wybór tego akademickiego ośrodka nie był, bynajmniej, przypadkowy. Ukończenie tej uczelni było dla młodych, zdolnych i pochodzących z tzw. „dobrych domów” absolwentów, trampoliną do przyszłej kariery w wielu znanych, intratnych i wpływowych, brytyjskich instytucjach państwowych. I faktycznie, radzieccy mocodawcy nie zawiedli się w swoich założeniach (a być może, w niektórych przypadkach, dyskretnie pomogli) gdyż ich podopieczni zajęli wysokie stanowiska w wywiadzie, dyplomacji i innych instytucjach (np. Ministerstwie Skarbu), uzyskując dostęp do ściśle tajnych informacji oraz realny wpływ na wiele istotnych decyzji, podejmowanych w owym czasie.

Prezentowana tu książka „Anglik Stalina” jest bardzo wnikliwą i znakomicie udokumentowaną (widać ogromną pracę badawczą, wykonaną przez autora) biografią jednego z członków tej grupy, Guya Burgessa ,uchodzącego za główną postać szpiegowskiej siatki.

To próba odpowiedzi na pytanie. Co takiego stało się w życiu tego, niezwykle inteligentnego i zdolnego człowieka, doskonale wpisującego się w życie angielskiej śmietanki towarzyskiej (uczeń prestiżowych szkół, m.in. Królewskiej Marynarki Wojennej, college’u Eton oraz Cambridge) prowadzącego wygodne, dostatnie życie, brylującego na salonach, nieskrępowanie oddającego się swoim nałogom i homoseksualnym skłonnościom, iż dopuścił do zdrady własnego kraju? Zdrady, która w sposób bezpośredni czy pośredni (oprócz, naturalnie, innych wywiadowczych i politycznych, szkód, które poniosła Wielka Brytania i jej sojusznicy, zwłaszcza Stany Zjednoczone) przyczyniła się do śmierć wielu angielskich (i nie tylko angielskich) agentów, współpracowników, informatorów itd. Odpowiedź na to pytanie jest niewątpliwie złożona ale znajdziemy ją na kartach tej lektury, śledząc życie i poczynania Guya Burgessa, od lat najmłodszych aż po przedwczesną śmierć, która dosięgła go w Moskwie 30 sierpnia 1963 w oparciu o licznie przytaczane archiwalne dokumenty, zeznania świadków, relacje jego współpracowników czy wysokich przedstawicieli tajnych służb.

Dzięki temu zabiegowi obraz tej postaci będzie znacznie pełniejszy a motywy, być może, bardziej zrozumiałe, choć, naturalnie, nie sposób rozgrzeszyć go z jego uczynkowi i win.

Dla mnie osobiście, najbardziej interesująco jawiły się fragmenty książki dotykające mniej znanych szczegółów jego skomplikowanego, szpiegowskiego życia, czyli min. tego jak potoczyły się jego losy już po ucieczce do ZSRR (zagrożony aresztowaniem wraz z innym członkiem, szpiegowskiej siatki, Donaldem Macleanem, uciekł do Związku Radzieckiego w1951 roku) i jak odnajdywał się w socjalistycznej ojczyźnie proletariatu, której z takim zaangażowaniem służył przez lata. Szczególnie iż obraz „komunistycznego raju”, który odczuł i zobaczył na własne oczy, dość daleko odbiegał od jego wyidealizowanego wyobrażenia.

Burgess nie chce się uczyć rosyjskiego, ma trudności z poznawaniem homoseksualnych partnerów i narzeka na jakość radzieckich ubrań. „Nienawidzę Rosji! Brzydzę się Rosji! -krzyczy zamroczony rosyjską wódką, która wpędzi go do grobu w wieku zaledwie 52 lat”.
Naprawdę znakomita i pasjonująca lektura.

Gorąco polecam.

Conn Iggulden „Protektor”.

„Wojna szaleje. Wróg się zbliża. Kto ocali Ateny?”.

Epoka starożytności, jakkolwiek fascynująca dla wielu, nie jest akurat tym przedziałem dziejów, który pociągał by mnie jakoś szczególnie, choć, oczywiście, szanuje jej ogromny wkład (nie sposób inaczej) w historię, architekturę, medycynę, naukę, kulturę, sztukę, retorykę i wiele innych dziedzin, ważnych dla współczesności. Nie oznacza to jednak, iż nie potrafię docenić świetnie napisanej, wciągającej i ciekawie skonstruowanej powieści, ze wspaniałą kurtyną dziejów w tle. A tak, z całą pewnością, jest w przypadku, prezentowanej tu książki Conna Igguldena zatytułowanej „Protektor”.

To druga część  cyklu ateńskiego i kolejna odsłona burzliwych  losów Temistoklesa wplecionych  w dramatyczne losy Aten, zmagających się z pustoszącą kraj  inwazją Persów, króla Kserksesa. Greckiego  bohatera, który udowodnić musi swoją wartość jako wódz, polityk i wojownik, szczególnie iż wróg zagraża jego ojczyźnie  nie tylko z zewnątrz… ( szczegółów nie chcę , naturalnie, zdradzać).

Nadchodzi czas próby, która rozstrzygnie o dalszych losach greckich mieszkańców a dla ich przywódców stanie się testem, na to, czy w obliczu wspólnego zagrożenia są jeszcze w stanie się zjednoczyć, wznosząc się ponad własne interesy, pychę oraz dumę.
 

„Grecja musi znaleźć obrońcę – lub upaść”.

Autorowi udało się w znakomity sposób  stworzyć fascynującą  i zapadająca w pamięć opowieść z dawno minionej epoki. Oddać z niesłychanym pietyzmem wspaniałe, nieporównywalne bogactwo i wielobarwności antycznego świata oraz unikalny klimat starożytnego etosu. Świadczy to o bardzo dobrej znajomości mitologii, historii, archeologii, literatury, oraz świetnym literackim wyczuciu. Oczywiście, przynajmniej dla mnie, najmocniejszym i najbardziej wyrazistym elementem powieści są bohaterowie, zarówno ci główni jak i poboczni.

To właśnie wokół nich ogniskuje się fabuła powieści i to oni są  motorem napędowym toczącej się wydarzeń. Ich kreacje, doskonale współgrają z charakterystycznym tłem epoki oraz dramatyzmem toczącej się akcji, w której cieniu odczytujemy uniwersalną opowieść o niepohamowanych ludzkich ambicjach, pragnieniu władzy, przeznaczeniu, zemście, chciwości, wojnie i jej niszczycielskiej mocy, która, tak naprawdę, mogłaby się rozgrywać w zupełnie innej epoce i innym miejscu.

Gorąco polecam.

Marek Teler „Fałszywi arystokraci”.

Chęć wybicia się ponad przeciętność towarzyszy człowiekowi od zawsze, a na przestrzeni wieków wielu ludzi fałszowało swe rodowody, by wejść w szeregi arystokracji. Podawali się oni za cudownie ocalonych władców lub członków rodzin królewskich, chwalili fałszywymi koneksjami czy po prostu kupowali arystokratyczne tytuły. Czasem byli jedynie niegroźnymi mitomanami, czasem jednak mieli ogromny wpływ na bieg historii”.

Kradzieże tożsamości, manipulacje, oszustwa czy nadbudowa własnych życiorysów było i jest ( niestety) zjawiskiem nagminnym  a na przestrzeni wieków i dekad wielokrotnie mieliśmy w historii tego różnorakie przykłady.

Chęć zdobycia władzy, wpływów,  pozycji społecznej czy bogactwa było od zawsze  na tyle  silnym motywem by skłonić, co niektórych, do przestępczych działań oraz  podszycia się pod autentyczne postacie  czy ich potomstwo. O dziwo, niektórym z nich  sztuka ta się udała do tego stopnia iż do dziś między historykami czy badaczami  toczą się dysputy i spory  co do autentyczności  osób i faktów z ich życia.

Bywało i tak że  mimo udowodnionego szalbierstwa odegrali oni ważną rolę w dziejach swoich ojczyzn czy regionów, budując legendę, której echa wybrzmiewają po dzień dzisiejszy. To właśnie o  nich  traktuje niezwykle interesująca książka Marka Telera,  zatytułowana „Fałszywi arystokraci”.

W dziesięciu chronologicznie ułożonych rozdziałach opisał autor  niezwykłe, pełne tajemnic i skrzętnie skrywanych sekretów  historie mężczyzn i kobiet, którzy na pewnym etapie swojego życia odegrali rolę, do których bynajmniej nie byli predysponowani.

Dla mnie osobiście najbardziej interesującymi ( innym nic,naturalnie, nie ujmując ) wątkami są te  dotyczące naszej ojczyzny a związane min. z ” życiem po życiu”  króla Władysława Warneńczyka, poległego w walkach z Turkami syna Władysława Jagiełły, którego ciała nigdy nie odnaleziono, co dało pożywkę rozmaitym teoriom spiskowym, przywódcą powstania chłopskiego z 1651 roku Aleksandrem Kostką-Napierskim a  nade wszystkim z burzliwą i dramatyczną historia tzw. Dymitra Samozwańca (właściwie  Grzegorza Otriepiewa), podającego się za zaginionego carewicza Dymitra Iwanowicza, syna cara Iwana Groźnego. Autor poświęca sporo miejsca tej postaci co jest o tyle uzasadnione iż dzieje „Dymtriad”, nawet jak na ówczesne czasy, były zjawiskiem zgoła niepojętym  i szalonym. To  jedna z najbardziej zadziwiających, śmiałych i awanturniczych przedsięwzięć XVII- wiecznej Rzeczypospolitej. Od początku oparta na kłamstwie i mistyfikacji, mimo niechęci polskiego dworu czy jawnej wrogości hetmanów, osiągnęła spektakularny sukces, który swym rozmachem przerósł, w pewnym  momencie, nawet jej twórców- 31 lipca 1605 roku Dymitr Samozwaniec koronowany został na Cara Rusi zaś jego żona Maryna Mniszkówna (córka wojewody sandomierskiego) została pierwszą w historii carycą. 

Oczywiście, w lekturze zabraknąć nie może słynnej Anny Anderson, podającej się za cudownie ocaloną córkę  Mikołaja II, carewnę Anastazję ( car wraz z całą rodziną zamordowany został przez bolszewików 17 lipca 1918 w Jekaterynburgu, co udowodniły współczesne  badania DNA, odnalezionych szczątków), której udało się oszukać opinie publiczną w Europie i Stanach zjednoczonych  oraz fałszywych  „gruzińskich książąt”  braci Mdivani, brylujących wśród ówczesnych elit Hollywood, zdobywających majątek i wpływy poprzez odpowiednio aranżowane małżeństwa w tym z największą polską aktorka swoich czasów Polą Negri.

W lekturze nie zabraknie również innych,  nie mniej intrygujących,  postaci ale z oczywistych względów, nie chcę zdradzać tu zbyt wielu szczegółów.

  ” To nie tylko opowieść o nietuzinkowych postaciach polskiej i światowej historii, ale też o tym, jak daleko można się posunąć, aby spełnić swoje marzenia i zaspokoić wygórowane ambicje”.

Całość publikacji  jest znakomicie udokumentowana  i przygotowana pod względem merytorycznym, wsparta licznymi materiałami archiwalnymi, dokumentami, wspomnieniami, listami, artykułami prasowymi z epoki, cytatami oraz sporą ilością zdjęć.

Bez wątpienia „Fałszywi arystokraci” Marka Telera jest lekturą wartą polecania co niniejszym  czynie.

„Absentia”-serial

Tomasz Specyał „Katastrofy II Rzeczpospolitej”

„Czas odbudowy polskiej państwowości po ponad stu latach zaborów obfitował w najrozmaitsze, nierzadko tragiczne wydarzenia. A jednak o rozgrywających się w tamtych latach dramatach, wypadkach czy kataklizmach mówiło się dotąd niewiele”.

O historii II Rzeczypospolitej napisano wiele. Po ciemnej  i zakłamanej epoce PRL-u ( w którym komunistyczna  propaganda  i cenzura próbowała wymazać ten ważny okres z naszych dziejów) wolna Polska  eksplodowała prawdziwym wysypem wszelkiej maści publikacji  (historycznych, naukowych, popularnonaukowych, obyczajowych, wspomnieniowych i innych) będących odbiciem burzliwych losów  naszej, odradzającej się w bólach,  państwowość.

W nurt ten doskonale wpisuje się prezentowana tu znakomita książka Pana  Tomasza Specnała  zatytułowana „Katastrofy II Rzeczpospolitej. Tragedie, wypadki i klęski żywiołowe, które wstrząsnęły przedwojenną Polską”  prezentująca nam ów burzliwy dla nas okres z trochę innej niż przywykliśmy perspektywy.Jak możemy łatwo wywnioskować z tytułu publikacji obszarem zainteresowania  naszego autora będą dramatyczne i często obfitujące w liczne ofiary śmiertelne  wydarzenia jakie w okresie dwudziestolecia międzywojennych miały miejsce  w naszym kraju. Początkowo, w obliczu innych trudności piętrzących się przed nowo powstałym i  wciąż scalających sie na wielu płaszczyznach państwem  mało medialne z czasem zaczęły, coraz częściej, gościć na pierwszych stronach gazet, przyciągające uwagę  naszych rodaków.

„W II Rzeczpospolitej katastrofy schodziły na dalszy plan. Straszliwe wypadki kolejowe i lotnicze, eksplozje i tąpnięcia w kopalniach albo składach amunicji, niszczycielskie powodzie i pożary ustępowały miejsca innym wydarzeniom. Najważniejsza była odbudowa i zjednoczenie kraju. Prasa obszernie donosiła o katastrofach kolejowych, lotniczych, morskich czy budowlanych; o eksplozjach i pożarach, powodziach, wichurach i uderzeniach pioruna, które wyrządzały ogromne straty materialne i zbierały mordercze żniwo wśród ludzi i zwierząt. Bywało też, że śmierć przeszła tuż obok. Tymczasem wraz z postępem ekonomicznym i społecznym, narastaniem politycznych niesnasek, a niekiedy także przez zwykłą żądzę zysku, występowały przerażające zdarzenia, którym poświęcano coraz więcej uwagi. Wreszcie zaczęto traktować je z należytą powagą i przyglądać się im na łamach wpływowych mediów”.

O niektórych z nich jak wybuch składów amunicyjnych  w Poznaniu ( w 1926 roku),  katastrofa kolejowa w Krzeszowicach (2 października 1934) czy uderzenie pioruna na Giewoncie (15 sierpnia 1937 roku)  zapewne już słyszeliśmy, większość jednak opisywanych w lekturze zdarzeń będzie dla  nas zupełnym odkryciem, rzucającym nowe światło na ten zdawałoby się doskonale opisany już fragment naszej historii.

Szczególnie interesująco ( przynajmniej dla mnie) jawią się wątki  dotyczące polskich katastrof morskich. Zaskoczeniem dla wielu z czytelników będzie zapewne fakt iż  niesławny w naszych dziejach pancernik  Schleswig-Holstein zaangażowany był w ratowanie polskich marynarzy uwięzionych na skutym lodem morzu.

To również znakomicie oddane  ( choć,niestety, w tragicznym aspekcie)  świadectwo owych, przełomowych,  czasów,   wzbogacone dodatkowo  licznymi  fotografiami, fragmentami gazet  oraz  relacjami świadków  i uczestników wydarzeń,  odnoszących się  do omawianego okresu i towarzyszących mu zagadnień.

Książka  Tomasza Specyała „Katastrofy II Rzeczpospolitej”   jest naprawdę bardzo dobrą i świetnie się czytającą, popularnonaukową pozycją, która znakomicie łączy rzetelne historyczne podejście (poparte ogromną i wielostronną, merytoryczną wiedzą) z literackim warsztatem, który pozwala oddać specyficzny, wielokulturowy klimat owego miejsca i czasu.

Jest znakomitym przykładem na to, iż historia nie jest suchym zlepkiem faktów i dat, lecz żywą, wciąż, na nowo, odradzającą się tkanką z której możemy czerpać pełnymi garściami.
Na osobną uwagę zasługuje naprawdę dobra oprawa edytorska, porządna twarda oprawa i jakość druku. Gorąco  polecam

„Pegasus. Szpieg w naszej kieszeni”-zapowiedź

Możemy udawać, że jest inaczej, ale smartfony stały się integralną częścią naszego życia. To nasz portal wiedzy i informacji, niewyczerpane żródło rozrywki, a także poczta, bank, sklep i centrum życia towarzyskiego. Niestety – również furtka do inwigilacji totalnej.W załączonym newsie jest więcej informacji na temat książki. 

Lista pięćdziesięciu tysięcy numerów telefonów trafia w ręce dziennikarzy śledczych, Laurenta Richarda i Sandrine Rigaud. Te telefony zostały wytypowane przez użytkowników końcowych oprogramowania Pegasus do potencjalnej inwigilacji. Dane informatora, który udostępnił listę, są ściśle tajne – wyjawienie personaliów może być równoznaczne ze śmiercią tej osoby.

Śledztwo, początkowo prowadzone w kameralnym gronie najbardziej zaufanych, nabiera rozpędu. Powstaje międzynarodowe konsorcjum dziennikarskie, w którego skład wchodzą wybitni przedstawiciele najlepszych redakcji świata. Trzonem zespołu jest dwóch niepozornych geniuszy komputerowych, hakerów i cypherpunków. Claudio Guarnieri i Donncha Ó Cearbhaill – to oni opracowują narzędzie do analizy kryminalistycznej potencjalnie zainfekowanych Pegasusem smartfonów.

Kolejne urządzenia przypisane do numerów telefonów z listy noszą ślady infekcji oprogramowaniem do cyberinwigilacji. Kolejne nazwiska inwigilowanych osób wychodzą na światło dzienne. Prawda zaczyna być coraz bardziej niepokojąca. Więcej: staje się przerażająca, druzgocąca. Inwigilowani są dziennikarze, działacze społeczni, opozycjoniści, dysydenci, oponenci polityczni, ale także najwyżsi urzędnicy państwowi, w tym głowy państw.

Izraelska firma NSO, producent oprogramowania Pegasus, wciąż utrzymuje: nasz system ratuje dziesiątki tysięcy istnień, pozwala przedwcześnie wykrywać ataki terrorystyczne, rozbijać kartele narkotykowe i pedofilskie szajki. Licencja na nasz system – tak mówią w NSO – jest sprzedawana ściśle wyselekcjonowanym podmiotom, a sprzedaż kontroluje izraelski rząd, co daje gwarancję, że Pegasus nie trafia w niepowołane ręce.

Czy aby na pewno? Czy zniknięcia i morderstwa dziennikarzy krytykujących autorytarne reżimy i ślady Pegasusa odnajdowane w ich smartfonach to zbieg okoliczności? I czy międzynarodowa grupa bezkompromisowych dziennikarzy i organizacja Forbidden Stories, kontynuująca śledztwa tych, którzy zginęli przez głoszenie prawdy, zdołają rzucić wyzwanie NSO – gigantowi branży cyberinwigilacyjnej?

Witajcie w świecie, w powszechnej inwigilacji. Wystarczy odpowiednio zasobny portfel, bo moralność i etyka nie mają żadnego znaczenia. Oto orwellowski koszmar, który dzieje się dziś, na naszych oczach. Nikt nie jest bezpieczny, bo przecież… każdy z nas ma w kieszeni szpiega.

Wydawnictwo Insignis przedstawia otwierającą oczy książkę, która stanowi zapis śledztwa dziennikarskiego i która czyta się lepiej niż niejeden thriller. Pegasus. Jak szpieg, którego nosisz w kieszeni, zagraża prywatności, godności i demokracji. Poznajcie prawdę o świecie cybernetycznej inwigilacji. Przed wami pełna napięcia historia. Jakie będą jej konsekwencje? Czy wysiłki dziennikarzy coś zmienią? Koniecznie sprawdźcie.