Archive for the ‘polecam’ Category

Robert Low „Bestie zza muru”.

„Sześciu gladiatorów w straceńczej misji, której stawką jest los Cesarstwa Rzymskiego. Ważą się losy Cesarstwa Rzymskiego”.

Z twórczością Roberta Low miałem okazję się już  zetknąć przy okazji świetnego, historyczno-przygodowego cyklu o walecznych  wikingach, zatytułowanego” Zaprzysiężeni”, traktujących o burzliwych  losach Orma Zabójcy Niedźwiedzia  i jego zaprawionej w licznych bojach załogi. 

Jak widać  klimat i sceneria  Północy, naszego kontynentu, nadal są bliskie naszemu autorowi, choć tym razem fabuła prezentowanej powieści  „Bestie zza muru” przenosi nas do epoki starożytności i ery Cesarstwa Rzymskiego.
Całość wątków ogniskuje się wokół niesłychanie  niebezpiecznej misji, zleconej przez wpływowego Serwiliusza Structusa  dwójce byłych  gladiatorów, Drustowi i Kagowi. Jej celem jest odnalezienie ich byłego kompana, zwanego Psem. odpowiedzialnego za uprowadzenie pewnej, tajemniczej, kobiety wraz z  jej synem oraz  ucieczka z ziem Imperium.

Ucieczkę za tzw. Mur Hadriana  na którym w odległej Bretanii kończy się administracja i władza Rzymu a zaczyna kraj wojowniczych i wciąż niepokonanych, kaledońskich plemion.

Tak zaczyna się szaleńcza wyprawa, której zawiedzie naszych bohaterów ( oraz ich towarzyszy) na krańce antycznego świata,  zmuszając ich, nierzadko,  do dramatycznych  wyborów, których samych po sobie by się nie spodziewali…

 Na naszą uwagę  zasługuje (i to trzeba wyraźnie podkreślić)  znakomicie  oddany klimat antycznego świata,  który wciąż  fascynuje, zachwyca i pobudza naszą wyobrażenie. Sugestywny  realizm,  ciekawie skonstruowana intryga,  mocna, wyrazista i trzymająca w napięciu akcja, niejednoznaczne  kreacje bohaterów (niektórzy mogliby stać się kanwą na osobną opowieść)  oraz  niezwykle realistycznie oddane sceny walk.

Owszem, fabuła z początku, być może,  nie powala dynamiką (do czego, w pewnej mierze, przyczyniają się liczne retrospekcje, dotyczące postaci, ale są  ważne)  z każdą jednak stroną akcja coraz bardziej rozkręca się i przybiera na sile. Sprawnie i ciekawie prowadzona narracja, nieprzewidywalność, mroczna tajemnica,  świetne dialogi, łatwość łączenia literackiej fikcji z prawdziwymi wydarzeniami i ogólna spójność powoduje że otrzymujemy  porządną historyczną opowieść, która pochłonie nas bez reszty.

Reasumując.”Bestie zza muru”   Robert Low to  obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów twórczość tego pisarza oraz doskonały  przykład naprawdę dobrej literatury. Polecam  

Jeanette Øbro Gerlow i Ole Tornbjerg „Krzyk pod wodą”

Z twórczością tego duńskiego duetu pisarzy Jeanette Øbro Gerlow i Ole Tornbjerga spotykam się po raz pierwszy, choć niezmiernie cenię sobie literaturę naszych północnych sąsiadów. Po przeczytaniu tej powieści mogę jednak z pełną świadomością i pewnością siebie stwierdzić iż zaprzyjaźnię  się z nimi na dłużej.

Katrine Wraa, młoda pani psycholog i uzdolniona specjalistka od profilowania kryminalnego  powraca do rodzinnego kraju, aby swoim doświadczeniem i umiejętnościami, nabytymi podczas pracy w Anglii wspomóc świeżo powstający wydział duńskiej policji. Sam powrót nie jest osobiście dla niej łatwy, oprócz obaw i wątpliwości związanych z nowa posadą, sceptycznym podejściem kolegów z branży i niezbyt ciepłym przyjęciem, przyjdzie jej zmierzyć się z własnymi demonami, dotyczącymi przeszłości.

Od razu też rzucona zostaje na głęboka wodę, a mroźna, śnieżna  skandynawska sceneria staje się sceną na której rozgrywa się mroczna kryminalna zagadka…  Na trawniku, przed swoim własnym domem w bestialski sposób zamordowany zostaje ogólnie szanowany lekarz położnik, przykładny mąż i ojciec dwójki, małych dzieci.

Bohaterce, wraz z przydzielonym jej nowym partnerem szybko udaje im się ustalić i powiązać fakty, znaleźć motyw oraz ustalić i ująć domniemanego sprawcę. Wszystkie elementy zdają się pasować do siebie, wróżąc szybkie zakończenie uwieńczonego sukcesem śledztwa. Ale czy na pewno? Mimo zdawało by się niezbitych i wiarygodnych dowodów, dwójce śledczych coś nadal nie daje spokoju. Czyżby więc sprawa miała drugie dno?

Jeanette Øbro Gerlow i Ole Tornbjerg serwują nam solidnie napisaną, świetnie skonstruowaną, bardzo ciekawą i osadzoną w swoistym klimacie powieść kryminalną. Znajdziemy tu  wszystko co tego rodzaju historia powinna zawierać: okrutną zbrodnie,  echa przeszłości, skrzętnie skrywane tajemnice,  aurę grozy, strachu i  niedopowiedzenia. Porusza nas  mocna, wyrazista i dynamiczna akcja, liczne przeplatające  się wątki i postacie, wzbogacająca fabułę retrospekcja, inteligentne i przemyślane dialogi oraz umiejętnie stopniowane napięcie. Jest również finał, który potrafi czytelnika zaskoczyć.

Niewątpliwym atutem książki jest duży nacisk położony na psychologiczne aspekty kreacji głównych bohaterów: ich wzajemnych relacji, sposobu pojmowania i odnajdywania się w otaczającym ich świecie. W opowieści tej, niejako w tle pojawiają się również niezwykle ważne problemy naszej współczesności: skomplikowane stosunki społeczne, przemoc w rodzinie, wyalienowanie jednostki, zagadnienia dotyczące uchodźców i emigrantów politycznych.

„Krzyk pod wodą” to znakomita pozycja dla wszystkich, którzy chcą poznać niebanalną i dobrze napisaną kryminalna opowieść, osadzoną w surowej skandynawskiej scenerii. Nuda z całą pewnością nam nie grozi.

Tim Marshall „W teatrze cieni”.

Tim Marshall „W teatrze cieni. Historia ostatniej europejskiej wojny”.

„Były na świecie inne wojny i inne opowieści, ale w moim odczuciu nic nie może się równać z rozpadem Jugosławii. Koniec czegoś politycznego stał się początkiem czegoś osobistego”.

Konflikt bałkański, który wybuchł w 1993 roku  wśród państw byłej Jugosławii swoją dynamiczną eskalacją i niespotykanym okrucieństwem wprawił w osłupienia Europę i cały, cywilizowany świat. Stanęliśmy wszyscy w obliczu najgroźniejszego konfliktu zbrojnego do czasów II wojny światowej, który na zawsze zmienił całą geopolitykę tego regionu, rezonując w rozmaitych formach aż po czasy nam współczesne.  Oblężenie Sarajewa, masakra w Srebrenicy, mordy ludności cywilnej i czystki etniczne na zawsze wryły sie krwawymi zgłoskami w europejską historię XX wieku.

„W teatrze cieni” Tima Marshalla jest wstrząsającą, i bardzo rzeczową zarazem, relacją angielskiego dziennikarza Sky News i korespondenta wojennego, będącego  naocznym świadkiem ostatniego aktu tego dramatu, czyli krwawej  wojny w Kosowie w 1999 roku. Autor na własne oczy i na własnej skórze miał okazję zobaczyć i poczuć jak ten straszny polityczno- etniczno -religijny konflikt wygląda z bliska oraz jak wpisuje się on w szerszy, skomplikowany, na wielu płaszczyznach,  obraz  regionu.

Opisuje i pozwala nam zrozumieć co legło u przyczyn wybuchu wojny, kreśli jej przebieg  i próbuje znaleźć odpowiedź na to dlaczego przybrała ona aż tak okrutny  i wynaturzony charakter. Kreśli skomplikowany historyczny, polityczny, społeczny, etniczny i religijny kontekst tego konfliktu, bez zrozumienia którego ciężko poruszać się w gąszczu przedstawianych przez autora wydarzeń faktów i głównych aktorów dramatu.

Książka składa się z trzech wyraźnie zaznaczonych części:  „Przed”, „W trakcie” i „Po”. poprzedzonych zestawem  map obrazujące skład etniczny obszarów  w latach 1990 i 2015. Z mojego punktu widzenia ów rozdział „Po” jest zdecydowanie najciekawszy, choć, niestety, nie napawa optymizmem co do przyszłości tego regionu w najbliższych latach i pokojowego współistnienia powstałych na zgliszczach Jugosławii państw.

Porozumienie z Dayton, wynegocjowane w listopadzie 1995 zakończyło wprawdzie  krwawą  wojnę w byłej Jugosławii,  ale  nie przyczyniło się,  (przykład Kosowa jest jak najbardziej wymownym tego przykładem) w żądnym razie, do rozwiązania kłopotów tej części Europy, która, tak naprawdę, nigdy nie wyzwoliło się z jarzma bałkańskiej wojny.  Która tkwi  na tyle głęboko iż skutecznie hamuje wszelkie próby zbudowania nowego,  wielokulturowego i wielonarodowego społeczeństwa. Niezdolnego i chyba nie zainteresowanego (przynajmniej nie widać tego po elitach władzy) żadnym   kompromisowym czy  kompleksowym  rozwiązaniem,istniejących problemów. Trudno oprzeć się wrażeniu  iż wszystko  tutaj jest tymczasowe, przejściowe a decydujące rozstrzygnięcia  są jedynie przesunięte w czasie. Wizja kolejnego konfliktu (nie ukrywają tego liczni rozmówcy naszego bohatera) niemal namacalnie wisi  gdzieś w powietrzu. A będzie to konflikt zdecydowanie straszniejszy, gdyż wszystkie strony, pomnę ostatnich doświadczeń, znacznie lepiej się do niego przygotują. 

Świadczy o tym niesłabnące  poparcie dla partii i organizacji jawnie nacjonalistycznych i populistycznych, zwłaszcza w Serbii,  których retoryka nadal przemawia do odbiorców oraz wzrost zainteresowania lokalnej społeczności muzułmańskiej (dotychczas bardzo umiarkowanej) islamskim radykalizmem, będącym pokłosiem obecności licznych arabskich mudżahedinów,  wspomagających w czasie konfliktu swoich, religijnych, pobratymców. Dochodzi do tego również postawa współczesnej Rosji tradycyjnie wspierającej Serbów i ich politykę. 

Książka  Tima Marshalla „W teatrze cieni” to bez wątpienia jedna z najlepszych reporterskich publikacji z jaką miałem okazję zapoznać się w ostatnich latach. I nie chodzi tu o walory literackie czy bardzo emocjonalny język, którym posługuje się dziennikarz (choć nie można mu niczego zarzucić) lecz o wagę  i prawdę przekazu. A ta jest, po prostu, przygniatająca.

Zdecydowanie polecam.

Wiktor Krawczenko „Wybrałem wolność”

Niezmiernie cieszy mnie fakt iż  wydawnictwa coraz częściej decydują  się na wznowienie ważnych literackich pozycji, które ze względu na podnoszoną  tematykę i szeroki historyczny wydźwięk, stanowią ważny wkład w pojmowane dziejowych  procesów, zachodzących wokół nas.

Tym razem sprawa dotyczy wydanej w 1946 roku w Stanach Zjednoczonych książki Wiktora  Krawczenko, radzieckiego uciekiniera, który korzystając ze służbowej obecności na amerykańskiej ziemi  postanowił nie wracać do „ojczyzny proletariatu”.

 Jest to bez wątpienia jedna z najlepszych, najciekawszych i jednocześnie najbardziej wstrząsających publikacji dotyczących komunizmu z jaką miałem okazje się spotkać.

Ów totalitarny system nie jest tu ukazany w sposób globalny lecz stanowi niezwykle osobiste i bardzo emocjonalne (oparte na własnych przeżyciach) spojrzenie na to co działo się w  Związku Radzieckim po przejęciu władzy przez bolszewików. To oczami naszego bohatera (członka partii a później  wysoko postawionego  przedstawiciela przemysłu), widzimy ponurą, brutalną i pełną absurdów rzeczywistość policyjnego państwa oraz tego jak wpływa ono na jednostkę i społeczeństwo

Państwa w którym donosicielstwo i ślepe posłuszeństwo urosło do rangi obywatelskiego obowiązku. Fałszywe oskarżenia i fabrykowanie dowodów jest na porządku dziennym, zaś uczciwość i  ciężka praca nie chronią przed  więzieniem, zsyłką na Sybir, czy wyrokiem śmierci.

Stajemy się świadkami dramatu dziesiątków  ludzi (nie anonimowych lecz  wymienionych tu z imienia i nazwiska, choć, być może, w niektórych miejscach zmienionego) których autor znał i  z którymi  stykał się przez lata na płaszczyźnie prywatnej i zawodowej.

To historia wrażliwego, porządnego i myślącego człowieka zaplątanego w sieci politycznej doktryny, która w sposób bezduszny miażdży i zmiata na swojej drodze wszystko i wszystkich.

W jego wspomnieniach,  wśród wielu innych niezmiernie ciekawych wątków, znalazły się dwa które w sposób szczególnie utkwiły mi w pamięci…

Pierwszy, to  porażająca historia   przymusowej kolektywizacji ukraińskich wsi (metod i sposobów w jakich się ona odbywała,która doprowadziła do śmierci, często głodowej,  milionów mieszkańców tego regionu oraz  uwięzienia i skazanie tysięcy opornych chłopów. Zupełnie odczłowieczona, pozbawiona ekonomicznych podstaw  i elementarnej wiedzy (przysłani partyjni przedstawiciele częstokroć nie potrafili odróżnić rodzajów zbóż, o specyfice pracy na roli zupełnie nie wspominając) doprowadziła do całkowitego zubożenia ludności tego terenu i zrujnowania całego  sektora gospodarki.

Drugi,  to wydawało by się zupełnie irracjonalną i  groteskowa (gdyby nie to że była prawdziwa) relacja z publicznej czystki dokonywanej (przy pełnych trybunach, naturalnie) w środowisku akademickim i naukowym, w skład którego wchodzi również autor. Uwłaczającą jakimkolwiek normom, żałosna, werbalna  chłosta, dokonywała jawnie na członkach komunistycznej partii przez ich znajomych, kolegów i przyjaciół, bojących się o własną pozycje i osobiste bezpieczeństwo. Festiwal obłudy i grozy rozgrywający się przed rządnym krwi audytorium  i specjalną komisją  przywodzącą podświadomie  na myśl znane nam z historii średniowiecza procesy o czary.

 Książka „Wybrałem wolność” jest formą swoistego rozliczenia się autora z własną bolesną  przeszłością oraz  tym czego doświadczył i czego był świadkiem przez lata życia i  pracy w radzieckim, socjalistycznym raju. Rozwiewa funkcjonujące na Zachodzie ( i zręcznie podsycane przez propagandę ZSSR) mity o szczęśliwym i  demokratycznym kraju, ukazując demona komunizmu bez znieczulenia, owijania w bawełnę,  kładąc nacisk na cenę  jaka płacą miliony ludzi którzy mieli nieszczęście znaleźć  się w jego złowrogim cieniu.

 25 lutego 1966 roku Wiktor Krawczenko znaleziony został z postrzałem głowy w swoim mieszkaniu w Nowym Jorku. Według oficjalnej wersji popełnił samobójstwo, ale do dziś nikt w to oczywiście  nie wierzy. I niech to posłuży za puentę. Zdecydowanie polecam.

Ayelet Gundar-Goshen „Budząc lwy”.

To zdecydowanie jedna z najciekawszych, współczesnych, powieści  jaką  miałem okazję przeczytać ostatnimi czasy. Spod pióra Ayelet Gundar-Goshen wyszła opowieść trudna, złożona, smutna  i nieprzewidywalna, obciążona ogromnym ładunkiem emocjonalnym a przy tym niesłychanie wciągającą, mądra, szokująca i potrafiąca zagrać na skrywanych gdzieś w nas głęboko strunach. 

To przeplatające się, na rożnych płaszczyznach, połączenie thrillera i rozbudowanej  powieści psychologicznej, mocno osadzonej w skomplikowanym społecznym i etnicznym obrazie współczesnego Izraela. Państwa, które w takiej odsłonie (nie chce, naturalnie, zdradzać tu zbyt dużo)  większości z nas się raczej nie kojarzy.

Tak naprawdę jest to jednak opowieść o człowieku, winie, karze, odkupieniu i konsekwencjach podejmowanych wyborów, które dotykają zarówno nas samych jak i ( chcemy tego czy nie) naszych najbliższych. O przekraczaniu pewnych granic, zapętleniu się i skomplikowanych, międzyludzkich relacjach.

Tragiczny wypadek samochodowy w wyniku którego śmieć ponosi emigrant a sprawca, znany i szanowany  izraelski neurochirurg, Ejtan Grin,  ucieka z miejsca wypadku, rozpoczyna lawinę zdarzeń, które odcisną  piętno na wszystkich bohaterach powieści, na zawsze  zmieniając ich życie. Dramatyczne wydarzenie oraz związane z tym policyjne śledztwo staje się pretekstem  i punktem wyjścia o znacznie głębszych rozważań o nas samych i naszym miejscu w otaczającym nas świecie, społeczeństwie i rodzinie.

Również nad kondycja współczesnego  Izraela, zmagającego się z problemem uchodźców,  brakiem właściwej opieki medycznej, wzrostem przestępczości zorganizowanej, handlem narkotykami, biedą, wykluczeniem, nietolerancją i zwykłą ludzką znieczulicą.

Autorce znakomicie udało się stworzyć unikalny klimat, którego ciężka, przytłaczającą, gęsta i niemal namacalna atmosfera (tu nic nie jest czarno – białe) dodatkowo buduje napięcie,  wytrącając  nas z poczucia bezpieczeństwa,  samozadowolenia i spokoju.  To naprawdę duża umiejętność świadcząca o bardzo dobrym literackim warsztacie pisarki

Książka „Budząc lwy”  Ayelet Gundar-Goshen zdecydowanie przekonuje i przemawia  do mnie. Zmusza do refleksji (a o to przecież w ambitnej literaturze chodzi) i być może do znalezienie odpowiedzi na  nurtujące wszystkich pytanie. Czy, tak naprawdę, warto budzić lwy ?

Gorąco polecam lekturę.

Andrzej Pilipiuk „ Szewc z Lichtenrade”.

„ Mówili mi że dziwny z pana facet. Zatem może zamiast reszty pieniędzy chciałby pan parę butów”.

Andrzej Pilipiuk, jeden z moich ulubionych polskich autorów udowadnia po raz kolejny, iż znakomicie czuje się (i sprawdza) również w krótkich formach literackich. W antologii „ Szewc z Lichtenrade” w  charakterystyczny dla siebie niebanalny i intrygujący sposób, prezentuje nam dziesięć opowiadań, dotykających zagadnień z mniej lub bardziej odległej przeszłości, gdzie w subtelny i płynny sposób rzeczywistość miesza się z fikcją a czas zatraca swoje sztywne granice i jasno wytyczone ramy.

Tematyka wojenna i około wojenna nadal jest bliska temu pisarzowi (z czego, oczywiście, bardzo się cieszę), co widać w  kreacjach bohaterów,  miejscach i okresach historycznych w których się porusza. To fascynująca i ekscytująca podróż do czasów,  które bezpowrotnie już odeszły, pozostawiły jednak głębokie i trwałe ślady w ludzkiej świadomości, historii społeczeństwa i narodu.

Naturalnie, jak w każdym tego rodzaju zbiorze opowiadań, niektóre z nich podobają nam się bardziej, inne mniej, wszystko jest rzeczą gustu, literackich zainteresowań i smaku. Na mnie największe wrażenie zrobiły trzy z nich:

 „Wunderwaffe”- tryskająca groteską i czarnym humorem wizja alternatywnego nazistowskiego świata, do którego chylące się ku upadkowi hitlerowskie Niemcy wysyłają swojego emisariusza. Niestety jak to często bywa, pobożne życzenia nijak  się mają do rzeczywistości. Odnajdziemy tam wprawdzie znane nam z historii dwudziestego wieku  znane postacie ale… Adolf Hitler – to ledwie wiążący koniec z końcem, podrzędny malarz. Hermann  Göring – wiecznie tonący w długach pijak, złodziej i heroinista, zaś osławiony oświęcimski lekarz- morderca Josef Mengele to pokątny handlarz narkotykami. Żeby było zabawniej Niemcami rządzą Rosjanie i …Żydzi. Wizja iście zaskakująca i  przewrotna!!!

 Tytułowy „ Szewc z z Lichtenrade” i historia znanego antykwariusza Andrzeja Storma na zlecenie klienta tropiącego makabryczną tajemnice zabójstw żydowskich szewców w okresie hitleryzmu,  oraz  „Sekret Wyspy Niedźwiedziej” o trochę dziwnej wyprawie szpiegowsko –awanturniczej poszukującej ( bardzo ważnego z wojskowego punktu widzenia) rzadkiego okazu gęsi Filaretowa(!).

Każde z opowiadań cieszy się własnym życiem, posiada unikalny klimat i koloryt, odpowiednio skonstruowaną fabułę i akcje, oraz wkomponowane w nią niezwykle ciekawe kreacje bohaterów głównych i pobocznych. Pobudza nasza wyobraźnie, intryguje nas a niekiedy zmusza do głębszych refleksji. Łączy je świetny literacki warsztat, spójność, nieprzewidywalność, sprawnie prowadzona narracja oraz to, iż niektóre z nich są  niedokończone, co daje duże pole do popisu dla czytelniczej wyobraźni.

Książka Andrzeja Pilipiuka  to świetnie się czytająca pozycja dla wszystkich amatorów dobrej  polskiej literatury, zmagań z tajemnicami i zagadkami naszej i nie tylko naszej przeszłości.

Entuzjastów twórczości tego autora przekonywać oczywiście nie muszę.

Innym szczerze polecam

Andrew Lownie Anglik Stalina.

„Jeśli myślałeś, ze wiesz coś o szpiegowskiej zimnej wojnie – najwyższy czas zmienić zdanie”.

Chyba każdy, kto choć trochę interesuje się dwudziestowieczną historią Europy, wcześniej czy późnij, natknąć się musiał w swoich poszukiwaniach na działalność osławionej „Piątki z Cambridge”( Harold „Kim” Philby, Donald Duart Maclean, Guy Burgess, Anthony Blunt i John Cairncross), najgroźniejszej, radzieckiej siatki szpiegowskiej, działającej w Wielkiej Brytanii, od początku II wojny światowej aż po lata pięćdziesiąte XX wieku. Najgroźniejszej i najskuteczniejszej, zarazem, sieci agenturalnej, którą udało się sowieckiemu wywiadowi zwerbować na prestiżowym Uniwersytecie Cambridge (stad nazwa).

Oczywiście, wybór tego akademickiego ośrodka nie był, bynajmniej, przypadkowy. Ukończenie tej uczelni było dla młodych, zdolnych i pochodzących z tzw. „dobrych domów” absolwentów, trampoliną do przyszłej kariery w wielu znanych, intratnych i wpływowych, brytyjskich instytucjach państwowych. I faktycznie, radzieccy mocodawcy nie zawiedli się w swoich założeniach (a być może, w niektórych przypadkach, dyskretnie pomogli) gdyż ich podopieczni zajęli wysokie stanowiska w wywiadzie, dyplomacji i innych instytucjach (np. Ministerstwie Skarbu), uzyskując dostęp do ściśle tajnych informacji oraz realny wpływ na wiele istotnych decyzji, podejmowanych w owym czasie.

Prezentowana tu książka „Anglik Stalina” jest bardzo wnikliwą i znakomicie udokumentowaną (widać ogromną pracę badawczą, wykonaną przez autora) biografią jednego z członków tej grupy, Guya Burgessa ,uchodzącego za główną postać szpiegowskiej siatki.

To próba odpowiedzi na pytanie. Co takiego stało się w życiu tego, niezwykle inteligentnego i zdolnego człowieka, doskonale wpisującego się w życie angielskiej śmietanki towarzyskiej (uczeń prestiżowych szkół, m.in. Królewskiej Marynarki Wojennej, college’u Eton oraz Cambridge) prowadzącego wygodne, dostatnie życie, brylującego na salonach, nieskrępowanie oddającego się swoim nałogom i homoseksualnym skłonnościom, iż dopuścił do zdrady własnego kraju? Zdrady, która w sposób bezpośredni czy pośredni (oprócz, naturalnie, innych wywiadowczych i politycznych, szkód, które poniosła Wielka Brytania i jej sojusznicy, zwłaszcza Stany Zjednoczone) przyczyniła się do śmierć wielu angielskich (i nie tylko angielskich) agentów, współpracowników, informatorów itd. Odpowiedź na to pytanie jest niewątpliwie złożona ale znajdziemy ją na kartach tej lektury, śledząc życie i poczynania Guya Burgessa, od lat najmłodszych aż po przedwczesną śmierć, która dosięgła go w Moskwie 30 sierpnia 1963 w oparciu o licznie przytaczane archiwalne dokumenty, zeznania świadków, relacje jego współpracowników czy wysokich przedstawicieli tajnych służb.

Dzięki temu zabiegowi obraz tej postaci będzie znacznie pełniejszy a motywy, być może, bardziej zrozumiałe, choć, naturalnie, nie sposób rozgrzeszyć go z jego uczynkowi i win.

Dla mnie osobiście, najbardziej interesująco jawiły się fragmenty książki dotykające mniej znanych szczegółów jego skomplikowanego, szpiegowskiego życia, czyli min. tego jak potoczyły się jego losy już po ucieczce do ZSRR (zagrożony aresztowaniem wraz z innym członkiem, szpiegowskiej siatki, Donaldem Macleanem, uciekł do Związku Radzieckiego w1951 roku) i jak odnajdywał się w socjalistycznej ojczyźnie proletariatu, której z takim zaangażowaniem służył przez lata. Szczególnie iż obraz „komunistycznego raju”, który odczuł i zobaczył na własne oczy, dość daleko odbiegał od jego wyidealizowanego wyobrażenia.

Burgess nie chce się uczyć rosyjskiego, ma trudności z poznawaniem homoseksualnych partnerów i narzeka na jakość radzieckich ubrań. „Nienawidzę Rosji! Brzydzę się Rosji! -krzyczy zamroczony rosyjską wódką, która wpędzi go do grobu w wieku zaledwie 52 lat”.
Naprawdę znakomita i pasjonująca lektura.

Gorąco polecam.

Conn Iggulden „Protektor”.

„Wojna szaleje. Wróg się zbliża. Kto ocali Ateny?”.

Epoka starożytności, jakkolwiek fascynująca dla wielu, nie jest akurat tym przedziałem dziejów, który pociągał by mnie jakoś szczególnie, choć, oczywiście, szanuje jej ogromny wkład (nie sposób inaczej) w historię, architekturę, medycynę, naukę, kulturę, sztukę, retorykę i wiele innych dziedzin, ważnych dla współczesności. Nie oznacza to jednak, iż nie potrafię docenić świetnie napisanej, wciągającej i ciekawie skonstruowanej powieści, ze wspaniałą kurtyną dziejów w tle. A tak, z całą pewnością, jest w przypadku, prezentowanej tu książki Conna Igguldena zatytułowanej „Protektor”.

To druga część  cyklu ateńskiego i kolejna odsłona burzliwych  losów Temistoklesa wplecionych  w dramatyczne losy Aten, zmagających się z pustoszącą kraj  inwazją Persów, króla Kserksesa. Greckiego  bohatera, który udowodnić musi swoją wartość jako wódz, polityk i wojownik, szczególnie iż wróg zagraża jego ojczyźnie  nie tylko z zewnątrz… ( szczegółów nie chcę , naturalnie, zdradzać).

Nadchodzi czas próby, która rozstrzygnie o dalszych losach greckich mieszkańców a dla ich przywódców stanie się testem, na to, czy w obliczu wspólnego zagrożenia są jeszcze w stanie się zjednoczyć, wznosząc się ponad własne interesy, pychę oraz dumę.
 

„Grecja musi znaleźć obrońcę – lub upaść”.

Autorowi udało się w znakomity sposób  stworzyć fascynującą  i zapadająca w pamięć opowieść z dawno minionej epoki. Oddać z niesłychanym pietyzmem wspaniałe, nieporównywalne bogactwo i wielobarwności antycznego świata oraz unikalny klimat starożytnego etosu. Świadczy to o bardzo dobrej znajomości mitologii, historii, archeologii, literatury, oraz świetnym literackim wyczuciu. Oczywiście, przynajmniej dla mnie, najmocniejszym i najbardziej wyrazistym elementem powieści są bohaterowie, zarówno ci główni jak i poboczni.

To właśnie wokół nich ogniskuje się fabuła powieści i to oni są  motorem napędowym toczącej się wydarzeń. Ich kreacje, doskonale współgrają z charakterystycznym tłem epoki oraz dramatyzmem toczącej się akcji, w której cieniu odczytujemy uniwersalną opowieść o niepohamowanych ludzkich ambicjach, pragnieniu władzy, przeznaczeniu, zemście, chciwości, wojnie i jej niszczycielskiej mocy, która, tak naprawdę, mogłaby się rozgrywać w zupełnie innej epoce i innym miejscu.

Gorąco polecam.

Marek Teler „Fałszywi arystokraci”.

Chęć wybicia się ponad przeciętność towarzyszy człowiekowi od zawsze, a na przestrzeni wieków wielu ludzi fałszowało swe rodowody, by wejść w szeregi arystokracji. Podawali się oni za cudownie ocalonych władców lub członków rodzin królewskich, chwalili fałszywymi koneksjami czy po prostu kupowali arystokratyczne tytuły. Czasem byli jedynie niegroźnymi mitomanami, czasem jednak mieli ogromny wpływ na bieg historii”.

Kradzieże tożsamości, manipulacje, oszustwa czy nadbudowa własnych życiorysów było i jest ( niestety) zjawiskiem nagminnym  a na przestrzeni wieków i dekad wielokrotnie mieliśmy w historii tego różnorakie przykłady.

Chęć zdobycia władzy, wpływów,  pozycji społecznej czy bogactwa było od zawsze  na tyle  silnym motywem by skłonić, co niektórych, do przestępczych działań oraz  podszycia się pod autentyczne postacie  czy ich potomstwo. O dziwo, niektórym z nich  sztuka ta się udała do tego stopnia iż do dziś między historykami czy badaczami  toczą się dysputy i spory  co do autentyczności  osób i faktów z ich życia.

Bywało i tak że  mimo udowodnionego szalbierstwa odegrali oni ważną rolę w dziejach swoich ojczyzn czy regionów, budując legendę, której echa wybrzmiewają po dzień dzisiejszy. To właśnie o  nich  traktuje niezwykle interesująca książka Marka Telera,  zatytułowana „Fałszywi arystokraci”.

W dziesięciu chronologicznie ułożonych rozdziałach opisał autor  niezwykłe, pełne tajemnic i skrzętnie skrywanych sekretów  historie mężczyzn i kobiet, którzy na pewnym etapie swojego życia odegrali rolę, do których bynajmniej nie byli predysponowani.

Dla mnie osobiście najbardziej interesującymi ( innym nic,naturalnie, nie ujmując ) wątkami są te  dotyczące naszej ojczyzny a związane min. z ” życiem po życiu”  króla Władysława Warneńczyka, poległego w walkach z Turkami syna Władysława Jagiełły, którego ciała nigdy nie odnaleziono, co dało pożywkę rozmaitym teoriom spiskowym, przywódcą powstania chłopskiego z 1651 roku Aleksandrem Kostką-Napierskim a  nade wszystkim z burzliwą i dramatyczną historia tzw. Dymitra Samozwańca (właściwie  Grzegorza Otriepiewa), podającego się za zaginionego carewicza Dymitra Iwanowicza, syna cara Iwana Groźnego. Autor poświęca sporo miejsca tej postaci co jest o tyle uzasadnione iż dzieje „Dymtriad”, nawet jak na ówczesne czasy, były zjawiskiem zgoła niepojętym  i szalonym. To  jedna z najbardziej zadziwiających, śmiałych i awanturniczych przedsięwzięć XVII- wiecznej Rzeczypospolitej. Od początku oparta na kłamstwie i mistyfikacji, mimo niechęci polskiego dworu czy jawnej wrogości hetmanów, osiągnęła spektakularny sukces, który swym rozmachem przerósł, w pewnym  momencie, nawet jej twórców- 31 lipca 1605 roku Dymitr Samozwaniec koronowany został na Cara Rusi zaś jego żona Maryna Mniszkówna (córka wojewody sandomierskiego) została pierwszą w historii carycą. 

Oczywiście, w lekturze zabraknąć nie może słynnej Anny Anderson, podającej się za cudownie ocaloną córkę  Mikołaja II, carewnę Anastazję ( car wraz z całą rodziną zamordowany został przez bolszewików 17 lipca 1918 w Jekaterynburgu, co udowodniły współczesne  badania DNA, odnalezionych szczątków), której udało się oszukać opinie publiczną w Europie i Stanach zjednoczonych  oraz fałszywych  „gruzińskich książąt”  braci Mdivani, brylujących wśród ówczesnych elit Hollywood, zdobywających majątek i wpływy poprzez odpowiednio aranżowane małżeństwa w tym z największą polską aktorka swoich czasów Polą Negri.

W lekturze nie zabraknie również innych,  nie mniej intrygujących,  postaci ale z oczywistych względów, nie chcę zdradzać tu zbyt wielu szczegółów.

  ” To nie tylko opowieść o nietuzinkowych postaciach polskiej i światowej historii, ale też o tym, jak daleko można się posunąć, aby spełnić swoje marzenia i zaspokoić wygórowane ambicje”.

Całość publikacji  jest znakomicie udokumentowana  i przygotowana pod względem merytorycznym, wsparta licznymi materiałami archiwalnymi, dokumentami, wspomnieniami, listami, artykułami prasowymi z epoki, cytatami oraz sporą ilością zdjęć.

Bez wątpienia „Fałszywi arystokraci” Marka Telera jest lekturą wartą polecania co niniejszym  czynie.

„Absentia”-serial